[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To chyba mój taniec, panno Osbourne.- Tak, milordzie.- Dygnęła i uznała nagle, że ten wieczór okazał się jeszczebardziej przyjemny, niż przypuszczała.- Czyżby tańczyła pani walca, panno Osbourne? - spytał Crossley tonemświadczącym o zaskoczeniu, a nawet lekkim potępieniu.- Nauczyłam się go w szkole od perfekcyjnego tancerza.- Istotnie, Huckerby taki właśnie jest - zgodziła się z nią Frances.- Pozwoliłam Rosamond zatańczyć walca z panem Mossem - wtrąciła paniRaycroft - bo mój syn i wicehrabia Whitleaf zapewnili mnie, że tańczy się go UAlmacka.A jeśli robi to nawet pani, lady Edgecombe, w takim razie nie ma w nimnic niestosownego.- Zakochaliśmy się, tańcząc walca po raz pierwszy - wyjaśnił hrabia - wsali dość podobnej do tej, prawda, Frances?Crossley zamilkł.Whitleaf wyciągnął rękę ku Susannie, a ona podała mu swoją.Wyprowadziłją na pusty parkiet, gdzie znalezli się jako pierwsi.Mogli co prawda poczekaćjakieś pięć minut, ale Susanna cieszyła się, że tego nie zrobił.Czekała na tę chwilęniecierpliwie od wczoraj.Miała tańczyć z nim walca! Była taka szczęśliwa!- A więc? - spytał, jakby byli całkiem sami, choć otaczał ich rój innychludzi.- Co pani sądzi o swoim pierwszym balu? Chyba zresztą nie muszę pytać.- Jest naprawdę wspaniały.I nie obchodzi mnie, że dla pana może toponaousladanscbrzmieć banalnie.Nawet nie próbuję udawać, że swój pierwszy bal, w wiekudwudziestu trzech lat, traktuję obojętnie.- Istotnie, jest wspaniały - przytaknął, patrząc na nią tak jak przedtem nainne partnerki.- O wiele wspanialszy niż wszystkie inne, na których bywałemprzez całe dwadzieścia sześć lat.- Powinien pan jeszcze dodać: Bo pani tu jest".- Właśnie miałem topowiedzieć, ale pomyślałem, że skarci mnie pani za pochlebstwo.- Pewnie bym tak zrobiła.Czy pan też się dobrze bawi? Wiem, że innemłode damy ogromnie są przejęte pańską obecnością.- Inne młode damy? - spytał, kładąc rękę na sercu.- A pani nie?Roześmiała się.Nonsensy, a nawet lekki flirt mogą bawić, kiedy obie strony dobrzewiedzą, że plotą głupstwa.- Będę go pamiętała do końca życia.- Bal czy walca?- Jedno i drugie.Chyba że nadepnę panu na nogę, ale to utkwiłoby mi wpamięci jeszcze mocniej!Otoczyły ich pozostałe pary.Muzycy zaczęli stroić instrumenty.- Jeśli nadepnie mi pani na nogę, stanie się tak wyłącznie z powodu mojejniewybaczalnej niezręczności, a ja odpokutuję to w domu, wrzucając do ogniabalowe obuwie.Nie, najpierw je spalę, a potem ucieknę do domu.Zaczęła się śmiać.A potem przestała.Whitleaf objął ją w pasie i ujął jej prawą dłoń w lewą rękę.Ona zaś położyłalewą rękę na jego ramieniu.Fiołkowe oczy patrzyły prosto na nią, lekkorozbawione.Cóż za magiczna chwila.Doprawdy magiczna.A wtedy muzyka zaczęła grać.Pózniej dotarło do niej, że mnóstwo innych par też znalazło się na parkiecie.Jak przez mgłę dojrzała hrabiego Edgecombe'a, który wirował z Frances w roguponaousladanscsali, przyciskając ją wyraznie do siebie, czego na pewno nie pochwaliłby panHuckerby.Mogła sobie jeszcze przypomnieć barwne suknie dam, blask świec,głosy, śmiechy i spojrzenia reszty towarzystwa usadowionego pod ścianami.Ale wtedy nic do niej nie docierało.Początkowo tańczyła nieco sztywno,choć bezbłędnie, starając się zachować pewną odległość między nimi.Potemodważyła się podnieść wzrok ponad jego nieskazitelnie zawiązany halsztuk ispojrzeć mu w oczy.Uśmiechnął się i cała jej sztywność znikła.- Och - jęknęła, nieco zadyszana - teraz już wiem, dlaczego tak chętnietańczy się walca.- I ja także.Mam nadzieję, że dorównam panu Huckerby'emu.- Muszę przyznać, że słuszną.Nie odzywali się już więcej.Potem doszła do wniosku, że przez cały czasmusieli patrzeć sobie w oczy, co było chyba dość kłopotliwe.Gdy patrzyła komuśw twarz z tak bliskiej odległości, nawet przy zwykłej rozmowie, zawsze miałaochotę cofnąć się o krok albo zwrócić spojrzenie gdzie indziej.Ale nie tym razem.Tańczyli, tworząc harmonijną całość.Przypomniało się jej, jak blisko dwa tygodnie temu zapragnęła zatańczyćwalca z wicehrabią i jak zdusiła w sobie tę myśl.Dzisiaj to marzenie sięurzeczywistniło.Ale nie mogło trwać wiecznie.Walc dobiegał końca.- Och, już po wszystkim.- Nie zdawała sobie sprawy z upływu czasu.- Alewalc był cudowny.Dziękuję, milordzie.Odprowadzi mnie pan do Frances?Nie powinna być tak zachłanna.Przecież może sobie spokojnie patrzeć natańczących, zachowując w pamięci tego pierwszego i zapewne ostatniego walca.- Zazwyczaj partnerkę odprowadza się po tańcu do bufetu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- To chyba mój taniec, panno Osbourne.- Tak, milordzie.- Dygnęła i uznała nagle, że ten wieczór okazał się jeszczebardziej przyjemny, niż przypuszczała.- Czyżby tańczyła pani walca, panno Osbourne? - spytał Crossley tonemświadczącym o zaskoczeniu, a nawet lekkim potępieniu.- Nauczyłam się go w szkole od perfekcyjnego tancerza.- Istotnie, Huckerby taki właśnie jest - zgodziła się z nią Frances.- Pozwoliłam Rosamond zatańczyć walca z panem Mossem - wtrąciła paniRaycroft - bo mój syn i wicehrabia Whitleaf zapewnili mnie, że tańczy się go UAlmacka.A jeśli robi to nawet pani, lady Edgecombe, w takim razie nie ma w nimnic niestosownego.- Zakochaliśmy się, tańcząc walca po raz pierwszy - wyjaśnił hrabia - wsali dość podobnej do tej, prawda, Frances?Crossley zamilkł.Whitleaf wyciągnął rękę ku Susannie, a ona podała mu swoją.Wyprowadziłją na pusty parkiet, gdzie znalezli się jako pierwsi.Mogli co prawda poczekaćjakieś pięć minut, ale Susanna cieszyła się, że tego nie zrobił.Czekała na tę chwilęniecierpliwie od wczoraj.Miała tańczyć z nim walca! Była taka szczęśliwa!- A więc? - spytał, jakby byli całkiem sami, choć otaczał ich rój innychludzi.- Co pani sądzi o swoim pierwszym balu? Chyba zresztą nie muszę pytać.- Jest naprawdę wspaniały.I nie obchodzi mnie, że dla pana może toponaousladanscbrzmieć banalnie.Nawet nie próbuję udawać, że swój pierwszy bal, w wiekudwudziestu trzech lat, traktuję obojętnie.- Istotnie, jest wspaniały - przytaknął, patrząc na nią tak jak przedtem nainne partnerki.- O wiele wspanialszy niż wszystkie inne, na których bywałemprzez całe dwadzieścia sześć lat.- Powinien pan jeszcze dodać: Bo pani tu jest".- Właśnie miałem topowiedzieć, ale pomyślałem, że skarci mnie pani za pochlebstwo.- Pewnie bym tak zrobiła.Czy pan też się dobrze bawi? Wiem, że innemłode damy ogromnie są przejęte pańską obecnością.- Inne młode damy? - spytał, kładąc rękę na sercu.- A pani nie?Roześmiała się.Nonsensy, a nawet lekki flirt mogą bawić, kiedy obie strony dobrzewiedzą, że plotą głupstwa.- Będę go pamiętała do końca życia.- Bal czy walca?- Jedno i drugie.Chyba że nadepnę panu na nogę, ale to utkwiłoby mi wpamięci jeszcze mocniej!Otoczyły ich pozostałe pary.Muzycy zaczęli stroić instrumenty.- Jeśli nadepnie mi pani na nogę, stanie się tak wyłącznie z powodu mojejniewybaczalnej niezręczności, a ja odpokutuję to w domu, wrzucając do ogniabalowe obuwie.Nie, najpierw je spalę, a potem ucieknę do domu.Zaczęła się śmiać.A potem przestała.Whitleaf objął ją w pasie i ujął jej prawą dłoń w lewą rękę.Ona zaś położyłalewą rękę na jego ramieniu.Fiołkowe oczy patrzyły prosto na nią, lekkorozbawione.Cóż za magiczna chwila.Doprawdy magiczna.A wtedy muzyka zaczęła grać.Pózniej dotarło do niej, że mnóstwo innych par też znalazło się na parkiecie.Jak przez mgłę dojrzała hrabiego Edgecombe'a, który wirował z Frances w roguponaousladanscsali, przyciskając ją wyraznie do siebie, czego na pewno nie pochwaliłby panHuckerby.Mogła sobie jeszcze przypomnieć barwne suknie dam, blask świec,głosy, śmiechy i spojrzenia reszty towarzystwa usadowionego pod ścianami.Ale wtedy nic do niej nie docierało.Początkowo tańczyła nieco sztywno,choć bezbłędnie, starając się zachować pewną odległość między nimi.Potemodważyła się podnieść wzrok ponad jego nieskazitelnie zawiązany halsztuk ispojrzeć mu w oczy.Uśmiechnął się i cała jej sztywność znikła.- Och - jęknęła, nieco zadyszana - teraz już wiem, dlaczego tak chętnietańczy się walca.- I ja także.Mam nadzieję, że dorównam panu Huckerby'emu.- Muszę przyznać, że słuszną.Nie odzywali się już więcej.Potem doszła do wniosku, że przez cały czasmusieli patrzeć sobie w oczy, co było chyba dość kłopotliwe.Gdy patrzyła komuśw twarz z tak bliskiej odległości, nawet przy zwykłej rozmowie, zawsze miałaochotę cofnąć się o krok albo zwrócić spojrzenie gdzie indziej.Ale nie tym razem.Tańczyli, tworząc harmonijną całość.Przypomniało się jej, jak blisko dwa tygodnie temu zapragnęła zatańczyćwalca z wicehrabią i jak zdusiła w sobie tę myśl.Dzisiaj to marzenie sięurzeczywistniło.Ale nie mogło trwać wiecznie.Walc dobiegał końca.- Och, już po wszystkim.- Nie zdawała sobie sprawy z upływu czasu.- Alewalc był cudowny.Dziękuję, milordzie.Odprowadzi mnie pan do Frances?Nie powinna być tak zachłanna.Przecież może sobie spokojnie patrzeć natańczących, zachowując w pamięci tego pierwszego i zapewne ostatniego walca.- Zazwyczaj partnerkę odprowadza się po tańcu do bufetu [ Pobierz całość w formacie PDF ]