[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pamiętam, że grali Vivaldiego, potem Mozarta, a następną rzeczą, jaką sobieuświadomiłam, było to, że się obudziłam z oślinioną brodą i ludzie się na mnie gapili.- Nikt się nie patrzył - sprostował tata.- Wszyscy się szykowali do wyjścia i zbierali swoje rzeczy.- Nieprawda, na mnie się gapili! W restauracji też mi się przyglądali.Zwłaszcza wtedy, kiedy sięawanturowałeś o fotel, kiedy nie mogłeś go przepchnąć przez drzwi.- Bo drzwi w lokalu powinny być tak szerokie, by pomieścić fotele na kółkach.Tego wymaga pra-wo.Uważam, że restauracja dopuściła się karygodnego zaniedbania.- I powiedziałeś to straszne słowo.! - wybuchła przerazliwie podniesionym głosem.- Użyłeś go.- Przepraszam - szepnął tato.- Nie jestem inwalidką, zapamiętaj to sobie.Oboje macie to zapamiętać.Nie jestem inwalidką! -powtórzyła.- Jestem po prostu osłabiona i miewam zawroty głowy.Czasem tracę równowagę i dlategopotrzebny mi jest fotel.RLT - Ja tylko powołałem się na prawo, które nakazuje właścicielom lokalu przystosować drzwi, by mo-gli z nich korzystać ludzie niepełnosprawni.Wcale nie sugerowałem, że jesteś niepełnosprawna.- Nie wymawiaj tego słowa! - krzyknęła.- Nie mów tak!- Przepraszam - powtórzył tata.Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie herbatę.Kiedy wróciłam do salonu, ojciec klęczał obok oto-many, z głową na mamy podołku, a ona głaskała go po włosach.Rozmawiali ze sobą.Nie słyszałam słów,tylko jej płaczliwy głos i jego pomrukiwanie.Odwróciłam się na pięcie i poszłam do kuchni.Wylałam dozlewu herbatę i wrzuciłam do śmieci pojemniki po lodach.Zażyłam dwie aspiryny, bo wciąż bolała mniegłowa, i postanowiłam położyć się do łóżka.W domu panowała cisza, tylko z piwnicy dobiegało słabebrzęczenie urządzeń ogrzewniczych, przenikające przez deski podłogi.Idąc przez hol w stronę schodów, mijałam ścianę, na której wisiały akwarelowe portrety: Briana,gdy miał sześć lat, Jeffreya, gdy miał osiem, i moje - jedenastoletniej Ellie z poważnymi oczami, surowymiustami i różową wstążką, przytrzymującą sczesane do tyłu ciemne włosy.Rodzice znalezli się na schodachprzede mną.Ojciec stał o trzy stopnie wyżej; niósł na rękach mamę, która opierała głowę o jego ramię.- Jestem taka zmęczona, Gen - szepnęła cicho, nie zdając sobie sprawy z mojej obecności.- Wiem, kochanie - odparł.Następnego dnia rano ojciec przyznał, że kolacja była fiaskiem.- Gdyby mama była dzieckiem, powiedziałbym, że przy stole bawiła się jedzeniem.- Wypił kawędo dna, wziął torbę z książkami i udał się na wykład, zanim mama zeszła na śniadanie.Gdy zjawiła się nadole, była rozpromieniona, rozmarzona i uśmiechnięta; nawet zmarszczki wokół ust i na czole jakby sięwygładziły.W tym wspaniałym nastroju pozostała przez cały dzień.Natomiast ojciec przed pójściem dopracy sprawiał na mnie wrażenie dziwnie roztargnionego.Nie tylko włosy miał w nieładzie; zauważyłamplamkę krwi na jego kołnierzyku i małe zacięcie pod brodą.Zmarszczki na twarzy chyba mu się pogłębiły,bo wyglądał jak na kiepskim portrecie albo na jakiejś bezlitosnej czarno-białej fotografii.- O czym będzie dziś twój wykład? - spytałam, nalewając mu kawy.- O kobietach w pisarstwie Dickensa.- Będziesz mówił o pannie Havisham i Estelli*, czy o tych mięczakach: Małej Dorrit**, Dorze ipobożnej matce Dawida?**** Panna Havisham i Estella - postacie z Wielkich nadziei.** Mała Dorrit - bohaterka powieści o tym samym tytule.*** Dora i matka Dawida - postacie z Dawida Copperfielda.- O wszystkich - odparł, wstając z krzesła.- A powiesz studentom o żonie Dickensa i o jego kochance?- Nie, bo zamierzam mówić tylko o dziele pisarza, a nie o jego biografii.Ale, Ellen.chcę cię o cośprosić: zauważyłem, że mam uszkodzone guziki przy kołnierzykach w dwóch koszulach.Zostawiłem je naRLT krześle w sypialni.Czy możesz się tym zająć? I jeszcze coś: wolałbym, żebyśmy pili mleko raczej od-tłuszczane, nie pełne.Najlepiej kup jedno i drugie, i niech mama pije pełne.Chłopcy zjawią się w domu wczwartek po południu i z myślą o nich trzeba zaopatrzyć się w odpowiednie produkty.- Nie rozumiem, jak możesz oddzielić dzieło pisarza od jego życiorysu?- Słucham?- Chodzi o Dickensa.Jak możesz objaśnić jego twórczość, nie mówiąc o jego biografii?- Chyba wiesz, jak brzmi rutynowa odpowiedz na to pytanie? - spytał lekko zniecierpliwiony.-Dzieło mówi samo za siebie.Kiedy ma znowu przyjść do mamy pielęgniarka?- W poniedziałek.- Spodobała się mamie.Powiedziała mi wczoraj wieczór, że pielęgniarka bardzo jej pomogła.- Tak było.To dobra pielęgniarka.- Dowiedziałem się również, że pani doktor postanowiła nie kontynuować chemioterapii.- Co takiego?- Podobno rozmawiały o tym z mamą przed paru dniami w szpitalu.Z wczorajszej relacji mamywynika, że zdaniem doktor Cohn chemioterapia nie przynosi oczekiwanych efektów.- Ojciec poszedł doholu po teczkę i żegnając się, przypomniał: - Spotkamy się wieczorem o siódmej i razem pójdziemy naskwer na uroczystość zaświecenia choinek.- Jak to tak można? Nie będzie więcej chemioterapii, i kropka? Koniec dyskusji?- A cóż tu jeszcze można dodać? - spytał i wyszedł.* * *Ten wieczór, kiedy na miejskim skwerze zapalają się bożonarodzeniowe choinki, jest w naszymmieście jedyny w swoim rodzaju.Latem bywają w Langhorne tajemnicze noce, kiedy łagodnie dmie chłodny wiatr, a w powietrzuunosi się lekki zapach petunii.W te noce, które czasem są bardzo upalne, a czasem mniej gorące, pływa-liśmy nieraz nago w basenie i zaraz po wyjściu z wody wskakiwaliśmy do niej z powrotem, ponieważ wo-da wydawała się nam cieplejsza od powietrza.Jesień to okres noszenia swetrów i futbolu; słońce świeci jasno, ale jest bladożółte, w kolorze białejkukurydzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl