[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pokój konferencyjny brygadykryminalnej był zdominowany przez plan Moskwy i mapę Związku Radzieckiego.Bodajew i pułkownik Nieczajew siedzieli przy stole po obu stronach Petera, zaś BorysBurienczuk ze wskaznikiem w ręku stał przy ściennej mapie, wskazując Irkuck i Baj-kał.- Krasnow 86, jedno z naszych tajnych miast, leży mniej więcej tutaj.JewgienijWołkow, z którym rozmawiałeś na przyjęciu u mera, jest dyrektorem naczelnym -mówił Borys.- Zaznajom nas z wszystkimi szczegółami, a obmyślimy plan akcji - dodał Boda-jew.Peter położył przed Bodajewem wizytówkę.- Znalazłem ją w portfelu, gdy przeglądałem rzeczy Burłaka na Butyrkach.Należydo dyplomaty przydzielonego do irackiej misji przy ONZ w Nowym Jorku, Azziza AlFaradiego.Azziz dał ją Zekkiemu.Pózniej Zekki zapisał na drugiej stronie swój mo-skiewski numer telefonu i dał wizytówkę Burłakowi.- Skąd wiedziałeś, że to numer Zekkiego? - zapytał Nieczajew.- Początkowo miałem tylko przeczucie.Przed numerem widnieją jego inicjały.By-łem z Zekkim, gdy odsyłał Burłaka do Moskwy po zamordowaniu dwóch Gruzinów wBrighton Beach.- Więc zadzwoniłeś pod ten numer i pogadałeś z nim?Peter z szerokim uśmiechem pokręcił głową.- Borys znalazł mi adres i odwiedziłem przytulne gniazdko Zekkiego.Wpuściłamnie jakaś nimfetka.Powiedziała, że Zekki wyjechał na Syberię.- Podał Bodajewowizłożone kartki.- To umowa między Zekkim a Azzizem.Po rosyjsku i arabsku.Prze-czytaj i powiedz mi, co według ciebie Zekki sprzedaje Irakowi w imieniu jakiejś fik-cyjnej firmy za dwadzieścia pięć milionów dolarów.Bodajew złapał papiery i zaczął czytać.- Potem, dwa dni pózniej, Oksana zabrała mnie na interesujące przyjęcie - mówiłPeter.- Chodzi ci o fetę mera Moskwy? - zapytał Bodajew.- Miałem zaproszenie, ale nieposzedłem.264- No to żałuj.Azziz, Japończyk, jego pomagier Paweł, ojciec Oksany - wszyscytam byli.Z pomocą Oksany dotarłem do Wołkowa, który zaproponował mi pluton 239za połowę światowej ceny.Wołkow pracuje z ojcem Oksany i Japończykiem.- Zgodziłeś się kupić? - spytał Bodajew.- Tak.Ale nim mogłem coś sfinalizować, pokazał się Zekki ze swoją przyjaciółką imusiałem się zmyć.Bodajew w trakcie relacji Petera czytał umowę między Zekkim a Irakijczykiem.- Dwadzieścia pięć milionów dolarów płatne w Szwajcarii za dostarczenie do Irakujednej rakiety międzykontynentalnej SS-25 Sickle z pięćsetkilotonową głowicą i ru-chomą wyrzutnią! - wykrzyknął z rozdrażnieniem.Zdusił niedopałek w popielniczce i natychmiast zapalił następnego papierosa.Bez-radnie potrząsnął głową.- I nadal nie możemy nic zrobić.- Co?! - zawołał Peter.- Nie mogę iść do prokuratora z twoimi podejrzeniami - powiedział żałośnie Boda-jew.- Zekki jest obywatelem obcego państwa.Ma całkowite prawo do robienia intere-sów z innym cudzoziemcem w Nowym Jorku, w Moskwie czy na biegunie.Al Fara-diego chroni immunitet dyplomatyczny.Nie ryzykowałbym aresztowania.Ale.- pod-niósł kopię umowy - to jest trop.Wiąże operację fałszerską z handlem materiałamirozszczepialnymi, inaczej Zekki nie brałby w tym udziału.- Jewgienij Wołkow posiada dość materiału i pocisków, by za miliardy dolarów za-dowolić wszystkich terrorystów od Korei Północnej po Afrykę - mruknął Peter.Nieczajew wzruszył ramionami.- Zwiadkowie, których aresztowaliśmy, stracili pamięć po śmierci Burłaka.Boją sięnawet strażników, w każdej chwili spodziewają się kuli między łopatki.Z przyjemno-ścią bym nad nimi popracował, ale już mam poważne kłopoty z przewodniczącymparlamentu Chasbułatowem.On jest z pochodzenia Czeczeńcem i wszędzie trąbi, żeCzeczeńcy są bezprawnie aresztowani.Jelcyn daje popalić ministrowi spraw we-wnętrznych, a ten daje kopa generałowi i jednostce do spraw przestępczości zorgani-zowanej.- Czeczeńcy w Zilisi strzelali do nas - zauważył Peter.- Chasbułatow przedstawia naszą akcję jako przejaw rosyjskiego nacjonalizmuskierowanemu przeciwko muzułmańskiej grupie etnicznej - warknął Nieczajew.- Na-stępnym razem wydam rozkaz strzelania do każdego uzbrojonego Czeczeńca.Jakzwykł był mawiać Stalin: gdzie jest człowiek, jest problem; nie ma ludzi - nie maproblemów.Bodajew trzasnął dłonią w przyniesione przez Petera dokumenty.265- Tak więc, gdy ten dyrektor Wołkow dowiedział się, że jesteś Amerykaninem, za-proponował ci pluton za pół ceny?- Właśnie.I teraz ciąg dalszy zależy ode mnie.- Załóżmy, że zgodzisz się kupić pluton - zasugerował Bodajew - i pojedziesz doKrasnowa 86.Zapłacisz mu połowę z góry i poprosisz, by wrócił z plutonem do Mo-skwy, gdzie otrzyma resztę pieniędzy.On przyjedzie.Po odebraniu pieniędzy tutaj, wzasięgu naszej jurysdykcji, dokonamy aresztowania.Oskarżenie będzie poważne, wy-rok do kary śmierci włącznie.Wołkow zacznie sypać Japończyka, którego dzięki temuwpakujemy do obozu na resztę życia.Peter uśmiechnął się z przekąsem.- Na zapłacenie potrzeba ćwierć miliona dolarów.Pożyczymy je ze skarbu pań-stwa?- Mamy forsę - oznajmił triumfalnie Nieczajew.- Mamy dolce przejęte w Zilisi.- W porządku.Kiedy dostanę te lewe pieniądze?- Czekają nas pewne formalności - przestrzegł Bodajew [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Pokój konferencyjny brygadykryminalnej był zdominowany przez plan Moskwy i mapę Związku Radzieckiego.Bodajew i pułkownik Nieczajew siedzieli przy stole po obu stronach Petera, zaś BorysBurienczuk ze wskaznikiem w ręku stał przy ściennej mapie, wskazując Irkuck i Baj-kał.- Krasnow 86, jedno z naszych tajnych miast, leży mniej więcej tutaj.JewgienijWołkow, z którym rozmawiałeś na przyjęciu u mera, jest dyrektorem naczelnym -mówił Borys.- Zaznajom nas z wszystkimi szczegółami, a obmyślimy plan akcji - dodał Boda-jew.Peter położył przed Bodajewem wizytówkę.- Znalazłem ją w portfelu, gdy przeglądałem rzeczy Burłaka na Butyrkach.Należydo dyplomaty przydzielonego do irackiej misji przy ONZ w Nowym Jorku, Azziza AlFaradiego.Azziz dał ją Zekkiemu.Pózniej Zekki zapisał na drugiej stronie swój mo-skiewski numer telefonu i dał wizytówkę Burłakowi.- Skąd wiedziałeś, że to numer Zekkiego? - zapytał Nieczajew.- Początkowo miałem tylko przeczucie.Przed numerem widnieją jego inicjały.By-łem z Zekkim, gdy odsyłał Burłaka do Moskwy po zamordowaniu dwóch Gruzinów wBrighton Beach.- Więc zadzwoniłeś pod ten numer i pogadałeś z nim?Peter z szerokim uśmiechem pokręcił głową.- Borys znalazł mi adres i odwiedziłem przytulne gniazdko Zekkiego.Wpuściłamnie jakaś nimfetka.Powiedziała, że Zekki wyjechał na Syberię.- Podał Bodajewowizłożone kartki.- To umowa między Zekkim a Azzizem.Po rosyjsku i arabsku.Prze-czytaj i powiedz mi, co według ciebie Zekki sprzedaje Irakowi w imieniu jakiejś fik-cyjnej firmy za dwadzieścia pięć milionów dolarów.Bodajew złapał papiery i zaczął czytać.- Potem, dwa dni pózniej, Oksana zabrała mnie na interesujące przyjęcie - mówiłPeter.- Chodzi ci o fetę mera Moskwy? - zapytał Bodajew.- Miałem zaproszenie, ale nieposzedłem.264- No to żałuj.Azziz, Japończyk, jego pomagier Paweł, ojciec Oksany - wszyscytam byli.Z pomocą Oksany dotarłem do Wołkowa, który zaproponował mi pluton 239za połowę światowej ceny.Wołkow pracuje z ojcem Oksany i Japończykiem.- Zgodziłeś się kupić? - spytał Bodajew.- Tak.Ale nim mogłem coś sfinalizować, pokazał się Zekki ze swoją przyjaciółką imusiałem się zmyć.Bodajew w trakcie relacji Petera czytał umowę między Zekkim a Irakijczykiem.- Dwadzieścia pięć milionów dolarów płatne w Szwajcarii za dostarczenie do Irakujednej rakiety międzykontynentalnej SS-25 Sickle z pięćsetkilotonową głowicą i ru-chomą wyrzutnią! - wykrzyknął z rozdrażnieniem.Zdusił niedopałek w popielniczce i natychmiast zapalił następnego papierosa.Bez-radnie potrząsnął głową.- I nadal nie możemy nic zrobić.- Co?! - zawołał Peter.- Nie mogę iść do prokuratora z twoimi podejrzeniami - powiedział żałośnie Boda-jew.- Zekki jest obywatelem obcego państwa.Ma całkowite prawo do robienia intere-sów z innym cudzoziemcem w Nowym Jorku, w Moskwie czy na biegunie.Al Fara-diego chroni immunitet dyplomatyczny.Nie ryzykowałbym aresztowania.Ale.- pod-niósł kopię umowy - to jest trop.Wiąże operację fałszerską z handlem materiałamirozszczepialnymi, inaczej Zekki nie brałby w tym udziału.- Jewgienij Wołkow posiada dość materiału i pocisków, by za miliardy dolarów za-dowolić wszystkich terrorystów od Korei Północnej po Afrykę - mruknął Peter.Nieczajew wzruszył ramionami.- Zwiadkowie, których aresztowaliśmy, stracili pamięć po śmierci Burłaka.Boją sięnawet strażników, w każdej chwili spodziewają się kuli między łopatki.Z przyjemno-ścią bym nad nimi popracował, ale już mam poważne kłopoty z przewodniczącymparlamentu Chasbułatowem.On jest z pochodzenia Czeczeńcem i wszędzie trąbi, żeCzeczeńcy są bezprawnie aresztowani.Jelcyn daje popalić ministrowi spraw we-wnętrznych, a ten daje kopa generałowi i jednostce do spraw przestępczości zorgani-zowanej.- Czeczeńcy w Zilisi strzelali do nas - zauważył Peter.- Chasbułatow przedstawia naszą akcję jako przejaw rosyjskiego nacjonalizmuskierowanemu przeciwko muzułmańskiej grupie etnicznej - warknął Nieczajew.- Na-stępnym razem wydam rozkaz strzelania do każdego uzbrojonego Czeczeńca.Jakzwykł był mawiać Stalin: gdzie jest człowiek, jest problem; nie ma ludzi - nie maproblemów.Bodajew trzasnął dłonią w przyniesione przez Petera dokumenty.265- Tak więc, gdy ten dyrektor Wołkow dowiedział się, że jesteś Amerykaninem, za-proponował ci pluton za pół ceny?- Właśnie.I teraz ciąg dalszy zależy ode mnie.- Załóżmy, że zgodzisz się kupić pluton - zasugerował Bodajew - i pojedziesz doKrasnowa 86.Zapłacisz mu połowę z góry i poprosisz, by wrócił z plutonem do Mo-skwy, gdzie otrzyma resztę pieniędzy.On przyjedzie.Po odebraniu pieniędzy tutaj, wzasięgu naszej jurysdykcji, dokonamy aresztowania.Oskarżenie będzie poważne, wy-rok do kary śmierci włącznie.Wołkow zacznie sypać Japończyka, którego dzięki temuwpakujemy do obozu na resztę życia.Peter uśmiechnął się z przekąsem.- Na zapłacenie potrzeba ćwierć miliona dolarów.Pożyczymy je ze skarbu pań-stwa?- Mamy forsę - oznajmił triumfalnie Nieczajew.- Mamy dolce przejęte w Zilisi.- W porządku.Kiedy dostanę te lewe pieniądze?- Czekają nas pewne formalności - przestrzegł Bodajew [ Pobierz całość w formacie PDF ]