[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.w stylu bardzo proszę, mój drogi Alfonsie.- Jak ju\ mówiłem, zajazd był opuszczony.Jednak\e była tam wcią\ działającapompa.Znajdowała się na tyłach stajni, w której trzymano konie pociągowe.Usłyszałem jejposkrzypywanie, ale znalazłbym ją, gdyby nawet działała zupełnie cicho.Po prostuwyczuwałem zapach wody.Czujesz go, kiedy spędzisz sporo czasu na pustyni i dosłownieumierasz z pragnienia.Napiłem się i zasnąłem.Kiedy się obudziłem, znowu piłem.Chciałemnatychmiast ruszyć dalej.ta chęć dręczyła mnie jak gorączka.To lekarstwo, któreprzyniosłeś mi z twojego świata.astyna.to cudowny lek, Eddie, lecz są choroby, którychnic nie wyleczy, i to była jedna z nich.Wiedziałem, \e moje ciało potrzebuje wypoczynku, amimo to musiałem zmobilizować całą siłę woli, \eby pozostać tam choć jedną noc.Ranopoczułem się wypoczęty, więc napełniłem bukłaki wodą i ruszyłem dalej. Nie wziąłem ztamtego miejsca niczego prócz wody. To najwa\niejszy szczegół tej opowieści.Susannah powiedziała swoim najtrzezwiejszym, najmilszym głosem Odetty Holmes:- W porządku, tak było naprawdę.Napełniłeś bukłaki i poszedłeś dalej.A terazopowiedz nam o tym, co się nie wydarzyło, Rolandzie.Rewolwerowiec na moment odło\ył kość, zacisnął pięści i przetarł nimi oczy, dziwniebezbronnym gestem.Potem znowu ścisnął kość, jakby dodając sobie odwagi, i mówił dalej:- Zahiptonizowałem chłopca, którego nie było - powiedział.- Zrobiłem to jedną zmoich kuł.Znałem tę sztuczkę od lat, a nauczyłem się jej od samego Martena, nadwornegomaga mojego ojca.Ten chłopiec był dobrym medium.Kiedy wpadł w trans, zdradził miokoliczności swojej śmierci, które ju\ wam wyjawiłem.Gdy wyciągnąłem z niego tyle, ilemogłem, nie denerwując go i nie wprawiając w przygnębienie, rozkazałem mu, \eby poprzebudzeniu nie pamiętał swojej śmierci.- A któ\ by chciał pamiętać? - mruknął Eddie.Roland skinął głową.- No właśnie, kto? Trans chłopca przeszedł w zwyczajny sen.Ja równie\ zasnąłem.Poprzebudzeniu powiedziałem mu, \e zamierzam złapać człowieka w czerni.Wiedział, o kimmówię: Walter równie\ zatrzymał się w zajezdzie.Jake obawiał się go i ukrył się przed nim.Jestem pewien, \e Walter wiedział, i\ chłopiec tam jest, ale udawał, \e nie zdaje sobie sprawyz jego obecności.Pozostawił go tam, niczym potrzask.Zapytałem chłopca, czy ma coś dojedzenia.Wydawało mi się, \e powinien mieć.Wyglądał zdrowo, a pustynny klimatznakomicie konserwuje \ywność.Miał trochę suszonego mięsa i powiedział, \e w zajezdziejest piwnica.Nie zajrzał do niej, bo się bał.- Rewolwerowiec ponurym wzrokiem zmierzyłtowarzyszy.- Miał rację, \e się bał.Znalazłem tam \ywność.a tak\e Mówiącego Demona.Eddie szeroko otwartymi oczami spojrzał na kość \uchwy.Pomarańczowy blaskogniska odbijał się w gładkiej kości i ostrych kłach.- Mówiący Demon? Masz na myśli to?- Nie - odparł rewolwerowiec.- Tak.Częściowo.Posłuchacie, a zrozumiecie.Opowiedział im o nieludzkich jękach, jakie wydobywały się z ziemi pod piwnicą, ipiasku wysypującym się spomiędzy dwóch starych kamiennych bloków, które tworzyłyściany lochu.Opowiedział o tym, jak zbli\ał się do powstającego otworu, gdy Jake obudził gokrzykiem.Roland nakazał demonowi mówić i ten usłuchał go.Przemówił głosem Allie,kobiety z blizną na czole, tej, która stała za barem w saloonie w Tuli. Idz powoli za Szufladę,rewolwerowcze.Kiedy podró\ujesz z chłopcem, człowiek w czerni podró\uje z twoją dusząw kieszeni.- Szuflada? - powtórzyła wyraznie zaskoczona Susannah.- Tak.- Roland popatrzył na nią uwa\nie.- To ci coś mówi, prawda?