[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie zapomnij! - Ciocia ruszyła w stronę kuchni.-Srebrny ekran czynie, ona jest tylko małą dziewczynką.Dziewięć lat tego nie zmienia.-Gdy doszła do schodów na tylną werandę, dodała: - Ach, i Red dzwonił,prosił, żebyś się z nim po południu skontaktował.Woda z prysznica przestała płynąć i usłyszałem, jak zaskrzypiałydrzwi łazienki.Zapaliłem silnik, założyłem moje Costa del Mar26 iczekałem.Tommye odrzuciła włosy do tyłu, włożyła podkoszulek i szorty zodstającymi kieszeniami oraz japonki, które zaczęliśmy nosić, gdyjeszcze byliśmy dziećmi.Rzadko wtedy wkładaliśmy buty, a jeśli już, totakie, które można było nałożyć i zdjąć w jednej chwili.Dzięki taciewujka, Ellsworthowi, system dróg w %7łuta był lepszy niż w niejednymmieście, ale z drugiej strony były one bardzo zniszczone przez ciężarówkiwożące w zeszłym roku bardzo ciężkie ładunki drewna.I (ato tego rokubyło suche, więc kurz się wzbijał i opadał na drogę.Musieliśmy uważać iomijać co większe dziury.Vicky znała tu wszystkie drogi - niemalżemogłem pozwolić jej26Costa del Mar - marka okularów przeciwsłonecznych i do węd-kowania.62 samej prowadzić.Pojechaliśmy w kierunku pastwiska i kanału.Kanałbył centralnym miejscem, główną drogą odprowadzającą wodę.Dziękiniemu osuszono ten teren, wyciągając korek z Buffalo.Poziom wody razsię wznosił, raz opadał - w zależności od pływów.Kanał miał trzydzieścistóp szerokości i dziesięć głębokości.To on sprawił, że %7łuta była takimcennym terenem.Zatrzymaliśmy się na środku betonowego mostu, któryprzerzucono nad kanałem, i patrzyliśmy na nurt.Tommye wychyliła sięprzez drzwi samochodu i patrzyła na przepływającą wodę.W końcuwróciła na swoje miejsce i pokręciła głową.Wpatrywała się w wysokiedrzewa i w puste tereny po wycince, które coraz bardziej zbliżały się dowysokich sosen.- Jack dużo tu wycina.Wymowa tego, co powiedziała, oburzyła mnie.- Nie jestem przeciwny wycince, ale jestem za tym, żeby sadzić, bo wprzeciwnym razie bierzesz, nie dając nic w zamian.Skinęła głową, jednak bez widocznych emocji.- On jest w tym dobry.Jeszcze w szkole średniej Tommye zaczęła mówić o swoim ojcu perJack.I wtedy, i teraz wydało mi się to dziwne, brzmiało, jakby pianino niemiało strun.-Jak przebiega apelacja?- Wyczerpaliśmy już wszystkie środki, ale poprosimy o uznanieprzestępstwa za obronę konieczną - stwierdziłem.-Jednak z punktuwidzenia prawa nie możemy już nic więcej zrobić aż do ostatnichdwunastu godzin przez ogłoszeniem wyroku, gdy podpis gubernatorabędzie mógł zawiesić jego wykonanie.- Jest aż tak zle? -Jack odrobił lekcję.- Nikt nigdy nie mówił, że jest głupi.63 - Wie, że jesteś po tej stronie Missisipi?Potrząsnęła głową, pogrążona w myślach i wciąż wpatrzona wsłonawą wodę.Na brzegu kraby skrzypki przechodziły z jednej dziury wpiachu do drugiej.Na brzegu szop pracz mył muszlę ostrygi.Patrzyliśmyna jego łapki poruszające się z prędkością światła, gdy przewracał muszlęw kółko z jednej strony na drugą.-Jak jeszcze trochę popracuje nad tą muszlą, to sam będę mógł jązjeść.Zaśmiała się, odchyliła do tyłu, oparła stopy o deskę rozdzielczą iruszyliśmy przez most.Jechaliśmy przez starsze odcinki lasu iskręciliśmy w stronę Gibson Island.Zaparkowałem na brzegu, zdjąłemcanoe i spuściliśmy je na wodę.Chciała wiosłować, ale zarządziłem, żebyoparła się wygodnie i zrelaksowała.Zrobiła to, tylko trochę protestując.Canoe gładko płynęło po wodzie, a my mijaliśmy wznoszące się nad namicyprysy.Spojrzała w górę.- Ciekawa jestem, kiedy zacznie? -Już zaczął.- Dzieli Buffalo? - Spojrzała na mnie.Pokiwałem głową.- Gdzie?- Na południu.Niedługo będziemy wiosłować po jeziorze wielkościpola golfowego.- Widziałeś plany?Przytaknąłem, patrząc na kaczki podrywające się do lotu jakhelikoptery, dolatujące do wierzchołków drzew, a następnie znikające jakodrzutowce.- Byłem na ostatnim zebraniu, kiedy pokazywał plany trzech wielkichpól golfowych, dwóch zamkniętych osiedli, pasa startowego takwielkiego, że pomieściłby Golfsztrom, wielkie centrum handlowe iszkołę K-1227.27K-12 - szkoła podstawowa i średnia, pierwsze dwanaście klas.64 Zaśmiała się i położyła obie dłonie na brzegach canoe, chłonącpromienie słońca przenikające przez korony drzew.Po kilku minutachpotrząsnęła głową.-Jak myślisz, ile to jest  dość"?Nie odpowiedziałem.Dopłynęliśmy do brzegu, zacumowałem łódkę ipomogłem jej wysiąść.Wsunęła mi rękę pod ramię i pomaszerowaliśmypo miękkim poszyciu sosnowego lasu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl