[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teraz jednak okazuje się, że programświęci wielkie sukcesy.Jest naprawdę skuteczny, a to chyba wymownie świadczy o tych,którzy go przygotowali.Si znów zagwizdał, Cree usłyszał sygnał.Kolejne pojazdy nadciągają drogą: autokarna pięćdziesiąt osób pełen uczniów szkół średnich, kilka samochodów osobowych, znowujakiś bus.Autokar zajechał przed punkt recepcyjny, eskortująca go grupa demonów rozproszyłasię na wszystkie strony, charcząc i trajkocząc.Niektóre poobsiadały drzewa, inne usadowiłysię na szczycie autokaru, jeszcze inne śmigały to tu, to tam po całym ośrodku, patrząc, gdzieby tu uczynić jakąś niegodziwość.Nie! Tych dwóch Cree jeszcze nigdy nie widział.Z busa wynurzyli się dwaj diabelscyrycerze, niczym ogromne, ociężałe dinozaury.Stanęli przy drzwiach jak straż, dzierżącmiecze w pogotowiu i strzelając żółtymi ślepiami na wszystkie strony z wielkąpodejrzliwością.Starali się przeniknąć wzrokiem cary obszar ośrodka, każde drzewo, każdąmożliwą kryjówkę w poszukiwaniu intruzów.Wówczas z samochodu wyszedł mężczyzna w średnim wieku, w ciemnych okularach,ubrany w granatowy dres.Był najwidoczniej entuzjastą zdrowego stylu życia.Jego twarzmiała dziwny, kamienny wyraz, mięśnie wydawały się napięte.Cree rozpoznał go natychmiast.To tajemniczy pan Steele, dyrektor Ośrodka Omega"! Nic dziwnego, że przybyli znim ci potworni strażnicy!Z busa wysiadło jeszcze czterech mężczyzn, przy każdym co najmniej jeszcze czterechdiabelskich strażników.Jakieś wyjątkowo niegodziwe postacie.Było w nich coś dziwnego,Cree miał wrażenie, że są jeszcze bardziej podstępni niż sam Steele.Steele zatrzymał się przy recepcji, żeby pogawędzić ze starymi znajomymi, którzydopiero co przybyli.Pomachał licealistom, którzy czekali tylko na sposobność opuszczeniaautokaru szkolnego.Cree nie był już w stanie dać sygnału tak, by jednocześnie pozostać niezauważonym.Wkrótce zostaną zupełnie otoczeni.Obie panie skończyły lunch i siedziały, rozluznione, nad filiżankami z herbatą.Sallydoszła do wniosku, że czas już na kolejne pytanie.Zaczęła wyciągać łańcuszek zza koszuli.- Proszę mi powiedzieć.Pani tak dużo podróżowała.Zastanawiam się, czy niewidziała pani kiedyś takiego pierścienia?Wyjęła pierścień na wierzch i pozwoliła pani Denning przypatrzeć się dokładnie.PaniDenning włożyła okulary do czytania, żeby lepiej widzieć.- Yy.a co to za symbol tu jest?- Zawsze chciałam się tego dowiedzieć.- A gdzie pani to dostała?- Od przyjaciela.Pani Denning obracała pierścień w palcach, przypatrując się mu uważnie.- Hm.ta twarz wygląda jak chimera, tylko że taka trójkątna.jakby taka kombinacjatwarzy upiora i trójkąta.fascynujące.- I nigdy pani czegoś takiego nie widziała?- Och, nie, nie przypominam sobie przynajmniej.Steele szedł prosto do kawiarenki.Cree obrzucił wzrokiem teren ośrodka.Jego rycerzedobrze się ukryli, tak dobrze, że nawet Cree ich nie dostrzega.Sam już nie wiedział, czyjeszcze tam są, czy może już w ogóle ich tam nie ma.O nie! Zza jeziora, znad wierzchołków drzew nadciągał wielki oddział demonów,niczym rój nietoperzy.Wracał Książę Omegi", aż nadto gotowy, by znów czynić zło.Wkrótce będą już nad jeziorem.Cree pomknął nura na poddasze kawiarenki, żeby sprawdzić, co z Sally.Steele wszedł do Leśnej Chatki" i zaraz przywitał się z panem Galvinem, który stał zaladą i miękką, białą ściereczką polerował długi rząd szklanek stojących na półce z tyłu.- O, panie Steele, już pan wrócił!Steele nie zdjął okularów, ale słabiutko uśmiechnął się zaciśniętymi ustami.- Chciałem zdążyć jeszcze przed weekendem, Joel.- Co pan sobie życzy?- Proszę o kawę.- Zwieżo zmielona.Pani Denning usłyszała głos Steele a.- Ojej, pan Steele! Cóż za niespodzianka!Zaczął iść w ich stronę.Sally natychmiast spuściła głowę, próbując opanowaćprzerażony wyraz twarzy.Czy serce jeszcze bije? Miała wrażenie, że się zatrzymało.- Jak minął tydzień, Sybillo? - zapytał Steele, szeroko uśmiechnięty.- Panie Steele, chciałabym panu przedstawić dzisiejszego gościa: to Bethany Farrell,turystka z Los Angeles, w poszukiwaniu zmian, a może i nieco przygód.Steele zdjął okulary.Sally spojrzała na niego.Spotkali się wzrokiem.Znali się.Cree wyjął miecz, pospiesznie próbując obmyślić plan.Sally była uwięziona wkawiarence, a to może oznaczać konieczność otwartego ataku.Tak czy inaczej, pozostałytylko minuty.Oddziały demonów nadciągały z każdej strony.A co z Si.Cree dał nura w dół, a w tej samej sekundzie rozpalony miecz śmignął tuż nad jegogłową! Kły! %7łółte ślepia! Rozwarte szczęki!Cree rozwinął skrzydła.Wystrzelił poprzez poddasze w stronę ściany szczytowej, amiecz demona jak piła elektryczna brzęczał tuż za nim.Przed nim spadł jak bomba drugi strażnik, szczerząc żółte kły.Cree nie był w staniesię zatrzymać, zatoczył mieczem ognisty krąg i głowa demona poszybowała na koniecbudynku.Głowa rozpłynęła się w powietrzu, a Cree poszybował w górę, wydając rozpaczliwyokrzyk, który odbił się echem na całym terenie ośrodka i nad jeziorem.Drugi strażnik, obrzydliwe monstrum, chwycił go za nogę.Cree pomknął w górę,gwałtownie nabierając szybkości.Inny demon runął z góry jak jastrząb i pchnął w niegomieczem.Cree odparł cios i posłał demona daleko w oszalałych koziołkach.Klinga strażnika spadła na środek jego ostrza pełną siłą.Miecze spotkały się weksplozji błyszczących iskier, a Cree potoczył się na drzewa.Steele zacisnął wargi jeszcze mocniej i drążył ją wzrokiem.Wyciągnął dłoń naprzywitanie.- Miło mi panią poznać.hm, Bethany.Sally podała dłoń, ścisnął tak mocno, że zabolało.Zdawało się, że całą wiecznośćtrzyma jej rękę i świdruje ją wzrokiem.- Miło mi pana poznać - powiedziała, gdy tylko zdołała wydobyć głos. Wcale się niezmienił! Wygląda dokładnie tak samo!"Pani Denning była wciąż w najlepszym humorze.- Pan Steele jest dyrektorem Ośrodka Omega".To wspaniały człowiek.Potemzwróciła się do Steele'a.- Pokazywałam pani ośrodek, chciałam choć trochę zapoznać ją z tym, co robimy.-mówiła bez końca. Ach, pani Denning, błagam, niech się pani zamknie.Zabiją mnie przez panią".- Więc już wszystko pani obejrzała? - zapytał Steele.- Wszystkiego chyba nie.Wciąż boleśnie ściskał jej dłoń.Był taki sam jak wtedy, gdy prowadził tu letnie kursy, wiele lat temu.Sally bała się gowtedy.Bała się go również teraz.Była w nim jakaś złowroga moc, jakaś tajemnicza istota [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Teraz jednak okazuje się, że programświęci wielkie sukcesy.Jest naprawdę skuteczny, a to chyba wymownie świadczy o tych,którzy go przygotowali.Si znów zagwizdał, Cree usłyszał sygnał.Kolejne pojazdy nadciągają drogą: autokarna pięćdziesiąt osób pełen uczniów szkół średnich, kilka samochodów osobowych, znowujakiś bus.Autokar zajechał przed punkt recepcyjny, eskortująca go grupa demonów rozproszyłasię na wszystkie strony, charcząc i trajkocząc.Niektóre poobsiadały drzewa, inne usadowiłysię na szczycie autokaru, jeszcze inne śmigały to tu, to tam po całym ośrodku, patrząc, gdzieby tu uczynić jakąś niegodziwość.Nie! Tych dwóch Cree jeszcze nigdy nie widział.Z busa wynurzyli się dwaj diabelscyrycerze, niczym ogromne, ociężałe dinozaury.Stanęli przy drzwiach jak straż, dzierżącmiecze w pogotowiu i strzelając żółtymi ślepiami na wszystkie strony z wielkąpodejrzliwością.Starali się przeniknąć wzrokiem cary obszar ośrodka, każde drzewo, każdąmożliwą kryjówkę w poszukiwaniu intruzów.Wówczas z samochodu wyszedł mężczyzna w średnim wieku, w ciemnych okularach,ubrany w granatowy dres.Był najwidoczniej entuzjastą zdrowego stylu życia.Jego twarzmiała dziwny, kamienny wyraz, mięśnie wydawały się napięte.Cree rozpoznał go natychmiast.To tajemniczy pan Steele, dyrektor Ośrodka Omega"! Nic dziwnego, że przybyli znim ci potworni strażnicy!Z busa wysiadło jeszcze czterech mężczyzn, przy każdym co najmniej jeszcze czterechdiabelskich strażników.Jakieś wyjątkowo niegodziwe postacie.Było w nich coś dziwnego,Cree miał wrażenie, że są jeszcze bardziej podstępni niż sam Steele.Steele zatrzymał się przy recepcji, żeby pogawędzić ze starymi znajomymi, którzydopiero co przybyli.Pomachał licealistom, którzy czekali tylko na sposobność opuszczeniaautokaru szkolnego.Cree nie był już w stanie dać sygnału tak, by jednocześnie pozostać niezauważonym.Wkrótce zostaną zupełnie otoczeni.Obie panie skończyły lunch i siedziały, rozluznione, nad filiżankami z herbatą.Sallydoszła do wniosku, że czas już na kolejne pytanie.Zaczęła wyciągać łańcuszek zza koszuli.- Proszę mi powiedzieć.Pani tak dużo podróżowała.Zastanawiam się, czy niewidziała pani kiedyś takiego pierścienia?Wyjęła pierścień na wierzch i pozwoliła pani Denning przypatrzeć się dokładnie.PaniDenning włożyła okulary do czytania, żeby lepiej widzieć.- Yy.a co to za symbol tu jest?- Zawsze chciałam się tego dowiedzieć.- A gdzie pani to dostała?- Od przyjaciela.Pani Denning obracała pierścień w palcach, przypatrując się mu uważnie.- Hm.ta twarz wygląda jak chimera, tylko że taka trójkątna.jakby taka kombinacjatwarzy upiora i trójkąta.fascynujące.- I nigdy pani czegoś takiego nie widziała?- Och, nie, nie przypominam sobie przynajmniej.Steele szedł prosto do kawiarenki.Cree obrzucił wzrokiem teren ośrodka.Jego rycerzedobrze się ukryli, tak dobrze, że nawet Cree ich nie dostrzega.Sam już nie wiedział, czyjeszcze tam są, czy może już w ogóle ich tam nie ma.O nie! Zza jeziora, znad wierzchołków drzew nadciągał wielki oddział demonów,niczym rój nietoperzy.Wracał Książę Omegi", aż nadto gotowy, by znów czynić zło.Wkrótce będą już nad jeziorem.Cree pomknął nura na poddasze kawiarenki, żeby sprawdzić, co z Sally.Steele wszedł do Leśnej Chatki" i zaraz przywitał się z panem Galvinem, który stał zaladą i miękką, białą ściereczką polerował długi rząd szklanek stojących na półce z tyłu.- O, panie Steele, już pan wrócił!Steele nie zdjął okularów, ale słabiutko uśmiechnął się zaciśniętymi ustami.- Chciałem zdążyć jeszcze przed weekendem, Joel.- Co pan sobie życzy?- Proszę o kawę.- Zwieżo zmielona.Pani Denning usłyszała głos Steele a.- Ojej, pan Steele! Cóż za niespodzianka!Zaczął iść w ich stronę.Sally natychmiast spuściła głowę, próbując opanowaćprzerażony wyraz twarzy.Czy serce jeszcze bije? Miała wrażenie, że się zatrzymało.- Jak minął tydzień, Sybillo? - zapytał Steele, szeroko uśmiechnięty.- Panie Steele, chciałabym panu przedstawić dzisiejszego gościa: to Bethany Farrell,turystka z Los Angeles, w poszukiwaniu zmian, a może i nieco przygód.Steele zdjął okulary.Sally spojrzała na niego.Spotkali się wzrokiem.Znali się.Cree wyjął miecz, pospiesznie próbując obmyślić plan.Sally była uwięziona wkawiarence, a to może oznaczać konieczność otwartego ataku.Tak czy inaczej, pozostałytylko minuty.Oddziały demonów nadciągały z każdej strony.A co z Si.Cree dał nura w dół, a w tej samej sekundzie rozpalony miecz śmignął tuż nad jegogłową! Kły! %7łółte ślepia! Rozwarte szczęki!Cree rozwinął skrzydła.Wystrzelił poprzez poddasze w stronę ściany szczytowej, amiecz demona jak piła elektryczna brzęczał tuż za nim.Przed nim spadł jak bomba drugi strażnik, szczerząc żółte kły.Cree nie był w staniesię zatrzymać, zatoczył mieczem ognisty krąg i głowa demona poszybowała na koniecbudynku.Głowa rozpłynęła się w powietrzu, a Cree poszybował w górę, wydając rozpaczliwyokrzyk, który odbił się echem na całym terenie ośrodka i nad jeziorem.Drugi strażnik, obrzydliwe monstrum, chwycił go za nogę.Cree pomknął w górę,gwałtownie nabierając szybkości.Inny demon runął z góry jak jastrząb i pchnął w niegomieczem.Cree odparł cios i posłał demona daleko w oszalałych koziołkach.Klinga strażnika spadła na środek jego ostrza pełną siłą.Miecze spotkały się weksplozji błyszczących iskier, a Cree potoczył się na drzewa.Steele zacisnął wargi jeszcze mocniej i drążył ją wzrokiem.Wyciągnął dłoń naprzywitanie.- Miło mi panią poznać.hm, Bethany.Sally podała dłoń, ścisnął tak mocno, że zabolało.Zdawało się, że całą wiecznośćtrzyma jej rękę i świdruje ją wzrokiem.- Miło mi pana poznać - powiedziała, gdy tylko zdołała wydobyć głos. Wcale się niezmienił! Wygląda dokładnie tak samo!"Pani Denning była wciąż w najlepszym humorze.- Pan Steele jest dyrektorem Ośrodka Omega".To wspaniały człowiek.Potemzwróciła się do Steele'a.- Pokazywałam pani ośrodek, chciałam choć trochę zapoznać ją z tym, co robimy.-mówiła bez końca. Ach, pani Denning, błagam, niech się pani zamknie.Zabiją mnie przez panią".- Więc już wszystko pani obejrzała? - zapytał Steele.- Wszystkiego chyba nie.Wciąż boleśnie ściskał jej dłoń.Był taki sam jak wtedy, gdy prowadził tu letnie kursy, wiele lat temu.Sally bała się gowtedy.Bała się go również teraz.Była w nim jakaś złowroga moc, jakaś tajemnicza istota [ Pobierz całość w formacie PDF ]