[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Długie, wysmu-kłe palce wydawały się zakończone przyssawkami.- Rodianin - cicho podpowiedział Nom Anor.- Wojowniczy gatu-nek, poświęcający się głównie rzemiosłu wojennemu i zdobywaniu na-gród.Ten tutaj, to majordomus Hutta, LeenikLeenik podszedł do gości swej pani, kręcąc krótkim ryjem.- Borga Wszechpotężna jest gotowa, aby przyjąć was na audiencji-powiedział w basicu.Malik Carr rzucił Nomowi Anorowi gniewne spojrzenie.Cały dwórYuzzhanina wstał i ruszył w ślad za Rodianinem przez wysokie drzwistrzeżone przez krępych, nieokrzesanych strażników, którychspiczaste kły i rogi na czole świetnie do siebie pasowały.- Proponuję głęboko zaczerpnąć tchu, zanim wejdziemy - poradziłkomandorowi Nom Anor.- Naprawdę odór Huttów jest taki nieznośny?- Mniej więcej jak świeżo otwarty stary grób.Malik Carr skrzywił sięi głośno nabrał powietrza w płuca.Wspaniała sala tronowa byłajeszcze wyższa niż antyszambry.W połowie wysokości unosiła sięsofa anty grawitacyjna, którą zajmował prze-rośnięty ślimak obulwiastej głowie.Jego nieproporcjonalnie krótkie ramiona możnabyłoby uznać za szczątkowe, gdyby drobne rączki nie wymachiwaływładczo, wzywając Malika Carra i Noma Anora.Wentylacja nawiewna i wywiewna pracowały pełną parą, ale w po-wietrzu pozostało dość smrodu zgnilizny, żeby oczy komandorazaczęły łzawić.Wokół na poduszkach i dywanach rozsiadły się grupkipiecze-niarzy o ropuszych cielskach - muzykanci, ochroniarze i skąpoodziane tancerki, każde z nich innej rasy.Do jednej ściany przykuty byłgroznie wyglądający stwór, pewnie ulubieniec dworu, w którym NomAnor rozpoznał kintańskiego łapacza.Borga zaszczyciła go spojrzeniem.- Jak miło znowu cię ujrzeć - zagrzmiał głęboki głos.- Chodz iusiądz przy mnie.Nim Anor - Borga znała go jako Pedrica Cufa, który twierdził, żejest jedynie pośrednikiem pomiędzy Yuzzhanami i Huttami - uśmiech-nął się, nie pokazując zębów, i pozostał tam gdzie stał, w przyzwoitejodległości od platformy repulsorowej.Na jego skinienie adiutantkiwniosły na środek pomieszczenia kilka ozdobnych skrzyń, które wy-glądały dokładnie tak, jak powinny wyglądać skrzynie z darami.NomAnor podszedł do najbliższej z nich i podniósł wieko.Lewitującakanapa podskoczyła i z hukiem runęła na ziemię, o mało nie zrzucającBorgi w sam środek koterii wstrząśniętych pochlebców.- Niezmiernie mi przykro - odezwał się Nom Anor, podczas gdywzburzony Hutt usiłował odzyskać utraconą równowagę.- Nie wiedzia-łem, że Yuzzhanie przywiezli dla twej rozrywki, pani, doskonale do-strojonego dovin basala.Stworzenie zapewne poczuło się urażonezachowaniem twojej kanapy, która próbowała oszukać grawitację i po-stanowiło naprawić tę nierównowagę.Nom Anor doskonale naśladował subharmoniczne niuanse, cechu-jące język huttyjski.Mimo to Borga z trudem tylko uznała szczerośćprzeprosin.Jej skośne oczy o ciężkich powiekach zamrugałyniepewnie, ale szybko się wyprostowała, zwinęła muskularny ogonpokryty czerwonymi plamami i gestem nakazała pokojowcom, abyprzynieśli krzesła dla gości.Komandor i egzekutor usiedli uroczyście, starannie ukrywając za-dowolenie z tego niewielkiego zwycięstwa; tylko na twarzy Malika Car-ra zagościł przelotny uśmiech.- Yuzzhanie przywiezli tu więcej swoich cudów - powiedział w koń-cu Nom Anor.Na jego sygnał dwie adiutantki umieściły w zasięgu krótkichrączek Borgi akwarium, w którego mętnych wodach pławiły się różneformy życia, nie większe od pięści, ale o kształtach, jakich nigdy niewidział żaden Hutt.Borga szepnęła coś do Leenika, a majordomuswyciągnął ze zbiornika jedno ze stworzeń, obwąchał i ostrożnienadgryzł.Kiedy entuzjastycznie skinął głową, Borga wyrwała przysmak zdługich palców Leenika i połknęła w całości, po czym beknęła zzadowoleniem.- Jeszcze - zażądała [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Długie, wysmu-kłe palce wydawały się zakończone przyssawkami.- Rodianin - cicho podpowiedział Nom Anor.- Wojowniczy gatu-nek, poświęcający się głównie rzemiosłu wojennemu i zdobywaniu na-gród.Ten tutaj, to majordomus Hutta, LeenikLeenik podszedł do gości swej pani, kręcąc krótkim ryjem.- Borga Wszechpotężna jest gotowa, aby przyjąć was na audiencji-powiedział w basicu.Malik Carr rzucił Nomowi Anorowi gniewne spojrzenie.Cały dwórYuzzhanina wstał i ruszył w ślad za Rodianinem przez wysokie drzwistrzeżone przez krępych, nieokrzesanych strażników, którychspiczaste kły i rogi na czole świetnie do siebie pasowały.- Proponuję głęboko zaczerpnąć tchu, zanim wejdziemy - poradziłkomandorowi Nom Anor.- Naprawdę odór Huttów jest taki nieznośny?- Mniej więcej jak świeżo otwarty stary grób.Malik Carr skrzywił sięi głośno nabrał powietrza w płuca.Wspaniała sala tronowa byłajeszcze wyższa niż antyszambry.W połowie wysokości unosiła sięsofa anty grawitacyjna, którą zajmował prze-rośnięty ślimak obulwiastej głowie.Jego nieproporcjonalnie krótkie ramiona możnabyłoby uznać za szczątkowe, gdyby drobne rączki nie wymachiwaływładczo, wzywając Malika Carra i Noma Anora.Wentylacja nawiewna i wywiewna pracowały pełną parą, ale w po-wietrzu pozostało dość smrodu zgnilizny, żeby oczy komandorazaczęły łzawić.Wokół na poduszkach i dywanach rozsiadły się grupkipiecze-niarzy o ropuszych cielskach - muzykanci, ochroniarze i skąpoodziane tancerki, każde z nich innej rasy.Do jednej ściany przykuty byłgroznie wyglądający stwór, pewnie ulubieniec dworu, w którym NomAnor rozpoznał kintańskiego łapacza.Borga zaszczyciła go spojrzeniem.- Jak miło znowu cię ujrzeć - zagrzmiał głęboki głos.- Chodz iusiądz przy mnie.Nim Anor - Borga znała go jako Pedrica Cufa, który twierdził, żejest jedynie pośrednikiem pomiędzy Yuzzhanami i Huttami - uśmiech-nął się, nie pokazując zębów, i pozostał tam gdzie stał, w przyzwoitejodległości od platformy repulsorowej.Na jego skinienie adiutantkiwniosły na środek pomieszczenia kilka ozdobnych skrzyń, które wy-glądały dokładnie tak, jak powinny wyglądać skrzynie z darami.NomAnor podszedł do najbliższej z nich i podniósł wieko.Lewitującakanapa podskoczyła i z hukiem runęła na ziemię, o mało nie zrzucającBorgi w sam środek koterii wstrząśniętych pochlebców.- Niezmiernie mi przykro - odezwał się Nom Anor, podczas gdywzburzony Hutt usiłował odzyskać utraconą równowagę.- Nie wiedzia-łem, że Yuzzhanie przywiezli dla twej rozrywki, pani, doskonale do-strojonego dovin basala.Stworzenie zapewne poczuło się urażonezachowaniem twojej kanapy, która próbowała oszukać grawitację i po-stanowiło naprawić tę nierównowagę.Nom Anor doskonale naśladował subharmoniczne niuanse, cechu-jące język huttyjski.Mimo to Borga z trudem tylko uznała szczerośćprzeprosin.Jej skośne oczy o ciężkich powiekach zamrugałyniepewnie, ale szybko się wyprostowała, zwinęła muskularny ogonpokryty czerwonymi plamami i gestem nakazała pokojowcom, abyprzynieśli krzesła dla gości.Komandor i egzekutor usiedli uroczyście, starannie ukrywając za-dowolenie z tego niewielkiego zwycięstwa; tylko na twarzy Malika Car-ra zagościł przelotny uśmiech.- Yuzzhanie przywiezli tu więcej swoich cudów - powiedział w koń-cu Nom Anor.Na jego sygnał dwie adiutantki umieściły w zasięgu krótkichrączek Borgi akwarium, w którego mętnych wodach pławiły się różneformy życia, nie większe od pięści, ale o kształtach, jakich nigdy niewidział żaden Hutt.Borga szepnęła coś do Leenika, a majordomuswyciągnął ze zbiornika jedno ze stworzeń, obwąchał i ostrożnienadgryzł.Kiedy entuzjastycznie skinął głową, Borga wyrwała przysmak zdługich palców Leenika i połknęła w całości, po czym beknęła zzadowoleniem.- Jeszcze - zażądała [ Pobierz całość w formacie PDF ]