[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ty egocentryczny gnojku mruczała, wkładając naczynia do zmywarki.Policzę się z tobą jutro.Kiedy wróciła do salonu, zastała w nim już tylko Richarda i Tima. Stephanie poszła na górę wyjaśnił niepotrzebnie Tim.Roberta wątpiła, by Richard był czegokolwiek świadom.Twarz miał opuch-niętą i wydawało się, że próbuje skupić wzrok, ale szło mu to równie kiepsko, jakusiłowanie wprawienia w ruch własnego mózgu. A kiedy wy dwaj zrobicie to samo, ja też się położę rzekła. No już, tosię staje. Chcę porozmawiać z Naomi. Głos Richarda brzmiał tak bełkotliwie, żeledwo można go było zrozumieć. Słucham? spytała Roberta. Z Naomi powtórzył i podjął wyrazny trud przemówienia z pełnym godno-ści zniecierpliwieniem, tak jakby jego słuchacze celowo nie chcieli go zrozumieć.178To ważne.Musimy porozmawiać.Gdzie ona jest? Pójdę i. Podniósł się i zato-czył. Tim, zaprowadz brata do łóżka poleciła bez ogródek Roberta.Nie chcęgo widzieć w takim stanie w pobliżu mojej mamy. Nie twojej mamy wymamrotał Richard. Naszej siostry.Była naszą sio-strą dawno temu.wiele, wiele lat temu.jak nasz stary jeszcze żył.Zawsze wetrójkę.Przebrzydła trójca, tak nas nazywano.Robiliśmy różne. Richard, siedz cicho! Tim wyrwał szklaneczkę whisky z ręki brata.Wystarczy.Roberta ma rację.Idziemy spać.Próbował wziąć Richarda pod rękę, ale ten odepchnął go niezdarnie. Najpierw muszę zobaczyć się z Naomi.porozmawiać.Ona myśli, że tobył mój pomysł.Ty tak nie uważasz, prawda? Ja po prostu robiłem to co wy.Ni-gdy nie chciałem.Roberta krzyknęła lekko, gdy Tim go uderzył. Przestań! Za dużo wypiłeś.Na litość boską, bądz cicho!Zaczerwienione oczy Richarda zwróciły się ku niemu. Uderzyłeś mnie.draniu.Nie wolno ci tego robić.Wybiję ci te pieprzone zęby.chodz tu.Tim zadławił się, gdy Roberta chwyciła go za kołnierzyk koszuli i pociągnęłado tyłu, po czym stanęła pomiędzy nim a jego bratem.Płakała z wściekłości. Nie wiem, o co w tym, do diabła, chodzi, ale macie w tej chwili przestać ostrzegła. Jak śmiecie? To jest nasz dom.Tata zamartwia się o mamę, połowacałego pieprzonego towarzystwa chodzi, jakby miała wybuchnąć, a wy zachowu-jecie się jak świnie! I może jestem niewysoka, ale uwierzcie mi, że znam paręnieczystych zagrywek w walce.Więc albo się obaj natychmiast uspokoicie i pój-dziecie do łóżek, albo zacznę was kopać po jajach.Zrozumieliście? On mnie uderzył powtórzył ponuro Richard. Nie wolno mu. Za-skomlał z bólu, gdy Roberta kopnęła go w goleń. Ostrzegałam cię, Richard.A następnym razem będę mierzyć wyżej.Spojrzał na nią z konsternacją; Naomi kopnęła go tak raz w altanie w ogrodziew Tattersall Close i po tych wszystkich latach nadal to pamiętał.Jego pierś zafa-lowała, a z ust wydobył się gulgoczący odgłos. Jak mi się tu porzygasz. Roberta chwyciła lnianą serwetkę, którą przeo-czyła podczas sprzątania pokoju, i przytknęła mu ją do twarzy. Idz już na górę.Wydawało się, że Richard nagle otrzezwiał i nie bardzo wiedział, co się dzieje.Trzymając serwetkę przy ustach, skinął głową i ostrożnie minął drzwi. Teraz ty rzuciła Roberta, gdy wyszedł.179Tim masował szyję tuż nad rozdartą koszulą i mrugał szybko. Nie wiem, co ty masz na swoje usprawiedliwienie, bo przynajmniej wyda-jesz się trzezwy.Zresztą i tak nie mam ochoty cię słuchać.Po prostu spieprzaj jużtak jak twój cholerny brat! Przepraszam, Roberto.Nie powinni byliśmy.Nie potrafię tego wytłuma-czyć. Nie trudz się.Dobranoc.Stanęła do niego plecami, ramiona krzyżując na piersi, zdecydowana tak stać,dopóki nie wyjdzie.Dopadł ją nagły ból głowy i znów zaczęła płakać, już nie zwściekłości, ale dlatego, że odczuła swoistą bolesną ulgę.Kiedy usłyszała, jak Tim zamyka drzwi, musiała chwycić się fotela, bo nogisię pod nią ugięły. Jezu Wszechmocny zapłakała. Wynoście się już stąd, do cholery.Wszyscy.ROZDZIAA TRZECIw nocy na dworze zrobiło się tak, jakby już nic nigdy nie miało się więcej poru-szyć.Lód cicho skuł powierzchnię wodnego oczka w ogrodzie, a szron przesłoniłokna i pozostawił srebrne malunki na kruchym szkle i metalu samochodów napodjezdzie.Gałęzie drzew skamieniały, białe i sztywne jak kości.Wewnątrz do-mu też wszystko wydawało się zastygłe, choć nie ustawały w nim drobne, intym-ne ruchy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
. Ty egocentryczny gnojku mruczała, wkładając naczynia do zmywarki.Policzę się z tobą jutro.Kiedy wróciła do salonu, zastała w nim już tylko Richarda i Tima. Stephanie poszła na górę wyjaśnił niepotrzebnie Tim.Roberta wątpiła, by Richard był czegokolwiek świadom.Twarz miał opuch-niętą i wydawało się, że próbuje skupić wzrok, ale szło mu to równie kiepsko, jakusiłowanie wprawienia w ruch własnego mózgu. A kiedy wy dwaj zrobicie to samo, ja też się położę rzekła. No już, tosię staje. Chcę porozmawiać z Naomi. Głos Richarda brzmiał tak bełkotliwie, żeledwo można go było zrozumieć. Słucham? spytała Roberta. Z Naomi powtórzył i podjął wyrazny trud przemówienia z pełnym godno-ści zniecierpliwieniem, tak jakby jego słuchacze celowo nie chcieli go zrozumieć.178To ważne.Musimy porozmawiać.Gdzie ona jest? Pójdę i. Podniósł się i zato-czył. Tim, zaprowadz brata do łóżka poleciła bez ogródek Roberta.Nie chcęgo widzieć w takim stanie w pobliżu mojej mamy. Nie twojej mamy wymamrotał Richard. Naszej siostry.Była naszą sio-strą dawno temu.wiele, wiele lat temu.jak nasz stary jeszcze żył.Zawsze wetrójkę.Przebrzydła trójca, tak nas nazywano.Robiliśmy różne. Richard, siedz cicho! Tim wyrwał szklaneczkę whisky z ręki brata.Wystarczy.Roberta ma rację.Idziemy spać.Próbował wziąć Richarda pod rękę, ale ten odepchnął go niezdarnie. Najpierw muszę zobaczyć się z Naomi.porozmawiać.Ona myśli, że tobył mój pomysł.Ty tak nie uważasz, prawda? Ja po prostu robiłem to co wy.Ni-gdy nie chciałem.Roberta krzyknęła lekko, gdy Tim go uderzył. Przestań! Za dużo wypiłeś.Na litość boską, bądz cicho!Zaczerwienione oczy Richarda zwróciły się ku niemu. Uderzyłeś mnie.draniu.Nie wolno ci tego robić.Wybiję ci te pieprzone zęby.chodz tu.Tim zadławił się, gdy Roberta chwyciła go za kołnierzyk koszuli i pociągnęłado tyłu, po czym stanęła pomiędzy nim a jego bratem.Płakała z wściekłości. Nie wiem, o co w tym, do diabła, chodzi, ale macie w tej chwili przestać ostrzegła. Jak śmiecie? To jest nasz dom.Tata zamartwia się o mamę, połowacałego pieprzonego towarzystwa chodzi, jakby miała wybuchnąć, a wy zachowu-jecie się jak świnie! I może jestem niewysoka, ale uwierzcie mi, że znam paręnieczystych zagrywek w walce.Więc albo się obaj natychmiast uspokoicie i pój-dziecie do łóżek, albo zacznę was kopać po jajach.Zrozumieliście? On mnie uderzył powtórzył ponuro Richard. Nie wolno mu. Za-skomlał z bólu, gdy Roberta kopnęła go w goleń. Ostrzegałam cię, Richard.A następnym razem będę mierzyć wyżej.Spojrzał na nią z konsternacją; Naomi kopnęła go tak raz w altanie w ogrodziew Tattersall Close i po tych wszystkich latach nadal to pamiętał.Jego pierś zafa-lowała, a z ust wydobył się gulgoczący odgłos. Jak mi się tu porzygasz. Roberta chwyciła lnianą serwetkę, którą przeo-czyła podczas sprzątania pokoju, i przytknęła mu ją do twarzy. Idz już na górę.Wydawało się, że Richard nagle otrzezwiał i nie bardzo wiedział, co się dzieje.Trzymając serwetkę przy ustach, skinął głową i ostrożnie minął drzwi. Teraz ty rzuciła Roberta, gdy wyszedł.179Tim masował szyję tuż nad rozdartą koszulą i mrugał szybko. Nie wiem, co ty masz na swoje usprawiedliwienie, bo przynajmniej wyda-jesz się trzezwy.Zresztą i tak nie mam ochoty cię słuchać.Po prostu spieprzaj jużtak jak twój cholerny brat! Przepraszam, Roberto.Nie powinni byliśmy.Nie potrafię tego wytłuma-czyć. Nie trudz się.Dobranoc.Stanęła do niego plecami, ramiona krzyżując na piersi, zdecydowana tak stać,dopóki nie wyjdzie.Dopadł ją nagły ból głowy i znów zaczęła płakać, już nie zwściekłości, ale dlatego, że odczuła swoistą bolesną ulgę.Kiedy usłyszała, jak Tim zamyka drzwi, musiała chwycić się fotela, bo nogisię pod nią ugięły. Jezu Wszechmocny zapłakała. Wynoście się już stąd, do cholery.Wszyscy.ROZDZIAA TRZECIw nocy na dworze zrobiło się tak, jakby już nic nigdy nie miało się więcej poru-szyć.Lód cicho skuł powierzchnię wodnego oczka w ogrodzie, a szron przesłoniłokna i pozostawił srebrne malunki na kruchym szkle i metalu samochodów napodjezdzie.Gałęzie drzew skamieniały, białe i sztywne jak kości.Wewnątrz do-mu też wszystko wydawało się zastygłe, choć nie ustawały w nim drobne, intym-ne ruchy [ Pobierz całość w formacie PDF ]