[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jest pan nieprzyzwoity - szepnęła w odpowiedzi.- Większość ludzi u\yłaby tego słowa w stosunku do pani.Zostałaby pani tematem brudnychdowcipów, a pani kariera byłaby skończona.W wypadku ogłoszenia tej niezaprzeczalnejprawdy.- Czego pan chce?- Musi pani zapewnić tego niezwykle szczerego, młodego człowieka, \e nie będzie się panidłu\ej zajmowała tematami, o których bez wątpienia dyskutowaliście.I nic pani nieopublikuje.Phyllis Maxwell odło\yła słuchawkę.W pstrokatych oczach zawodowej dziennikarki pojawiłysię łzy.Gdy się odezwała, jej głos był ledwie słyszalny.- Czy wy nie znacie granic?99- Phyl, przysięgam.- O, Bo\e! Ukraść władzę w kraju!Wstała i wybiegła z restauracji.Carroll Quinlan O'Brien, znany kolegom biurowym jako Quinn, wszedł do swego gabinetu iusiadł za biurkiem.Zbli\ała się ósma wieczór.Nocna zmiana była ju\ przy pracy, cooznaczało, \e połowa biur jest pusta."Ale sześćdziesiąt cztery procent cię\kich zbrodni popełniane jest między siódmą trzydzieściwieczór a szóstą rano" - pomyślał O'Brien.A w tym czasie najpotę\niejszy w krajuinstrument przestrzegania prawa obsługiwała tylko połowa ludzi.Nie była to trafna krytyka.Biuro nie było oddziałem terenowym, jego zadanie polegało nazbieraniu informacji, a te najłatwiej uzyskiwać, gdy reszta kraju czuwa.Nie, nie miało sensuobstawanie przy tego rodzaju mniemaniu, choć wielka reorganizacja była ju\ w toku.Wka\dym razie wszyscy to mówili.Zapewne zacznie się od zrobienia porządku z bezsensownym, ukutym przez Hooveraterminem "Siedziba Sprawowania Władzy", S.S.W.Równie jednoznacznie i o wiele mniejpretensjonalnie brzmiało: FBI."Tyle rzeczy jest tutaj przedpotopowych" - pomyślał O'Brien.Poplątane systemy organizacyjne.Wzajemnie sprzeczne i zachodzące na siebie zakresykompetencji.U\ywanie siły bez potrzeby i powstrzymywanie się od jej u\ycia, gdy było toabsolutnie konieczne.Zcisłe przepisy co do sposobu ubierania się oraz \ycia towarzyskiego,seksualnego, a tak\e myślenia.Ostre kary za nic nie znaczące wykroczenia i wykręcanie się odkar w pełni zasłu\onych przez pochlebstwa i uni\oność.Strach, strach, strach.Przez całyokres pobytu Quinna w Waszyngtonie Biurem rządził strach.Przez cztery lata miał ustazamknięte.On, a tak\e kilku innych, którzy uczciwie wierzyli, \e potrafią wprowadzić nawy\sze szczeble Federalnego Biura Zledczego choć odrobinę zdrowia psychicznego.Zajmowane stanowiska słu\bowe dawały im te\ okazję do niespuszczania z oczu sprawnaprawdę podejrzanych, niosących zagro\enie.A inni niech się o tym dowiadują, gdyprzyjdzie odpowiednia pora.Gdy dyrektor, rozwścieczony rzeczywistymi lub zmyślonymi zniewagami, zerwał łączność zinnymi instytucjami wywiadowczymi kraju, O'Brien potajemnie i nader regularnieprzekazywał potrzebne im informacje.Przypomniał mu o tym widok małej, srebrnejkoniczynki, zwisającej z łańcuszka doczepionego do etui jego pióra.Był to prezent od StefanaVaraka z Narodowej Rady Bezpieczeństwa.Po raz pierwszy spotkał się z Varakiem przeddwoma laty, gdy Hoover zakazał podawania NRB danych osobowych o obywatelach blokuwschodniego zatrudnionych w ONZ.Narodowa Rada Bezpieczeństwa potrzebowała tychdanych.O'Brien po prostu poszedł do I Sekcji, porobił kopie i oddał je Varakowi podczas ichpierwszej wspólnej kolacji.Od tej pory mieli wiele wspólnych kolacji.Od Varaka du\o sięnauczył.Teraz Hoover ju\ nie \ył i wiele miało się zmienić.Tak wszyscy mówili.Quinn był skłonnytemu uwierzyć, gdy zapoznał się z nowymi dyrektywami.Być mo\e teraz jego decyzja sprzedczterech lat oka\e się rozsądna.Nigdy nie oszukiwał ani siebie, ani swojej \ony.Dla FBI jego przydział był politycznymzabiegiem upiększającym.Będąc wiceprokuratorem w Sacramento, został - jako oficerrezerwy - powołany do słu\by wojskowej w Wietnamie.Ale nie do wojskowej słu\bysprawiedliwości.Z przyczyn niejasno związanych z zagadnieniami walki z przestępstwamikryminalnymi, przydzielono go do G-2.Przeszło czterdziestoletni prawnik nagleprzedzierzgnął się w oficera śledczego w wywiadzie wojskowym.To było w roku 1964.I nakoniec nieoczekiwana bitwa na północnym odcinku frontu, niewola, dwa lata prze\yte wnajprymitywniejszych warunkach i ucieczka.Uciekł w marcu 1968 roku i w lejących się strumieniami tropikalnych deszczach przedostał sięwreszcie przez linie nieprzyjacielskie, na tereny będące w rękach wojsk ONZ.Schudłpięćdziesiąt funtów, fizycznie był zmaltretowany do ostatnich granic.I powrócił jako bohater.A był to czas, gdy bohaterów poszukiwano.Byli rozpaczliwie potrzebni.W kraju szerzyło sięniezadowolenie, mity się rozpadały.FBI te\ to dotyczyło.Zauwa\ono uzdolnienia śledczeQuinna, na Hooverze zaś bohaterowie robili wielkie wra\enie.Tak więc uczynionopropozycję.A bohater ją przyjął.Rozumował bardzo prosto.Jeśli zapewnia mu się mo\liwość startu z dość wysokiego szczebla,jeśli szybko i dobrze wszystkiego się nauczy, otworzą się przed nim w DepartamencieSprawiedliwości inne piękne perspektywy.O wiele większe ni\ w Sacramento.A w tej chwilibył czterdziestodziewięcioletnim eksbohaterem, który zaiste wiele się nauczył i trzymał językza zębami.Nauczył się bardzo dobrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Jest pan nieprzyzwoity - szepnęła w odpowiedzi.- Większość ludzi u\yłaby tego słowa w stosunku do pani.Zostałaby pani tematem brudnychdowcipów, a pani kariera byłaby skończona.W wypadku ogłoszenia tej niezaprzeczalnejprawdy.- Czego pan chce?- Musi pani zapewnić tego niezwykle szczerego, młodego człowieka, \e nie będzie się panidłu\ej zajmowała tematami, o których bez wątpienia dyskutowaliście.I nic pani nieopublikuje.Phyllis Maxwell odło\yła słuchawkę.W pstrokatych oczach zawodowej dziennikarki pojawiłysię łzy.Gdy się odezwała, jej głos był ledwie słyszalny.- Czy wy nie znacie granic?99- Phyl, przysięgam.- O, Bo\e! Ukraść władzę w kraju!Wstała i wybiegła z restauracji.Carroll Quinlan O'Brien, znany kolegom biurowym jako Quinn, wszedł do swego gabinetu iusiadł za biurkiem.Zbli\ała się ósma wieczór.Nocna zmiana była ju\ przy pracy, cooznaczało, \e połowa biur jest pusta."Ale sześćdziesiąt cztery procent cię\kich zbrodni popełniane jest między siódmą trzydzieściwieczór a szóstą rano" - pomyślał O'Brien.A w tym czasie najpotę\niejszy w krajuinstrument przestrzegania prawa obsługiwała tylko połowa ludzi.Nie była to trafna krytyka.Biuro nie było oddziałem terenowym, jego zadanie polegało nazbieraniu informacji, a te najłatwiej uzyskiwać, gdy reszta kraju czuwa.Nie, nie miało sensuobstawanie przy tego rodzaju mniemaniu, choć wielka reorganizacja była ju\ w toku.Wka\dym razie wszyscy to mówili.Zapewne zacznie się od zrobienia porządku z bezsensownym, ukutym przez Hooveraterminem "Siedziba Sprawowania Władzy", S.S.W.Równie jednoznacznie i o wiele mniejpretensjonalnie brzmiało: FBI."Tyle rzeczy jest tutaj przedpotopowych" - pomyślał O'Brien.Poplątane systemy organizacyjne.Wzajemnie sprzeczne i zachodzące na siebie zakresykompetencji.U\ywanie siły bez potrzeby i powstrzymywanie się od jej u\ycia, gdy było toabsolutnie konieczne.Zcisłe przepisy co do sposobu ubierania się oraz \ycia towarzyskiego,seksualnego, a tak\e myślenia.Ostre kary za nic nie znaczące wykroczenia i wykręcanie się odkar w pełni zasłu\onych przez pochlebstwa i uni\oność.Strach, strach, strach.Przez całyokres pobytu Quinna w Waszyngtonie Biurem rządził strach.Przez cztery lata miał ustazamknięte.On, a tak\e kilku innych, którzy uczciwie wierzyli, \e potrafią wprowadzić nawy\sze szczeble Federalnego Biura Zledczego choć odrobinę zdrowia psychicznego.Zajmowane stanowiska słu\bowe dawały im te\ okazję do niespuszczania z oczu sprawnaprawdę podejrzanych, niosących zagro\enie.A inni niech się o tym dowiadują, gdyprzyjdzie odpowiednia pora.Gdy dyrektor, rozwścieczony rzeczywistymi lub zmyślonymi zniewagami, zerwał łączność zinnymi instytucjami wywiadowczymi kraju, O'Brien potajemnie i nader regularnieprzekazywał potrzebne im informacje.Przypomniał mu o tym widok małej, srebrnejkoniczynki, zwisającej z łańcuszka doczepionego do etui jego pióra.Był to prezent od StefanaVaraka z Narodowej Rady Bezpieczeństwa.Po raz pierwszy spotkał się z Varakiem przeddwoma laty, gdy Hoover zakazał podawania NRB danych osobowych o obywatelach blokuwschodniego zatrudnionych w ONZ.Narodowa Rada Bezpieczeństwa potrzebowała tychdanych.O'Brien po prostu poszedł do I Sekcji, porobił kopie i oddał je Varakowi podczas ichpierwszej wspólnej kolacji.Od tej pory mieli wiele wspólnych kolacji.Od Varaka du\o sięnauczył.Teraz Hoover ju\ nie \ył i wiele miało się zmienić.Tak wszyscy mówili.Quinn był skłonnytemu uwierzyć, gdy zapoznał się z nowymi dyrektywami.Być mo\e teraz jego decyzja sprzedczterech lat oka\e się rozsądna.Nigdy nie oszukiwał ani siebie, ani swojej \ony.Dla FBI jego przydział był politycznymzabiegiem upiększającym.Będąc wiceprokuratorem w Sacramento, został - jako oficerrezerwy - powołany do słu\by wojskowej w Wietnamie.Ale nie do wojskowej słu\bysprawiedliwości.Z przyczyn niejasno związanych z zagadnieniami walki z przestępstwamikryminalnymi, przydzielono go do G-2.Przeszło czterdziestoletni prawnik nagleprzedzierzgnął się w oficera śledczego w wywiadzie wojskowym.To było w roku 1964.I nakoniec nieoczekiwana bitwa na północnym odcinku frontu, niewola, dwa lata prze\yte wnajprymitywniejszych warunkach i ucieczka.Uciekł w marcu 1968 roku i w lejących się strumieniami tropikalnych deszczach przedostał sięwreszcie przez linie nieprzyjacielskie, na tereny będące w rękach wojsk ONZ.Schudłpięćdziesiąt funtów, fizycznie był zmaltretowany do ostatnich granic.I powrócił jako bohater.A był to czas, gdy bohaterów poszukiwano.Byli rozpaczliwie potrzebni.W kraju szerzyło sięniezadowolenie, mity się rozpadały.FBI te\ to dotyczyło.Zauwa\ono uzdolnienia śledczeQuinna, na Hooverze zaś bohaterowie robili wielkie wra\enie.Tak więc uczynionopropozycję.A bohater ją przyjął.Rozumował bardzo prosto.Jeśli zapewnia mu się mo\liwość startu z dość wysokiego szczebla,jeśli szybko i dobrze wszystkiego się nauczy, otworzą się przed nim w DepartamencieSprawiedliwości inne piękne perspektywy.O wiele większe ni\ w Sacramento.A w tej chwilibył czterdziestodziewięcioletnim eksbohaterem, który zaiste wiele się nauczył i trzymał językza zębami.Nauczył się bardzo dobrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]