[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mistaya skinęła głową nie tyle po to, żeby przyznać jej rację, bo wcale nie byłapewna, czy zgadza się z taką oceną, ile żeby zachęcić ją do dalszych wynurzeń.Chciałausłyszeć więcej.To było fascynujące.- Po jakimś czasie - powiedziała wolno wiedzma - zdecydowałam się udać do krainyzaczarowanych mgieł.Kiedyś zostałam stamtąd wygnana, lecz to było wówczas zanimodkryłam zasięg mojej mocy.Teraz, pomyślałam sobie, sprawy mają się inaczej.Należę doistot czarodziejskich.Mam prawo podróżować między światami, tak jak kiedyś moja matka.Zbliżyłam się do skraju czarodziejskich mgieł i zawołałam.Powtarzałam to przez długi czas.Nie było żadnej odpowiedzi.W końcu zwyczajnie weszłam w mgły, zdecydowana zmierzyćsię z tymi, którzy mnie wygnali.Z miejsca mnie znalezli.Nie chcieli mnie słuchać.Odmówilijakiejkolwiek rozmowy ze mną.Zostałam wyrzucona i nic nie mogłam na to poradzić, nawetmimo mojej magii.Nie zrezygnowałam.- Jej usta ściągnęły się jeszcze bardziej.- Wracałam tam co jakiśczas, nie mając zamiaru pogodzić się z odrzuceniem przez nich, zdecydowana wostateczności nawet umrzeć.Mijały lata.Przeżyłam kilka ludzkich żywotów, lecz się niezestarzałam.Byłam nieczuła na upływ czasu.Bardziej należałam do świata magii niż ludzkiego.Należałam do mgieł.A jednak nie wolno mi było tam wchodzić.Pózniej znalazłam szczelinę - ciągnęła - która pozwoliła mi wejść do krainyczarodziejskich mgieł i pozostać nie zauważoną.Zmieniłam swój kształt, aby nie dać siępoznać.Weszłam do mgieł i ukryłam się pośród mniejszych stworzeń.Nikt mnie nierozpoznał.Najpierw byłam jedną postacią, potem drugą, cały czas uważając, aby mnie niezdemaskowano.Zostałam zaakceptowana.Odkryłam, że mogę się swobodnie poruszać wśródczarodziejskich istot.Zaczęłam używać magii, tak jak one.Rzucałam zaklęcia, robiłamsztuczki magiczne i żyłam tak, jak oni żyli.Mój podstęp się powiódł.Byłam jedną z nich.-Uśmiechnęła się cynicznie i gorzko.I wtedy, tak jak moja matka, zakochałam się.- Nagle jej głos przybrał delikatny ton.-Znalazłam istotę tak piękną, tak pociągającą, że nie mogłam się mu oprzeć.Musiałam gomieć.Pragnęłam być jego.Poszłam za nim, zdobyłam jego sympatię, spędzałam z nim czas,aż w końcu zupełnie mu się oddałam.%7łeby to osiągnąć, musiałam się ujawnić.Kiedy tozrobiłam, natychmiast odtrącił mnie z pogardą.Zdradził mnie.Zdemaskował moją obecność.Mieszkańcy czarodziejskich mgieł nie byli dla mnie mili.Natychmiast zostałam wygnana.Ponieważ się zakochałam.Ponieważ niewłaściwie oceniłam sytuaq ę.- Jej brwi uniosły się dogóry w gorzkim wyrazie refleksji.- Tak jak moja matka.Nagle Mistaya zdała sobie sprawę, że ona prawie płacze.Nie było łez, leczdziewczynka czuła w sobie przeszywającą ostrość jej bólu.- Wysłano mnie tutaj - zakończyła wiedzma.- Do Wielkiej Czeluści.Wygnano zkrainy czarodziejskich mgieł, wyrzucono z własnego domu.Wygnano mnie na Landover,abym tutaj dożyła moich dni.Ponieważ posłużyłam się magią i pozostawiłam znak na ichświecie, a nie byłam jedną z nich.Ponieważ pogwałciłam ich prawo.I za to mnie ukarali.Umieszczono mnie w bramie wjazdowej tych wszystkich światów, do których nigdy nie będęmiała wstępu.Umieszczono mnie na skraju mgieł, przez które nigdy nie będę mogła przejść.-Zacisnęła dłonie i splotła palce.Jej głowa kręciła się raz w jedną, raz w drugą stronę.- Nie,istoty czarodziejskie nie były dla mnie zbyt miłe.- To bardzo niesprawiedliwe - odezwała się cicho Mistaya.Wiedzma zaśmiała się.- To słowo nic dla nich nie znaczy.To pojęcie jest im obce.Istnieje tylko to, cowolno, i czego nie wolno.Jeśli się nad tym zastanowić, to cała idea sprawiedliwości jestzłudzeniem, w jakim żyje głupiec.Spójrz na nasz świat, na Landover.Sprawiedliwośćstanowią ci, którzy dzierżą władzę, dzięki temu bowiem mogą jej zaprzeczyć.Wołanie o niąjest błaganiem żebraka o pomoc, kiedy wszystko inne zawiodło. Postąp ze mnąsprawiedliwie! - jakież to żałosne i beznadziejne! - Wyrzuciła z siebie te słowa ze wstrętem, po czym nachyliła się nagle z nowym zamiarem.- To, co mi się przydarzyło, było dla mnielekcją, Mistayo.Nauczyłam się nigdy o nic nie prosić, nigdy nie spodziewać się, że ktośokaże mi dobre serce, nigdy nie liczyć na szczęście.Polegam na magii.Jej moc daje mi siłę.Trzymaj się tego, a będziesz bezpieczna.- I nie zakochiwać się - dodała z uroczystą powagą Mistaya.- Nigdy - przyznała wiedzma, a jej twarz zmieniła się nagle nie do poznania, ukazującwściekłość zwierzęcia, w którego, jak twierdziła, potrafiła się zmienić.- Nigdy - powtórzyłasłowo ostre jak brzytwa i Mistaya wiedziała, że myśli o kimś konkretnym, o wydarzeniuniezbyt odległym w czasie i w przestrzeni, które wciąż ją trawiło od środka.Mistaya siedziała bez ruchu w słabnącym świetle ogniska, pozwalając, aby wściekłośćwysączyła się z Nocnego Cienia.Pragnęła się stać jedynie błahym i niczego nie lękającym sięcieniem w mroku.Miała wrażenie, iż gdyby pokazała po sobie, że jest czymś innym, towiedzma połknęłaby ją całą.Nocny Cień spojrzała na nią, jakby czytała w jej myślach, po czym uśmiechnęła się doniej z rozbrajającą lekkością.- Jesteśmy podobne - powiedziała kolejny raz, jak gdyby samą siebie chciała co dotego upewnić.- Ty i ja.Wiąże nas ze sobą magia.Jesteśmy czarownicami i pozostaniemynimi już zawsze, bo urodziłyśmy się z mocą, której inni mogą tylko pragnąć, ale nigdy jej niezdobędą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl