[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znając z góry posunięcia McTiernana, można było zastawićpierwszą pułapkę. Udawajcie, że odpływacie, trzymajcie się blisko, zastawcie drugą pułapkę" sygna-lizował raz po raz, aż wreszcie na tle białego żagla pojawił się ruchomy ciemny punkt.Widząc to, schował lusterko i podniósł lunetę. Odebrano.Bądz gotowy.Dwa dni".A więc jeszcze dwa dni oko w oko z Mc-Tiernanem i Cutlerem.Oby gra była warta świeczki, pomyślał Nathan, choć zaczynałRL dochodzić do wniosku, że ocalenie własnego życia to wszystko, na co może mieć na-dzieję.I oczywiście życia Clemence.Odczuwał przemożną potrzebę usprawiedliwiania się przed nią, ale poznanieprawdy naraziłoby ją na jeszcze większe niebezpieczeństwo.Będzie więc musiał potrak-tować jej dezaprobatę jako dodatkowy ciężar związany z wykonywaną misją.Z lunetąpod pachą poszedł zobaczyć, co Clemence zabrała na piknik.- Cały kurczak? Jak udało ci się go zdobyć?- Uroniłam kilka łez.Powiedziałam, że mnie uderzyłeś, i poprosiłam o coś, co po-prawiłoby ci humor.Pan Street właśnie wyłowił z garnka trzy kurczaki.Powiedział, żepewnie sobie zasłużyłam na baty, bo chłopcy okrętowi to diabelskie nasienie, ale sięuśmiechał.Porwałam więc kurczaka, bochenek chleba i trochę masła.- Niezła z ciebie komediantka.- Nathan przykucnął i zaczął rozrywać ptaka naczęści.- A co robiłaby teraz panna Clemence, gdyby wuj nie okazał się takim draniem?- Och, prowadziłabym dom, spotykała się z przyjaciółmi.Mam też ładny ogród.Uwaga, jaką poświęcała jedzeniu, oraz zdawkowe informacje na temat całej resztyobudziły jego podejrzliwość.- Flirtowałabyś z jakimś ładnym miejscowym chłopakiem? - zapytał.- Nie! - zaprzeczyła gwałtownie.- Za dobrze ich znam.To byłoby jak flirt z wła-snym bratem.- A może z jakimś przystojnym oficerem marynarki? - Nathan wyciągnął się naziemi i podparty na łokciu, zaczął obgryzać kurze udko.-  Za mundurem panny sznu-rem" - chyba tak się mówi, prawda?- Znasz to z własnego doświadczenia?Clemence popatrzyła na Nathana oczami, które w blasku słońca nabrały odcieniasoczystej zieleni.Zniknął gdzieś chudy łobuziak, a jego miejsce zajęła młoda dama.- Spędziłem wiele czasu na morzu - odparł wymijająco, niepewny, czy Clemencechce go sprawdzić, czy jest po prostu ciekawa.- Ach, tak, pamiętam, opowiadałeś mi o służbie w marynarce.To oczywiste, żemiałeś mnóstwo ciekawszych rzeczy do roboty niż uwodzenie dam.- Clemence rzuciłaza siebie obgryzioną kostkę i młoda dama znowu zniknęła.- Oficerowie także mnie nieRL interesowali.Wszystkim chodziło tylko o jedno: aby sprawdzić, jak daleko mogą się po-sunąć w swoich awansach, zanim znów uciekną na morze.- Bywałaś na przyjęciach w pałacu gubernatora?- O tak.- Clemence hojną ręką rozsmarowała masło na chlebie.- Ależ jestemgłodna! Pewnie przez to morskie powietrze.- Odgarnęła kosmyk za ucho i pomachałatrzymaną piętką.- Nie wiem, jak to jest w Anglii, ale tutaj praktycznie wszyscy bialiutrzymują ze sobą kontakty towarzyskie i są zapraszani na przyjęcia do gubernatora.Lo-kalna społeczność jest tak niewielka, że przedziały społeczne w zasadzie przestały ist-nieć.- Czyli nie ma młodego człowieka, któremu musiałbym cię zwrócić?- Chyba trochę za wcześnie, aby mówić o bezpiecznym powrocie do Kingston,prawda?- Może, ale ja lubię planować z wyprzedzeniem.Jak brzmi twoje nazwisko, Cle-mence? - zapytał, bo nagle uświadomił sobie, że mu tego nigdy nie powiedziała.- Browne - odparła zbyt szybko, aby nie wzbudziło to jego podejrzeń, że kłamie.Jednak mi nie ufa, pomyślał Nathan, a w każdym razie nie do końca.Niegłupia zniej kobieta.Pokiwał głową, a ona oparła się o skałę i wystawiła twarz do słońca, mógł więc sięjej lepiej przyjrzeć.Opuchlizna znikła, zaś sińce przybrały żółtawą barwę.Już niedługozdrowa opalenizna pokryje wszelkie ślady.Czy równie łatwo będzie jej wtedy ukryć, żejest dziewczyną?Przed nimi jeszcze dwa ciężkie dni, pomyślał z westchnieniem.Brzydził się kłam-stwem, ale w tej szczególnej sytuacji nie miał innego wyjścia.Godząc się na tę misję,wiedział, że może z niej nie wrócić.Wtedy jednak potencjalny zysk wydawał mu sięwart ryzyka, a on zawsze lubił ryzyko.Teraz był odpowiedzialny również za Clemence, igdyby coś mu się stało, kto by ją obronił? Tak więc będzie musiał zrobić wszystko, abyprzeżyć, o ile w ogóle mógł mieć na to jakikolwiek wpływ.W ładowni byli ukryci jacyśludzie, ale czy byliby w stanie włączyć się do walki, gdyby zdołał ich uwolnić?- Masz ponurą minę.- Clemence przyglądała mu się z ukosa.- Musisz być zmę-czony.Zpisz w nocy?RL - Tak.Jego sny pełne były dymu, krwi i grzechotu kości gnijących na szczycie masztu.Zakażdym razem budził się z uczuciem, że brał udział w morskiej bitwie.Miło wiedzieć, żektoś się o niego martwi.- To dobrze.Clemence znowu zamknęła oczy i zapadła w drzemkę, a jej szczupłe ciało odprę-żyło się we wdzięcznej pozie.Nathan miał ochotę podczołgać się, przytulić i też zapaśćw drzemkę.Niestety, nie mógł sobie na to pozwolić.Czuwał pogrążony w zadumie.Clemence obudziła się rozgrzana i rozluzniona.Dlaczego musiała spotkać Nathanaakurat teraz, kiedy wyglądała tak okropnie? Ostrzyżona na krótko, z posiniaczoną twarząi obandażowanym biustem przypominała jakiegoś drapichrusta.Nathan pocałował ją dwarazy i za każdym razem udało mu się zapanować nad namiętnością [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl