[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W jego głosiedał się wyczuć złudny chłód, który Valentine słyszał wcześniejzaledwie parę razy.321Nagle zjeżyły mu się włosy na karku.- Zakładam, że zamierzasz mi powiedzieć, kto złożył ciwizytę.- Stephen Cobb-Harding.Valentine musiał użyć całej siły woli, by nie poderwać sięz miejsca.Jednak Melbourne go obserwował, więc markiztylko założył nogę na nogę.- Jakież to emocjonujące.Szkoda, że nie zaczekałeś dojakiejś przyzwoitej godziny, by podzielić się ze mną tą wieścią.- Szantażujesz go.Dzięki Bogu, że Melbourne najpierw do niego udał się poinformacje.Konfrontowanie Eleanor z jakimikolwiekoskarżeniami, które mógł przedstawić Cobb-Harding, byłobyzarówno niesprawiedliwe, jak i niepotrzebnie okrutne.Valentine wzruszył ramionami.- Ten sezon jest trochę nudnawy.Musiałem coś zrobić,żeby się rozerwać.Książę huknął pięścią w biurko.- Do diabła, Valentine! Czy ty wiesz, co on mi powiedział?Jak zaoferował ochronę reputacji mojej rodziny.mojejsiostry.poprzez małżeństwo?- Melbourne, ty.- A ja musiałem tutaj siedzieć i tego słuchać, bo niktnawet mi o tym nie raczył wspomnieć! Zwerbowałem cię,żebyś trzymał Eleanor z dala od kłopotów, a nie po to, żebyśpozwalał jej robić, co jej się żywnie podoba, a potem tuszowałwszystko przede mną!Valentine siedział, słuchając tyrady księcia.Jako żeMelbourne z pewnością nie oczekiwał w tej chwili odpowiedziani nawet reakcji, dało mu to czas do namysłu.Oczywiście, mógł skłamać, mówiąc Sebastianowi, że niema pojęcia, o czym opowiadał Cobb-Harding.To bywystarczyło, gdyby chodziło wyłącznie o niego, ale Eleanor322niezmiernie komplikowała całą sprawę.Po pierwsze, zapewnenie zaakceptowałaby kłamstwa, a po drugie, uważałabyzmyślanie za niesprawiedliwe.Tu chodziło o jej prawo dopewnego zakresu wolności i udawanie teraz, że przez całą nocsiedziała skromniutko jak trusia w Vauxhall, byłobyzaprzeczeniem wszystkiego, czemu miał służyć jej bunt.- Deverill - ryknął Melbourne, wyrywając go z zamyślenia.- Byłeś mi winien zwykłą przysługę.A to trudno uznać zastosowną odpłatę.Wytłumacz się.Przez moment Valentine zastanawiał się, jak Melbournezareagowałby na wiadomość, że tamten wieczór na przyjęciuu Belmonta to najmniej karygodny z wyczynów Eleanor i jakistotny był w nich udział jego samego.- Ja nie rozpowiadam historyjek - odparł krótko.- I, dolicha, mów ciszej.Słychać cię aż w Paryżu.Melbourne pochylił się nad biurkiem, wbijając pięści wjego twardy blat.- Nie zmieniaj tematu.A tę historyjkę mi opowiesz.- Sebastianie, to skomplikowane.I to nie to, co myślisz.Tak naprawdę było gorzej.- A zatem mnie oświeć.Niech to diabli! Tracę cierpliwość.- Cobb-Harding podstępem sprowadził ją na przyjęcieu Belmonta.To był bal maskowy, więc nikt nie widział jejtwarzy.Książę wydał zduszony jęk.- Zaofiarował się opisać mi pewne.aspekty anatomiiNell.Cobb-Harding był już trupem.- On ją odurzył.Laudanum.A potem zaciągnął dopokoju i napadł.Zjawiłem się w samą porę, żeby zapobiecnajgorszemu.To nie była jej wina, Seb.Przez chwilę Melbourne tkwił nieruchomo w miejscu.Wreszcie opadł z powrotem na krzesło.323- A dlaczego mnie o tym nie powiadomiłeś? To dawnotemu zakończyłoby mały bunt Nell.- Właśnie dlatego ci nie powiedziałem.- Przez to, idlatego, że błagała go, by nic nie mówił.- To było jej pierwszepodejście do wolności.Palnęła głupstwo.Myślałem, żezasługuje na kolejną szansę.- Myślałeś.Zapominasz się, Deverill.Nie jesteś członkiemtej rodziny.Miałeś tylko uregulować honorowy dług.- O ile pamiętam, masz powód, dla którego zwerbowałeśmnie, bym został jej niańką.%7ładen z was nie mógł sobie ztym poradzić.Ja mogłem.Powiedziałeś żadnego skandalu , iżadnego nie było.Nawet Cobb-Harding przyszedł tylko dociebie.Nikt inny o niczym nie wie.- To prawda.Wszystko, co mam, to ta mała gnidakręcąca się w pobliżu i próbująca teraz wyłudzić ode mniepieniądze, władzę albo wpływy.- Nawet i to nie.Według naszej umowy ma opuścić Anglięza dwa tygodnie.- Jak to się dla niego szczęśliwie składa.Koniec z tym.Jak powiedziałeś, popełniła głupstwo.Teraz mój ruch.Onamusi wyjść za mąż, mieć rodzinę i obowiązki.Zmiemtwierdzić, że wtedy nie będzie odczuwała potrzebywywoływania skandalu.Valentine roześmiał się.Nie było mu szczególnie wesoło,ale nie potrafił się powstrzymać.- Tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.W jego głosiedał się wyczuć złudny chłód, który Valentine słyszał wcześniejzaledwie parę razy.321Nagle zjeżyły mu się włosy na karku.- Zakładam, że zamierzasz mi powiedzieć, kto złożył ciwizytę.- Stephen Cobb-Harding.Valentine musiał użyć całej siły woli, by nie poderwać sięz miejsca.Jednak Melbourne go obserwował, więc markiztylko założył nogę na nogę.- Jakież to emocjonujące.Szkoda, że nie zaczekałeś dojakiejś przyzwoitej godziny, by podzielić się ze mną tą wieścią.- Szantażujesz go.Dzięki Bogu, że Melbourne najpierw do niego udał się poinformacje.Konfrontowanie Eleanor z jakimikolwiekoskarżeniami, które mógł przedstawić Cobb-Harding, byłobyzarówno niesprawiedliwe, jak i niepotrzebnie okrutne.Valentine wzruszył ramionami.- Ten sezon jest trochę nudnawy.Musiałem coś zrobić,żeby się rozerwać.Książę huknął pięścią w biurko.- Do diabła, Valentine! Czy ty wiesz, co on mi powiedział?Jak zaoferował ochronę reputacji mojej rodziny.mojejsiostry.poprzez małżeństwo?- Melbourne, ty.- A ja musiałem tutaj siedzieć i tego słuchać, bo niktnawet mi o tym nie raczył wspomnieć! Zwerbowałem cię,żebyś trzymał Eleanor z dala od kłopotów, a nie po to, żebyśpozwalał jej robić, co jej się żywnie podoba, a potem tuszowałwszystko przede mną!Valentine siedział, słuchając tyrady księcia.Jako żeMelbourne z pewnością nie oczekiwał w tej chwili odpowiedziani nawet reakcji, dało mu to czas do namysłu.Oczywiście, mógł skłamać, mówiąc Sebastianowi, że niema pojęcia, o czym opowiadał Cobb-Harding.To bywystarczyło, gdyby chodziło wyłącznie o niego, ale Eleanor322niezmiernie komplikowała całą sprawę.Po pierwsze, zapewnenie zaakceptowałaby kłamstwa, a po drugie, uważałabyzmyślanie za niesprawiedliwe.Tu chodziło o jej prawo dopewnego zakresu wolności i udawanie teraz, że przez całą nocsiedziała skromniutko jak trusia w Vauxhall, byłobyzaprzeczeniem wszystkiego, czemu miał służyć jej bunt.- Deverill - ryknął Melbourne, wyrywając go z zamyślenia.- Byłeś mi winien zwykłą przysługę.A to trudno uznać zastosowną odpłatę.Wytłumacz się.Przez moment Valentine zastanawiał się, jak Melbournezareagowałby na wiadomość, że tamten wieczór na przyjęciuu Belmonta to najmniej karygodny z wyczynów Eleanor i jakistotny był w nich udział jego samego.- Ja nie rozpowiadam historyjek - odparł krótko.- I, dolicha, mów ciszej.Słychać cię aż w Paryżu.Melbourne pochylił się nad biurkiem, wbijając pięści wjego twardy blat.- Nie zmieniaj tematu.A tę historyjkę mi opowiesz.- Sebastianie, to skomplikowane.I to nie to, co myślisz.Tak naprawdę było gorzej.- A zatem mnie oświeć.Niech to diabli! Tracę cierpliwość.- Cobb-Harding podstępem sprowadził ją na przyjęcieu Belmonta.To był bal maskowy, więc nikt nie widział jejtwarzy.Książę wydał zduszony jęk.- Zaofiarował się opisać mi pewne.aspekty anatomiiNell.Cobb-Harding był już trupem.- On ją odurzył.Laudanum.A potem zaciągnął dopokoju i napadł.Zjawiłem się w samą porę, żeby zapobiecnajgorszemu.To nie była jej wina, Seb.Przez chwilę Melbourne tkwił nieruchomo w miejscu.Wreszcie opadł z powrotem na krzesło.323- A dlaczego mnie o tym nie powiadomiłeś? To dawnotemu zakończyłoby mały bunt Nell.- Właśnie dlatego ci nie powiedziałem.- Przez to, idlatego, że błagała go, by nic nie mówił.- To było jej pierwszepodejście do wolności.Palnęła głupstwo.Myślałem, żezasługuje na kolejną szansę.- Myślałeś.Zapominasz się, Deverill.Nie jesteś członkiemtej rodziny.Miałeś tylko uregulować honorowy dług.- O ile pamiętam, masz powód, dla którego zwerbowałeśmnie, bym został jej niańką.%7ładen z was nie mógł sobie ztym poradzić.Ja mogłem.Powiedziałeś żadnego skandalu , iżadnego nie było.Nawet Cobb-Harding przyszedł tylko dociebie.Nikt inny o niczym nie wie.- To prawda.Wszystko, co mam, to ta mała gnidakręcąca się w pobliżu i próbująca teraz wyłudzić ode mniepieniądze, władzę albo wpływy.- Nawet i to nie.Według naszej umowy ma opuścić Anglięza dwa tygodnie.- Jak to się dla niego szczęśliwie składa.Koniec z tym.Jak powiedziałeś, popełniła głupstwo.Teraz mój ruch.Onamusi wyjść za mąż, mieć rodzinę i obowiązki.Zmiemtwierdzić, że wtedy nie będzie odczuwała potrzebywywoływania skandalu.Valentine roześmiał się.Nie było mu szczególnie wesoło,ale nie potrafił się powstrzymać.- Tak [ Pobierz całość w formacie PDF ]