[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To był niezbędny warunek powodzenia.Nazajutrz młody żołnierz amerykański, opływając potem w podkoszulku khaki, grubychwełnianych spodniach i ciężkich butach, przymocował starannie swój rower łańcuchem dożelaznej kraty w drzwiach baru i wszedł do środka, znęcony wizją zimnego piwa.Antoniowynurzył się z cienia i rozejrzał ostrożnie w obie strony.Ulica była pusta.Ukląkł i zacząłmanipulować przy kłódce pękiem kluczyków, które pożyczył na jeden dzień od swojegoznajomego w zamian za jednodniowe używanie skrzynki czyścibuta.Przy siódmej próbiezamek puścił, a Antonio wskoczył na siodełko i pomknął jak wiatr.Zawarł pierwszą umowę z zakładem pogrzebowym w sąsiedztwie i zażądał tylko pięciuprocent.Zmigając po nędznych uliczkach na rowerze wkrótce znał na wylot stan zdrowiawszystkich mieszkańców bassi.W zakładzie nastąpiło wyrazne ożywienie interesów iAntonio wkrótce mógł sobie pozwolić na sprzedanie skrzynki czyścibuta za okrągłą sumkę plus tygodniowy procent od zarobków.Rozszerzył również swoją działalność na następnyzakład pogrzebowy.Wówczas pierwszy kontrahent podwyższył mu stawkę do dziesięciuprocent w obawie przed konkurencją.Antonio zrozumiał, że karta się odwróciła.Teraz on byłszefem.Zatrudniał u siebie chłopców z sąsiednich bassi, aż dorobił się sieci dwunastupracowników, obejmującej całe miasto.W krótkim czasie zaczął zarabiać tyle pieniędzy, żenie wiedział, co z nimi zrobić.W wieku dziesięciu lat wyglądał jak silnie zbudowany czternastolatek.Ponieważ tak byłomu wygodnie, dodał sobie te cztery brakujące lata.Miał darmowe mieszkanie nad zakładempogrzebowym, kobietę do sprzątania, która od czasu do czasu gotowała mu posiłki, i dużąsumę pieniędzy, poutykanych pod deskami podłogi.Gdy ukończył czternaście lat(utrzymywał, że ma osiemnaście), kupił za pośrednictwem prawnika dwupokojowemieszkanko, które było jego wyłączną własnością.Zapłacił gotówką.Wracał pewnego razu samotnie do domu, gdy koło niego zatrzymał się samochód, zktórego wyskoczyło dwóch mężczyzn.Poczuł lufę pistoletu, boleśnie wbitą w klatkępiersiową, i zrozumiał, że to nie jest zwykły napad rabunkowy. Właz do środka rozkazał wyższy z mężczyzn nie ma się czego bać.Ktoś po prostuchce z tobą pogadać, i tyle.Zawiązali mu oczy.Zdawało się, że samochód krąży po mieście nieskończenie długo, ażwreszcie koła zazgrzytały na żwirowym podjezdzie.Antonio, prowadzony przez porywaczy,potykając się wszedł po szerokich kamiennych stopniach.Jakiś głos o łagodnym brzmieniurzucił rozkaz i napastnicy zdjęli mu opaskę.Znalazł się w jasno oświetlonym ogromnym pokoju.Do tej pory nie wiedział nawet, żesale o takich rozmiarach w ogóle istnieją.Całe jego mieszkanie zmieściłoby się w kąciku tegoolbrzymiego pomieszczenia.Zciany były aż po sufit wyłożone boazerią, na wypolerowanejdębowej posadzce leżały miękkie dywany w pastelowych kolorach.Stało tu wiele sof i foteliobitych brokatem, kwiaty w wazonach na małych stolikach roztaczały słodki zapach, a nawielkim palenisku paliła się kłoda drzewa.Przy ogniu, w fotelu z wysokim oparciem siedziałniski ciemnowłosy mężczyzna o pomarszczonej wiekiem twarzy i patrzył na Antonia, którygapił się z rozdziawionymi ustami na piękne obrazy na ścianach. Podobają ci się, co? spytał drżącym głosem. Ten po lewej namalował Ghirlandaio.Akt, który właśnie podziwiasz, jest pędzla Tycjana, na prawo wisi uczta Veronesa, anaprzeciwko moje ulubione płótna Canaletta. Strzepnął popiół z papierosa do srebrnejpopielniczki. Wszystkie, rzecz jasna, zostały zrabowane.Nie przeze mnie, lecz przez armięHitlera. Wzruszył ramionami. Gdybym je oddał, gniłyby prawdopodobnie w muzealnychpiwnicach.Mam wrażenie, że tu są bardziej doceniane.Antonio patrzył na niego w oszołomieniu. Czego pan ode mnie chce? wybuchnął w końcu. Po co mnie pan tu ściągnął? Obserwuję cię od jakiegoś czasu, Carraldo.Jesteś bardzo przedsiębiorczymmłodzieńcem.Zdaje się, że chociaż twierdzisz inaczej, masz dopiero czternaście lat?Antonio zmierzył go gniewnym wzrokiem.Kogóż poza policją mógł obchodzić jego wiek?Ten mężczyzna z pewnością nie był policjantem, był na to zbyt bogaty i potężny.Naglezrozumiał, przed kim stoi.Słyszał jego nazwisko, wspominane szeptem i z pełnym strachuszacunkiem.Nogi się pod nim ugięły, musiał chwycić trzęsącą ręką oparcie fotela, leczwkrótce gniew przeważył nad strachem. Chce się pan wpakować w mój interes powiedział dobitnie dlatego kazał mnie pan tusprowadzić, co? %7łeby mi go zabrać.Harowałem jak wół na wszystko, co mam, signore, iniech mnie gęś kopnie, jeśli to panu oddam! Może pan kazać mnie zbić, nawet zabić, alenigdy nie popuszczę swego, nigdy!Twarz mu spurpurowiała z gniewu, lecz mężczyzna uśmiechnął się tylko. Uspokój się, Carraldo powiedział zapalając następnego papierosa. Porozmawiajmyjak dżentelmeni.Zgarniasz dzięki swojej pomysłowości i zaradności niezły profit.Potrafię cigo wyliczyć co do grosza.Moglibyśmy oczywiście z łatwością przejąć twoje drobneprzedsiębiorstwo, wiesz przecież, jak to się odbywa.ale kto by sobie zawracał tym głowę? Wzruszył ramionami i strzepnął popiół z papierosa.Antonio wytrzeszczył na niego oczy.Jego gniew gdzieś uleciał, a zamiast niego pojawiłosię przerażenie.Wiedział, o czym mówi ten starzec, lecz wciąż nie miał pojęcia, dlaczego siętu znalazł. Usiądz tutaj, Carraldo, naprzeciwko mnie, Mężczyzna skinął ręką w stronę obitejpastelowym brokatem sofy. Bez wątpienia słyszałeś coś niecoś o mnie i moich interesach.Jak również o moich metodach. Antonio skinął potakująco. W takim razie mogę cipowiedzieć jedno: nie powinieneś wierzyć we wszystko, co ludzie gadają.Ja też zebrałem otobie sporo informacji.Znalazłeś się tutaj, ponieważ potrzebuję kogoś takiego jak ty.Och,mam pod dostatkiem silnych, bezmózgich idiotów, odpowiednich do bardziej.prymitywnych zadań, a wszyscy oni rzuciliby się skwapliwie na to, co chcę tobiezaproponować.Brak im jednak sprytu i przedsiębiorczości.Oni nie potrafią stać na własnychnogach, podejmować decyzji i kierować innymi.Sądzę, że po odpowiednim przeszkoleniu tynadasz się do tej roli.Jesteś sam na świecie i to mi bardzo odpowiada, bo nie będą ciękrępowały więzy rodzinne.Nie mam synów ciągnął dalej, gasząc na wpół wypalonegopapierosa i szukam następcy, który objąłby moje.królestwo. Uniósł stalowo-siwe brwina pełnym zmarszczek czole i spojrzał pytająco na Antonia. No więc, chłopcze, co na topowiesz?Antonio nerwowo przełknął ślinę. Nie wiem nic o pana interesach wymamrotał. Znam się tylko na tym, co robię.Niechodziłem nigdy do szkoły.Nie mam zielonego pojęcia o obrazach, wszystkie te nazwiska,co pan wymienił, nic dla mnie nie znaczą.Jak żyję, nie widziałem takiego pokoju.Odkądmiałem sześć lat, obijałem się na bruku.Czego pan mógłby chcieć od kogoś takiego jak ja?Może pan sobie wynalezć kogoś kształconego, co wie, jak się znalezć [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.To był niezbędny warunek powodzenia.Nazajutrz młody żołnierz amerykański, opływając potem w podkoszulku khaki, grubychwełnianych spodniach i ciężkich butach, przymocował starannie swój rower łańcuchem dożelaznej kraty w drzwiach baru i wszedł do środka, znęcony wizją zimnego piwa.Antoniowynurzył się z cienia i rozejrzał ostrożnie w obie strony.Ulica była pusta.Ukląkł i zacząłmanipulować przy kłódce pękiem kluczyków, które pożyczył na jeden dzień od swojegoznajomego w zamian za jednodniowe używanie skrzynki czyścibuta.Przy siódmej próbiezamek puścił, a Antonio wskoczył na siodełko i pomknął jak wiatr.Zawarł pierwszą umowę z zakładem pogrzebowym w sąsiedztwie i zażądał tylko pięciuprocent.Zmigając po nędznych uliczkach na rowerze wkrótce znał na wylot stan zdrowiawszystkich mieszkańców bassi.W zakładzie nastąpiło wyrazne ożywienie interesów iAntonio wkrótce mógł sobie pozwolić na sprzedanie skrzynki czyścibuta za okrągłą sumkę plus tygodniowy procent od zarobków.Rozszerzył również swoją działalność na następnyzakład pogrzebowy.Wówczas pierwszy kontrahent podwyższył mu stawkę do dziesięciuprocent w obawie przed konkurencją.Antonio zrozumiał, że karta się odwróciła.Teraz on byłszefem.Zatrudniał u siebie chłopców z sąsiednich bassi, aż dorobił się sieci dwunastupracowników, obejmującej całe miasto.W krótkim czasie zaczął zarabiać tyle pieniędzy, żenie wiedział, co z nimi zrobić.W wieku dziesięciu lat wyglądał jak silnie zbudowany czternastolatek.Ponieważ tak byłomu wygodnie, dodał sobie te cztery brakujące lata.Miał darmowe mieszkanie nad zakładempogrzebowym, kobietę do sprzątania, która od czasu do czasu gotowała mu posiłki, i dużąsumę pieniędzy, poutykanych pod deskami podłogi.Gdy ukończył czternaście lat(utrzymywał, że ma osiemnaście), kupił za pośrednictwem prawnika dwupokojowemieszkanko, które było jego wyłączną własnością.Zapłacił gotówką.Wracał pewnego razu samotnie do domu, gdy koło niego zatrzymał się samochód, zktórego wyskoczyło dwóch mężczyzn.Poczuł lufę pistoletu, boleśnie wbitą w klatkępiersiową, i zrozumiał, że to nie jest zwykły napad rabunkowy. Właz do środka rozkazał wyższy z mężczyzn nie ma się czego bać.Ktoś po prostuchce z tobą pogadać, i tyle.Zawiązali mu oczy.Zdawało się, że samochód krąży po mieście nieskończenie długo, ażwreszcie koła zazgrzytały na żwirowym podjezdzie.Antonio, prowadzony przez porywaczy,potykając się wszedł po szerokich kamiennych stopniach.Jakiś głos o łagodnym brzmieniurzucił rozkaz i napastnicy zdjęli mu opaskę.Znalazł się w jasno oświetlonym ogromnym pokoju.Do tej pory nie wiedział nawet, żesale o takich rozmiarach w ogóle istnieją.Całe jego mieszkanie zmieściłoby się w kąciku tegoolbrzymiego pomieszczenia.Zciany były aż po sufit wyłożone boazerią, na wypolerowanejdębowej posadzce leżały miękkie dywany w pastelowych kolorach.Stało tu wiele sof i foteliobitych brokatem, kwiaty w wazonach na małych stolikach roztaczały słodki zapach, a nawielkim palenisku paliła się kłoda drzewa.Przy ogniu, w fotelu z wysokim oparciem siedziałniski ciemnowłosy mężczyzna o pomarszczonej wiekiem twarzy i patrzył na Antonia, którygapił się z rozdziawionymi ustami na piękne obrazy na ścianach. Podobają ci się, co? spytał drżącym głosem. Ten po lewej namalował Ghirlandaio.Akt, który właśnie podziwiasz, jest pędzla Tycjana, na prawo wisi uczta Veronesa, anaprzeciwko moje ulubione płótna Canaletta. Strzepnął popiół z papierosa do srebrnejpopielniczki. Wszystkie, rzecz jasna, zostały zrabowane.Nie przeze mnie, lecz przez armięHitlera. Wzruszył ramionami. Gdybym je oddał, gniłyby prawdopodobnie w muzealnychpiwnicach.Mam wrażenie, że tu są bardziej doceniane.Antonio patrzył na niego w oszołomieniu. Czego pan ode mnie chce? wybuchnął w końcu. Po co mnie pan tu ściągnął? Obserwuję cię od jakiegoś czasu, Carraldo.Jesteś bardzo przedsiębiorczymmłodzieńcem.Zdaje się, że chociaż twierdzisz inaczej, masz dopiero czternaście lat?Antonio zmierzył go gniewnym wzrokiem.Kogóż poza policją mógł obchodzić jego wiek?Ten mężczyzna z pewnością nie był policjantem, był na to zbyt bogaty i potężny.Naglezrozumiał, przed kim stoi.Słyszał jego nazwisko, wspominane szeptem i z pełnym strachuszacunkiem.Nogi się pod nim ugięły, musiał chwycić trzęsącą ręką oparcie fotela, leczwkrótce gniew przeważył nad strachem. Chce się pan wpakować w mój interes powiedział dobitnie dlatego kazał mnie pan tusprowadzić, co? %7łeby mi go zabrać.Harowałem jak wół na wszystko, co mam, signore, iniech mnie gęś kopnie, jeśli to panu oddam! Może pan kazać mnie zbić, nawet zabić, alenigdy nie popuszczę swego, nigdy!Twarz mu spurpurowiała z gniewu, lecz mężczyzna uśmiechnął się tylko. Uspokój się, Carraldo powiedział zapalając następnego papierosa. Porozmawiajmyjak dżentelmeni.Zgarniasz dzięki swojej pomysłowości i zaradności niezły profit.Potrafię cigo wyliczyć co do grosza.Moglibyśmy oczywiście z łatwością przejąć twoje drobneprzedsiębiorstwo, wiesz przecież, jak to się odbywa.ale kto by sobie zawracał tym głowę? Wzruszył ramionami i strzepnął popiół z papierosa.Antonio wytrzeszczył na niego oczy.Jego gniew gdzieś uleciał, a zamiast niego pojawiłosię przerażenie.Wiedział, o czym mówi ten starzec, lecz wciąż nie miał pojęcia, dlaczego siętu znalazł. Usiądz tutaj, Carraldo, naprzeciwko mnie, Mężczyzna skinął ręką w stronę obitejpastelowym brokatem sofy. Bez wątpienia słyszałeś coś niecoś o mnie i moich interesach.Jak również o moich metodach. Antonio skinął potakująco. W takim razie mogę cipowiedzieć jedno: nie powinieneś wierzyć we wszystko, co ludzie gadają.Ja też zebrałem otobie sporo informacji.Znalazłeś się tutaj, ponieważ potrzebuję kogoś takiego jak ty.Och,mam pod dostatkiem silnych, bezmózgich idiotów, odpowiednich do bardziej.prymitywnych zadań, a wszyscy oni rzuciliby się skwapliwie na to, co chcę tobiezaproponować.Brak im jednak sprytu i przedsiębiorczości.Oni nie potrafią stać na własnychnogach, podejmować decyzji i kierować innymi.Sądzę, że po odpowiednim przeszkoleniu tynadasz się do tej roli.Jesteś sam na świecie i to mi bardzo odpowiada, bo nie będą ciękrępowały więzy rodzinne.Nie mam synów ciągnął dalej, gasząc na wpół wypalonegopapierosa i szukam następcy, który objąłby moje.królestwo. Uniósł stalowo-siwe brwina pełnym zmarszczek czole i spojrzał pytająco na Antonia. No więc, chłopcze, co na topowiesz?Antonio nerwowo przełknął ślinę. Nie wiem nic o pana interesach wymamrotał. Znam się tylko na tym, co robię.Niechodziłem nigdy do szkoły.Nie mam zielonego pojęcia o obrazach, wszystkie te nazwiska,co pan wymienił, nic dla mnie nie znaczą.Jak żyję, nie widziałem takiego pokoju.Odkądmiałem sześć lat, obijałem się na bruku.Czego pan mógłby chcieć od kogoś takiego jak ja?Może pan sobie wynalezć kogoś kształconego, co wie, jak się znalezć [ Pobierz całość w formacie PDF ]