[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widać było, że nadal postrzegaich jak pacynki sprzedające drogie zabawki.Z tego, co było wiadomo Sigmundowi, miała rację  tyle że on w tonie wierzył.Lalkarze byli tajemniczy.Ich technologiabardzo wyprzedzała ludzką i Kzinti.Na miłość boską,nawet im nie przeszkadzało, że są nazywani lalkarzami.I nigdy nie zdołał pozbyć się uczucia, że na DamyRadę to Adonis był górą.Sigmund zabijał czas, grając w rozbudowaną,strategiczną grę online.Dziś wieczór jego ranking był doniczego, ale mogło to szybko ulec zmianie.Z sobiewiadomych względów zlekceważył trend, który panowałpośród graczy wybierających sobie awatary.Od tej poryczarnoksiężnicy i poszukiwacze skarbów jawili się jakoKzinti i Jinxianie.Nieważne, że przez całe życieobserwował Jinxian.Obserwował także kzinów, alenieoficjalnie.Szefowie ARM powątpiewali w jegoobiektywizm.Może ktoś schrzanił grę. Do diabła z tym  oświadczyła Feather.Zerknęła na Sigmunda, a potem spojrzała na drzwiprowadzące do małej sypialni.Sigmund i sypialnia.Sigmund i sypialnia.Feather nigdy nie działała subtelnie.Nigdy nawet niepróbowała. Co z Murphym?  mruknął Sigmund.Murphy, niepomny niczego, nadal oglądał program. Ależ ty jesteś pruderyjny  powiedziała głośno.Murphy, mogę na chwilę pożyczyć twoje ciało? Sigmundnie będzie się bawił. Sigmund westchnął, zakłopotany. Jeszcze się nad tym zastanawiam.Murphy zignorował ich oboje.Sigmund pozwolił, żeby go poprowadziła dosypialni.Nie miało znaczenia, że on był cicho, i żewyobrażał sobie, jak Murphy i rozbudzona nowawymieniają porozumiewawcze uśmieszki. Ty i Murphy?  powiedział pózniej Sigmund,moszcząc się na poduszkach. Albo ta nowa dziewczyna, jeśli wy, panowie, obajmnie zawiedziecie. Feather parsknęła śmiechem.Jesteś zazdrosny. Nie, tak właściwie to jestem paranoikiem uwielbiał mówić o tym głośno.A może i był teżzazdrosny, chociaż wiedział, że Feather się z nim drażni.Przyszła pora, aby zmienić temat. Wszystko dziś wydaje się spokojne. Jak co noc. Przeciągnęła palcami po włosach,dziś szmaragdowozielonych ze srebrnymi iskierkami.Pasowały do jej ufarbowanej na miętową zieleń skóry.Lubiła kolory tak, jak on ich unikał. Wszyscy jesteśmyskamielinami.W końcu nawet kzinowie wiedzą, kiedy siępoddać.Feather coś o tym wiedziała.Te szczurokoty były jejdziałką.Drżała! Feather, która gołymi rękami mogła urwaćkzinowi łapę.Sigmund pocałował jej nagie ramię, tuż nadmiejscem, gdzie wszczepiony miała kryształ antykoncepcyjny.Oboje wiedzieli, do jakiego zadaniaARM odsyła swoich agentów, gdy nic się nie dzieje. Wiem  powiedział łagodnie. Nienawidzę polowań na matki!  wybuchła Feather. To biedne, przerażone kobiety.Desperacko pragnące dziecka.Desperacko na tyle,żeby ukrywać się miesiącami, aż rozpuszczą się ichantykoncepcyjne implanty.Zdesperowane na tyle, żebyoddać życie w razie złapania z nielegalnym dzieckiem. Wiem.Co innego mógł powiedzieć? Otoczył ją ramieniem.Wprowadzenie Praw Płodności oznaczało polowaniena matki, egzekucje rodziców i sterylizację nielegalnegopotomstwa.Brak tych praw oznaczałby chaos.%7łebyuzyskać od Komisji Płodności pozwolenie na dzieckopotrzeba było znacznie więcej, niż dobrych genów.Kiedyś przeczytał, że przez krótki czas wydawało się, żepopulacja Ziemi się stabilizuje.W tym czasie ludzi,którzy nie czuli palącej potrzeby posiadania dzieci,zrobiło się znacznie mniej.Po tej chwili spokoju, po tymjak niezdecydowani, niczym badacze kosmosu, wycofalisię z puli genowej, populacja Ziemi eksplodowała.Bez dzisiejszych kontroli osiemnaście miliardówmogło się podwoić w czasie życia jednego pokolenia. Chcę dziecka  wyszeptała Feather. Pragnędziecka.Oboje byli naturalnymi paranoikami.KomisjaPłodności nigdy  przenigdy  nie wydała pozwolenia na dziecko paranoicznemu rodzicowi.Ucałował ją w nasadęszyi. Wiem.* * *W pomieszczeniu oddziału było tak spokojnie, jak naostatniej zmianie Sigmunda.Ludzie się wałęsali, siedzieliz nogami na biurkach albo wchodzili i wychodzili bezwyraznego celu.Nuda to zaprzysiężony wróg czujności.Przejrzałostatnie zapisy, które dotyczyły przybyłych ostatnioJinxian.Zobaczył jedynie spotkania biznesowe i nocspędzoną na szwendaniu się po klubach.Rzucił okiem nastreszczenia ostatnich publikacji Instytutu Nauki.Zamówił rozkład statystyczny wzorów emigracyjnychJinxian.Nowa też była w pracy, leniwie malując paznokcie.Nie spędziła na tyle dużo czasu w Sprawach Obcych,żeby móc sobie pozwolić na znudzenie.Pochylił się. Girard, co tam z lalkarzami?Wyciągnęła dłoń z rozłożonymi palcami.Mokrylakier błyszczał. Nic. Skąd wiesz?  spytał Sigmund.Wydawała się być o wiele za bardzo zrelaksowana.Odpowiednie motywowanie było sztuką.Dawkaodpowiednia na etapie szkolenia niekoniecznie była właściwa w pracy.Andrea Girard zdjęła nogi ze swojego biurka.Możezrozumiała przekaz. Sigmund, naprawdę robię swoje.Popatrz dotknęła komputera, a na ekranie pojawił się wykres.Użytkowanie kabin transferowych przez lalkarzy.Obserwuję Amerykę Północną, ale sprawdzam też innekontynenty.Wzór na całym świecie jest taki sam,tendencja spadkowa.Lalkarze są w swoich biurowcach izajmują się własnym biznesem.Sigmund uśmiechnął się lekko, słysząc ten żart.Lalkarze zajmowali się wyłącznie biznesem.GeneralProducts miało swoje przedstawicielstwo w ZnanejPrzestrzeni.Poza tym ludzie, Kzinti i Kdatlyno wiedzielityle samo  nic. Od jak dawna robią to, co robią?  zapytał. Od kilku dni jest taki spokój  odparła.Dni niewyjaśnionego nowego zachowania? Girardzdecydowanie potrzebowała, żeby nią potrząsnąć. Kogo o tym poinformowałaś?  zażądał.Wymieniła nazwiska, a że Sigmund nie mógł mieć donich zastrzeżeń, znów odwróciła się do hologramu. W głównych portach kosmicznych ruch przezkabiny transferowe wygląda normalnie. Wychodzą na spotkanie przylatujących statków? Sigmund, oni są importerami. Podmuchała napaznokcie. A ty nie obserwujesz czasem Jinxian?Za sobą usłyszał chichoty.Czy tu nikt dziś nie pracował? Sigmund poczuł nagle, że nie tylko Nowa maza niski poziom motywacji.Zredukowana została ilośćpodawanych ludziom prochów.Skoro na horyzoncie niebyło żadnych zagrożeń, po co wywoływać paranoję?Wrogowie Ziemi chcieli, żeby ARM tak myślało.Może polowanie na matki nie było najgorszą rzeczą.Nadal przyglądał się hologramowi, ignorującśmiechy. W Kosmoporcie Mojave nie ma żadnych gości.Dlaczego?Na jego ramieniu spoczęła ciężka ręka. Sigmund, odpuść sobie.Pozwól kobiecie pracować powiedział Conan Murphy.Sigmund wrócił do swojego biurka.W ciągu tychparu ostatnich minut Jinxianie nie zrobili niczegopodejrzanego.(Trzymają się w ukryciu, jak lalkarze? Wzmowie z lalkarzami?).Wstał z krzesła. Lalkarze to tchórze.Kogo lub czego unikają? spytał głośno.Nikt nie odpowiedział  i nikt się nie roześmiał.Przysiadł na rogu biurka Nowej [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl