[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dobrapogoda, panie ministronie! Barometr idzie na niż.Koguty nisko latają.Któż by odważył sięruszać kogucie ogony.Limpotron, udobruchany nieco, zawołał marynarskim basem:- Dobrze już, dobrze! Darowanemu koniowi nie patrzy się w zęby, a gościowi na ręce.Mądrasentencja! I w dodatku sam ją niechcący wymyśliłem.%7łebym tylko nie zapomniał wpisać jej doksięgi złotych myśli.Każdy ministron prowadzi taką księgę, a na Nowy Rok odbywa siępubliczne czytanie na posiedzeniu Rady Tronowej.Bez złotych myśli nie ma dobrych rządów,moi państwo!Te ostatnie słowa Limpotron wypowiedział tak głośno, że nagle z trzaskiem tworzyły się drzwi odpokoju pana Kleksa i ukazał się w nich nasz uczony, w długich kalesonach i w surduciezarzuconym na jedno ramię.Brodę miał rozczochraną, oczy zaczerwienione.Powiódł wzrokiempo sali i rzekł z wymówką:- Prosiłem, prawda? Prosiłem, żeby mi nie przeszkadzać.Muszę skupić myśli do stanunajwyższego napięcia.Hortensja gada monotonnie, ale nie za głośno.To nawet pomaga w pracy.O, Limpo! Co powiesz, przyjacielu?Ministron nieznacznie się skrzywił, gdyż ludzie na jego stanowisku nie lubią poufałości, alezanadto szanował pana Kleksa, żeby dać to po sobie poznać.Rzekł więc uprzejmie:- Jego Królewska Mość Kwaternoster I zaprasza całe towarzystwo na lody laktusowe z daktylami.Przyjęcie odbędzie się w pałacowym ogrodzie o godzinie dwunastej trzydzieści.- Brawo! - zawołał pan Kleks.- przepadam za lodami! Zamawiam dla siebie trzy porcje!Mówiąc to pomachał przyjaznie ręką Limpotronowi, po czym wrócił do swego pokoju.Po chwilijednak uchylił drzwi.- Adasiu - powiedział - chodz do mnie.Jesteś mi potrzebny!Na to tylko czekałem.Skoczyłem do pokoju pana Kleksa, a on zamknął drzwi na klucz, stanął najednej nodze i oświadczył uroczyście:- Dzisiejszy dzień przejdzie do historii ludzkości.Zapamiętaj dobrze tę datę.Doprowadziłemmoje wiekopomne dzieło do stanu doskonałości.Alojzy Bąbel nie różni się już niczym odprawdziwego człowieka.O, proszę!Alojzy siedział na parapecie okna i pałaszował jajecznicę ze szczypiorkiem, a jego kanciasta imartwa zazwyczaj twarz nabrała rumieńców i wyrazu.Na mój widok Alojzy przyjaznieuśmiechnął się, cmoknął ustami w moim kierunku, jakby mi posyłał całusa, i powiedziałfiluternie:- Wieki nie widzieliśmy się, Adasiu, co? Trzy lata za karę przeleżałem rozmontowany w walizcepana Kleksa, trzy lata podróżowałem po świecie, wcielając się w różne postacie, trzy lata byłemPierwszym Admirałem Floty na służbie u Pigularza II, od roku płatałem figle panu Kleksowi.Aleod dziś rozpoczynam normalne życie.Mam nadzieję, że więcej nie zrobię wam wstydu.Szarekomórki, które są sprężyną prawidłowego myślenia, działają z idealną sprawnością.No, co takpatrzysz? Pierwszy raz widzisz prawdziwego człowieka?- Brawo, Alojzy! - zawołał z aprobatą pan Kleks.- Muszę ci, Adasiu, powiedzieć, że kiedy muwsączyłem do głowy olej Poczciwości i Posłuszeństwa, czyli olej P+P, uważałem dzieło zaukończone.Nie wziąłem jednak pod uwagę, że poszczególne elementy mechanizmu nie sądostatecznie zabezpieczone w rezultacie Alojzy pogubił kilka detali i stał się zdezelowanymautomatem.Ale w ciągu ostatnich lat udało mi się dokonać wynalazku niezwykłej wagi.Przypomocy nader skomplikowanych zabiegów chemicznych uzyskałem tworzywo całkowiciezbliżone do ludzkiej skóry, a następnie poddałem je działaniu promieni omega.Skóra się przyjęłai powlokła całą postać Alojzego.Osłona mechanizmu jest teraz niezawodna.%7ładna sprężyna,żadna śrubka nie może wypaść!Słuchałem słów pana Kleksa pełen podziwu dla jego genialnego umysłu.Na stole, gdzie przedtemleżała mapa z wykresami pogody, piętrzyły się skomplikowane instrumenty, retorty, miniaturoweaparaty promieniotwórcze, Całe naukowe laboratorium pana Kleksa, które nosił przy sobie wswoich przepaścistych kieszeniach.Był to nie lada bagaż, skoro nawet z zapasowych kieszeni wkalesonach wystawały metalowe części przyrządów do skrawania i łączenia skóry oraz szprycenapełnione cielistym barwnikiem.Na życzenie pana Kleksa Alojzy popisywał się przede mną sprawnością umysłu i mięśni.Posiadałnieprzebrane zasoby wiadomości i śmiało mógł uchodzić za żywą encyklopedię.Omawiającszczegóły swojej konstrukcji powiedział:- Wiesz, Adasiu, skóra ludzka jest najwspanialszym tworzywem.Nic nie może się z nią równać.Reaguje na dotyk, posiada elastyczność, jest nieprzemakalna, odporna na wahania temperatury,miękka, gładka.Ostatecznie sztuczne serce czy sztuczne płuca potrafi zmajstrować pierwszylepszy student medycyny.To żadna filozofia.Ale na to, by z pospolitych składników uzyskaćżywą skórę ludzką, trzeba być Ambrożym Kleksem, wielkim Ambrożym Kleksem.Uczony, słysząc te pochwały, spuścił skromnie oczy i ruchem pełnym godności podciągnąłkalesony, po czym zabrał się do wkładania spodni.- Słuchaj, Alojzy - rzekł po chwili namysłu.- Cieszę się, że król zaprosił nas do siebie.Mam znim parę spraw do omówienia.Przede wszystkim.jednak pragnę zaprezentować ciebie.Nie przezmałostkową próżność, możesz być pewny.Byłoby to niegodne uczonego.Muszę jednak prosićkróla, aby ci wybaczył twoje niedorzeczne zachowanie z przyprawioną nogą, W przeciwnymbowiem razie królewska straż schwyta cię i uwięzi.- Mnie? Cha-cha-cha! - roześmiał się Alojzy.- Mogę jedną ręką podrzucić.sześciu mężczyzn nawysokość drzewa.Ale ma pan rację, panie profesorze.Prawdziwi ludzie nie powinni załatwiaćspraw przy użyciu siły.Pan Kleks tymczasem zapiął guziki kamizelki, włożył surdut, wreszcie palcami obu dłonirozczesał sobie brodę.Następnie wyjął z kieszeni srebrne puzderko, w którym przechowywałswoje słynne wzmacniające pigułki.Jedną dał mnie, a drugą zażył sam.Poczuliśmy się od razurześcy i wypoczęci [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Dobrapogoda, panie ministronie! Barometr idzie na niż.Koguty nisko latają.Któż by odważył sięruszać kogucie ogony.Limpotron, udobruchany nieco, zawołał marynarskim basem:- Dobrze już, dobrze! Darowanemu koniowi nie patrzy się w zęby, a gościowi na ręce.Mądrasentencja! I w dodatku sam ją niechcący wymyśliłem.%7łebym tylko nie zapomniał wpisać jej doksięgi złotych myśli.Każdy ministron prowadzi taką księgę, a na Nowy Rok odbywa siępubliczne czytanie na posiedzeniu Rady Tronowej.Bez złotych myśli nie ma dobrych rządów,moi państwo!Te ostatnie słowa Limpotron wypowiedział tak głośno, że nagle z trzaskiem tworzyły się drzwi odpokoju pana Kleksa i ukazał się w nich nasz uczony, w długich kalesonach i w surduciezarzuconym na jedno ramię.Brodę miał rozczochraną, oczy zaczerwienione.Powiódł wzrokiempo sali i rzekł z wymówką:- Prosiłem, prawda? Prosiłem, żeby mi nie przeszkadzać.Muszę skupić myśli do stanunajwyższego napięcia.Hortensja gada monotonnie, ale nie za głośno.To nawet pomaga w pracy.O, Limpo! Co powiesz, przyjacielu?Ministron nieznacznie się skrzywił, gdyż ludzie na jego stanowisku nie lubią poufałości, alezanadto szanował pana Kleksa, żeby dać to po sobie poznać.Rzekł więc uprzejmie:- Jego Królewska Mość Kwaternoster I zaprasza całe towarzystwo na lody laktusowe z daktylami.Przyjęcie odbędzie się w pałacowym ogrodzie o godzinie dwunastej trzydzieści.- Brawo! - zawołał pan Kleks.- przepadam za lodami! Zamawiam dla siebie trzy porcje!Mówiąc to pomachał przyjaznie ręką Limpotronowi, po czym wrócił do swego pokoju.Po chwilijednak uchylił drzwi.