- Tak.i nie.Odpowiedziała po namyśle.Częściowo, uznał Roland, z niechęci do poruszania takbolesnych dla niej wspomnień.Przede wszystkim jednak, nie chcąc jeszcze bardziejzagmatwać sytuacji domysłami.Podziwiał to.Podziwiał ją.- Mów tylko o tym, czego jesteś pewna - rzekł.- Nic więcej.- W porządku.Szuflada to miejsce, o którym słyszała Detta Walker.To slangowanazwa, jedna z tych zasłyszanych od dorosłych, którzy siedzieli na ganku, pili piwo irozprawiali o dawnych czasach.Oznaczała miejsce ska\one, bezu\yteczne albo i jedno, idrugie.Szuflada miała w sobie coś.jakąś idee.która przemawiała do Detty.Nie pytaj mniejaką.Mo\e kiedyś wiedziałam, ale teraz ju\ nie wiem.I nie chcę wiedzieć.Detta ukradłaporcelanowy talerz ciotki Blue.ten, który moi rodzice dali jej w prezencie ślubnym.izabrała go do Szuflady, jej Szuflady, \eby go potłuc.To miejsce było \wirowiskiemwypełnionym śmieciami.Zmietniskiem.Pózniej czasem podrywała mę\czyzn przy zajazdach.- Susannah na moment opuściła głowę, mocno zaciskając usta.Potem podniosła ją i podjęłaprzerwaną opowieść.- Białych mę\czyzn.A kiedy brali ją do swoich samochodów naparkingu, podniecała ich i uciekała.Te parkingi.one te\ były Szufladą.To byłaniebezpieczna zabawa, ale Detta była młoda, szybka i złośliwa na tyle, by bawić się w nią iczerpać z niej radość.Pózniej, w Nowym Jorku, zaczęła kraść w sklepach.wiecie o tym.Obaj.Zawsze drobiazgi w domach towarowych.Macy ego, Gimbela, Bloomingdale a.Akiedy postanawiała wyruszyć na kolejną taką wyprawę, myślała sobie: Dziś pójdą doSzuflady.Ukradną trochę gówna białasom.Ukradną z okazji, a potem połamią to w cholerą.- Urwała i zapatrzyła się w ogień.Dr\ały jej wargi.Kiedy znowu podniosła wzrok, Roland iEddie ujrzeli w jej oczach łzy.- Płaczę, ale niech was to nie zwiedzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.w stylu bardzo proszę, mój drogi Alfonsie.- Jak ju\ mówiłem, zajazd był opuszczony.Jednak\e była tam wcią\ działającapompa.Znajdowała się na tyłach stajni, w której trzymano konie pociągowe.Usłyszałem jejposkrzypywanie, ale znalazłbym ją, gdyby nawet działała zupełnie cicho.Po prostuwyczuwałem zapach wody.Czujesz go, kiedy spędzisz sporo czasu na pustyni i dosłownieumierasz z pragnienia.Napiłem się i zasnąłem.Kiedy się obudziłem, znowu piłem.Chciałemnatychmiast ruszyć dalej.ta chęć dręczyła mnie jak gorączka.To lekarstwo, któreprzyniosłeś mi z twojego świata.astyna.to cudowny lek, Eddie, lecz są choroby, którychnic nie wyleczy, i to była jedna z nich.Wiedziałem, \e moje ciało potrzebuje wypoczynku, amimo to musiałem zmobilizować całą siłę woli, \eby pozostać tam choć jedną noc.Ranopoczułem się wypoczęty, więc napełniłem bukłaki wodą i ruszyłem dalej. Nie wziąłem ztamtego miejsca niczego prócz wody. To najwa\niejszy szczegół tej opowieści.Susannah powiedziała swoim najtrzezwiejszym, najmilszym głosem Odetty Holmes:- W porządku, tak było naprawdę.Napełniłeś bukłaki i poszedłeś dalej.A terazopowiedz nam o tym, co się nie wydarzyło, Rolandzie.Rewolwerowiec na moment odło\ył kość, zacisnął pięści i przetarł nimi oczy, dziwniebezbronnym gestem.Potem znowu ścisnął kość, jakby dodając sobie odwagi, i mówił dalej:- Zahiptonizowałem chłopca, którego nie było - powiedział.- Zrobiłem to jedną zmoich kuł.Znałem tę sztuczkę od lat, a nauczyłem się jej od samego Martena, nadwornegomaga mojego ojca.Ten chłopiec był dobrym medium.Kiedy wpadł w trans, zdradził miokoliczności swojej śmierci, które ju\ wam wyjawiłem.Gdy wyciągnąłem z niego tyle, ilemogłem, nie denerwując go i nie wprawiając w przygnębienie, rozkazałem mu, \eby poprzebudzeniu nie pamiętał swojej śmierci.- A któ\ by chciał pamiętać? - mruknął Eddie.Roland skinął głową.- No właśnie, kto? Trans chłopca przeszedł w zwyczajny sen.Ja równie\ zasnąłem.Poprzebudzeniu powiedziałem mu, \e zamierzam złapać człowieka w czerni.Wiedział, o kimmówię: Walter równie\ zatrzymał się w zajezdzie.Jake obawiał się go i ukrył się przed nim.Jestem pewien, \e Walter wiedział, i\ chłopiec tam jest, ale udawał, \e nie zdaje sobie sprawyz jego obecności.Pozostawił go tam, niczym potrzask.Zapytałem chłopca, czy ma coś dojedzenia.Wydawało mi się, \e powinien mieć.Wyglądał zdrowo, a pustynny klimatznakomicie konserwuje \ywność.Miał trochę suszonego mięsa i powiedział, \e w zajezdziejest piwnica.Nie zajrzał do niej, bo się bał.- Rewolwerowiec ponurym wzrokiem zmierzyłtowarzyszy.- Miał rację, \e się bał.Znalazłem tam \ywność.a tak\e Mówiącego Demona.Eddie szeroko otwartymi oczami spojrzał na kość \uchwy.Pomarańczowy blaskogniska odbijał się w gładkiej kości i ostrych kłach.- Mówiący Demon? Masz na myśli to?- Nie - odparł rewolwerowiec.- Tak.Częściowo.Posłuchacie, a zrozumiecie.Opowiedział im o nieludzkich jękach, jakie wydobywały się z ziemi pod piwnicą, ipiasku wysypującym się spomiędzy dwóch starych kamiennych bloków, które tworzyłyściany lochu.Opowiedział o tym, jak zbli\ał się do powstającego otworu, gdy Jake obudził gokrzykiem.Roland nakazał demonowi mówić i ten usłuchał go.Przemówił głosem Allie,kobiety z blizną na czole, tej, która stała za barem w saloonie w Tuli. Idz powoli za Szufladę,rewolwerowcze.Kiedy podró\ujesz z chłopcem, człowiek w czerni podró\uje z twoją dusząw kieszeni.- Szuflada? - powtórzyła wyraznie zaskoczona Susannah.- Tak.- Roland popatrzył na nią uwa\nie.- To ci coś mówi, prawda?- Tak.i nie.Odpowiedziała po namyśle.Częściowo, uznał Roland, z niechęci do poruszania takbolesnych dla niej wspomnień.Przede wszystkim jednak, nie chcąc jeszcze bardziejzagmatwać sytuacji domysłami.Podziwiał to.Podziwiał ją.- Mów tylko o tym, czego jesteś pewna - rzekł.- Nic więcej.- W porządku.Szuflada to miejsce, o którym słyszała Detta Walker.To slangowanazwa, jedna z tych zasłyszanych od dorosłych, którzy siedzieli na ganku, pili piwo irozprawiali o dawnych czasach.Oznaczała miejsce ska\one, bezu\yteczne albo i jedno, idrugie.Szuflada miała w sobie coś.jakąś idee.która przemawiała do Detty.Nie pytaj mniejaką.Mo\e kiedyś wiedziałam, ale teraz ju\ nie wiem.I nie chcę wiedzieć.Detta ukradłaporcelanowy talerz ciotki Blue.ten, który moi rodzice dali jej w prezencie ślubnym.izabrała go do Szuflady, jej Szuflady, \eby go potłuc.To miejsce było \wirowiskiemwypełnionym śmieciami.Zmietniskiem.Pózniej czasem podrywała mę\czyzn przy zajazdach.- Susannah na moment opuściła głowę, mocno zaciskając usta.Potem podniosła ją i podjęłaprzerwaną opowieść.- Białych mę\czyzn.A kiedy brali ją do swoich samochodów naparkingu, podniecała ich i uciekała.Te parkingi.one te\ były Szufladą.To byłaniebezpieczna zabawa, ale Detta była młoda, szybka i złośliwa na tyle, by bawić się w nią iczerpać z niej radość.Pózniej, w Nowym Jorku, zaczęła kraść w sklepach.wiecie o tym.Obaj.Zawsze drobiazgi w domach towarowych.Macy ego, Gimbela, Bloomingdale a.Akiedy postanawiała wyruszyć na kolejną taką wyprawę, myślała sobie: Dziś pójdą doSzuflady.Ukradną trochę gówna białasom.Ukradną z okazji, a potem połamią to w cholerą.- Urwała i zapatrzyła się w ogień.Dr\ały jej wargi.Kiedy znowu podniosła wzrok, Roland iEddie ujrzeli w jej oczach łzy.- Płaczę, ale niech was to nie zwiedzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]