[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Natychmiast przygotowała się do obrony, podczas gdyToby objął ją w talii i przesunął za siebie.Po chwili całe napięcie odpłynęło jej z mięśni.124RS - Dominic, co ty tutaj robisz?- Czekam na ciebie.- Objął spojrzeniem opiekuńczą postawęToby'ego i jego oczy zwęziły się.Czy ten błysk w jego oczach to był błysk zagrożonegoposiadacza? Było za ciemno, żeby mogła to ocenić.Ale to nie miałoznaczenia.Nigdy w swoim życiu nie była bardziej świadoma, żeodlicza dni spędzone z Dominikiem.Wyszła zza Toby'ego.- Chyba nie byliście sobie przedstawieni podczas balu.Dominic,to jest Toby Haynes, amerykański kierowca wyścigowy i właścicieldrużyny.Toby, to jest Dominic Rossi, książę Montagnarde.Dominic, ociągając się, podał rękę Toby'emu.Madelinepopatrzyła na nich.Czy to zwykły przypływ testosteronu, któryzaczęli wydzielać jednocześnie? Czy coś przegapiła?Madeline dotknęła przedramienia Toby'ego i zobaczyła, żeDominic zesztywniał.Do licha, czy on jest zazdrosny?Poznała już Dominica na tyle, żeby wiedzieć, że jest namiętnymi bezinteresownym kochankiem zwracającym uwagę na odczuciapartnerki, ale miłość? Nie.Obydwoje wiedzieli, że ich związek nie maprzyszłości.- Toby, mogę ci już podziękować za chęć odprowadzenia mniedo hotelu.- Jesteś pewna?- Absolutnie.Dobrej nocy i dziękuję.Zobaczymy się jutro.Po chwili wahania Toby poszedł w stronę jachtu.125RS - Dlaczego masz się z nim jutro zobaczyć?- W związku ze ślubem.Dlaczego właściwie tutaj jesteś,Dominicu?- Nie mogłem się na ciebie doczekać.- Dobra odpowiedz.Objął ją spojrzeniem.- Wyglądasz wspaniale.Bardzo seksownie.- Dziękuję.Rozejrzała się wokół.- Nie widzę nigdzie Iana.- Nie ma go - powiedział z rumieńcem wstydu na policzkach.- Dobrowolnie? Przecież ten facet nie cierpi tego, żebyś choć namoment zniknął z pola jego widzenia.Gdyby mógł, to byłby z nami wsypialni.Ciągle mi nie ufa.Zęby Dominica błysnęły bielą w uśmiechu.- On uważa, że mnie zawiódł, i zle się z tym czuje.Kiedyśbyłem bardzo dobry w wymykaniu się spod jego opieki i chciałemsprawdzić, czy nadal potrafię to robić.- Musisz mieć kroplę buntownika w swojej błękitnej krwi.Lubięto.A co z Fernandem?- Poinformowałem go, że spędzisz noc na jachcie.- Wobec tego jaki masz plan? Przypuszczam, że nie wymknąłeśsię tylko dla samego wymknięcia.- Chciałbym pospacerować po Monaco i cieszyć się atrakcjamiFestiwalu Zwiętojańskiego.- Spojrzał na jej pantofle.- Albo znalezćjakiś cichy bar i w nim posiedzieć.126RS - Masz szczęście, że mam wygodne buty.- Co on jej mówił? %7łechciałby być zwykłym mężczyzną, a nie monarchą?- Chodzmy, jeśli uważasz, że to bezpieczne.- Nigdy nie zrobiłbym niczego, co by ci zagrażało, Madeline.- Wiem.Jesteś księciem wśród mężczyzn.Poza tym wiesz, żedostaniesz nagrodę, kiedy bezpiecznie wrócimy do hotelu.Przechadzali się ulicami Monaco-Ville ponad godzinę, cieszącsię muzyką i dzieląc się jedzeniem kupowanym u ulicznychsprzedawców, jak to robiły inne pary.Ale oni nigdy nie będą zwykłąparą.Ta myśl ją zasmuciła.Dominic wziął jej milczenie za wynik zmęczenia, wezwałtaksówkę i wrócili do hotelu.Kiedy wprowadził ją bezpiecznie dośrodka i wsiedli do windy, ujął jej twarz w dłonie i spojrzał głęboko woczy.- Nigdy nie zapomnę czasu, który spędziłem z tobą.- Powaga wjego głosie wywołała dreszcze na jej ciele.- Ja też.Pocałował ją.Wiedziała już, że jest w poważnym kłopocie,ponieważ nie chciała, żeby odszedł.Och, mój Boże.Zakochałam się w nim.Kiedy winda dojechała do celu, Madeline westchnęła głęboko iprzerwała pocałunek.Drzwi się otworzyły na ostatnim piętrze.Dominic splótł swoje palce z jej.- Madeline?127RS Poszli wzdłuż korytarza i wślizgnęli się do jego apartamentu, anastępnie do sypialni.Aóżko było rozgrzebane, jakby w nim leżał.Niemógł bez niej zasnąć.Zegar wskazywał drugą w nocy.Usłyszała, jak przekręcił klucz w zamku.Odwróciła głowę.Dominic stał przed nią oparty o drzwi z rękami założonymi nakarku.- Rozbierz się dla mnie.- Czy to królewski rozkaz?- A potrzebujesz takiego?- Ty pierwszy.Zacisnął usta, ale zdjął buty i sięgnął do paska przy spodniach.- Twoja kolej - stwierdził, zdjąwszy go.Jutro sobota.Candace nie planowała żadnego spotkania, więcMadeline miała wolne do południa.Będą mogli z Dominikiem spaćrano, jak długo będą chcieli.Zrzuciła pantofle, wyjęła srebrną spinkę zwłosów i zsunęła z ramion suknię, która opierała się tylko napiersiach.Dominic zdjął zegarek.Obserwowała w lustrze, jak zniecierpliwością rozpina guziki koszuli i po chwili zobaczyła gonagiego.Podszedł do niej i pocałował jej nagie ramię, mrucząc coś wjęzyku, którego nie rozumiała.Odwróciła do niego głowę i wyszeptała mu prosto w usta:- To nie fair.Mów po angielsku.128RS Zignorował jej prośbę i rozsunął głębiej suwak jej sukni, anastępnie zsunął ją z piersi i bioder.Przyciągnął Madeline do siebie imocno przytulił.Tęskniła za tym.Za jego siłą i delikatnością.Za jegonamiętnością.Pieścił jej brzuch, piersi i uda.Potęga jego pożądaniapozbawiła ją siły.Ledwie utrzymywała się na nogach.Wtedy wziął jąna ręce, zaniósł do łóżka i położył się obok niej.Jego ręka przesuwałasię po jej ciele, obrysowując jej kształty, kreśląc aureolę wokół pępka.Przysunęła się do niego.Puścił ją i obrócił się w stronę nocnegostolika.W końcu.Spodziewała się zobaczyć w jego ręku prezerwatywę, alezamiast tego ujrzała bransoletkę, którą podziwiała, gdy byli na targu.Serce jej się ścisnęło.- Dominicu, nie powinieneś.Ale jak.?- Ian ją dla mnie kupił.Zaakceptuj ten podarunek jako pamiątkęczasu, który spędziliśmy razem.Jak mogłaby odmówić?- Dziękuję.Podniosła rękę, a on nałożył jej bransoletkę, a pózniej ucałowałkażdą kostkę na jej dłoni.Wyglądało to jak pożegnanie.- Dominicu, czy jutro wyjeżdżasz?- Data odlotu nie została jeszcze ustalona.- Znaczyłpocałunkami drogę od jej łokcia, przez ramię, do szyi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl