[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nieprawda.On i pan Smith kłócą się przez cały czas.Dlaczego ten pan jest do mniepodobny?Padło pytanie.Nie wiedziała, jak zareagować.Ale milczenie niczego nie rozwiązywało.Blake był bystry i ciekawski.Pytałby dalej.Bawiła się guzikiem przy bluzce, chłopca i próbowała podjąć decyzję, co ma mupowiedzieć. Henry Tennison nie był moim prawdziwym ojcem, tak? spytał nagle.Jęknęła. Kto ci to powiedział? Pan Smith.No, ja go zapytałem.Pan Smith nigdy nie kłamie.Z furią pomyślała, \e Smitha trzeba by kiedyś przepuścić przez maszynkę do mięsa.Terazjednak nie czas na porachunki. Ten pan w łó\ku wygląda całkiem jak ja ciągnął Blake.Meredith zacisnęła zęby.Inteligentne dzieci są uparte. Ten pan w łó\ku odezwała się cicho, patrząc mu prosto w oczy to twójprawdziwy ojciec, kochanie. To dlatego jest do mnie podobny? spytał, przyjmując tę informację bez zaskoczenia. Tak.Wyszczerzył zęby w uśmiechu. Cieszę się.Bo ja go bardzo lubię.Czy mo\emyz nim mieszkać?O rety.Zaczynało się.Wzięła głęboki oddech. Blake. Czas do łó\ka, chłopczyku.Gdzie jesteś? zawołał pan Smith.Była uratowana.Mogła a\ krzyknąć z ulgą.Przekazała Blake'a panu Smithowi. Co jesteś taka nachmurzona? spytał, kiedywziął Blake'a na barana. On ju\ wie, \e Henry był jego ojczymem.Pan Smith wzruszył ramionami. Nigdy nie zabraniałaś mi tego mówić.Ja niekłamię.Nigdy.Jęknęła. Wiem.Ale to wszystko komplikuje.On chce wiedzieć, dlaczego nie mieszkamy z tatusiem.Pan Smith wyszczerzył zęby. Dobre pytanie.Dlaczego nie mieszkacie?I zanim zdołała wymyślić złośliwą odpowiedz, Smithz Blakiem pobiegł do schodów.Rozdział 19Meredith miała do załatwienia kilka rozmów telenicznych, została więc na górze dłu\ejni\ zwykle.Kiedy skończyła, usiadła za biurkiem w swoim gabinecie i pogrą\yła się wmyślach.Pozwoliła, aby obecność Cyrusa tak dalece skomplikowała jej \ycie, \e doprawdynie wiedziała, jak się z tego wyplątać.A do tego Blake dowiedział się prawdy o ojcu.Długiepasmo komplikacji.Zdecydowała się poło\yć, kiedy wszyscy od dawnaju\ spali.Wszyscy oprócz Cyrusa.Zawołał ją, kiedy mijała drzwi jego pokoju.Drzwi byłyuchylone, więc nie mogła przemknąć ukradkiem. Wcią\ się przede mną kryjesz? spytał z ironicznym uśmiechem. Wcale się nie kryję. Mo\esz sobie mówić.Podeszła do jego łó\ka zmęczona, smutna i trochę blada od pracy do pózna w nocy.Spodnie i szara bluza, które miała na sobie, nie były bardziej szare ni\ cera Meredith. Bo\e, wyglądasz na wykończoną odezwał się, studiując jej twarz. Czemu nieidziesz spać? Nie jestem w stanie, od czasu twego wypadku.Tak jakbym wcią\ kręciła się nakaruzeli. Chcesz się przespać ze mną, maleńka? spytał cicho.Serce zabiło jej mocniej.Ju\ na samo wspomnienie o tym zaczerwieniła się i poczułaciepło.Zawahała się jednak.On znów zabiegał o jej względy. Nie ma przymusu, Meredith dodał. Wolna wola. Ale nie powinniśmy, prawda? odrzekła. Zawsze chciałeś tylko mnie dotykać.Złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Posłuchaj powiedział bez uśmiechu. Czynie dotarło to jeszcze do ciebie, \e jestem tak samobezbronny jak ty? Tak samo bezradny?Przeniosła wzrok na jego klatkę piersiową.Pod rozchyloną ciemną pi\amą widniały bujnekręcone włosy i silne mięśnie. Nie wyznała. Chyba nie patrzyłam na tę sytuację z twojego punktu widzenia.Zawsze wiedziałam, \e mnie pragniesz, chocia\ mo\e nienawidziłeś lego po\ądania. Spójrz na mnie.Zmusiła się, alby znów podnieść wzrok.Urzekł ją wyraz oczu Cyrusa całkiem nowy,jak twierdziła jego matka. Nie będzie więcej seksu oznajmił cicho.W ogóle.Poza oczywistym faktem, \e nie mogę, dopóki nie wyleczę kręgosłupa, istnieje inny powód.Chcęzwiązać się z tobą.Naprawdę, chcę więzi opartej na wspólnych zainteresowaniach iprzyjemności czerpanej z przybywania ze sobą.Chcę lepiej poznać ciebie i mojego syna,Meredith.Szeroko otworzyła oczy. Szczerze? spytała, niezamierzenie łagodnym głosem. Tak. Pogładził jej smukłe palce. Podczas rekonwalescencji miałem wiele czasuna rozmyślanie.Przypuszczam, \e stałem się cyniczny wobec kobiet w odpowiedzi na to,co mi zrobiłaś.Tak uwa\ałem.Odkąd dowiedziałem się prawdy, znalazłem się jak gdybybli\ej nieba.- Wpatrywał się w jej oczy. Czy mo\esz mi wybaczyć?Azy bezradności popłynęły po jej twarzy. Czy to.właściwa kolej rzeczy? szepnęła.Wróciłam tu ogarnięta ideą zemsty.Zniszczyłam twójzwiązek z matką, zagroziłam bytowi twojej firmy,odmówiłam ci prawa do własnego dziecka.!Przyciągnął ją do siebie.Przycisnął jej policzek do piersi.Pod bujnie owłosioną skórąusłyszała bijące niczym werbel serce. Najdro\sza odezwał się i objął ją.Zamknąłoczy na wspomnienie udręki minionych lat. Oddałbym wszystko, aby odwrócić biegwydarzeń z korzyścią dla ciebie.Gdybym wiedział o dziecku, nigdy niepozwoliłbym ci odejść.Nigdy!Szloch wyrwał się z gardła Meredith.śarliwość w głosie Cyrusa chwytała za serce. Nie wierzyłeś mi stwierdziła. Wiem odparł z goryczą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
. Nieprawda.On i pan Smith kłócą się przez cały czas.Dlaczego ten pan jest do mniepodobny?Padło pytanie.Nie wiedziała, jak zareagować.Ale milczenie niczego nie rozwiązywało.Blake był bystry i ciekawski.Pytałby dalej.Bawiła się guzikiem przy bluzce, chłopca i próbowała podjąć decyzję, co ma mupowiedzieć. Henry Tennison nie był moim prawdziwym ojcem, tak? spytał nagle.Jęknęła. Kto ci to powiedział? Pan Smith.No, ja go zapytałem.Pan Smith nigdy nie kłamie.Z furią pomyślała, \e Smitha trzeba by kiedyś przepuścić przez maszynkę do mięsa.Terazjednak nie czas na porachunki. Ten pan w łó\ku wygląda całkiem jak ja ciągnął Blake.Meredith zacisnęła zęby.Inteligentne dzieci są uparte. Ten pan w łó\ku odezwała się cicho, patrząc mu prosto w oczy to twójprawdziwy ojciec, kochanie. To dlatego jest do mnie podobny? spytał, przyjmując tę informację bez zaskoczenia. Tak.Wyszczerzył zęby w uśmiechu. Cieszę się.Bo ja go bardzo lubię.Czy mo\emyz nim mieszkać?O rety.Zaczynało się.Wzięła głęboki oddech. Blake. Czas do łó\ka, chłopczyku.Gdzie jesteś? zawołał pan Smith.Była uratowana.Mogła a\ krzyknąć z ulgą.Przekazała Blake'a panu Smithowi. Co jesteś taka nachmurzona? spytał, kiedywziął Blake'a na barana. On ju\ wie, \e Henry był jego ojczymem.Pan Smith wzruszył ramionami. Nigdy nie zabraniałaś mi tego mówić.Ja niekłamię.Nigdy.Jęknęła. Wiem.Ale to wszystko komplikuje.On chce wiedzieć, dlaczego nie mieszkamy z tatusiem.Pan Smith wyszczerzył zęby. Dobre pytanie.Dlaczego nie mieszkacie?I zanim zdołała wymyślić złośliwą odpowiedz, Smithz Blakiem pobiegł do schodów.Rozdział 19Meredith miała do załatwienia kilka rozmów telenicznych, została więc na górze dłu\ejni\ zwykle.Kiedy skończyła, usiadła za biurkiem w swoim gabinecie i pogrą\yła się wmyślach.Pozwoliła, aby obecność Cyrusa tak dalece skomplikowała jej \ycie, \e doprawdynie wiedziała, jak się z tego wyplątać.A do tego Blake dowiedział się prawdy o ojcu.Długiepasmo komplikacji.Zdecydowała się poło\yć, kiedy wszyscy od dawnaju\ spali.Wszyscy oprócz Cyrusa.Zawołał ją, kiedy mijała drzwi jego pokoju.Drzwi byłyuchylone, więc nie mogła przemknąć ukradkiem. Wcią\ się przede mną kryjesz? spytał z ironicznym uśmiechem. Wcale się nie kryję. Mo\esz sobie mówić.Podeszła do jego łó\ka zmęczona, smutna i trochę blada od pracy do pózna w nocy.Spodnie i szara bluza, które miała na sobie, nie były bardziej szare ni\ cera Meredith. Bo\e, wyglądasz na wykończoną odezwał się, studiując jej twarz. Czemu nieidziesz spać? Nie jestem w stanie, od czasu twego wypadku.Tak jakbym wcią\ kręciła się nakaruzeli. Chcesz się przespać ze mną, maleńka? spytał cicho.Serce zabiło jej mocniej.Ju\ na samo wspomnienie o tym zaczerwieniła się i poczułaciepło.Zawahała się jednak.On znów zabiegał o jej względy. Nie ma przymusu, Meredith dodał. Wolna wola. Ale nie powinniśmy, prawda? odrzekła. Zawsze chciałeś tylko mnie dotykać.Złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Posłuchaj powiedział bez uśmiechu. Czynie dotarło to jeszcze do ciebie, \e jestem tak samobezbronny jak ty? Tak samo bezradny?Przeniosła wzrok na jego klatkę piersiową.Pod rozchyloną ciemną pi\amą widniały bujnekręcone włosy i silne mięśnie. Nie wyznała. Chyba nie patrzyłam na tę sytuację z twojego punktu widzenia.Zawsze wiedziałam, \e mnie pragniesz, chocia\ mo\e nienawidziłeś lego po\ądania. Spójrz na mnie.Zmusiła się, alby znów podnieść wzrok.Urzekł ją wyraz oczu Cyrusa całkiem nowy,jak twierdziła jego matka. Nie będzie więcej seksu oznajmił cicho.W ogóle.Poza oczywistym faktem, \e nie mogę, dopóki nie wyleczę kręgosłupa, istnieje inny powód.Chcęzwiązać się z tobą.Naprawdę, chcę więzi opartej na wspólnych zainteresowaniach iprzyjemności czerpanej z przybywania ze sobą.Chcę lepiej poznać ciebie i mojego syna,Meredith.Szeroko otworzyła oczy. Szczerze? spytała, niezamierzenie łagodnym głosem. Tak. Pogładził jej smukłe palce. Podczas rekonwalescencji miałem wiele czasuna rozmyślanie.Przypuszczam, \e stałem się cyniczny wobec kobiet w odpowiedzi na to,co mi zrobiłaś.Tak uwa\ałem.Odkąd dowiedziałem się prawdy, znalazłem się jak gdybybli\ej nieba.- Wpatrywał się w jej oczy. Czy mo\esz mi wybaczyć?Azy bezradności popłynęły po jej twarzy. Czy to.właściwa kolej rzeczy? szepnęła.Wróciłam tu ogarnięta ideą zemsty.Zniszczyłam twójzwiązek z matką, zagroziłam bytowi twojej firmy,odmówiłam ci prawa do własnego dziecka.!Przyciągnął ją do siebie.Przycisnął jej policzek do piersi.Pod bujnie owłosioną skórąusłyszała bijące niczym werbel serce. Najdro\sza odezwał się i objął ją.Zamknąłoczy na wspomnienie udręki minionych lat. Oddałbym wszystko, aby odwrócić biegwydarzeń z korzyścią dla ciebie.Gdybym wiedział o dziecku, nigdy niepozwoliłbym ci odejść.Nigdy!Szloch wyrwał się z gardła Meredith.śarliwość w głosie Cyrusa chwytała za serce. Nie wierzyłeś mi stwierdziła. Wiem odparł z goryczą [ Pobierz całość w formacie PDF ]