[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pogłaskała go po twarzy.- Dla mnie liczysz się tylko ty. Póznym wieczorem, kiedy jechali do domu przez spowite śniegiem ulice, myśli Annykrążyły wokół Patryka i miłości.Nie można jej dotknąć, zważyć, zmierzyć, a jednak istnieje, choć tak trudno jązdefiniować.Jest inspiracją dla sztuki, literatury, muzyki, a czym jest dla mnie, zastanawiałasię wpatrzona w tańczące płatki śniegu w pomarańczowym świetle ulicznych latarni.Przypomniały jej się słowa Boba Dylana o miłości.Aby znalezć miłość, nie pukaj dokażdych drzwi.Gdy przyjdzie twoja godzina, sama wejdzie do twego domu, w twe życie, dotwego serca.Do mojego weszła już dawno, uśmiechnęła się rozmarzona.- O czym tak myślisz? - spytał Patryk, kiedy podjechali pod kamienicę przyWarmińskiej.- O miłości.- Ciekawy temat na dzisiejszy wieczór.Z medycznego punktu widzenia stanzakochania wiąże się z podwyższonym poziomem fenyloetyloaminy i dopaminy, powstaniemnowych pętli neuronalnych.Sama endokrynologia.Dopamina uskrzydla, testosteron odpowiada za pożądanie,oksytocyna u kobiet stymuluje poczucie bliskości i przywiązania, podobnie jak wazopresynau mężczyzn.- Strasznie to wszystko uczone.A tak normalnie, po ludzku, od serca?- A tak normalnie, po ludzku i od serca - powiedział, otwierając drzwi - lepiej toprzeżywać, niż się nad tym zastanawiać.No i przeżywali, oboje zanurzeni w niej po uszy, smakując każdą jej szczyptę.Powoli,nieśpiesznie, nasączając nią każdą komórkę, każdy centymetr ciała i duszy. ROZDZIAA IIIEcha wywiadu Anny z ministrem zdrowia i ujawnienie oszustw dyrektora szpitala niemilkły od wielu dni.Dyrektor Karaś został zawieszony w obowiązkach, a prokurator wszcząłśledztwo w sprawie dostarczania leków do szpitala.Jeszcze większe koła zatoczyła sprawa z Ludwikiem Kornem.Wywiad kupiłyrozgłośnie ogólnopolskie i bez skrupułów nadawały kompromitującą ministra rozmowę.Ośmieszony Ludwik Korn podał się do dymisji.I tak Anna Bendorf stała się gwiazdą.Nie było gazety, w której nie ukazywałyby się najróżniejsze komentarze i opiniedotyczące obu spraw, opatrzone licznymi zdjęciami Anny.- Masz u mnie w szpitalu prawdziwy fanklub - powiedział Patryk, odkładając gazetę,w której przeczytał kolejny artykuł o aferze lekowej, opatrzony wielkim zdjęciem Anny.- Jestem trochę tym wszystkim zmęczona - przyznała szczerze.- Nie rozumiem, jakmożna przez tyle dni wałkować jeden temat.Było, minęło i cześć.%7łycie toczy się dalej.Potrafiła zachować zdrowy dystans do całego zamieszania wokół siebie, mimo żesprawiało jej to pewną zawodową satysfakcję.Zwłaszcza że naczelny udzielił jej pisemnejpochwały, przypieczętowując ją dość wysoką premią, co przy oszczędnościachwprowadzonych w firmie było sporym objawem uznania.Annę czekała jeszcze jednaniespodzianka, zaproszenie na Bal Medyków.Co roku organizowano go z wielką pompą.Te imprezy, oprócz lekarzy, gromadziłyśmietankę towarzyską Olsztyna.Znalezienie się na liście zaproszonych gości było uważane zaspecjalne wyróżnienie.Dlatego Anna aż gwizdnęła, kiedy otworzyła elegancką kopertę zwykaligrafowaną starannie informacją, że otrzymała status gościa specjalnego.Nie dlatego,żeby szczególnie jej zależało na znalezieniu się w tym gronie.Traktowała to jako miłyupominek, uznanie jej pierwszego zawodowego sukcesu.Choć wiedziała, że w dużej mierzezawdzięcza go dwóm poufnym teczkom.- Gość specjalny - mruknął Patryk, przeglądając zaproszenie wystawione osobiścieprzez prezesa Izby Lekarskiej.- Chcesz tam iść?- A ty?- A mam inne wyjście? Przecież nie puszczę cię tam samej.Zaraz wszyscy obsiądą cięjak muchy.- Kochanie, z daleka tak pachnę twoimi feromonami, że odstraszam wszystkichewentualnych zalotników. - Otóż uświadom sobie w tej ślicznej główce, że naukowo nie zostało udowodnioneistnienie feromonów u ludzi.Co innego u zwierzątek, motylków.- Doktorku, nie wymądrzaj się tak, bo sama niedawno widziałam takie malutkiebuteleczki z cudownymi eliksirami.- Placebo, dziecinko, placebo.- Patryk z politowaniem pokiwał głową.- Nie wmówisz mi, że nie istnieją narkotyki miłości, o których huczy cały świat.- Proponuję teraz, zamiast akademickiej gadki, coś znacznie przyjemniejszego -powiedział i przyciągnął ją do siebie.- Abyśmy powymieniali się troszkę naszymiferomonami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl