[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyjmowali zdarzenie z osobliwym fatalizmem dyktowanym świadomością, żenawet jeśli żaden ze statków nie pokona labiryntu, to oni i tak już nigdy nie ujrząklęski napastników.Dyvim Tarkan, Dowódca Muru, był człowiekiem wrażliwym, kochającym ży-cie i jego przyjemności.Był przystojny, o wysokim czole, z niewielką bródkąi równie subtelnym wąsikiem.Dobrze wyglądał w brązowej zbroi i hełmie z pió-rami.Przede wszystkim zaś nie chciał umierać.Wydał swoim ludziom zwięzłerozkazy, a oni wykonali je dokładnie i posłusznie.Wsłuchany w dochodzące z od-ległych jeszcze statków krzyki, zastanawiał się, jakie będzie pierwsze posunięcierozbójników.Nie musiał długo czekać na odpowiedz.Katapulta na jednym z okrętów wyrzuciła z furkotem wielki odłam skalny,który z niespodziewanym wdziękiem poszybował w kierunku muru.Strzał był zakrótki i tylko bryzgi piany dosięgły kamiennych umocnień.Przełykając ciężko ślinę i usiłując opanować drżący głos, Dyvim Tarkan roz-kazał uruchomić własną katapultę.Lina została przecięta i żelazna kula wystrzeli-ła ku flocie napastników.Statki stłoczone były tak ciasno, że pocisk musiał w cośtrafić ugodził w pokład flagowej jednostki Dharmita z Jharkoru rozłupując de-ski.Rozległy się jęki tonących i okaleczonych.W ciągu paru chwil okręt zatonął,a Dharmit razem z nim.Część rozbitków przyjęto na pokłady innych jednostek,ale rannych pozostawiono na łaskę losu.Katapulta najezdzców wyrzuciła kolejny pocisk, tym razem trafiając w wieżępełną łuczników.Kamienie i zaprawa eksplodowały, a ci, którzy przeżyli, spadliz rozdzierającym krzykiem w kipiel u podstawy muru.Rozwścieczeni śmierciątowarzyszy łucznicy Imrryru zasypali statki smukłymi strzałami, które w więk-32szości dosięgły celów.Zaraz jednak i ze statków sypnęły się strzały i nie trwałodługo, a na murze została tylko garstka obrońców.Po chwili kolejny pocisk zdru-zgotał lądową katapultę wraz ze sporym kawałkiem pobliskiej ściany.Dyvim Tarkan ocalał, chociaż różową tunikę miał splamioną krwią, a z lewegoramienia sterczały mu drzewce strzały.%7łył jeszcze, gdy pierwszy taran dziobowyzbliżył się do bramy i wyłamał ją jednym uderzeniem.Po chwili nadpłynął na-stępny.Oba wpłynęły do środka.Po raz pierwszy w historii obcy statek pokonałprzejście.Może właśnie ten nieprawdopodobny widok sprawił, że stojący na skra-ju muru Dyvim Tarkan stracił oparcie dla stóp i z krzykiem runął w dół, lądującna pokładzie flagowego statku hrabiego Smiorgana i łamiąc sobie przy tym kark.Droga stała już otworem i teraz do Elryka należało przeprowadzenie flotyprzez labirynt.Przed nimi ciemniało pięć jednakowo wysokich wylotów kanałów.Elryk wskazał na trzeci od lewej i wioślarze szybkimi uderzeniami skierowali sta-tek w mroczną czeluść.Przez kilka minut płynęli zupełnie na oślep. Pochodnie! krzyknął Elryk. Zapalcie pochodnie!Smolne szczapy były już gotowe, zaraz też zapłonęły.Byli w szerokim i krę-tym tunelu wykutym w litej skale. Trzymajcie się blisko rozkazał albinos, a jego głos wrócił setkami ech.Twarz księcia w świetle pochodni wyglądała jak maska, cienie wyostrzały jegorysy.Płynące za nimi statki zapalały światła, a ich załogi poszeptywały w naboż-nym lęku.Elryk był niespokojny, a oczy lśniły mu jak w gorączce.Wiosła podnosiły się i opadały monotonnie, tunel zaś rozszerzał się i w poluwidzenia pojawiły się wyloty następnych kanałów. Zrodkowy wskazał książę.Sternik na rufie skinął głową i poprowadził statek zgodnie z rozkazem.Pozasporadycznymi szeptami i pluskiem wioseł w jaskiniach panowała grobowa cisza.Elryk spojrzał na zimną, czarną wodę i zadrżał.W końcu wydostali się na światło dzienne.Wioślarze popatrzyli w górę, nawysoki mur okalający kanał.Na blankach roili się wojownicy w żółtych płasz-czach i ledwie okręt hrabiego Smiorgana wysunął się z tunelu, zaraz został zasy-pany strzałami. Szybciej! ponaglił Elryk. Wiosłujcie szybciej, tylko to może nasuratować!Wioślarze dobyli wszystkich sił i statek zaczął nabierać prędkości, pomimo iżstrzały obrońców zbierały na pokładzie obfite żniwo.Kanał biegł prosto i widaćjuż było nadbrzeże Imrryru. Szybciej! Szybciej! Widać już cel!Statek wydostał się nagle z kanału na spokojne wody zatoki i zatrzymał się,by poczekać na płynące z tyłu posiłki.Na nadbrzeżu czekały już oddziały wojska.Gdy siły napastników urosły do dwudziestu jednostek, Elryk wydał rozkaz atakuna molo.Zwiastun Burzy tkwiący w pochwie zawył potakująco.Okręt flagowy33dobił twardo do mola lewą burtą.Znów został zasypany strzałami, które jednakomijały, jak dotąd, Elryka prowadzącego już oddział do ataku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Przyjmowali zdarzenie z osobliwym fatalizmem dyktowanym świadomością, żenawet jeśli żaden ze statków nie pokona labiryntu, to oni i tak już nigdy nie ujrząklęski napastników.Dyvim Tarkan, Dowódca Muru, był człowiekiem wrażliwym, kochającym ży-cie i jego przyjemności.Był przystojny, o wysokim czole, z niewielką bródkąi równie subtelnym wąsikiem.Dobrze wyglądał w brązowej zbroi i hełmie z pió-rami.Przede wszystkim zaś nie chciał umierać.Wydał swoim ludziom zwięzłerozkazy, a oni wykonali je dokładnie i posłusznie.Wsłuchany w dochodzące z od-ległych jeszcze statków krzyki, zastanawiał się, jakie będzie pierwsze posunięcierozbójników.Nie musiał długo czekać na odpowiedz.Katapulta na jednym z okrętów wyrzuciła z furkotem wielki odłam skalny,który z niespodziewanym wdziękiem poszybował w kierunku muru.Strzał był zakrótki i tylko bryzgi piany dosięgły kamiennych umocnień.Przełykając ciężko ślinę i usiłując opanować drżący głos, Dyvim Tarkan roz-kazał uruchomić własną katapultę.Lina została przecięta i żelazna kula wystrzeli-ła ku flocie napastników.Statki stłoczone były tak ciasno, że pocisk musiał w cośtrafić ugodził w pokład flagowej jednostki Dharmita z Jharkoru rozłupując de-ski.Rozległy się jęki tonących i okaleczonych.W ciągu paru chwil okręt zatonął,a Dharmit razem z nim.Część rozbitków przyjęto na pokłady innych jednostek,ale rannych pozostawiono na łaskę losu.Katapulta najezdzców wyrzuciła kolejny pocisk, tym razem trafiając w wieżępełną łuczników.Kamienie i zaprawa eksplodowały, a ci, którzy przeżyli, spadliz rozdzierającym krzykiem w kipiel u podstawy muru.Rozwścieczeni śmierciątowarzyszy łucznicy Imrryru zasypali statki smukłymi strzałami, które w więk-32szości dosięgły celów.Zaraz jednak i ze statków sypnęły się strzały i nie trwałodługo, a na murze została tylko garstka obrońców.Po chwili kolejny pocisk zdru-zgotał lądową katapultę wraz ze sporym kawałkiem pobliskiej ściany.Dyvim Tarkan ocalał, chociaż różową tunikę miał splamioną krwią, a z lewegoramienia sterczały mu drzewce strzały.%7łył jeszcze, gdy pierwszy taran dziobowyzbliżył się do bramy i wyłamał ją jednym uderzeniem.Po chwili nadpłynął na-stępny.Oba wpłynęły do środka.Po raz pierwszy w historii obcy statek pokonałprzejście.Może właśnie ten nieprawdopodobny widok sprawił, że stojący na skra-ju muru Dyvim Tarkan stracił oparcie dla stóp i z krzykiem runął w dół, lądującna pokładzie flagowego statku hrabiego Smiorgana i łamiąc sobie przy tym kark.Droga stała już otworem i teraz do Elryka należało przeprowadzenie flotyprzez labirynt.Przed nimi ciemniało pięć jednakowo wysokich wylotów kanałów.Elryk wskazał na trzeci od lewej i wioślarze szybkimi uderzeniami skierowali sta-tek w mroczną czeluść.Przez kilka minut płynęli zupełnie na oślep. Pochodnie! krzyknął Elryk. Zapalcie pochodnie!Smolne szczapy były już gotowe, zaraz też zapłonęły.Byli w szerokim i krę-tym tunelu wykutym w litej skale. Trzymajcie się blisko rozkazał albinos, a jego głos wrócił setkami ech.Twarz księcia w świetle pochodni wyglądała jak maska, cienie wyostrzały jegorysy.Płynące za nimi statki zapalały światła, a ich załogi poszeptywały w naboż-nym lęku.Elryk był niespokojny, a oczy lśniły mu jak w gorączce.Wiosła podnosiły się i opadały monotonnie, tunel zaś rozszerzał się i w poluwidzenia pojawiły się wyloty następnych kanałów. Zrodkowy wskazał książę.Sternik na rufie skinął głową i poprowadził statek zgodnie z rozkazem.Pozasporadycznymi szeptami i pluskiem wioseł w jaskiniach panowała grobowa cisza.Elryk spojrzał na zimną, czarną wodę i zadrżał.W końcu wydostali się na światło dzienne.Wioślarze popatrzyli w górę, nawysoki mur okalający kanał.Na blankach roili się wojownicy w żółtych płasz-czach i ledwie okręt hrabiego Smiorgana wysunął się z tunelu, zaraz został zasy-pany strzałami. Szybciej! ponaglił Elryk. Wiosłujcie szybciej, tylko to może nasuratować!Wioślarze dobyli wszystkich sił i statek zaczął nabierać prędkości, pomimo iżstrzały obrońców zbierały na pokładzie obfite żniwo.Kanał biegł prosto i widaćjuż było nadbrzeże Imrryru. Szybciej! Szybciej! Widać już cel!Statek wydostał się nagle z kanału na spokojne wody zatoki i zatrzymał się,by poczekać na płynące z tyłu posiłki.Na nadbrzeżu czekały już oddziały wojska.Gdy siły napastników urosły do dwudziestu jednostek, Elryk wydał rozkaz atakuna molo.Zwiastun Burzy tkwiący w pochwie zawył potakująco.Okręt flagowy33dobił twardo do mola lewą burtą.Znów został zasypany strzałami, które jednakomijały, jak dotąd, Elryka prowadzącego już oddział do ataku [ Pobierz całość w formacie PDF ]