[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sen o wiedzmie pojawia się wtedy, gdy obudzimy sięzbyt wcześnie i umysł nie zdąży przestawić się całkowicie z trybusennego.To dziwne.Westchnęłam. - Delikatnie powiedziane.Byłam przerażona.-Zważywszy na twojedoświadczenia ze światemsnów, jestem pewny, że tak było.Poza tym nie jest wykluczone, żeAsklepios doprowadził do tego, by tak się stało.Co powiedział?Opisałam krótko doznanie dławienia i ostateczną grozbę boga.Adam oparł się na poduszkach i przyciągnął mnie do siebie.Wtuliłamsię w jego bok.Pocałował mnie w czubek głowy.- Przeżyłaś ostatnio poważne wstrząsy.Nic dziwnego, że manifestująsię w twoich snach.- Taaa - odparłam.- Ale ta sprawa z Asklepiosem nie była tylko snem.- Prawda.Ale co możesz zrobić? Kiedy powiemy Tristanowi owyznaczonym terminie, wszystko ułoży się samo.Tymczasem musiszmieć jasną głowę przed jutrzejszym testem.- Na jaja Baala! Usiłuję zażyć tutaj odpoczynku! Usiadłam izerknęłam poza krawędz łóżka, gdzie napodłodze spał Giguhl.Stanął na naszym progu tuż po świcie.Najwyrazniej jego starcie z Valvą wystraszyło go tak mocno, że niemógł znieść przebywania w samotności.Nie pozwoliliśmy muwpakować się nam do łóżka, ale przystaliśmy na to, by uwalił się napodłodze.Adam jęknął i rzucił w demona poduszką.-Mógłbyś zgrywać Rip van Winkle'a, a i tak nic by z tego nie wyszło.- Nie marudz, nekromanto - odciął się Giguhl.- Nie moja wina, że niemasz tam żadnej akcji.- Prawdę mówiąc, to jest twoja wina.Roześmiałam się i wstałam złóżka.- Dobra, chłopaki.Słońce niemal już zaszło i musimy zacząć sięprzygotowywać.Obaj faceci jęknęli i poszli za mną do łazienki.Nie za- wracałam sobie głowy patrzeniem w lustro.Wiedziałam, co zobaczę.Zestresowaną laskę o bladej cerze i z workami pod oczami.Przedpoddaniem się próbie ojca potrzebowałam długiego prysznica, galonukawy i potężnej dawki pewności siebie.Dostałam dwa z trzech, ale żebracy nie mogą wybierać.Nawet jeślirzeczona żebraczka jest Wybranką. ROZDZIAA 26Tego wieczoru staliśmy wszyscy pośrodku małego cmentarza nazachodnim krańcu posiadłości.Teren otaczały kruszejące kamiennemury, a czas nie był dużo uprzejmiejszy dla kamieni nagrobnych.Przywejściu zielony mech porósł posąg Maryi Panny jak całun.Kiedy tylkowkroczyłam na ten obszar, energia śmierci zaczęła ciągnąć mojąprzeponę z siłą, którą odczuwałam jak zagrożenie.- Udowodniłaś, że jesteś silną i skuteczną wojowniczką - mówiłTristan.Wciąż nie patrzył wprost na mnie, co było przypuszczalnie wynikiemniefortunnego zajścia z zeszłej nocy, kiedy widziałam go nagiego.Skoro o niezręcznościach mowa, po drugiej stronie Ho-rus złączyłochronnym gestem dłonie na wysokości krocza.Całkowicie wydobrzałdzięki swojej wampirzej krwi, ale miałam wrażenie, że przez jakiś czasbędzie mnie obchodził szerokim łukiem.Zmrużyłam oczy, słysząc tę charakterystykę moich umiejętności.Skuteczną? Ja mu, kurwa, pokażę skuteczność!- Niemniej - ciągnął Tristan - w Irkalli nie staniesz naprzeciwkostworzeń z krwi i kości, które będziesz mogła uderzyć czy do nichstrzelić.Zmierzysz się z duchami.W tym z wieloma takimi, jestempewny, które sama tam wysłałaś. Skinęłam głową.Prawdopodobnie miał rację.W ostatnichpięćdziesięciu latach zabiłam setki istot z kilku mrocznych ras.Istniałacałkiem spora szansa, że wpadnę na kilka z nich, kiedy dotrę do Irkalli.- W związku z tym dzisiejszy test sprawdzi twoje chroniczneumiejętności, a dokładniej zdolność do kontrolowania duchów.Zcisnęło mnie w żołądku.Oczywiście wybrał na próbę tę dziedzinę,w której miałam najmniejsze doświadczenie.Jasne, wezwałam paręrazy zombi, ale raz stało się to przez pomyłkę.- Jestem gotowa - skłamałam.Ojciec skinął głową.- Zaczynajmy.Kiedy Tristan powiedział, że chce poddać próbie moje chtoniczneumiejętności w kontrolowaniu duchów, przypuszczałam, że każe miprzywołać jednego i zadać mu kilka pytań.Nigdy w życiu nie myliłamsię bardziej.Gdy wyraziłam zgodę na test i obecni zareagowali ekscytacją (Giguhli Rea) bądz dużo mniejszym entuzjazmem (Horus i Kallisto) - ojcieckazał wszystkim opuścić cmentarzyk.Rea, Nyx i Adam zostali, alepolecono im przebywać cały czas poza kamiennymi granicami i nieinterweniować bez względu na to, co się stanie.Kiedy już byliśmy sami, Tristan zwrócił się do mnie.- Przygotuj się.Wyrzucił w górę ręce i zaczął zawodzić.Energia wzrosła tak szybko,że mnie to zdezorientowało.Czarna moc wtoczyła się na cmentarz jakburza, w wirze zimnego wiatru i przytłaczającej mocy.Przyłożyłamdłoń do głowy, starając się odzyskać równowagę.Nic nie widziałam.Nad cmentarzem zawisła czarna gęsta mgła.Pomachałam rękami, żeby ją rozproszyć.- Tristan? %7ładnej odpowiedzi.Zdawało mi się, że usłyszałam wołającego cośAdama, ale brzmiało to jak z wielkiej oddali.Stał jednak ledwiedziesięć metrów ode mnie, więc zniekształcenie dzwięku musiało byćwynikiem ojcowego zaklęcia.Otrząsnęłam się z wszelkich zewnętrznych doznań.Zamknęłam oczy,przełknęłam nasilającą się panikę i spróbowałam się skupić.Rozległ się głośny trzask, jakby rozrywała się ziemia.Podniosłamgwałtownie powieki.Serce wystukało ostrzeżenie.Obróciłam się,przepatrując rozpaczliwie mgłę w poszukiwaniu jakiejkolwiekwskazówki na temat tego, co się dzieje.Podpowiedz pojawiła się w postaci ręki kościotrupa.Wyskoczyła zziemi i chwyciła mnie za kostkę jak imadło.Rąbnęłam tyłkiem na grób.- Niech to szlag trafi!Wyszarpnęłam nóż z cholewki i ciachnęłam przegub ręki.Palcewzmocniły chwyt, odcinając dopływ krwi do stopy.Ponieważ dłońbyła przegniła do kości, przecięcie wysuszonych ścięgien, łączącychnadgarstek z przedramieniem, nie trwało długo.Dłoń oderwała się,nadal przywarta do mojej nogi.Odgięłam palce i cisnęłam rękę nadrugi koniec cmentarza.Cofałam się niezdarnie, aż uderzyłam plecami w nagrobek.Wsparłszy się na kamieniu, podskoczyłam.Mając oko na grób,czekałam, by jego rezydent wynurzył się z ziemi.Wtedy ich usłyszałam.Ciche jęki przenikały mgłę.Przeszywającepowietrze ciemne energie tchnęły wachlarzem emocji.Wrogości,zmieszania, nieznośnego smutku.Moje nozdrza wypełniły sięsmrodem rozkładu.Zimny dreszcz przeszedł mi po plecach.Zmartwychwstańcy.Mnóstwo ich.Już wcześniej wezwałam i kontrolowałam ożywionego umarlaka, ale nigdy nie walczyłam z zombi wezwanym przez kogośinnego.Wiedziałam jednak z doświadczenia, że odcięcie głowy zabijego.Lub raczej zabije ponownie.Pochyliłam się i dokonałam oceny sytuacji.Niżej mgła była rzadsza izauważyłam kilka par stóp, brnących w moim kierunku.Nie widziałamza to broni.Oprócz małego noża w dłoni miałam za paskiem pistolet,ale to by ich jedynie spowolniło.Potrzebowałam miecza, kosy albojakiegoś innego długiego i ostrego narzędzia.Mgła zaczęła się rozpraszać, odsłaniając powolny, alezdeterminowany oddział zombi.Każdy ożywieniec wyglądałokropniej od poprzednika.Złowieszcze uśmiechy na zbutwiałychtwarzach odsłaniały poszarzałe zęby.Mięśnie zwisały u żółciejącychkości jak wołowe przekąski.Zwiędłe i poczerniałe gałki ocznegrzechotały w oczodołach.Najgorsze były jednak szkielety.Jednemubrakowało kości nogi, więc wlókł się po ziemi, czepiając się jej ostry-mi, kościstymi szponami.Inny dzierżył własne ramię jak maczugę.I jeszcze te jęki - straszliwe, rozdzierające duszę zawodzenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl