[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy dobiegła do Purple Street, zwolniła.Jeszcze nie było siódmej.241Ulica dopiero się budziła.Anna zaczekała, aż odjedzie autobusszkolny, żeby zajrzeć do kontenera.Nauczyła się zapominać o dumiei ambicji, kiedy oddawała się tej czynności.Tak czy inaczej, niemiała specjalnie wyboru.Z natury była rozrzutna i długi, które, gdyzarabiała trzydzieści pięć tysięcy dolarów rocznie, wydawały jej sięniewielkie, teraz groziły utratą dachu nad głową.Na początku zadowoliła się zaglądaniem do śmietników super-marketu znajdującego się w budynku, w którym mieszkała, szukającgłównie przeterminowanego jedzenia.Okazało się jednak, że nietylko ona wpadła na taki pomysł.Co wieczór coraz większy tłumbezdomnych, pracowników sezonowych, studentów i biednych eme-rytów zbiegał się wokół metalowych kontenerów i w końcu dyrekcjasklepu zdecydowała się opryskiwać śmiecie specjalnym detergen-tem, żeby temu zapobiec.Anna postanowiła wtedy rozszerzyć po-szukiwania poza swoją dzielnicę.Na początku było to dla niej bar-dzo stresujące, ale człowiek jest istotą, która przyzwyczaja się doznoszenia wszystkich upokorzeń.Pierwszy zbiornik był pełen po brzegi i przeszukała go nie napróżno: znalazła połowę opakowania nuggetsów oraz dwa papierowekubki Starbucks: z niedopitą czarną kawą i z resztką cappuccino.Wdrugim znalazła koszulę firmy Abercrombie, podartą, którą mogłauprać i zreperować, w trzecim prawie nową książkę w pięknej opra-wie ze sztucznej skóry.Włożyła te skromne skarby do plecaka i po-szła dalej.Pół godziny pózniej wróciła do małego mieszkanka w nowocze-snym, czystym budynku, którego umeblowanie ograniczało się dotego, co najpotrzebniejsze.Umyła ręce, po czym zlała kawę icappuccino do kubka, który wstawiła do mikrofalówki razem z nu-ggetsami.Czekając, aż śniadanie będzie gotowe, rozłożyła zdobycze242dnia na kuchennym stole.Szczególnie zwróciła jej uwagę elegancka,zaprojektowana w stylu gotyckim okładka powieści.Nalepka w le-wym rogu informowała, że jest to powieść napisana przez autoraTowarzystwa aniołów.Czyżby chodziło o Toma Boyda? Słyszała o nim od dziewczątpracujących w biurze, które uwielbiały jego książki, ale sama nieczytała żadnej jego powieści.Wytarła plamę z koktajlu mlecznego,którą zauważyła na okładce, myśląc, że będzie mogła tę książkęsprzedać.Uruchomiła przeglądarkę internetową, kolejny raz korzy-stając po piracku z bezprzewodowej sieci swojej sąsiadki.Nowaksiążka kosztowała na amazon.com siedemnaście dolarów.Kliknęłana eBay i zrobiła próbę: wstawiła książkę za czternaście dolarów, wopcji kup teraz.Potem uprała koszulę, wzięła prysznic i stanęła przed lustrem, że-by się ubrać.Właśnie skończyła trzydzieści siedem lat.Ona, która przez całelata w ogóle nie wyglądała na swój wiek, teraz nagle postarzała się,jakby jakiś wampir wyssał z niej całą świeżość.Od czasu kiedy stra-ciła pracę, niedobrze się odżywiała i przybyło jej z dziesięć kilogra-mów, które odłożyły się głównie na pupie i na twarzy.Wyglądała jakgigantyczna świnka morska.Spróbowała się uśmiechnąć, ale wypa-dło to żałośnie.Przeżywała katastrofę życiową i można to było wyczytać z jejbrzydkiej twarzy.Pospiesz się, bo się spóznisz!Włożyła jasne dżinsy, górę od dresu z kapturem i adidasy.Wystarczy, nie idziesz do dyskoteki! Nie ma co się stroić, żebysprzątać po staruszkach!Natychmiast zrobiło jej się wstyd za ten cynizm.Czuła się takazagubiona.Czym się wesprzeć w najczarniejszych momentach? Nie243miała nikogo, kto by jej pomógł ani komu by się, mogła zwierzyć.Nie miała prawdziwych przyjaciół ani bliskiego mężczyzny ostatniz nich znikł z jej życia dobrych kilka miesięcy temu.Rodzice? %7łebynie stracić twarzy, nie zdradzała się ze swymi kłopotami ani ojcu, animatce.Zresztą jej życie chyba ich nie interesowało.Nieraz prawieżałowała, że nie została w Detroit tak jak siostra, która wciąż miesz-kała o pięć minut od mieszkania rodziców.Lucy nie była w ogóleambitna.Poślubiła jakiegoś prostaka, który sprzedawał ubezpiecze-nia, i miała nieznośne dziecko, ale przynajmniej nie musiała się co-dziennie zastanawiać, co będzie jeść.Kiedy podeszła do drzwi, poczuła się załamana.Tak jak wszyscybrała leki na bóle pleców i specjalne tabletki przeciw chronicznejmigrenie.Ale dziś przydałoby się jej coś silniejszego.W miaręupływu czasu coraz częściej miewała ataki paniki, żyła bowiem wciągłym strachu spowodowanym wrażeniem, że niezależnie od wy-siłków i dobrej woli nad niczym już w swoim życiu nie panuje.Cza-sem ta niepewna sytuacja tak jej doskwierała, że czuła się zdolna dojakiegoś drastycznego posunięcia, na przykład tak, jak były dyrektormieszkający kilka domów dalej, który dziewięć miesięcy wcześniejzabił pięcioro członków swojej rodziny, a potem siebie.Zostawił listdla policji, w którym napisał, że to wszystko przez tragiczny kryzysfinansowy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Gdy dobiegła do Purple Street, zwolniła.Jeszcze nie było siódmej.241Ulica dopiero się budziła.Anna zaczekała, aż odjedzie autobusszkolny, żeby zajrzeć do kontenera.Nauczyła się zapominać o dumiei ambicji, kiedy oddawała się tej czynności.Tak czy inaczej, niemiała specjalnie wyboru.Z natury była rozrzutna i długi, które, gdyzarabiała trzydzieści pięć tysięcy dolarów rocznie, wydawały jej sięniewielkie, teraz groziły utratą dachu nad głową.Na początku zadowoliła się zaglądaniem do śmietników super-marketu znajdującego się w budynku, w którym mieszkała, szukającgłównie przeterminowanego jedzenia.Okazało się jednak, że nietylko ona wpadła na taki pomysł.Co wieczór coraz większy tłumbezdomnych, pracowników sezonowych, studentów i biednych eme-rytów zbiegał się wokół metalowych kontenerów i w końcu dyrekcjasklepu zdecydowała się opryskiwać śmiecie specjalnym detergen-tem, żeby temu zapobiec.Anna postanowiła wtedy rozszerzyć po-szukiwania poza swoją dzielnicę.Na początku było to dla niej bar-dzo stresujące, ale człowiek jest istotą, która przyzwyczaja się doznoszenia wszystkich upokorzeń.Pierwszy zbiornik był pełen po brzegi i przeszukała go nie napróżno: znalazła połowę opakowania nuggetsów oraz dwa papierowekubki Starbucks: z niedopitą czarną kawą i z resztką cappuccino.Wdrugim znalazła koszulę firmy Abercrombie, podartą, którą mogłauprać i zreperować, w trzecim prawie nową książkę w pięknej opra-wie ze sztucznej skóry.Włożyła te skromne skarby do plecaka i po-szła dalej.Pół godziny pózniej wróciła do małego mieszkanka w nowocze-snym, czystym budynku, którego umeblowanie ograniczało się dotego, co najpotrzebniejsze.Umyła ręce, po czym zlała kawę icappuccino do kubka, który wstawiła do mikrofalówki razem z nu-ggetsami.Czekając, aż śniadanie będzie gotowe, rozłożyła zdobycze242dnia na kuchennym stole.Szczególnie zwróciła jej uwagę elegancka,zaprojektowana w stylu gotyckim okładka powieści.Nalepka w le-wym rogu informowała, że jest to powieść napisana przez autoraTowarzystwa aniołów.Czyżby chodziło o Toma Boyda? Słyszała o nim od dziewczątpracujących w biurze, które uwielbiały jego książki, ale sama nieczytała żadnej jego powieści.Wytarła plamę z koktajlu mlecznego,którą zauważyła na okładce, myśląc, że będzie mogła tę książkęsprzedać.Uruchomiła przeglądarkę internetową, kolejny raz korzy-stając po piracku z bezprzewodowej sieci swojej sąsiadki.Nowaksiążka kosztowała na amazon.com siedemnaście dolarów.Kliknęłana eBay i zrobiła próbę: wstawiła książkę za czternaście dolarów, wopcji kup teraz.Potem uprała koszulę, wzięła prysznic i stanęła przed lustrem, że-by się ubrać.Właśnie skończyła trzydzieści siedem lat.Ona, która przez całelata w ogóle nie wyglądała na swój wiek, teraz nagle postarzała się,jakby jakiś wampir wyssał z niej całą świeżość.Od czasu kiedy stra-ciła pracę, niedobrze się odżywiała i przybyło jej z dziesięć kilogra-mów, które odłożyły się głównie na pupie i na twarzy.Wyglądała jakgigantyczna świnka morska.Spróbowała się uśmiechnąć, ale wypa-dło to żałośnie.Przeżywała katastrofę życiową i można to było wyczytać z jejbrzydkiej twarzy.Pospiesz się, bo się spóznisz!Włożyła jasne dżinsy, górę od dresu z kapturem i adidasy.Wystarczy, nie idziesz do dyskoteki! Nie ma co się stroić, żebysprzątać po staruszkach!Natychmiast zrobiło jej się wstyd za ten cynizm.Czuła się takazagubiona.Czym się wesprzeć w najczarniejszych momentach? Nie243miała nikogo, kto by jej pomógł ani komu by się, mogła zwierzyć.Nie miała prawdziwych przyjaciół ani bliskiego mężczyzny ostatniz nich znikł z jej życia dobrych kilka miesięcy temu.Rodzice? %7łebynie stracić twarzy, nie zdradzała się ze swymi kłopotami ani ojcu, animatce.Zresztą jej życie chyba ich nie interesowało.Nieraz prawieżałowała, że nie została w Detroit tak jak siostra, która wciąż miesz-kała o pięć minut od mieszkania rodziców.Lucy nie była w ogóleambitna.Poślubiła jakiegoś prostaka, który sprzedawał ubezpiecze-nia, i miała nieznośne dziecko, ale przynajmniej nie musiała się co-dziennie zastanawiać, co będzie jeść.Kiedy podeszła do drzwi, poczuła się załamana.Tak jak wszyscybrała leki na bóle pleców i specjalne tabletki przeciw chronicznejmigrenie.Ale dziś przydałoby się jej coś silniejszego.W miaręupływu czasu coraz częściej miewała ataki paniki, żyła bowiem wciągłym strachu spowodowanym wrażeniem, że niezależnie od wy-siłków i dobrej woli nad niczym już w swoim życiu nie panuje.Cza-sem ta niepewna sytuacja tak jej doskwierała, że czuła się zdolna dojakiegoś drastycznego posunięcia, na przykład tak, jak były dyrektormieszkający kilka domów dalej, który dziewięć miesięcy wcześniejzabił pięcioro członków swojej rodziny, a potem siebie.Zostawił listdla policji, w którym napisał, że to wszystko przez tragiczny kryzysfinansowy [ Pobierz całość w formacie PDF ]