[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapalił papierosa i z namaszczeniem się zaciągnął.W tym momenciezadzwonił telefon.Sprawdził, kto dzwoni, i szybko odebrał. Good job3  odpowiedział po chwili, najwyrazniej w reakcji nasłowa mówiącego.Potem się rozłączył.Wrzucił telefon na przednie siedzenie auta, a sam spokojniedokończył papierosa.Rozejrzał się dookoła. Aadnie tu  pomyślał.Opuścił wzrok na ziemię i dojrzałwygniecioną trawę w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą leżała Greta.Ona też ładna  przemknęło mu przez głowę. Nic to, czas na mnie.Wsiadł za kierownicę, przekręcił kluczyk, wrzucił D naautomatycznej skrzyni biegów i ruszył w stronę szosy.Ze dwa kilometrydalej wjechał w niezbyt gęstą wieś  nic nadzwyczajnego, ot, zwykłypolski zaścianek.Domy były stare, niektóre odremontowane.Ogólniewieś sprawiała wrażenie ospałej i ubogiej.Gdzieś przy jej końcu stałsklep, a za jego dużą witryną mignęła Olegowi jakaś ruda burza włosów.Przejechał już, ale spojrzał w lusterko i wrzucił wsteczny.Ujechał takkilkadziesiąt metrów i zaparkował przy drzwiach budynku.Nie musiałniczego kupować, wszystko, czego potrzebował, miał w aucie, ale niepotrafił odmówić sobie przyjemności powtórnego ujrzenia rudej panny o ile to oczywiście ona przemknęła mu przed chwilą przed oczami.Wszedł do sklepu i szybko się rozejrzał.Chyba miał dziś szczęście, bodziewczyna faktycznie tu była.Podszedł do niej i zagadnął: Znów się spotykamy.Greta odwróciła głowę, lekko się do niego uśmiechając. No, cóż  odparła. Zwiat jest mały, jak widać.Stała przy półce z alkoholami i próbowała wybrać piwo.Sięgnęła po imbirowe i podeszła do kasy.Oleg szedł za nią, ale nic nie kupując,musiałby wyjść ze sklepu, bo przecież nie będzie się jej tak bezczelnieprzyglądał.A przyglądać się chciał, więc wrócił szybko do alkoholii wziął to samo co ona.Ulokował się za nią w kolejce i teraz wpatrywałsię w jej kark.Trochę ją to krępowało  czuła na sobie jego wzrok  aleteż i połechtało mile jej próżność. Cześć, Greta  odezwał się młody chłopak przy kasie, kiedyprzyszła jej kolej zapłaty. Na długo do nas przyjechałaś?  Przejechałbutelką po czytniku i dodał:  Trzy sześćdziesiąt.Greta sięgnęła do kieszeni, ale nie znalazła tam ani grosza. Cholera  mruknęła, po czym zwróciła się do kasjera:  Jurek,założysz za mnie? Zapomniałam pieniędzy. Nie ma sprawy  zaczął chłopak, ale w tym momencie wszedłmu w słowo stojący za Gretą Oleg: Ja za tę panią zapłacę.Proszę doliczyć do moich zakupów. O, na pewno nie!  krzyknęła zawstydzona Greta.Kategorycznie wzbraniała się przed takim gestem ze stronynieznajomego, Oleg się jednak upierał.A kasjer zgłupiał.Zzasklepowych półek wyłoniła się tymczasem żona kościelnego Skrętka.Zlustrowała tłoczących się przy kasie ludzi i przepchnąwszy się do lady,odezwała do Jurka, wskazując na piwo: Dolicz to do mojego rachunku. Dziękuję, pani Zosiu. Greta odetchnęła z ulgą. Zwrócę długprzez wuja.Skrętkowa uśmiechnęła się lekko, mrucząc coś niezrozumiale podnosem, zapłaciła za zakupy i opuściła sklep, wcześniej oddając Greciepiwo.Zaraz potem ze sklepu wyszła i Greta, a niemal równocześnie z niąOleg. Ależ z pani uparciuch  rzekł z uznaniem. Tak mówią  odparła. Mogę panią odwiezć do domu?  zaryzykował, nie chcąc sięz nią tak szybko żegnać. Dziękuję  odmówiła. Mieszkam niedaleko.Przejdę się.Skapitulował, nie zamierzał być nachalny.Postanowił jednak, żetak łatwo się nie podda.Wytrawny łowca nigdy się nie spieszy.On też miał czas.Pożegnał się grzecznie i rozeszli się w swoje strony: Greta dodworku, on do samochodu.Wrzucił butelkę z piwem na siedzenie obokkomórki i ruszył przed siebie.Niebawem minął tablicę z nazwąmiejscowości.Przejechał kilka kilometrów i sięgnął po komórkę. Irmina, kochanie, mam dla ciebie zadanie specjalne  tym razemmówił przez telefon po polsku. Znajdz mi wszystko na tematdziewczyny o imieniu Greta& Tak, Polska, jakieś Burzany, jestemniedaleko granicy białoruskiej.Cholera  zaklął. Gdybym wiedział,tobym ci głowy nie zawracał! Jest ruda.Nie, raczej nie farbowana.Nicwięcej nie wiem.Najwyrazniej Irmina przyjęła zlecenie, bo za chwilę rozmowa sięzakończyła.Oleg odetchnął z ulgą.Był z siebie zadowolony: interesy,które właśnie przywiodły go do Polski, szły po jego myśli, a co doroboty, o którą tak się złościł, także przekazano mu, że poszła sprawnie,zaś na koniec tego dobrego dnia spotkał jeszcze ładną polskądziewczynę, na której wspomnienie usta rozchylały mu się w uśmiechu.Oleg był typem myśliwego, lubił polować.Tym razem padło na Gretę.Jutro, najpózniej za dwa dni powinien już sporo o niej wiedzieć.Nie nadarmo pracuje z takimi fachowcami jak Irmina.Teraz spokojnie zaczeka.Tak myśląc, sięgnął po butelkę, wyjął ze schowka brelokz otwieraczem i szarpnął kapslem.Wzburzone piwo podeszło pianą podwierzch.Oleg pociągnął łyk.Potem drugi. Okropne  skrzywił się i odstawił butelkę do cup holderuz zamiarem pozbycia się jej przy pierwszym postoju. Mam nadzieję, żesama panna będzie lepiej smakować  mruknął.Greta tymczasem dotarła już do domu.Rozsiadła się wygodnie nawerandzie, założyła nogi na stół i łyżeczką podważyła kapsel na butelce.Pociągnęła łyk i z uznaniem mruknęła: Pyszne.Analizowała w głowie dzisiejszy dzień.Zgoła nudny, nic dobregosię nie wydarzyło, a jednak uznała go za udany.Bardzo pozytywniewpłynęły na jej nastrój chwile z dziwnym nieznajomym.Zdecydowaniepoczuła się przy nim ładną i pożądaną.Potrzebowała takiegodowartościowania.I tyle: to jej w zupełności wystarczało. Znów upiła trochę piwa.Spojrzała w stronę porzuconych przezsiebie sztalug, ale myśli nie chciały powrócić do malowania.W głowiemiała obraz czarnych falujących włosów i ciemnych oczu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl