[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie widzę odkrzyknął.Kołowrót znowu zaczął skrzypieć.Rana na kolanie pulsowała uporczywie.Głowa go bolała był głodny,spragniony.I zmęczony.Próbował nie myśleć o tym, o czym rozmawiał zAmy, próbował wypełnić umysł białym szumem, bo teraz, w samotności,znacznie trudniej przychodziło mu uwierzyć w optymistyczne scenariusze,które razem stworzyli.Majowie nie odejdą które z nich podsunęło taki głupipomysł? I jak sobie wyobrażali sygnał wzywający na pomoc samolot, takiszybki, taki maleńki wysoko na niebie? Centryfuga, pomyślał, żeby zdusić tewątpliwości.Cembrowina.Ceremonia.Ceregiele.Centrala.Cesarstwo.Certyfikat.Centymetr.Cenzurowane.Zwiergotanie ucichło.Po chwili ucichło także skrzypienie kołowrotu.Eric słyszał, jak tamci pomagają Amy uwolnić się z pętli.A jeśli Grecy nie przyjadą? Albo przyjadą i po prostu wpadną w tę samąpułapkę na wzgórzu'? Dekoracja, pomyślał.Deklaracja.Degradacja.A jeśli niespadnie deszcz? Co wtedy zrobią bez wody? Dekadencja, myślał.Deklinacja.Deklamacja.Jeff kazał mu przemyć zadrapanie na łokciu, ostrzegał, że nawettaka mała ranka bardzo szybko może się zainfekować w tym klimacie, a te-raz Eric miał znacznie głębszą ranę na kolanie i nie mógł jej oczyścić.Do-stanie gangreny.Straci nogę_.Demonstracja, myślał.Desperacja.Destruk-cja.A Pablo.co z Pablem i jego złamanym kręgosłupem?Skrzypienie powróciło i Eric wstał.Ekstremizm, myślał.Eunuch.Trzy-mał zapałki w jednej ręce, lampę w drugiej i wyciągał na ślepo ramionaw górę, czekając na dotyk pętli.131tacy i Amy siedziały obok siebie na ziemi, kilka stóp od noszy Pabla.STrzymały się za ręce i patrzyły, jak Jeff ogląda kolano Erica.Ericostrożnie opuścił spodnie, krzywiąc się, kiedy odrywał od rany materiał ra-zem z zaschniętą krwią.Jeff kucnął nad nim, daremnie usiłując po ciemkuocenić, jak poważne jest rozcięcie.W końcu zrezygnował, musieli zaczekaćdo świtu.Teraz liczyło się tylko, że rana przestała krwawić.Mathias budował osłonę dla Pabla, za pomocą taśmy klejącej tworzącchwiejną konstrukcję z resztek nylonu z niebieskiego namiotu i aluminio-wych masztów. Jedno z nas powinno chyba pełnić wartę, kiedy reszta pójdzie spać oznajmił Jeff. Dlaczego ktoś musi pełnić wartę? zapytała Amy.Jeff kiwnął głową w stronę Pabla.Zdjęli pasy i Grek leżał na noszach zzamkniętymi oczami. Na wypadek gdyby on czegoś chciał - wyjaśnił Jeff. Albo.wzruszył ramionami i zerknął na drugi koniec polany, gdzie szlak schodziłze wzgórza.Majowie, myślał, ale nie chciał tego powiedzieć. Nie wiem.Po prostu chyba to rozsądne.Wszyscy milczeli.Mathias oddarł kawałek taśmy, pomagając sobie zę-bami. Dwugodzinne zmiany podjął Jeff. Eric może opuścić kolejkę. Eric siedział z nieprzytomną miną i spodniami sfałdowanymi w harmo-nijkę wokół kostek.Jeff nie potrafił poznać, czy tamten go słucha. My-ślę, że powinniśmy też zacząć zbierać swój mocz.Tak na wszelki wypa-dek. Mocz? powtórzyła Amy.Jeff przytaknął. Na wypadek gdyby woda nam się skończyła, zanim spadnie deszcz.Możemy przetrwać trochę dłużej na. Nie będę piła swojego moczu, Jeff.Stacy poparła ją kiwnięciem głowy. Wykluczone oświadczyła.132___Jeśli trzeba będzie wybierać pomiędzy piciem moczu, a śmiercią z.___Mówiłeś, że jutro przyjadą Grecy zaprotestowała Amy. Mó-wiłeś.____ Ja tylko wolę się zabezpieczyć, Amy.Przez rozsądek.A rozsądekwymaga też uwzględnienia najgorszego scenariusza.Ponieważ jeśli dojdziedo najgorszego, pożałujemy, że tego nie przewidzieliśmy.Racja?Nie odpowiedziała. Nasz mocz będzie tylko coraz bardziej skoncentrowany, w miarę jakzaczniemy się odwadniać ciągnął Jeff. Więc teraz jest pora, żebygo zbierać.Eric pokręcił głową, ze znużeniem przetarł twarz. O Jezu powiedział. O kurwa.Jeff go zignorował. Jutro, jak tylko się rozjaśni, obliczymy, ile mamy wody i jak ją racjo-nować.Jedzenie też.Na razie każdy chyba może wziąć po jednym łyku, apotem spróbujmy zasnąć. Odwrócił się do Mathiasa, który wciąż praco-wał nad wiatą. Masz tę pustą butelkę'?Mathias podszedł do pomarańczowego namiotu.Obok na ziemi leżał jegoplecak.Niemiec rozsunął zamek błyskawiczny pogrzebał w środku i wycią-gnął pustą butelkę po wodzie.Podał ją Jeffowi.Jeff pokazał ją pozostałym, miała dwa litry pojemności. Jeśli musicie się wysiusiać, skorzystajcie z tego.Okay?Nikt nie odpowiedział.Jeff postawił butelkę obok wejścia do namiotu._ Mathias i ja skoń-czymy wiatę dla Pabla.Potem obejmę Pierwszą wartę.Reszta niech siętrochę prześpi.ozmawiali jedynie tak długo, żeby ustalić, że nie powinni rozma-Rwiać, bo tylko się denerwują, leżąc w zaciemnionym namiocie iszepcząc do siebie.Stacy leżała pośrodku,133pomiędzy Erikiem a Amy, na plecach, trzymając oboje za ręce.Zostawilimiejsce dla Mathiasa po drugiej stronie Amy.W namiocie zostały dwa śpi-wory, ale było za gorąco, żeby z nich korzystać.Zepchnęli je i wszystkoinne plecaki, plastikową skrzynkę z narzędziami, buty trekkingowe, kani-ster z wodą na stos pod tylną ścianą namiotu.Przez chwilę dyskutowalikonspiracyjnym szeptem, czy nie wypić trochę wody, skuleni nad plastiko-wym kanistrem.Amy to zaproponowała, na wpół żartobliwym tonem, z rękąwyciągniętą do zakrętki.Nie wiadomo, czy mówiła poważnie czy pociąg-nęłaby długi łyk, gdyby się zgodzili ale kiedy się sprzeciwili, bo to nie wporządku wobec tamtych, szybko odstawiła kanister ze śmiechem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Nie widzę odkrzyknął.Kołowrót znowu zaczął skrzypieć.Rana na kolanie pulsowała uporczywie.Głowa go bolała był głodny,spragniony.I zmęczony.Próbował nie myśleć o tym, o czym rozmawiał zAmy, próbował wypełnić umysł białym szumem, bo teraz, w samotności,znacznie trudniej przychodziło mu uwierzyć w optymistyczne scenariusze,które razem stworzyli.Majowie nie odejdą które z nich podsunęło taki głupipomysł? I jak sobie wyobrażali sygnał wzywający na pomoc samolot, takiszybki, taki maleńki wysoko na niebie? Centryfuga, pomyślał, żeby zdusić tewątpliwości.Cembrowina.Ceremonia.Ceregiele.Centrala.Cesarstwo.Certyfikat.Centymetr.Cenzurowane.Zwiergotanie ucichło.Po chwili ucichło także skrzypienie kołowrotu.Eric słyszał, jak tamci pomagają Amy uwolnić się z pętli.A jeśli Grecy nie przyjadą? Albo przyjadą i po prostu wpadną w tę samąpułapkę na wzgórzu'? Dekoracja, pomyślał.Deklaracja.Degradacja.A jeśli niespadnie deszcz? Co wtedy zrobią bez wody? Dekadencja, myślał.Deklinacja.Deklamacja.Jeff kazał mu przemyć zadrapanie na łokciu, ostrzegał, że nawettaka mała ranka bardzo szybko może się zainfekować w tym klimacie, a te-raz Eric miał znacznie głębszą ranę na kolanie i nie mógł jej oczyścić.Do-stanie gangreny.Straci nogę_.Demonstracja, myślał.Desperacja.Destruk-cja.A Pablo.co z Pablem i jego złamanym kręgosłupem?Skrzypienie powróciło i Eric wstał.Ekstremizm, myślał.Eunuch.Trzy-mał zapałki w jednej ręce, lampę w drugiej i wyciągał na ślepo ramionaw górę, czekając na dotyk pętli.131tacy i Amy siedziały obok siebie na ziemi, kilka stóp od noszy Pabla.STrzymały się za ręce i patrzyły, jak Jeff ogląda kolano Erica.Ericostrożnie opuścił spodnie, krzywiąc się, kiedy odrywał od rany materiał ra-zem z zaschniętą krwią.Jeff kucnął nad nim, daremnie usiłując po ciemkuocenić, jak poważne jest rozcięcie.W końcu zrezygnował, musieli zaczekaćdo świtu.Teraz liczyło się tylko, że rana przestała krwawić.Mathias budował osłonę dla Pabla, za pomocą taśmy klejącej tworzącchwiejną konstrukcję z resztek nylonu z niebieskiego namiotu i aluminio-wych masztów. Jedno z nas powinno chyba pełnić wartę, kiedy reszta pójdzie spać oznajmił Jeff. Dlaczego ktoś musi pełnić wartę? zapytała Amy.Jeff kiwnął głową w stronę Pabla.Zdjęli pasy i Grek leżał na noszach zzamkniętymi oczami. Na wypadek gdyby on czegoś chciał - wyjaśnił Jeff. Albo.wzruszył ramionami i zerknął na drugi koniec polany, gdzie szlak schodziłze wzgórza.Majowie, myślał, ale nie chciał tego powiedzieć. Nie wiem.Po prostu chyba to rozsądne.Wszyscy milczeli.Mathias oddarł kawałek taśmy, pomagając sobie zę-bami. Dwugodzinne zmiany podjął Jeff. Eric może opuścić kolejkę. Eric siedział z nieprzytomną miną i spodniami sfałdowanymi w harmo-nijkę wokół kostek.Jeff nie potrafił poznać, czy tamten go słucha. My-ślę, że powinniśmy też zacząć zbierać swój mocz.Tak na wszelki wypa-dek. Mocz? powtórzyła Amy.Jeff przytaknął. Na wypadek gdyby woda nam się skończyła, zanim spadnie deszcz.Możemy przetrwać trochę dłużej na. Nie będę piła swojego moczu, Jeff.Stacy poparła ją kiwnięciem głowy. Wykluczone oświadczyła.132___Jeśli trzeba będzie wybierać pomiędzy piciem moczu, a śmiercią z.___Mówiłeś, że jutro przyjadą Grecy zaprotestowała Amy. Mó-wiłeś.____ Ja tylko wolę się zabezpieczyć, Amy.Przez rozsądek.A rozsądekwymaga też uwzględnienia najgorszego scenariusza.Ponieważ jeśli dojdziedo najgorszego, pożałujemy, że tego nie przewidzieliśmy.Racja?Nie odpowiedziała. Nasz mocz będzie tylko coraz bardziej skoncentrowany, w miarę jakzaczniemy się odwadniać ciągnął Jeff. Więc teraz jest pora, żebygo zbierać.Eric pokręcił głową, ze znużeniem przetarł twarz. O Jezu powiedział. O kurwa.Jeff go zignorował. Jutro, jak tylko się rozjaśni, obliczymy, ile mamy wody i jak ją racjo-nować.Jedzenie też.Na razie każdy chyba może wziąć po jednym łyku, apotem spróbujmy zasnąć. Odwrócił się do Mathiasa, który wciąż praco-wał nad wiatą. Masz tę pustą butelkę'?Mathias podszedł do pomarańczowego namiotu.Obok na ziemi leżał jegoplecak.Niemiec rozsunął zamek błyskawiczny pogrzebał w środku i wycią-gnął pustą butelkę po wodzie.Podał ją Jeffowi.Jeff pokazał ją pozostałym, miała dwa litry pojemności. Jeśli musicie się wysiusiać, skorzystajcie z tego.Okay?Nikt nie odpowiedział.Jeff postawił butelkę obok wejścia do namiotu._ Mathias i ja skoń-czymy wiatę dla Pabla.Potem obejmę Pierwszą wartę.Reszta niech siętrochę prześpi.ozmawiali jedynie tak długo, żeby ustalić, że nie powinni rozma-Rwiać, bo tylko się denerwują, leżąc w zaciemnionym namiocie iszepcząc do siebie.Stacy leżała pośrodku,133pomiędzy Erikiem a Amy, na plecach, trzymając oboje za ręce.Zostawilimiejsce dla Mathiasa po drugiej stronie Amy.W namiocie zostały dwa śpi-wory, ale było za gorąco, żeby z nich korzystać.Zepchnęli je i wszystkoinne plecaki, plastikową skrzynkę z narzędziami, buty trekkingowe, kani-ster z wodą na stos pod tylną ścianą namiotu.Przez chwilę dyskutowalikonspiracyjnym szeptem, czy nie wypić trochę wody, skuleni nad plastiko-wym kanistrem.Amy to zaproponowała, na wpół żartobliwym tonem, z rękąwyciągniętą do zakrętki.Nie wiadomo, czy mówiła poważnie czy pociąg-nęłaby długi łyk, gdyby się zgodzili ale kiedy się sprzeciwili, bo to nie wporządku wobec tamtych, szybko odstawiła kanister ze śmiechem [ Pobierz całość w formacie PDF ]