- Adasiu - powiedział - chodz do mnie.Jesteś mi potrzebny!Na to tylko czekałem.Skoczyłem do pokoju pana Kleksa, a on zamknął drzwi na klucz, stanął najednej nodze i oświadczył uroczyście:- Dzisiejszy dzień przejdzie do historii ludzkości.Zapamiętaj dobrze tę datę.Doprowadziłemmoje wiekopomne dzieło do stanu doskonałości.Alojzy Bąbel nie różni się już niczym odprawdziwego człowieka.O, proszę!Alojzy siedział na parapecie okna i pałaszował jajecznicę ze szczypiorkiem, a jego kanciasta imartwa zazwyczaj twarz nabrała rumieńców i wyrazu.Na mój widok Alojzy przyjaznieuśmiechnął się, cmoknął ustami w moim kierunku, jakby mi posyłał całusa, i powiedziałfiluternie:- Wieki nie widzieliśmy się, Adasiu, co? Trzy lata za karę przeleżałem rozmontowany w walizcepana Kleksa, trzy lata podróżowałem po świecie, wcielając się w różne postacie, trzy lata byłemPierwszym Admirałem Floty na służbie u Pigularza II, od roku płatałem figle panu Kleksowi.Aleod dziś rozpoczynam normalne życie.Mam nadzieję, że więcej nie zrobię wam wstydu.Szarekomórki, które są sprężyną prawidłowego myślenia, działają z idealną sprawnością.No, co takpatrzysz? Pierwszy raz widzisz prawdziwego człowieka?- Brawo, Alojzy! - zawołał z aprobatą pan Kleks.- Muszę ci, Adasiu, powiedzieć, że kiedy muwsączyłem do głowy olej Poczciwości i Posłuszeństwa, czyli olej P+P, uważałem dzieło zaukończone.Nie wziąłem jednak pod uwagę, że poszczególne elementy mechanizmu nie sądostatecznie zabezpieczone w rezultacie Alojzy pogubił kilka detali i stał się zdezelowanymautomatem.Ale w ciągu ostatnich lat udało mi się dokonać wynalazku niezwykłej wagi.Przypomocy nader skomplikowanych zabiegów chemicznych uzyskałem tworzywo całkowiciezbliżone do ludzkiej skóry, a następnie poddałem je działaniu promieni omega.Skóra się przyjęłai powlokła całą postać Alojzego.Osłona mechanizmu jest teraz niezawodna.%7ładna sprężyna,żadna śrubka nie może wypaść!Słuchałem słów pana Kleksa pełen podziwu dla jego genialnego umysłu.Na stole, gdzie przedtemleżała mapa z wykresami pogody, piętrzyły się skomplikowane instrumenty, retorty, miniaturoweaparaty promieniotwórcze, Całe naukowe laboratorium pana Kleksa, które nosił przy sobie wswoich przepaścistych kieszeniach.Był to nie lada bagaż, skoro nawet z zapasowych kieszeni wkalesonach wystawały metalowe części przyrządów do skrawania i łączenia skóry oraz szprycenapełnione cielistym barwnikiem.Na życzenie pana Kleksa Alojzy popisywał się przede mną sprawnością umysłu i mięśni.Posiadałnieprzebrane zasoby wiadomości i śmiało mógł uchodzić za żywą encyklopedię.Omawiającszczegóły swojej konstrukcji powiedział:- Wiesz, Adasiu, skóra ludzka jest najwspanialszym tworzywem.Nic nie może się z nią równać.Reaguje na dotyk, posiada elastyczność, jest nieprzemakalna, odporna na wahania temperatury,miękka, gładka.Ostatecznie sztuczne serce czy sztuczne płuca potrafi zmajstrować pierwszylepszy student medycyny.To żadna filozofia.Ale na to, by z pospolitych składników uzyskaćżywą skórę ludzką, trzeba być Ambrożym Kleksem, wielkim Ambrożym Kleksem.Uczony, słysząc te pochwały, spuścił skromnie oczy i ruchem pełnym godności podciągnąłkalesony, po czym zabrał się do wkładania spodni.- Słuchaj, Alojzy - rzekł po chwili namysłu.- Cieszę się, że król zaprosił nas do siebie.Mam znim parę spraw do omówienia.Przede wszystkim.jednak pragnę zaprezentować ciebie.Nie przezmałostkową próżność, możesz być pewny.Byłoby to niegodne uczonego.Muszę jednak prosićkróla, aby ci wybaczył twoje niedorzeczne zachowanie z przyprawioną nogą, W przeciwnymbowiem razie królewska straż schwyta cię i uwięzi.- Mnie? Cha-cha-cha! - roześmiał się Alojzy.- Mogę jedną ręką podrzucić.sześciu mężczyzn nawysokość drzewa.Ale ma pan rację, panie profesorze.Prawdziwi ludzie nie powinni załatwiaćspraw przy użyciu siły.Pan Kleks tymczasem zapiął guziki kamizelki, włożył surdut, wreszcie palcami obu dłonirozczesał sobie brodę.Następnie wyjął z kieszeni srebrne puzderko, w którym przechowywałswoje słynne wzmacniające pigułki.Jedną dał mnie, a drugą zażył sam.Poczuliśmy się od razurześcy i wypoczęci [ Pobierz całość w formacie PDF ]