[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cała chmara nietoperzy obstąpiła gniazdo.Każdy łapałpazurkami tyle kamieni, ile tylko mógł udzwignąć, i frunął w kierunku wody.Stojące na drabinach gobliny wpadły w szał.Próbowały pochwycić lecące gacki, leczzamiast drogocennych klejnotów otrzymywały oblepiające im twarze łajno.Marrow też nieodpoczywał.Skarb znikał w mgnieniu oka.Nagle.Kościej ujrzał to, czego właśnie tu szukał, i znieruchomiał.Na dnie gniazda,tuż obok siebie leżały dwa ognistowodne opale.- Czyżbym je też miał wyrzucić? Chyba nie.Rozmyślania przerwał mu goblin.Któryś ze złośliwych potworków wreszcie go dopadł i przewrócił na plecy.Teraz Marrownie mógł się ruszać, a więc połknął kamienie.Było to jedyne rozwiązanie, jakie mu w tymmomencie przyszło na myśl.Klejnoty tłukły się i łomotały w jego czaszce, ale gobliny niemogły się do nich dobrać.- Kopnij w ten szkielet! - darł się wódz.- Przypal żagwią gacki! Zdobędziemy chociażresztkę kamieni! Goblin rzucił się na kościeja i chcąc wyrzucić go z gniazda, dał mu porządnegokopniaka w kość biodrową.- Auuu! - zawył, skacząc w koło.- Złamałem nogę! Marrow, lecąc w dół, rozpadł sięna części.Jaki kształt mam przybrać, gdy wyląduję? - pomyślał.Nie będę się mógł znówwdrapać do gniazda, a poza tym prawie nic już w nim nie zostało.Po najcenniejszekamienie gobliny będą musiały zejść na dno jeziora.Jestem pewny, że to zrobią.Mogąteż podkopać się od dołu i wypuścić wodę.A więc.Błyskawicznie podjął decyzję i ułożył się w sztywną, kościstą kratę, z czaszkąpośrodku, ze stopami i rękami w narożnikach.Odbił się od dna jaskini i stuknął w twardegłowy paru goblinów.Ale ani jemu, ani im prawie nic się nie stało.Kości trafiły na kości.- Nietoperze! - krzyknął.- Zawleczcie mnie do wody! - Po co? - zapytał Brick.- Zakratuję sobą zejście na dno - odpowiedział.- Ryby będą mogły przeze mnieswobodnie przepływać, ale gobłiny nie.Są za duże.- Aaa.załapałem - mruknął Brick.Na jego rozkaz zleciały się od razu setkinietoperzy.Sfrunęły w dół i pochwyciły kratę.Uniosły ją, zataszczyły nad jezioro i spuściływ ciemną toń.- Zróbcie sobie przerwę! - wrzasnął Marrow, nim pogrążył się w mrocznychodmętach.- Odpocznijcie, bo.bul, bul, bul.Nie zdążył dokończyć.Plusnęło, chlapnęło i czaszka kościeja znalazła się pod wodą.Cudowna magia sprawiała, że mówił, ale wszystko miało swoje granice.Dno jeziora wyglądało tak samo jak sklepienie groty.Pod taflą wody sterczały postrzępione niczym zęby stalagmity, a skały tworzyły tu iówdzie nieckowate zagłębienia.Już wcześniej, gdy wchodzili do groty, Marrow chwytał sięstalagmitów i podciągał w górę.Teraz zrobił to samo.Aapał się za kamienne sople i wolnoprzesuwał się tam, dokąd chciał dotrzeć.- Większość kamieni powinna była wylądować w największym zagłębieniu -dedukował.- Taak.już je widzę.Wiercił się, kręcił i sadowił, dopóki nie wsunął się między stalagmity i dokładnie ichnie przykrył.- Czy mogę wiedzieć, co tu robisz, nieszczęsny panie? - zagadnął go Perrin,podpłynąwszy bliżej. - Podczas nieobecności Draco gobliny napadły na gniazdo - wyjaśnił Marrow.-Zgodziłem się go pilnować, ale było ich troszkę za dużo.Nie mogłem dać sobie z nimirady.Tak więc wrzuciłem klejnoty do wody, gdyż wy możecie ich tu pilnować.- To już zdążyłem zauważyć - odezwał się Perrin.- Ale śmieszy mnie ten twójdziwaczny kształt.Po co ta maskarada?- Przeciwko nietoperzom gobliny użyły broni.Z wami także będą walczyć.Spróbująjakoś tu się dostać.Krata powinna je zatrzymać.- Ach! Już pojmuję twe zamiary! Gdy nadejdą gobliny, mamy ciebie strzec i bronić takdługo, dopóki nie powróci nasz pan, lord Draco!- Dobrze powiedziane! - przytaknął mu Marrow.Nie upłynęło wiele czasu, gdy ponownie zobaczyli gobliny.Najpierw spuszczały nasznurkach maleńkie kosze.Myślały, że uda im się wyłowić cenne kamienie i wyciągnąć jena powierzchnię.Lecz ryby po prostu przegryzały sznurki.Następnie wysłały zwiad.Nałożyły grube, ochronne uniformy, wielkie buty, obciążyły się kamieniami i zeszły na dno.Teraz piranie, choć bardzo tego chciały, nie były w stanie dobrać im się do skóry.Gobliny skierowały się dokładnie tam, gdzie był Marrow.i przystanęły.Pod nim migotałnajprawdziwszy skarb.Widziały go.A ryby jeszcze zbierały rozrzucone wkoło mniejszeklejnoty i wrzucały pod kratę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl