[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zawsze pozwalała, \eby to David wybierał czas i miejsce spotkania.Chciała tozmienić.Pokusa, \eby zobaczyć go jeszcze dzisiaj, wcią\ istniała, a jednak Anna byłazdecydowana jej się oprzeć.- Dzisiaj nie mogę - odparła z determinacją w głosie.- Jest za pózno.Właściwie tole\ę ju\ w łó\ku.Wstaję o siódmej.- Wstajesz o siódmej w czasie wakacji? - zdziwił się David.- Ach tak, ten twój kurs.Udała, \e nie słyszy nuty lekcewa\enia.- Więc o której będziemy mogli się spotkać? - spytał.- Kończę o drugiej.Moglibyśmy się zobaczyć koło wpół do trzeciej na Place de laMadelaine.- Nie słyszałem o takim placu.Mo\e w jakimś bardziej znanym miejscu? -zaproponował David.- Na przykład pod Luwrem, przy piramidzie.Anna nie miałaby kłopotów z dotarciem pod Luwr, ale dlaczego to ona znowu miałasię naginać do jego wymagań?- Masz mapę Pary\a? - spytała.- Jasne.- Więc nie będziesz miał kłopotów ze znalezieniem Place de la Madelaine.Mo\esztam dojechać metrem.David, przyzwyczajony do jej uległości, był tak zaskoczony, \e się zgodził.Ustalili - a właściwie ona ustaliła - \e spotkają się o wpół do trzeciej w miejscu, gdzierue Tronchet dochodzi do Place de la Madelaine.Zasypiając, Anna była dumna ze swojej stanowczości.14Anna denerwowała się, \e zajęcia się przeciągają.Odetchnęła z ulgą, kiedy kwadranspo drugiej monsieur Maxime zakomunikował, \e nazajutrz dowiedzą się, co mo\nawyczarować z trufli, i po\egnał kursantów.Przebrała się szybko w damskiej szatni, ale i tak musiała czekać na Juliena.Ranoprzyszedł w ostatniej chwili, a w czasie zajęć nie miała okazji, \eby z nim porozmawiać.On nazajutrz odlatywał do Nowego Jorku i planowali, \e dzisiejszy dzień spędzą wszczególny sposób.Anna ju\ kilka dni temu uprzedziła Duvernetów, \e wróci pózniej, ipoprosiła, \eby nie czekali na nią z kolacją.Czuła się nieswojo, wiedząc, \e za chwilę zawiedzie Juliena.Znała go ju\ jednak natyle, \e spodziewała się, \e ją zrozumie i się nie obrazi.- No proszę! - zawołał, kiedy zobaczył ją przed męską szatnią.- Zawsze ja czekałemna ciebie, a dzisiaj ty na mnie.To miło.- Ju\ myślałam, \e nigdy stamtąd nie wyjdziesz.- Giovanni znowu próbował udowodnić monsieur Maxime'owi wy\szość kuchniwłoskiej nad francuską i byłem ciekawy, co z tego wyniknie.- Oczywiście, jak zawsze, został pokonany - domyśliła się Anna.- Oczywiście.- Julien, muszę ci coś powiedzieć - zaczęła niepewnym głosem, kiedy wyszli zbudynku.- Nie mo\emy spędzić razem dzisiejszego popołudnia i wieczoru.- Coś się stało? - Na twarzy chłopca odmalował się raczej niepokój ni\ rozczarowanie.- Nie, nic takiego - uspokoiła go.- Tylko przyjechał mój chłopak i chcę się z nimspotkać.- Spojrzała na zegarek.- Jestem z nim umówiona za osiem minut.Wcześniej myślała o tym, \eby nie mówić o Davidzie jako o swoim chłopaku, tylkojak o znajomym, uznała jednak, \e spotkanie z jakimś tam kolegą to za mało, \ebyusprawiedliwić tak nagłą zmianę planów.- Nic mi o tym nie mówiłaś - powiedział cicho.- Bo nie było pewne, czy przyjedzie do Pary\a.- Nawet nie wspomniałaś, \e w ogóle masz chłopaka.Bo sądziłam, \e go nie mam, a teraz.teraz ju\ sama nie wiem, pomyślała.- Jakoś nie trafiła się okazja.- Widziała, \e jest zawiedziony, i poczuła się straszniegłupio.- Julien.ja.bardzo cię przepraszam.- Nie ma sprawy.Rozumiem.- Naprawdę rozumiesz?- Jasne! - rzucił z beztroską, ale Anna zdawała sobie sprawę, \e ta beztroska jest tylkopozorna.Nie było sensu pytać go, czy jest mu przykro, bo przecie\ wiedziała, \e tak jest.- Zobaczymy się w Nowym Jorku? - spytała.- Pewnie tak - odparł, ale zbyt długo się wahał.Zerknął na zegarek.- Spóznisz się - powiedział.Objęła go i pocałowała w oba policzki.- Tak się cieszę, \e cię poznałam.I dziękuję ci za wszystko.Bez ciebie Pary\ niebyłby ani w połowie tak piękny.Uśmiechnął się, ale jego oczy były smutne.- Julien, ja naprawdę tak myślę.Doleć jutro szczęśliwie do Nowego Jorku i baw siędobrze na weselu brata.- Dzięki.A ty baw się dzisiaj dobrze ze swoim chłopakiem.W jego ustach zabrzmiało to co najmniej dziwnie.- Zadzwonię do ciebie z Nowego Jorku - obiecała.- Zaraz po przylocie.- Będzie mi miło - powiedział, ale chyba nie wierzył w jej obietnicę.- No, biegnij ju\,bo się spóznisz.Anna jeszcze raz cmoknęła go w policzki i ruszyła w stronę rue Tronchet.Kiedy pół minuty pózniej się odwróciła, Juliena ju\ nigdzie nie było.15Po godzinie spędzonej z Davidem Anna myślała ju\ tylko o tym, \eby jak najszybciejsię z nim rozstać.Po raz pierwszy ta myśl zaświtała jej w głowie w chwili, gdy go zobaczyła.- Zlicznie wyglądasz - powiedział, obejmując ją.To był ten sam, lekko ochrypły głos,którym zawsze prawił jej komplementy, tylko \e ju\ tak na nią nie działał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Zawsze pozwalała, \eby to David wybierał czas i miejsce spotkania.Chciała tozmienić.Pokusa, \eby zobaczyć go jeszcze dzisiaj, wcią\ istniała, a jednak Anna byłazdecydowana jej się oprzeć.- Dzisiaj nie mogę - odparła z determinacją w głosie.- Jest za pózno.Właściwie tole\ę ju\ w łó\ku.Wstaję o siódmej.- Wstajesz o siódmej w czasie wakacji? - zdziwił się David.- Ach tak, ten twój kurs.Udała, \e nie słyszy nuty lekcewa\enia.- Więc o której będziemy mogli się spotkać? - spytał.- Kończę o drugiej.Moglibyśmy się zobaczyć koło wpół do trzeciej na Place de laMadelaine.- Nie słyszałem o takim placu.Mo\e w jakimś bardziej znanym miejscu? -zaproponował David.- Na przykład pod Luwrem, przy piramidzie.Anna nie miałaby kłopotów z dotarciem pod Luwr, ale dlaczego to ona znowu miałasię naginać do jego wymagań?- Masz mapę Pary\a? - spytała.- Jasne.- Więc nie będziesz miał kłopotów ze znalezieniem Place de la Madelaine.Mo\esztam dojechać metrem.David, przyzwyczajony do jej uległości, był tak zaskoczony, \e się zgodził.Ustalili - a właściwie ona ustaliła - \e spotkają się o wpół do trzeciej w miejscu, gdzierue Tronchet dochodzi do Place de la Madelaine.Zasypiając, Anna była dumna ze swojej stanowczości.14Anna denerwowała się, \e zajęcia się przeciągają.Odetchnęła z ulgą, kiedy kwadranspo drugiej monsieur Maxime zakomunikował, \e nazajutrz dowiedzą się, co mo\nawyczarować z trufli, i po\egnał kursantów.Przebrała się szybko w damskiej szatni, ale i tak musiała czekać na Juliena.Ranoprzyszedł w ostatniej chwili, a w czasie zajęć nie miała okazji, \eby z nim porozmawiać.On nazajutrz odlatywał do Nowego Jorku i planowali, \e dzisiejszy dzień spędzą wszczególny sposób.Anna ju\ kilka dni temu uprzedziła Duvernetów, \e wróci pózniej, ipoprosiła, \eby nie czekali na nią z kolacją.Czuła się nieswojo, wiedząc, \e za chwilę zawiedzie Juliena.Znała go ju\ jednak natyle, \e spodziewała się, \e ją zrozumie i się nie obrazi.- No proszę! - zawołał, kiedy zobaczył ją przed męską szatnią.- Zawsze ja czekałemna ciebie, a dzisiaj ty na mnie.To miło.- Ju\ myślałam, \e nigdy stamtąd nie wyjdziesz.- Giovanni znowu próbował udowodnić monsieur Maxime'owi wy\szość kuchniwłoskiej nad francuską i byłem ciekawy, co z tego wyniknie.- Oczywiście, jak zawsze, został pokonany - domyśliła się Anna.- Oczywiście.- Julien, muszę ci coś powiedzieć - zaczęła niepewnym głosem, kiedy wyszli zbudynku.- Nie mo\emy spędzić razem dzisiejszego popołudnia i wieczoru.- Coś się stało? - Na twarzy chłopca odmalował się raczej niepokój ni\ rozczarowanie.- Nie, nic takiego - uspokoiła go.- Tylko przyjechał mój chłopak i chcę się z nimspotkać.- Spojrzała na zegarek.- Jestem z nim umówiona za osiem minut.Wcześniej myślała o tym, \eby nie mówić o Davidzie jako o swoim chłopaku, tylkojak o znajomym, uznała jednak, \e spotkanie z jakimś tam kolegą to za mało, \ebyusprawiedliwić tak nagłą zmianę planów.- Nic mi o tym nie mówiłaś - powiedział cicho.- Bo nie było pewne, czy przyjedzie do Pary\a.- Nawet nie wspomniałaś, \e w ogóle masz chłopaka.Bo sądziłam, \e go nie mam, a teraz.teraz ju\ sama nie wiem, pomyślała.- Jakoś nie trafiła się okazja.- Widziała, \e jest zawiedziony, i poczuła się straszniegłupio.- Julien.ja.bardzo cię przepraszam.- Nie ma sprawy.Rozumiem.- Naprawdę rozumiesz?- Jasne! - rzucił z beztroską, ale Anna zdawała sobie sprawę, \e ta beztroska jest tylkopozorna.Nie było sensu pytać go, czy jest mu przykro, bo przecie\ wiedziała, \e tak jest.- Zobaczymy się w Nowym Jorku? - spytała.- Pewnie tak - odparł, ale zbyt długo się wahał.Zerknął na zegarek.- Spóznisz się - powiedział.Objęła go i pocałowała w oba policzki.- Tak się cieszę, \e cię poznałam.I dziękuję ci za wszystko.Bez ciebie Pary\ niebyłby ani w połowie tak piękny.Uśmiechnął się, ale jego oczy były smutne.- Julien, ja naprawdę tak myślę.Doleć jutro szczęśliwie do Nowego Jorku i baw siędobrze na weselu brata.- Dzięki.A ty baw się dzisiaj dobrze ze swoim chłopakiem.W jego ustach zabrzmiało to co najmniej dziwnie.- Zadzwonię do ciebie z Nowego Jorku - obiecała.- Zaraz po przylocie.- Będzie mi miło - powiedział, ale chyba nie wierzył w jej obietnicę.- No, biegnij ju\,bo się spóznisz.Anna jeszcze raz cmoknęła go w policzki i ruszyła w stronę rue Tronchet.Kiedy pół minuty pózniej się odwróciła, Juliena ju\ nigdzie nie było.15Po godzinie spędzonej z Davidem Anna myślała ju\ tylko o tym, \eby jak najszybciejsię z nim rozstać.Po raz pierwszy ta myśl zaświtała jej w głowie w chwili, gdy go zobaczyła.- Zlicznie wyglądasz - powiedział, obejmując ją.To był ten sam, lekko ochrypły głos,którym zawsze prawił jej komplementy, tylko \e ju\ tak na nią nie działał [ Pobierz całość w formacie PDF ]