[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sylvester sÅ‚uchaÅ‚ buczenia helikoptera, którymieszaÅ‚ siÄ™ z krzykami tÅ‚umu, który byÅ‚ za taÅ›mÄ….WpatrywaÅ‚ siÄ™ w skrzydÅ‚a leżące nachodniku przed nim i wiedziaÅ‚, bez wÄ…tpienia, jakÄ… powagÄ™ ma to, co siÄ™ staÅ‚o.KolejnyAnioÅ‚ staÅ‚ siÄ™ Å›miertelnikiem i najprawdopodobniej zostaÅ‚ zamordowany - co byÅ‚orzadkie i bardzo poważne.To staÅ‚o siÄ™ dwa razy w jednym tygodniu - byÅ‚o toniebywaÅ‚e.PuÅ›ciÅ‚ płótno, zÅ‚apaÅ‚ za rÄ™kaw, zdjÄ…Å‚ okulary i zaczÄ…Å‚ je polerować.- KtoÅ› uciÄ…Å‚ im skrzydÅ‚a, proszÄ™ pana.- W gÅ‚osie Sierżanta byÅ‚o sÅ‚ychać skrajnÄ…histeriÄ™.Sylvester przytaknÄ…Å‚, wykrzywiajÄ…c twarz.- ProszÄ™ pana? KtoÅ› uciÄ…Å‚ imskrzydÅ‚a.Detektyw poÅ‚ożyÅ‚ dÅ‚oÅ„ na ramieniu Garcii.- WidzÄ™ to, Bill.A ciaÅ‚o? - SierżantpotrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….Sylvester podniósÅ‚ płótno ponownie i przeczytaÅ‚ splamione krwiÄ…imiÄ™ pod skrzydÅ‚ami.- Ryan Templeton.- SkontaktowaliÅ›my siÄ™ z ArchanioÅ‚ami.Nikt nie sÅ‚yszaÅ‚ o nim przez kilka dni.- To samo miejsce co wczeÅ›niej? - spytaÅ‚ Sylvester, rozglÄ…dajÄ…c siÄ™.- ProszÄ™ pana, niech pan spojrzy gdzie stoi.Detektyw spojrzaÅ‚ w stronÄ™ swoich stóp i przeczytaÅ‚ imiÄ™ na nastÄ™pnejgwiezdzie na gÅ‚os.- Theodore Godson. - A teraz Ryan Templeton.- dodaÅ‚ Garcia.- Na kolejnej gwiezdzie.- Zostali Å›miertelnikami w kolejnoÅ›ci, po gwiazdach.- powiedziaÅ‚ powoliSylvester.Ze znużeniem.ZaÅ‚ożyÅ‚ okulary.Na niebie pojawiÅ‚ siÄ™ inny helikopter, nisko nad ich gÅ‚owami, zalewajÄ…creflektorami scenÄ™.Sylvester skrzywiÅ‚ siÄ™ w stronÄ™ nieba.- Bill, mógÅ‚byÅ› zrobić mi przysÅ‚ugÄ™ i zabrać stÄ…d te helikoptery?- ZobaczÄ™ co mogÄ™ zrobić.- odpowiedziaÅ‚ Garcia.UniósÅ‚ swojÄ… krótkofalówkÄ™policyjnÄ… i zaczÄ…Å‚ krzyczeć przez niÄ… do innych.Sylvester wstaÅ‚.SpojrzaÅ‚ w dół na gwiazdy na chodniku.Na imiona na nich takdaleko, jak tylko mógÅ‚.WyobraziÅ‚ sobie nieskoÅ„czonÄ… liczbÄ™ ofiar.PatrzÄ…c w dółdetektyw staraÅ‚ siÄ™ wypatrzeć imiÄ™ AnioÅ‚a na nastÄ™pnej gwiezdzie.Garcia czytaÅ‚ mu w myÅ›lach.- Nie kontraktowaÅ‚ siÄ™ z nikim od dzisiejszegoranka.Może wyjechaÅ‚ na dÅ‚ugÄ… wycieczkÄ™ do Santa Barbary, ma wyÅ‚Ä…czonÄ… komórkÄ™by mieć spokój i ciszÄ™, lub.Sylvester zaklÄ…Å‚ pod nosem.- A ten?RuszyÅ‚ w stronÄ™ nastÄ™pnej gwiazdy na chodniku.ByÅ‚a pusta.CzekaÅ‚a naumieszczenie w niej imienia.- Wciąż nie wiemy.KtóryÅ› z tegorocznych nowych Aniołów.DzwoniliÅ›my doAniołów w tej sprawie, ale nie byli pomocni.Sylvester przekroczyÅ‚ taÅ›mÄ™, ominÄ…Å‚ tÅ‚um i ruszyÅ‚ w stronÄ™ centrum BulwaruAniołów.Z daleka od miejsca byÅ‚o cicho.Porywy wiatru podnosiÅ‚y papiery w górÄ™ulicy, podczas gdy bezdomny pchaÅ‚ wózek i nuciÅ‚ coÅ›.Detektyw rozejrzaÅ‚ siÄ™.WciążbyÅ‚o pusto.Mimo, że o tej godzinie zawsze kilkunastu turystów wciąż filmowaÅ‚ochodnik, natomiast wÅ‚aÅ›ciciele sklepów zamykali je.ZobaczyÅ‚ na wystawie figurki Aniołów, plastikowe skrzydÅ‚a, etui z napisami,OCALONO MNIE W MIEZCIE ANIOAÓW'.UsÅ‚yszaÅ‚ kroki Garcii za sobÄ….Sylvester wciąż patrzyÅ‚ w dal ulicy. - Co jest, detektywie? - spytaÅ‚ Sierżant.- Nie można po prostu zabić AnioÅ‚a, gdy caÅ‚y Å›wiat patrzy.- SylvesterwyciÄ…gnÄ…Å‚ klucze z kieszeni pÅ‚aszcza.- Chodz, Bill.- powiedziaÅ‚, kiedy ruszyÅ‚ wstronÄ™ swojego samochodu.- Nie jesteÅ›my na miejscu zbrodni.***Nieoznakowany samochód Sylvestra skrÄ™ciÅ‚ z Outpost Road w Angel CityHills.Niebo nad miastem byÅ‚o czyste i ciemne, peÅ‚ne migoczÄ…cych gwiazd.Domy zpodjazdami zostaÅ‚y szybko zastÄ…pione przez wysokie żywopÅ‚oty zasÅ‚aniajÄ…ce ogromnedomy Aniołów od ulicy.- Zawsze gubiÄ™ siÄ™ na tych ulicach.- narzekaÅ‚ Sylvester, gdy zagÅ‚Ä™biaÅ‚ siÄ™ naprywatne tereny Aniołów - do ich idealnego życia.Kiedy dotarli do modernistycznej rezydencji Ryana Templetona, która byÅ‚a nawzgórzu, dwóch policjantów już czekaÅ‚o.Wydawali siÄ™ być zdenerwowani.SylvesterpodjechaÅ‚ do wÄ…skiego podjazdu.Dom wyglÄ…daÅ‚ tak, jakby ktoÅ› uÅ‚ożyÅ‚ ogromne bloki jeden na drugim.Detektywnigdy nie rozumiaÅ‚ atrakcyjnoÅ›ci tego stylu ale teraz, gdy staÅ‚ koÅ‚o niego, miaÅ‚ w sobieuderzajÄ…ce odwoÅ‚anie.PodszedÅ‚ do drzwi frontowych, po których bokach stalipolicjanci.Mieli bronie.SkinÄ…Å‚ cicho.Spokojnie.ZadzwoniÅ‚ do drzwi.W gÅ‚Ä™bi domu usÅ‚yszaÅ‚ dzwonek.SpojrzaÅ‚ na videokamerÄ™, która nagrywaÅ‚a go z zadaszenia.Cisza.Nic.- Ryan! - krzyknÄ…Å‚ w stronÄ™ drzwi.SpróbowaÅ‚ ponownie, gÅ‚oÅ›niej.Nic.ZerknÄ…Å‚na srebrnego Mercedesa McLaren na wÄ…skim podjezdzie.- Okej, chodzmy.- powiedziaÅ‚ Sylwester.ZaczerpnÄ…Å‚ gÅ‚Ä™bokiego oddechu i dotknÄ…Å‚ klamki.OdskoczyÅ‚ do tyÅ‚u jakby byÅ‚awężem.Metalowa klamka byÅ‚a gorÄ…ca. - Dlaczego jest taka ciepÅ‚a? - warknÄ…Å‚, potrzÄ…sajÄ…c dÅ‚oniÄ….Ostrożnie pchnÄ…Å‚ palcami drzwi.OtworzyÅ‚y siÄ™ i zalaÅ‚a ich fala dusznego,gorÄ…cego powietrza.Sylvester wyciÄ…gnÄ…Å‚ swojego Beretta 92 FS i daÅ‚ sygnaÅ‚ bez sÅ‚owapolicjantom.PchnÄ…Å‚ drzwi i wszedÅ‚ do ciemnego domu.CiepÅ‚o byÅ‚o duszÄ…ce.EmitowaÅ‚o w ciemnoÅ›ci, jakby odbijaÅ‚o siÄ™ od gorÄ…cejdrogi latem.Sylvester i funkcjonariusze ruszyli szybko i cicho w stronÄ™ korytarza.ZwiatÅ‚a latarek taÅ„czyÅ‚y w ciemnoÅ›ci.Zciany byÅ‚y pokryte okÅ‚adkami magazynów, naktórych byÅ‚ wÅ‚aÅ›ciciel domu.Ryan Templeton byÅ‚ dobrze zbudowanym, przystojnymAnioÅ‚em z lÅ›niÄ…cymi wÅ‚osami i poważnym wzrokiem.Korytarz koÅ„czyÅ‚ na dużym,przestronnym salonie.Architektura byÅ‚a wyrazna i uderzajÄ…ca.Obrazy.Designerskiemeble.Marmurowe blaty.Okna wychodzÄ…ce na panoramiczny widok na MiastoAniołów, Å›ródmieÅ›cie i resztÄ™.Funkcjonariusze ustawili siÄ™ równo, by sprawdzić czy inne pokoje sÄ… puste.Sylvester ruszyÅ‚ w stronÄ™ kuchni i otworzyÅ‚ drzwi na prawo.ZnalazÅ‚ za nimipokój kinowy.Pluszowe fotele skórzane.Oprawione artykuÅ‚y prasowe.Zlepy zauÅ‚ek.WycofaÅ‚ siÄ™ w stronÄ™ sypialni.MiaÅ‚a owalne Å›ciany i zauważyÅ‚ blado niebieskiblask, który dobiegaÅ‚ z lekko otworzonych drzwi.Para zajęła jego okulary, gdyotworzyÅ‚ drzwi butem.WyciÄ…gnÄ…Å‚ broÅ„ przed siebie dla bezpieczeÅ„stwa i wÅ›lizgnÄ…Å‚siÄ™ do Å›rodka.W pomieszczeniu byÅ‚o jak w saunie, niemożliwie gorÄ…co, powietrze byÅ‚o gÄ™steod pary.I czegoÅ› jeszcze.Pokój wydawaÅ‚ siÄ™ być wypeÅ‚niony jakimÅ› rodzajempierwotnej obecnoÅ›ci.ZwierzÄ™cej obecnoÅ›ci.Jak sam strach.Na Å›rodku pokoju kryty basen bÅ‚yszczaÅ‚ na niebiesko-biaÅ‚o.Woda wysyÅ‚aÅ‚aleniwe, lÅ›niÄ…ce odbicie na Å›cianÄ™ i sufit.Sylvester ruszyÅ‚ w stronÄ™ krawÄ™dzi basenu.ZwÅ‚oki Ryana Templetona pÅ‚ywaÅ‚y twarzÄ… w stronÄ™ wody.Tam, gdzie powinnybyć jego skrzydÅ‚a, byÅ‚a postrzÄ™piona skóra, dwa krwawe otwory, które otoczone byÅ‚yresztkami Znaków NieÅ›miertelnoÅ›ci.Sylvester poÅ‚ożyÅ‚ dÅ‚oÅ„ na zaparowanym oknie by utrzymać równowagÄ™.Garcia wszedÅ‚ do pomieszczenia.WidzÄ…c ciaÅ‚o w basenie zatrzymaÅ‚ siÄ™.- O mój Boże.Dwaj policjanci stanÄ™li za nim w milczeniu.- Reszta domu jest pusta.WezwÄ™ techników Å›ledczych natychmiast.-powiedziaÅ‚ po chwili Garcia.Sylvester zdjÄ…Å‚ okulary i zaczÄ…Å‚ je polerować, wciąż nicnie mówiÄ…c.Sierżant nie mógÅ‚ oderwać wzroku od znaków Templetona, którego ciaÅ‚opÅ‚ywaÅ‚o w chmurze krwi poÅ‚Ä…czonej z wodÄ….- Seryjny morderca Aniołów? - spytaÅ‚ Garcia.- To w ogóle możliwe?Sylvester zaÅ‚ożyÅ‚ okulary i odwróciÅ‚ siÄ™ do sierżanta.- To musi być możliwe.Jedynie AnioÅ‚ może zabić AnioÅ‚a.- powiedziaÅ‚detektyw, wkÅ‚adajÄ…c broÅ„ do kabury [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl