[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Irenę uznała, że czas powrócić do tematu tamtego wieczoru sprzed trzech lat.- A więc w ten wieczór, kiedy zniknął Thomas, słyszałaś, że tędy, obok domu, przepłynąłjego jacht? - zapytała.- Tak.Jak mówiłam, było to dziwne, bo.- O której godzinie?- Między ósmą a wpół do dziewiątej.Nie pamiętam dokładnie.- To jakim cudem jesteś pewna godziny?Annika wskazała przeciwległą ścianę.Irenę obróciła głowę i zobaczyła spory zegar kuchennyz sosnowego drewna.- To chałupnicza robota Billy'ego.Chodzi na baterie - oznajmiła z dumą w głosie Annika.- Opowiedz, co się działo.A więc usłyszałaś, że przepływa obok łódz i.Skinieniem głowy Irenę zachęciła kobietę po przeciwnej stronie stołu, aby mówiła dalej.- On wygasił silnik i podpłynął do ich pomostu.Nic ciekawego.Ale potem zrobiło sięciekawie, bo znowu uruchomił silnik i z niesamowitą prędkością zniknął na morzu!- Ile czasu minęło od wyłączenia do powtórnego uruchomienia silnika?- Nie więcej niż kwadrans.Albo może tylko dziesięć minut.- Tak więc usłyszałaś, że znów uruchomił łódz, ale tego nie widziałaś?- Nie.Ich pomost jest po drugiej stronie cypla.Ale pózniej zobaczyłam tę wielką łódz, kiedybyła już na morzu.- Co wtedy zrobiłaś?- Poszłam na górę, gdzie jest lornetka.- To znaczy, że poszłaś na górę po lornetkę.- Nie.Słuchaj, co ci mówię! Poszłam na górę, gdzie jest lornetka.Koniec kropka.Irenę poczuła się bezradna - nie wiedziała, jak pokierować dalszym przesłuchaniem.Annikastawała się agresywna i mogła się nie na żarty rozzłościć.A wtedy nie można by z niejwydobyć żadnego rozsądnego słowa.- Czy masz jakąś specjalną lornetkę? - zapytała na chybił trafił.- Czy specjalną? Możesz się nią klepać po tyłku! Znów przetoczył się po stole śmiech, którybrzmiał jak krakanie, a z nim kwaśny odór czerwonego wina.- Jakim cudem widziałaś coś przez lornetkę? Przecież było całkiem ciemno - pytała dalejIrenę.Annika podniosła się na swych cienkich nogach.- Chodz - powiedziała.Niepewnym krokiem przeszła przez kuchnię.Niezdarnie przemierzyła hol i wzięła kurs naschody, które wiodły na piętro.Mocno się trzymając rozchwierutanej poręczy, zdołałatrzeszczącymi schodami wejść na górę.Schody kończyły się rozległym holem.Na wprost znajdował się balkon z widokiem na morze.Tuż przy oknie wychodzącym na balkon stał wielki teleskop.- To teleskop Swarovskiego ze szkłem fluorytowym - powiedziała z dumą Annika.Irenę nie znała się na przyrządach optycznych, ale doceniła nowoczesność tego modelu.Okular umieszczono nad tubą.Został on osadzony pod kątem 45 stopni w stosunku dokorpusu teleskopu.Irenę zdjęła osłonę z soczewki i skierowała teleskop na niewielkąmotorówkę, która sunęła po wodzie.Pasażerów można było tylko się domyślić po niebieskieji czerwonej kropce.Ale Irenę przeżyła nieomal szok, gdy spojrzała przez teleskop.Mężczyzna ubrany na niebiesko okazał się wąsaczem w okularach.Kobieta w czerwonymżakiecie miała na głowie czerwony beret, spod którego wiatr porywał siwe loki.Wyglądali naludzi po siedemdziesiątce.Irenę zobaczyła, że ci dwoje rozmawiają ze sobą i że kobietawręcza mężczyznie termos.Kiedy Irenę oderwała wzrok od teleskopu, znów ukazała się jej niewielka łódz z dwiemaledwo widocznymi barwnymi plamami na pokładzie.- Coś podobnego! Taki mocny teleskop! - zdumiała się.- Owszem, owszem.Jasność światła wynosi szesnaście przecinek zero, przydwudziestokrotnym powiększeniu - z zadowoleniem zagdakała Annika.Umożliwiało to oglądanie przez teleskop różnych rzeczy także o zmroku, póki utrzymywałosię bodaj trochę światła.Tu, bliżej morza, uchowywało się ono o wiele dłużej niż w głębilądu.Irenę odsunęła się.- Czy nie zechciałabyś nakierować go na Branteskar? - poprosiła.Annika pochyliła się i zaczęła manipulować.Po dłuższej chwili teleskop znieruchomiał.- Proszę.Nakierowałam go na kamień graniczny Nissego.- Dziękuję.Irenę zobaczyła wysepkę z bardzo stromymi skarpami, które sięgały brzegu morza.Wskrajnym punkcie jednej z krawędzi wyspy ukazała się górna powierzchnia kamieniagranicznego.- Czy ten kamień znajduje się, z naszego punktu widzenia, w tylnej części wysepki? -zapytała.- Tak.- Dlaczego nazywa się kamieniem granicznym Nissego?- Bo ustawił go Nisse.Dosyć często wpływał między Branteskar i Arskar.I dla łatwiejszejorientacji postawił ten kamień.Teraz kamień jest w innym miejscu.Wciąż to powtarzam! Alenikt się nie przejmuje.- Kiedy zauważyłaś, że kamień graniczny jest gdzie indziej?- Kiedy zniknął Thomas.Zauważyłam przesunięcie już po paru dniach.Wtedy nieprzejmowałam się tym, ale.przypomniałam sobie, że kamień jest.w innym miejscu, kiedypolicja zaczęła szukać Thomasa.Annika zachwiała się i opadła na wgniecioną sofę.Głośno beknęła i ziewnęła od ucha doucha.Powoli wciągnęła nogę na sofę i ułożyła się wygodnie.Nie minęła nawet minuta, a jużsłychać było donośne chrapanie. - To nie byle co! - stwierdził komisarz Andersson.Patrzył na Irenę z pewnym szacunkiem.Niezła robota:po trzech latach daremnych wysiłków wytropić nowy ślad.- Jak chciałabyś wykorzystać zeznanie tej pijaczki? - zaciekawił się.- Zastanawiałam się, czy nie należałoby dokładnie obejrzeć kamienia Nissego.Jak mówiłaAnnika Hermansson, znalazł się on w innym miejscu w związku ze zniknięciem ThomasaBonettiego.I, jej zdaniem, jacht dopłynął od tyłudo Branteskar, ale nie widziała, żeby oddalił się od tamtej wyspy - opowiedziała Irenę.- Według ciebie, ta łódz została pogrzebana pod granicznym kamieniem - zadrwił JonnyBlom.- Nie łódz, ale Thomas - odparła oschłym tonem Irenę.Wszyscy obecni zamilkli na chwilę.- I jesteś o tym przekonana? - przerwał owo milczenie Andersson.- Nie należy tego wykluczać.Uwierzyłam Annice, kiedy powiedziała, że kamień znalazł sięgdzie indziej.Cały dom wygląda jak wysypisko śmieci, a jednak ma ona teleskop, któregocena idzie ponad wszelką wątpliwość w tysiące.Zdaniem Ahlena, coś takiego musikosztować z piętnaście tysięcy.Odniosłam wrażenie, że ta kobieta rzadko wychodzi z domualbo w ogóle go nie opuszcza.Teleskop jest jej jedynym kontaktem ze światem zewnętrznym.Annika rozpoznaje pewnie każdy kamień i szczegół każdej wyspy, którą widzi przez teleskop- powiedziała Irenę.- Chcesz, żebyśmy sprawdzili, co jest pod kamieniem - stwierdził z westchnieniem komisarz.- Tak.Andersson zafrasował się i zmarszczył czoło, zastanawiał się przez dłuższą chwilę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl