[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Kiedy konkretnie to powiedział? - zainteresował się Witkowski.- Dobre pytanie, Stanley.Wtedy kiedy kazał tam zawieźć bardzo starą teczkę, przypuszczalnie z materiałami dotyczącymi Monluca.Było to nad ranem tej samej nocy, kiedy Jodelle popełnił samobójstwo w teatrze.- Wraz ze zniknięciem teczki znikły też dowody na to, że Jodelle i generał mieli kiedykolwiek coś wspólnego ze sobą - zauważył ambasador.- Czy wiemy coś o tym Monlucu?- Bezpośrednio nic, bo wszelkie dane na jego temat zniknęły także z Waszyngtonu - odparł Latham.- Pośrednio całkiem sporo, gdyż w materiałach dotyczących Jodelle'a znajdują się także oskarżenia, jakie starzec kierował pod adresem generała, oskarżenia pozbawione jakichkolwiek podstaw, a o dowodach nawet nie ma co wspominać.Właśnie na tej podstawie amerykański wywiad uznał staruszka za szaleńca.Jodelle twierdził, jakoby pewien znany francuski generał, bohater Ruchu Oporu, był w rzeczywistości zdrajcą, który współpracował z Niemcami.Tym generałem naturalnie miał być Monluc - człowiek, który wydał wyrok śmierci na żonę i dzieci Jodelle'a, a jego samego zesłał do obozu.- Najmłodsze dziecko, które jako jedyne przeżyło masakrę, to JeanPierre Villier > uzupełniła Karin.- Zgadza się.Według ojca Villiera, to znaczy według człowieka, którego ten przez całe życie uważał za ojca, oskarżenia Jodelle'a naruszyły spokój sędziwego generała wiodącego wygodny żywot dzięki złotu, jakie otrzymał od Niemców jako zapłatę za kolaborację, oraz sprzedaży zrabowanych podczas wojny antyków.- Chyba nadeszła pora, bym jednak odbył to od dawna odkładane spotkanie z prezydentem Francji - stwierdził Courtland.Przygotuj mi szczegółowy raport, Drew.Napisz go, nagraj na taśmę, przedyktuj sekretarkom, rób, co chcesz, bylebym tylko za godzinę albo dwie miał go u siebie na biurku.Latham i Witkowski wymienili spojrzenia.Pułkownik ledwodostrzegalnie skinął głową.- To niemożliwe, panie ambasadorze - powiedział Drew.- Dlaczego?- Po pierwsze nie mamy czasu.Po drugie nie wiemy, komu prezydent zechce przekazać tę wiadomość.Po trzecie wiemy, że neonaziści mają swoich ludzi na Quai d'Orsay, więc nie można wykluczyć, iż wprowadzili ich także do najbliższego otoczenia głowy państwa.W tej chwili naprawdę nie wiadomo do kogo powinniśmy zwrócić się o pomoc.- Czy sugerujesz, że należy podjąć działania na własną rękę, własnymi siłami, w obcym kraju? Chyba postradałeś zmysły, Drew! - Panie ambasadorze, jeśli w tym chateau jest cokolwiek wartościowego, jakieś dokumenty, zapiski, nagrania, fotografie, nazwiska albo numery telefonów, nie wolno nam dopuścić do tego, żeby uległy zniszczeniu.Proszę na chwilę zapomnieć o Bergeronie; założę się, że w "świątyni", czy jak tam on to nazwał, trzymają coś znacznie ważniejszego niż płyty z nagraniami bawarskich przyśpiewek.Tutaj nie chodzi o Francję, panie ambasadorze, ale także o całą Europę, a może i o Stany Zjednoczone.- Rozumiem, ale przecież nie możemy samodzielnie podejmować decyzji o rozpoczęciu zbrojnych działań na terytorium obcego państwa!- Gdyby żył Claude Moreau, sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej - odezwał się Witkowski.- Z pewnością bez wahania zgodziłby się rozpiąć nad nami parasol i udawać, że działamy w porozumieniu z francuskimi służbami specjalnymi.Nasze FBI też często godzi się na coś takiego.- Niestety Moreau nie żyje, pułkowniku.- Wiem o tym, panie ambasadorze, ale wydaje mi się, że chyba jest pewien sposób.- Witkowski spojrzał na Lathama.- Zdaje się, że ten Francois jest twoim dłużnikiem?- Daj mu spokój, Stosh.Nie chcę go w nic mieszać,- Niby czemu, jeśli można wiedzieć? Nie miałeś takich oporów proponując coś, za co nasz ambasador zleciałby z hukiem ze stołka.- Do czego zmierzasz? - zapytał spokojnie Drew, wytrzymując bez mrugnięcia spojrzenie pułkownika.- Deuxieme współpracuje ściśle z Service d'Etranger, czyli tutejszym Ministerstwem Spraw Zagranicznych, co naturalnie prowadzi do częstego krzyżowania się kompetencji, co znamy także z naszego podwórka.Czy na razie wszystko jasne?- Proszę mówić dalej, pułkowniku.- Zamieszanie, jakie powstaje wtedy, kiedy ścierają się interesy, jest przekleństwem, ale często także błogosławieństwem dla służb wywiadowczych.- Do czego zmierzasz, Stanley? - powtórzył Drew ze zniecierpliwieniem.- To proste jak drut, chłopcze.Każ temu Francois, żeby zadzwonił do jakiegoś znajomka z Etranger i przekazał mu połowę tej historii, którą opowiedział tobie.- Którą połowę?- Po prostu nagle przypomniał sobie, że Bergeron, którego teraz wszyscy szukają, wysłał go kiedyś do chateau z jakąś bardzo tajną i bardzo starą teczką.Tyle w zupełności wystarczy.- Dlaczego nie miałby powiedzieć o tym komuś z Deuxieme?- Choćby dlatego, że teraz nikt tam nie dowodzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Kiedy konkretnie to powiedział? - zainteresował się Witkowski.- Dobre pytanie, Stanley.Wtedy kiedy kazał tam zawieźć bardzo starą teczkę, przypuszczalnie z materiałami dotyczącymi Monluca.Było to nad ranem tej samej nocy, kiedy Jodelle popełnił samobójstwo w teatrze.- Wraz ze zniknięciem teczki znikły też dowody na to, że Jodelle i generał mieli kiedykolwiek coś wspólnego ze sobą - zauważył ambasador.- Czy wiemy coś o tym Monlucu?- Bezpośrednio nic, bo wszelkie dane na jego temat zniknęły także z Waszyngtonu - odparł Latham.- Pośrednio całkiem sporo, gdyż w materiałach dotyczących Jodelle'a znajdują się także oskarżenia, jakie starzec kierował pod adresem generała, oskarżenia pozbawione jakichkolwiek podstaw, a o dowodach nawet nie ma co wspominać.Właśnie na tej podstawie amerykański wywiad uznał staruszka za szaleńca.Jodelle twierdził, jakoby pewien znany francuski generał, bohater Ruchu Oporu, był w rzeczywistości zdrajcą, który współpracował z Niemcami.Tym generałem naturalnie miał być Monluc - człowiek, który wydał wyrok śmierci na żonę i dzieci Jodelle'a, a jego samego zesłał do obozu.- Najmłodsze dziecko, które jako jedyne przeżyło masakrę, to JeanPierre Villier > uzupełniła Karin.- Zgadza się.Według ojca Villiera, to znaczy według człowieka, którego ten przez całe życie uważał za ojca, oskarżenia Jodelle'a naruszyły spokój sędziwego generała wiodącego wygodny żywot dzięki złotu, jakie otrzymał od Niemców jako zapłatę za kolaborację, oraz sprzedaży zrabowanych podczas wojny antyków.- Chyba nadeszła pora, bym jednak odbył to od dawna odkładane spotkanie z prezydentem Francji - stwierdził Courtland.Przygotuj mi szczegółowy raport, Drew.Napisz go, nagraj na taśmę, przedyktuj sekretarkom, rób, co chcesz, bylebym tylko za godzinę albo dwie miał go u siebie na biurku.Latham i Witkowski wymienili spojrzenia.Pułkownik ledwodostrzegalnie skinął głową.- To niemożliwe, panie ambasadorze - powiedział Drew.- Dlaczego?- Po pierwsze nie mamy czasu.Po drugie nie wiemy, komu prezydent zechce przekazać tę wiadomość.Po trzecie wiemy, że neonaziści mają swoich ludzi na Quai d'Orsay, więc nie można wykluczyć, iż wprowadzili ich także do najbliższego otoczenia głowy państwa.W tej chwili naprawdę nie wiadomo do kogo powinniśmy zwrócić się o pomoc.- Czy sugerujesz, że należy podjąć działania na własną rękę, własnymi siłami, w obcym kraju? Chyba postradałeś zmysły, Drew! - Panie ambasadorze, jeśli w tym chateau jest cokolwiek wartościowego, jakieś dokumenty, zapiski, nagrania, fotografie, nazwiska albo numery telefonów, nie wolno nam dopuścić do tego, żeby uległy zniszczeniu.Proszę na chwilę zapomnieć o Bergeronie; założę się, że w "świątyni", czy jak tam on to nazwał, trzymają coś znacznie ważniejszego niż płyty z nagraniami bawarskich przyśpiewek.Tutaj nie chodzi o Francję, panie ambasadorze, ale także o całą Europę, a może i o Stany Zjednoczone.- Rozumiem, ale przecież nie możemy samodzielnie podejmować decyzji o rozpoczęciu zbrojnych działań na terytorium obcego państwa!- Gdyby żył Claude Moreau, sytuacja wyglądałaby zupełnie inaczej - odezwał się Witkowski.- Z pewnością bez wahania zgodziłby się rozpiąć nad nami parasol i udawać, że działamy w porozumieniu z francuskimi służbami specjalnymi.Nasze FBI też często godzi się na coś takiego.- Niestety Moreau nie żyje, pułkowniku.- Wiem o tym, panie ambasadorze, ale wydaje mi się, że chyba jest pewien sposób.- Witkowski spojrzał na Lathama.- Zdaje się, że ten Francois jest twoim dłużnikiem?- Daj mu spokój, Stosh.Nie chcę go w nic mieszać,- Niby czemu, jeśli można wiedzieć? Nie miałeś takich oporów proponując coś, za co nasz ambasador zleciałby z hukiem ze stołka.- Do czego zmierzasz? - zapytał spokojnie Drew, wytrzymując bez mrugnięcia spojrzenie pułkownika.- Deuxieme współpracuje ściśle z Service d'Etranger, czyli tutejszym Ministerstwem Spraw Zagranicznych, co naturalnie prowadzi do częstego krzyżowania się kompetencji, co znamy także z naszego podwórka.Czy na razie wszystko jasne?- Proszę mówić dalej, pułkowniku.- Zamieszanie, jakie powstaje wtedy, kiedy ścierają się interesy, jest przekleństwem, ale często także błogosławieństwem dla służb wywiadowczych.- Do czego zmierzasz, Stanley? - powtórzył Drew ze zniecierpliwieniem.- To proste jak drut, chłopcze.Każ temu Francois, żeby zadzwonił do jakiegoś znajomka z Etranger i przekazał mu połowę tej historii, którą opowiedział tobie.- Którą połowę?- Po prostu nagle przypomniał sobie, że Bergeron, którego teraz wszyscy szukają, wysłał go kiedyś do chateau z jakąś bardzo tajną i bardzo starą teczką.Tyle w zupełności wystarczy.- Dlaczego nie miałby powiedzieć o tym komuś z Deuxieme?- Choćby dlatego, że teraz nikt tam nie dowodzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]