[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Seria strzałów sprawiła, \e napastnicy zaczęli być ostro\niejsi.Teraz prowadzili ostrzał z bezpiecznej odległości, jakby wiedzieli, \e ich ofiary znalazły się wpułapce bez wyjścia.Na co czekali?Monk spodziewał się, \e lada moment pod drzwi potoczy się granat, i modlił się, \ebykamienna ściana zapewniła im wystarczającą osłonę.Tylko co dalej? Jeśli drzwi zostanąrozwalone, ich szanse będą równe zeru.I raczej nie mogli oczekiwać, \eby ktoś pośpieszył im na ratunek.Monk słyszałgrzechotanie broni Graya, które odbijało się głośnym echem po całym wnętrzu.Wyglądało nato, \e Pierce wycofuje się w kierunku głównego wejścia.Monk był przekonany, \e komandorrobi to po to, \eby ściągnąć na siebie ogień i w ten sposób im pomóc.Chyba tylko tymnale\ało tłumaczyć fakt, \e wcią\ jeszcze pozostawali przy \yciu.Ale teraz broń Graya zamilkła.Mogli liczyć jedynie na siebie.Nowa fala pocisków uderzyła w drzwi, trafiając w opartą o framugę nogę Monka.Zwysiłku paliło go całe udo; czuł, jak zaczynają dr\eć mu mięśnie.- Chłopaki, teraz albo nigdy!Nagle jego uwagę zwróciło jakieś pobrzękiwanie.To monsinior Verona walczył zpękiem kluczy, które dostał od dozorcy katedry, starając się otworzyć trzecią zkuloodpornych gablot.Chyba wreszcie znalazł właściwy klucz, bo Monk usłyszał okrzykulgi, a zaraz potem przednia część gabloty otworzyła się szeroko jak brama.Kat sięgnęła ponad jego ramieniem i chwyciła długi miecz, ozdobna broń, na okopochodząca z piętnastego wieku, miała rękojeść wysadzaną złotem i drogimi kamieniami, alejej ostrze, długie na metr, wykonane było z błyszczącej stali.Kat wyszarpnęła ją z pochwy iciągnąc za sobą, przemierzyła kilka kroków, a potem jednym zręcznym ruchem wbiła mieczpomięć drzwi a framugę i zablokowała skrzydło, starając się przy tym nie wchodzić w polera\enia.Monk wycofał nogę i zaczął rozcierać obolałe kolano.- W samą porę.- mruknął.Ponownie wepchnął lufę swojej strzelby w którąś z dziur w drzwiach i wypalił -bardziej ze złości ni\ w nadziei, \e trafi któregoś z napastników.Kiedy seria strzałów zmusiła atakujących do odsunięcia się o krok, Monk zaryzykowałi na ułamek sekundy wyjrzał na zewnątrz.Jeden z zamachowców le\ał tu\ obok na plecach wkału\y krwi, tylko z połową głowy.Któryś z oddanych na ślepo strzałów okazał się celny.Ale napastnikom znudziła się ju\ zabawa w kotka i myszkę.Czarny błyszczący przedmiot w kształcie ananasa, podskakując między rzędami,zmierzał prosto w stronę drzwi.Na ten widok Monk rozpłaszczył się na kamiennej ścianie.- Strzelajcie w dziurę!3.28Wybuch przyciągnął oczy wszystkich - poza Grayem.Nie mógł zrobić niczego, \ebytamtym pomóc.Ponury uśmiech rozświetlił twarz wysokiego mę\czyzny.- Zdaje się, \e wasi przyjaciele.Rachele drgnęła.Pod wpływem chwilowego roztargnienia jej porywacz rozluzniłuścisk, być mo\e nie doceniając siły szczupłej dziewczyny.Rachele opuściła głowę, bynastępnie uderzyć nią przeciwnika; trafiła go w \uchwę i do uszu obecnych doleciał trzaskzębów.Następnie z zadziwiającą szybkością uderzyła w opasujące ją ramię, jednocześniezsuwając się w dół.Aokciem wymierzyła celny cios w brzuch przeciwnika i korzystając zelementu zaskoczenia, dodatkowo wbiła mu pięść w krocze.Gray momentalnie wycelował broń w stronę kobiety w czarnym kombinezonie, aleona była szybsza.Posunęła się o krok i lufa jej pistoletu znalazła się przed oczyma Pierce a.Wysoki mę\czyzna upadł na kolana i zwinął się z bólu.Rachele jednym celnymkopnięciem odrzuciła daleko jego pistolet.- Uciekaj! - syknął Gray, nie spuszczając oczu ze Smoczych.Agentka Gildii napotkała jego spojrzenie, a potem zrobiła zaskakującą rzecz.Odwróciła lufę sig sauera w kierunku wyjścia, a temu ruchowi towarzyszyło ponaglającekiwnięcie głową.Pozwalała mu odejść.Gray cofnął się o krok.Nie strzeliła do niego, ale trzymała go na muszce, gotowa dodziałania, gdyby zamierzał zaatakować.Zamiast zastanawiać się nad konsekwencjami, Gray okręcił się wokół własnej osi iwypalił w stronę dwóch najbli\szych zakapturzonych postaci.Najwidoczniej wybuch granatunieco rozproszył napastników i dlatego nie dostrzegli dokonanej w okamgnieniu zmiany ról.Nie zastanawiając się dłu\ej, Gray chwycił Rachele za ramię i pociągnął w kierunkuwyjścia.Tu\ za nim rozległ się pojedynczy wystrzał.Pocisk ukąsił go w ramię; Gray obejrzałsię, przeskakując jednocześnie kilka stopni naraz.Z lufy broni Smoczycy unosił się dym.Pomagała właśnie wysokiemu mę\czyznie podnieść się z podłogi, a po jej twarzy spływałystru\ki krwi.Sama się zraniła, \eby ukryć swój podstęp.I celowo spudłowała, celując doGraya.Rachele podtrzymała go, \eby się nie przewrócił, a następnie dała nura za ostatniąkolumnę.Drzwi do przedsionka były ju\ w zasięgu ręki.Nikt nie stał im na drodze.Gray zaryzykował pośpieszne spojrzenie w głąb katedry, skąd dobiegały odgłosyostrej strzelaniny.Zza wyrwanych drzwi do skarbca buchały kłęby czarnego dymu.Kilkuzamachowców prowadziło ciągły ostrzał, \eby mieć pewność, \e tym razem nikt się niewymknie.Potem któryś z nich podbiegł i wrzucił do środka jeszcze jeden granat - dokładniew sam środek ziejącego czernią wejścia.Pozostali schylili się, kiedy nastąpił wybuch.Z wnętrza wyleciały nowe kłęby dymu i resztki gruzu.Gray odwrócił się z powrotem.Rachele tak\e była świadkiem tej sceny i w jej oczachwezbrały łzy.Poczuł, jak nogi się pod nią uginają i jak na moment opiera się o niego całymcię\arem ciała.Na widok cierpienia dziewczyny poczuł w głębi serca ukłucie bólu.Wprzeszłości zdarzało się, \e tracił towarzyszy broni i nauczył się odkładać \ałobę na pózniej.Ale ona straciła właśnie kogoś z rodziny.- Rusz się - powiedział szorstko.Przede wszystkim musiał znalezć dla niej bezpiecznemiejsce.Podniosła na niego wzrok.Z jego zdecydowanej miny zdawała się czerpać siłę, jakbywłaśnie tego było jej trzeba.Nie współczucia, lecz siły.Widywał ju\ wcześniej takiespojrzenie u walczących mę\czyzn.Rachele wyprostowała się.Wtedy ścisnął znacząco jej ramię.W odpowiedzi skinęła głową.Była gotowa.Ruszyli razem i uderzyli w drzwi, które prowadziły do przedsionka.Okupowała go para zamachowców.Pilnowali zwłok dwóch ludzi ubranych wmundury niemieckiej policji - tych samych, którzy pełnili nocną stra\ przy ogrodzonympolicyjną taśmą kościele.Dwóch terrorystów przebranych w mnisie habity nie dało sięzaskoczyć.Jeden z nich w mgnieniu oka oddał serię strzałów, zmuszając Rachele i Graya douskoczenia w bok.Nie udało im się dopaść do drzwi prowadzących na zewnątrz, lecz trafilido jakiegoś bocznego wejścia, które znajdowało się tu\ przy nich po lewej stronie.Drugi z mnichów wycelował i w ich kierunku wystrzeliła ściana ognia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Seria strzałów sprawiła, \e napastnicy zaczęli być ostro\niejsi.Teraz prowadzili ostrzał z bezpiecznej odległości, jakby wiedzieli, \e ich ofiary znalazły się wpułapce bez wyjścia.Na co czekali?Monk spodziewał się, \e lada moment pod drzwi potoczy się granat, i modlił się, \ebykamienna ściana zapewniła im wystarczającą osłonę.Tylko co dalej? Jeśli drzwi zostanąrozwalone, ich szanse będą równe zeru.I raczej nie mogli oczekiwać, \eby ktoś pośpieszył im na ratunek.Monk słyszałgrzechotanie broni Graya, które odbijało się głośnym echem po całym wnętrzu.Wyglądało nato, \e Pierce wycofuje się w kierunku głównego wejścia.Monk był przekonany, \e komandorrobi to po to, \eby ściągnąć na siebie ogień i w ten sposób im pomóc.Chyba tylko tymnale\ało tłumaczyć fakt, \e wcią\ jeszcze pozostawali przy \yciu.Ale teraz broń Graya zamilkła.Mogli liczyć jedynie na siebie.Nowa fala pocisków uderzyła w drzwi, trafiając w opartą o framugę nogę Monka.Zwysiłku paliło go całe udo; czuł, jak zaczynają dr\eć mu mięśnie.- Chłopaki, teraz albo nigdy!Nagle jego uwagę zwróciło jakieś pobrzękiwanie.To monsinior Verona walczył zpękiem kluczy, które dostał od dozorcy katedry, starając się otworzyć trzecią zkuloodpornych gablot.Chyba wreszcie znalazł właściwy klucz, bo Monk usłyszał okrzykulgi, a zaraz potem przednia część gabloty otworzyła się szeroko jak brama.Kat sięgnęła ponad jego ramieniem i chwyciła długi miecz, ozdobna broń, na okopochodząca z piętnastego wieku, miała rękojeść wysadzaną złotem i drogimi kamieniami, alejej ostrze, długie na metr, wykonane było z błyszczącej stali.Kat wyszarpnęła ją z pochwy iciągnąc za sobą, przemierzyła kilka kroków, a potem jednym zręcznym ruchem wbiła mieczpomięć drzwi a framugę i zablokowała skrzydło, starając się przy tym nie wchodzić w polera\enia.Monk wycofał nogę i zaczął rozcierać obolałe kolano.- W samą porę.- mruknął.Ponownie wepchnął lufę swojej strzelby w którąś z dziur w drzwiach i wypalił -bardziej ze złości ni\ w nadziei, \e trafi któregoś z napastników.Kiedy seria strzałów zmusiła atakujących do odsunięcia się o krok, Monk zaryzykowałi na ułamek sekundy wyjrzał na zewnątrz.Jeden z zamachowców le\ał tu\ obok na plecach wkału\y krwi, tylko z połową głowy.Któryś z oddanych na ślepo strzałów okazał się celny.Ale napastnikom znudziła się ju\ zabawa w kotka i myszkę.Czarny błyszczący przedmiot w kształcie ananasa, podskakując między rzędami,zmierzał prosto w stronę drzwi.Na ten widok Monk rozpłaszczył się na kamiennej ścianie.- Strzelajcie w dziurę!3.28Wybuch przyciągnął oczy wszystkich - poza Grayem.Nie mógł zrobić niczego, \ebytamtym pomóc.Ponury uśmiech rozświetlił twarz wysokiego mę\czyzny.- Zdaje się, \e wasi przyjaciele.Rachele drgnęła.Pod wpływem chwilowego roztargnienia jej porywacz rozluzniłuścisk, być mo\e nie doceniając siły szczupłej dziewczyny.Rachele opuściła głowę, bynastępnie uderzyć nią przeciwnika; trafiła go w \uchwę i do uszu obecnych doleciał trzaskzębów.Następnie z zadziwiającą szybkością uderzyła w opasujące ją ramię, jednocześniezsuwając się w dół.Aokciem wymierzyła celny cios w brzuch przeciwnika i korzystając zelementu zaskoczenia, dodatkowo wbiła mu pięść w krocze.Gray momentalnie wycelował broń w stronę kobiety w czarnym kombinezonie, aleona była szybsza.Posunęła się o krok i lufa jej pistoletu znalazła się przed oczyma Pierce a.Wysoki mę\czyzna upadł na kolana i zwinął się z bólu.Rachele jednym celnymkopnięciem odrzuciła daleko jego pistolet.- Uciekaj! - syknął Gray, nie spuszczając oczu ze Smoczych.Agentka Gildii napotkała jego spojrzenie, a potem zrobiła zaskakującą rzecz.Odwróciła lufę sig sauera w kierunku wyjścia, a temu ruchowi towarzyszyło ponaglającekiwnięcie głową.Pozwalała mu odejść.Gray cofnął się o krok.Nie strzeliła do niego, ale trzymała go na muszce, gotowa dodziałania, gdyby zamierzał zaatakować.Zamiast zastanawiać się nad konsekwencjami, Gray okręcił się wokół własnej osi iwypalił w stronę dwóch najbli\szych zakapturzonych postaci.Najwidoczniej wybuch granatunieco rozproszył napastników i dlatego nie dostrzegli dokonanej w okamgnieniu zmiany ról.Nie zastanawiając się dłu\ej, Gray chwycił Rachele za ramię i pociągnął w kierunkuwyjścia.Tu\ za nim rozległ się pojedynczy wystrzał.Pocisk ukąsił go w ramię; Gray obejrzałsię, przeskakując jednocześnie kilka stopni naraz.Z lufy broni Smoczycy unosił się dym.Pomagała właśnie wysokiemu mę\czyznie podnieść się z podłogi, a po jej twarzy spływałystru\ki krwi.Sama się zraniła, \eby ukryć swój podstęp.I celowo spudłowała, celując doGraya.Rachele podtrzymała go, \eby się nie przewrócił, a następnie dała nura za ostatniąkolumnę.Drzwi do przedsionka były ju\ w zasięgu ręki.Nikt nie stał im na drodze.Gray zaryzykował pośpieszne spojrzenie w głąb katedry, skąd dobiegały odgłosyostrej strzelaniny.Zza wyrwanych drzwi do skarbca buchały kłęby czarnego dymu.Kilkuzamachowców prowadziło ciągły ostrzał, \eby mieć pewność, \e tym razem nikt się niewymknie.Potem któryś z nich podbiegł i wrzucił do środka jeszcze jeden granat - dokładniew sam środek ziejącego czernią wejścia.Pozostali schylili się, kiedy nastąpił wybuch.Z wnętrza wyleciały nowe kłęby dymu i resztki gruzu.Gray odwrócił się z powrotem.Rachele tak\e była świadkiem tej sceny i w jej oczachwezbrały łzy.Poczuł, jak nogi się pod nią uginają i jak na moment opiera się o niego całymcię\arem ciała.Na widok cierpienia dziewczyny poczuł w głębi serca ukłucie bólu.Wprzeszłości zdarzało się, \e tracił towarzyszy broni i nauczył się odkładać \ałobę na pózniej.Ale ona straciła właśnie kogoś z rodziny.- Rusz się - powiedział szorstko.Przede wszystkim musiał znalezć dla niej bezpiecznemiejsce.Podniosła na niego wzrok.Z jego zdecydowanej miny zdawała się czerpać siłę, jakbywłaśnie tego było jej trzeba.Nie współczucia, lecz siły.Widywał ju\ wcześniej takiespojrzenie u walczących mę\czyzn.Rachele wyprostowała się.Wtedy ścisnął znacząco jej ramię.W odpowiedzi skinęła głową.Była gotowa.Ruszyli razem i uderzyli w drzwi, które prowadziły do przedsionka.Okupowała go para zamachowców.Pilnowali zwłok dwóch ludzi ubranych wmundury niemieckiej policji - tych samych, którzy pełnili nocną stra\ przy ogrodzonympolicyjną taśmą kościele.Dwóch terrorystów przebranych w mnisie habity nie dało sięzaskoczyć.Jeden z nich w mgnieniu oka oddał serię strzałów, zmuszając Rachele i Graya douskoczenia w bok.Nie udało im się dopaść do drzwi prowadzących na zewnątrz, lecz trafilido jakiegoś bocznego wejścia, które znajdowało się tu\ przy nich po lewej stronie.Drugi z mnichów wycelował i w ich kierunku wystrzeliła ściana ognia [ Pobierz całość w formacie PDF ]