[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ja ją naprawdę kochałam - powiedziała Tina,potrząsając głową, a Andy Donner objął żonę ramieniem ipowiedział:- Wiem, kochanie.Wydali wielkie przyjęcie na farmie i ludzie pózniejmówili, że nigdy nie widzieli, żeby naraz zebrało się tyle osób,nawet na ślubie.Stypa przebiegała w radosnej atmosferze, bojakkolwiek by było, Lillian była już bardzo stara, a wporównaniu z innymi miała całkiem niezłe życie.Przy okazjiświętowano też u Donnerów narodziny kolejnego dziecka.Andy Donner uniósł kieliszek i wzniósł toast za swoją babkę,a jego siostra Alison także wzniosła toast - za nowo narodzonedziecko - Jacka.Rozdział 111968MDROZMój pogrzeb to bardzo wzruszające wydarzenie.Trumnastoi pośrodku starego, pięknego kościoła - Zwiętej Trójcy naGoodramgate, z jego stallami i dwuspadowym dachem -otoczona tłumem zbolałych żałobników.Zpiew ptaków wpadaprzez otwarte wrota, przez które roztacza się też magicznywidok na zielone wzgórza i angielskie lasy, ciągnące się, jakokiem sięgnąć, a nawet jeszcze dalej.Otwartą trumnępokrywają pachnące bzy i gałązki śnieżnego głogu, więcwyglądam jak majowa królowa.Ludzie podchodzą na palcachi patrzą z szacunkiem na moją alabastrową cerę i kruczoczarnewłosy, które w jakiś tajemniczy sposób stały się po śmiercijeszcze ciemniejsze i bujniejsze i opadają teraz faląpołyskliwego hebanu poza trumienną poduszkę, przepojonązapachem lawendy.- Była taka piękna - szepcze ktoś z żałobników,potrząsając z podziwem głową.- I taka niedoceniana - dorzuca ktoś inny.- Jaka szkoda,że nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że była takwyjątkowa.- A jaka była utalentowana - dodaje jeszcze inny głos, azgromadzeni wokół trumny kiwają z żalem głowami.Kościół jest pełny.Przyszli nie tylko przyjaciele i rodzina,ale również ludzie, których nigdy nie znałam - jest na przykładzachwycony Leonard Cohen i wzruszony Terence Stamp.Wtle Maria Callas śpiewa J'ai perdu mon Eurydice.Bunty siedzina skraju ławki i skruszona potrząsa głową.- Może gdyby nie została podmieniona przy urodzeniu,nie doszłoby do tego - mówi cicho do siedzącego obok panaBellinga. - Ruby ! - mówi pan Belling.Tak strasznie mnie przeraził,że byłabym spadła z łóżka.- Wybieramy się z twoją matką doCastle Howard.Nie masz ochoty iść z nami, co? - Klepie siępo tłustym brzuszku, pełnym niedzielnego kurczakaprzyrządzonego przez Bunty, i patrzy na mnie z niepokojem,na wypadek gdybym podskoczyła z ochoty, żeby oglądać łukii astragale Vanbrugha.Odprawiam go, unosząc osłabłą dłoń.- Nie, nie, ja zostanę w domu.- Bo wiem już zdoświadczenia, że troje to o jedno za dużo przy takichokazjach.Na początku, kiedy byłam dla pana Bellinga nowością( Słodka szesnastolatka"), gotów był się dla mnie wysilać.Teraz już wcale nie uważa mnie za słodką, tylko zanieszczęsny produkt uboczny Bunty, który musi jakoś znosić.Nie dalej jak w zeszłym tygodniu pojechałam z nimi do StudniMatki Shipton i przekonałam się, że jak na ich potrzeby,jestem im całkowicie zbędna.Szczebiotali do siebie przez całyczas, podczas gdy ja, w smętnym nastroju, oglądałam szeregdziwacznych przedmiotów, pozostawionych do wyschnięciaprzy studni czarownicy - różne przedmioty codziennegoużytku zamienione w kamień przez wodę wapienną - misie,but, parasol, ściereczkę do naczyń.Potem usiedliśmy przedpubem, który nazywał się Koniec świata", a pan Bellingspojrzał na mnie posępnie nad małym piwem z lemoniadą orazkanapką z serem i cebulą, i zapytał:- No więc kiedy masz zamiar iść z domu, Ruby? Co?Powracam do moich posępnych medytacji na suficie.(Jakbardzo stałam się podobna do Patricii!).Odgrywam Ofelię"Millaisa w oczekiwaniu na dzień, kiedy rzeka Foss odrodzi siępo swoim niedorzecznie niskim poziomie.Sprawdziłam jejgłębię i odkryłam, że jest żałośnie spragniona.Przebrnęłamwpław przez jej mroczny, ponury kanał, po to tylko, żeby sięprzekonać, że sięga mi ledwo do rąbka mojej sukienki mini.Zbraku kamyków, nie mówiąc już o kieszeniach swetra, doktórych miałabym je włożyć, muszę się zadowolić ściskaniemcegły, odkrytej w labiryncie korzeni drzew nad brzegiemrzeki [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Ja ją naprawdę kochałam - powiedziała Tina,potrząsając głową, a Andy Donner objął żonę ramieniem ipowiedział:- Wiem, kochanie.Wydali wielkie przyjęcie na farmie i ludzie pózniejmówili, że nigdy nie widzieli, żeby naraz zebrało się tyle osób,nawet na ślubie.Stypa przebiegała w radosnej atmosferze, bojakkolwiek by było, Lillian była już bardzo stara, a wporównaniu z innymi miała całkiem niezłe życie.Przy okazjiświętowano też u Donnerów narodziny kolejnego dziecka.Andy Donner uniósł kieliszek i wzniósł toast za swoją babkę,a jego siostra Alison także wzniosła toast - za nowo narodzonedziecko - Jacka.Rozdział 111968MDROZMój pogrzeb to bardzo wzruszające wydarzenie.Trumnastoi pośrodku starego, pięknego kościoła - Zwiętej Trójcy naGoodramgate, z jego stallami i dwuspadowym dachem -otoczona tłumem zbolałych żałobników.Zpiew ptaków wpadaprzez otwarte wrota, przez które roztacza się też magicznywidok na zielone wzgórza i angielskie lasy, ciągnące się, jakokiem sięgnąć, a nawet jeszcze dalej.Otwartą trumnępokrywają pachnące bzy i gałązki śnieżnego głogu, więcwyglądam jak majowa królowa.Ludzie podchodzą na palcachi patrzą z szacunkiem na moją alabastrową cerę i kruczoczarnewłosy, które w jakiś tajemniczy sposób stały się po śmiercijeszcze ciemniejsze i bujniejsze i opadają teraz faląpołyskliwego hebanu poza trumienną poduszkę, przepojonązapachem lawendy.- Była taka piękna - szepcze ktoś z żałobników,potrząsając z podziwem głową.- I taka niedoceniana - dorzuca ktoś inny.- Jaka szkoda,że nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że była takwyjątkowa.- A jaka była utalentowana - dodaje jeszcze inny głos, azgromadzeni wokół trumny kiwają z żalem głowami.Kościół jest pełny.Przyszli nie tylko przyjaciele i rodzina,ale również ludzie, których nigdy nie znałam - jest na przykładzachwycony Leonard Cohen i wzruszony Terence Stamp.Wtle Maria Callas śpiewa J'ai perdu mon Eurydice.Bunty siedzina skraju ławki i skruszona potrząsa głową.- Może gdyby nie została podmieniona przy urodzeniu,nie doszłoby do tego - mówi cicho do siedzącego obok panaBellinga. - Ruby ! - mówi pan Belling.Tak strasznie mnie przeraził,że byłabym spadła z łóżka.- Wybieramy się z twoją matką doCastle Howard.Nie masz ochoty iść z nami, co? - Klepie siępo tłustym brzuszku, pełnym niedzielnego kurczakaprzyrządzonego przez Bunty, i patrzy na mnie z niepokojem,na wypadek gdybym podskoczyła z ochoty, żeby oglądać łukii astragale Vanbrugha.Odprawiam go, unosząc osłabłą dłoń.- Nie, nie, ja zostanę w domu.- Bo wiem już zdoświadczenia, że troje to o jedno za dużo przy takichokazjach.Na początku, kiedy byłam dla pana Bellinga nowością( Słodka szesnastolatka"), gotów był się dla mnie wysilać.Teraz już wcale nie uważa mnie za słodką, tylko zanieszczęsny produkt uboczny Bunty, który musi jakoś znosić.Nie dalej jak w zeszłym tygodniu pojechałam z nimi do StudniMatki Shipton i przekonałam się, że jak na ich potrzeby,jestem im całkowicie zbędna.Szczebiotali do siebie przez całyczas, podczas gdy ja, w smętnym nastroju, oglądałam szeregdziwacznych przedmiotów, pozostawionych do wyschnięciaprzy studni czarownicy - różne przedmioty codziennegoużytku zamienione w kamień przez wodę wapienną - misie,but, parasol, ściereczkę do naczyń.Potem usiedliśmy przedpubem, który nazywał się Koniec świata", a pan Bellingspojrzał na mnie posępnie nad małym piwem z lemoniadą orazkanapką z serem i cebulą, i zapytał:- No więc kiedy masz zamiar iść z domu, Ruby? Co?Powracam do moich posępnych medytacji na suficie.(Jakbardzo stałam się podobna do Patricii!).Odgrywam Ofelię"Millaisa w oczekiwaniu na dzień, kiedy rzeka Foss odrodzi siępo swoim niedorzecznie niskim poziomie.Sprawdziłam jejgłębię i odkryłam, że jest żałośnie spragniona.Przebrnęłamwpław przez jej mroczny, ponury kanał, po to tylko, żeby sięprzekonać, że sięga mi ledwo do rąbka mojej sukienki mini.Zbraku kamyków, nie mówiąc już o kieszeniach swetra, doktórych miałabym je włożyć, muszę się zadowolić ściskaniemcegły, odkrytej w labiryncie korzeni drzew nad brzegiemrzeki [ Pobierz całość w formacie PDF ]