[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Czy będę mógł wrócić, jeśli zechcę? zapytał nerwowo. Oczywiście, jeśli tylko będziesz tego chciał.Miałem zamiar ująć go za rękę, jak to robię zazwyczaj, kiedy zabieram kogoś do Focusa 27.Zanimjednak zdołałem to zrobić, odniosłem wrażenie że Richard poczuje się dziwnie trzymając za rękęinnego mężczyznę.Zamiast tego więc zapytałem, czy mogę położyć dłoń na jego ramieniu.To teżwydało mu się trochę zbyt osobiste, ale zgodził się.W tym momencie zauważył swoją matkęprzyglądającą się nam z dyskretnej odległości.Uśmiechała się do mnie z wdzięcznością, kiedyopuszczaliśmy Focus 23 i kierowaliśmy się ku Centrum Przyjęć.Niedługo potem zmaterializował się na wprost nas wielki budynek z szarego kamienia.Oczekiwałaprzed nim nas grupa sześciu czy ośmiu mężczyzn.Stali u stóp wielkich, kamiennych schodówprowadzących do drzwi budynku.Wszyscy powitali Richarda niezobowiązująco, a on rozglądał siędookoła z ciekawością.Potem jeden z nich podszedł do Richarda.Czułem jak narasta oczekiwanie.Richard chciał się upewnić, że to naprawdę jest budynek należący do masonerii.Mężczyzna uścisnąłjego rękę.Zrobił to w sposób, który natychmiast przekonał Richarda, że nieznajomy naprawdę jestmasonem, a to natychmiast go uspokoiło.Zauważyłem, że jego matka stała niedaleko i przyglądałasię wszystkiemu.Nowy przyjaciel zaprosił Richarda do wnętrza budynku.Podążyłem za nimi.Znalazłszy się wśrodku, odniosłem wrażenie, że widzę symbole na ścianach i kotarach.Nie widziałem ich wyraznie,lecz były wszędzie.Znajomy zapytał Richarda czy chciałby się przebrać.Ten odpowiedział twierdzącoi nowa szata ozdobiła jego ciało.Najwyrazniej był zadowolony z tego, że znalazł się u nikim miejscu,postanowiłem więc zostawić go z jego nowym przyjacielem.Wyszedłem z budynku, odnalazłem jegomatkę i spytałem o jej imię.Wyatt prosił mnie o to; chciał się upewnić kim naprawdę była.Zdołałemzrozumieć jednak tylko końcówkę, która brzmiała mniej więcej reen".Mogła więc mieć na imię Irenęlub Maureen, naprawdę nie wiem.Zadowolony, że Richardowi będzie dobrze w Loży w Focusie 27, postanowiłem wrócić do siebie.Czasami jedna niewielka informacja, na przykład taka, że Richard był wolnomularzem, może sięnaprawdę przydać.Wartości, które ludzie cenią sobie za życia, pozostają z nimi również w %7łyciu poZmierci.W Centrum Przyjęć istnieją specjalne możliwości ułatwiające odzyskania, którymi zajmują sięPomocnicy.Jest to po prostu jeszcze jeden sposób, dzięki któremu ludzie żyjący Tam próbują ułatwićprzejście do nowego życia poza światem fizycznym ludziom przybywającym Stąd.Rozdział 32Ostatnia podróż z wątpliwościamiPewnego grudniowego wieczoru 1995 roku nie było nic ciekawego do oglądania w telewizji.Czy wogóle kiedykolwiek jest? Był to wieczór, który kusił, aby wcześniej położyć się do łóżka z jakąściekawą książką.W drodze do sypialni, niemal odruchowo, podszedłem do komputera i sprawdziłememail.Otrzymałem kilka wiadomości, jedna z nich, od Rosalie, nosiła tytuł: Przysługa?".Przeczytałemją jako pierwszą.Poznałeś, czytelniku, Rosalie we wcześniejszych rozdziałach, kiedy opowiadałem oodzyskaniu jej matki, Sylwii.Sylwia była nieświadoma tego, że umarła i zakłócała sen swemu mężowi,Joemu.Teraz, osiem miesięcy pózniej, Joe umarł.Rosalie pisała w swoim emailu: To był weekend,którego nigdy nie zapomnę.Mój tata przechodził przez parking, kiedy uderzyła go przejeżdżającaciężarówka.Stało się to w piątek po południu.Umarł dziś rano o 12.45.Bardzo bym chciała, żebyśsprawdził co się z nim dzieje i pomógł mu, jeśli będzie to konieczne.Na imię ma 'Joseph', ale ci, którzygo kochali, nazywali go 'Pappy'.Uderzyła mnie fala smutku płynąca z tych wieści, całym sercem współczułem mojej przyjaciółce.Natychmiast wysłałem do niej email, w którym zapewniłem ją, że przy najbliższej sposobnościodwiedzę jej ojca.Odebrałem resztę poczty i poszedłem do łóżka.Razem z Pharon czytaliśmy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się póki nie zmorzył nas sen.Chwilę przedzaśnięciem przypomniałem sobie prośbę Rosalie.Odprężyłem się, wyraziłem zamiar odnalezienia jejojca i czekałem na rozwój wydarzeń.Przejście było bardzo szybkie; poszybowałem do miejsca, gdzieujrzałem stojącą na wprost mnie Sylwię.Uśmiechała się tym radosnym uśmiechem, który poznałbymwszędzie.Otaczały ją przepiękne, jaśniejące biele i żółcie, które sprawiały wrażenie, że jej twarznamalowano muśnięciami pędzla tak lekkimi, że niemal niewidocznymi.Granica między jej ciałem aświatłem zacierała się tak subtelnie, jakby w ogóle jej nie było.Trudno jest stwierdzić, gdzie kończy się Sylwia, a zaczyna światło, pomyślałem sobie.Skupiłem na niej całą uwagę i wtedy domyśliłem się powodu owych trudności optycznych.Sylwia iświatło byli jednym.Od czasu, kiedy widziałem ją po raz ostatni, Sylwia stała się Istotą ze Zwiatła.Musiała się wiele nauczyć żyjąc w swoim nowym środowisku.Naprawdę, wie o co tu chodzi!,przeleciało mi przez myśl.Zwróciłem uwagę również na kobietę stojącą po prawej stronie Sylwii.Ona również jaśniałaniesamowicie bielą i delikatną, pastelową żółcią.Na jej widok poczułem prawdziwą konsternację.Byłato bez wątpienia matka Joego; problem w tym jednak, że wydawała się znacznie młodsza i od niego, iod Sylwii.Mimo wszelkich wysiłków nie potrafiłem zmienić jej obrazu tak, aby pasował do moichoczekiwań.To było niemożliwe, ale wydawała się młodsza od Joego a wciąż przecież była jegomatką.W jaki sposób ta kobieta może hyc jego matką, a jednocześnie osobą młodszą od nich obojga? zastanawiałem się.Niw będąc w stanie rozwiązać tego problemu i dopasować go do tego co spodziewałem sięzobaczyć, odsunąłem go na bok i wróciłem do Sylwii.Uświadomiłem sobie wtedy, że stała uwezgłowia szpitalnego łóżka.Ja sam stałem w nogach tego łóżka.Leżał na nim Joe, całkiemrozbudzony i wsparty na poduszkach.Nieco pochylony patrzył prosto na mnie.Był trochę otępiały,lecz świadomy mojej obecności. Cześć, Joe.Mam na imię Bruce.Przyszedłem, żeby się dowiedzieć jak się miewasz. Zwietnie!Powiedział to tak, jakby naprawdę w to wierzył.Jakby chciał mnie przekonać, iż nigdy w życiu nieczuł się lepiej.Wyczuwałem w jego słowach radość i dumę z tego, że znów jest z Sylwią, a jejpromienny uśmiech mówił to samo.Szczęśliwy, że Joe nie potrzebuje mojej pomocy, postanowiłempójść do Rosalie.Kiedy się na niej skupiłem, ujrzałem okoliczności śmierci Joego.Właśnie wychodził po raz ostatnize swego fizycznego ciała; Rosalie była z nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
. Czy będę mógł wrócić, jeśli zechcę? zapytał nerwowo. Oczywiście, jeśli tylko będziesz tego chciał.Miałem zamiar ująć go za rękę, jak to robię zazwyczaj, kiedy zabieram kogoś do Focusa 27.Zanimjednak zdołałem to zrobić, odniosłem wrażenie że Richard poczuje się dziwnie trzymając za rękęinnego mężczyznę.Zamiast tego więc zapytałem, czy mogę położyć dłoń na jego ramieniu.To teżwydało mu się trochę zbyt osobiste, ale zgodził się.W tym momencie zauważył swoją matkęprzyglądającą się nam z dyskretnej odległości.Uśmiechała się do mnie z wdzięcznością, kiedyopuszczaliśmy Focus 23 i kierowaliśmy się ku Centrum Przyjęć.Niedługo potem zmaterializował się na wprost nas wielki budynek z szarego kamienia.Oczekiwałaprzed nim nas grupa sześciu czy ośmiu mężczyzn.Stali u stóp wielkich, kamiennych schodówprowadzących do drzwi budynku.Wszyscy powitali Richarda niezobowiązująco, a on rozglądał siędookoła z ciekawością.Potem jeden z nich podszedł do Richarda.Czułem jak narasta oczekiwanie.Richard chciał się upewnić, że to naprawdę jest budynek należący do masonerii.Mężczyzna uścisnąłjego rękę.Zrobił to w sposób, który natychmiast przekonał Richarda, że nieznajomy naprawdę jestmasonem, a to natychmiast go uspokoiło.Zauważyłem, że jego matka stała niedaleko i przyglądałasię wszystkiemu.Nowy przyjaciel zaprosił Richarda do wnętrza budynku.Podążyłem za nimi.Znalazłszy się wśrodku, odniosłem wrażenie, że widzę symbole na ścianach i kotarach.Nie widziałem ich wyraznie,lecz były wszędzie.Znajomy zapytał Richarda czy chciałby się przebrać.Ten odpowiedział twierdzącoi nowa szata ozdobiła jego ciało.Najwyrazniej był zadowolony z tego, że znalazł się u nikim miejscu,postanowiłem więc zostawić go z jego nowym przyjacielem.Wyszedłem z budynku, odnalazłem jegomatkę i spytałem o jej imię.Wyatt prosił mnie o to; chciał się upewnić kim naprawdę była.Zdołałemzrozumieć jednak tylko końcówkę, która brzmiała mniej więcej reen".Mogła więc mieć na imię Irenęlub Maureen, naprawdę nie wiem.Zadowolony, że Richardowi będzie dobrze w Loży w Focusie 27, postanowiłem wrócić do siebie.Czasami jedna niewielka informacja, na przykład taka, że Richard był wolnomularzem, może sięnaprawdę przydać.Wartości, które ludzie cenią sobie za życia, pozostają z nimi również w %7łyciu poZmierci.W Centrum Przyjęć istnieją specjalne możliwości ułatwiające odzyskania, którymi zajmują sięPomocnicy.Jest to po prostu jeszcze jeden sposób, dzięki któremu ludzie żyjący Tam próbują ułatwićprzejście do nowego życia poza światem fizycznym ludziom przybywającym Stąd.Rozdział 32Ostatnia podróż z wątpliwościamiPewnego grudniowego wieczoru 1995 roku nie było nic ciekawego do oglądania w telewizji.Czy wogóle kiedykolwiek jest? Był to wieczór, który kusił, aby wcześniej położyć się do łóżka z jakąściekawą książką.W drodze do sypialni, niemal odruchowo, podszedłem do komputera i sprawdziłememail.Otrzymałem kilka wiadomości, jedna z nich, od Rosalie, nosiła tytuł: Przysługa?".Przeczytałemją jako pierwszą.Poznałeś, czytelniku, Rosalie we wcześniejszych rozdziałach, kiedy opowiadałem oodzyskaniu jej matki, Sylwii.Sylwia była nieświadoma tego, że umarła i zakłócała sen swemu mężowi,Joemu.Teraz, osiem miesięcy pózniej, Joe umarł.Rosalie pisała w swoim emailu: To był weekend,którego nigdy nie zapomnę.Mój tata przechodził przez parking, kiedy uderzyła go przejeżdżającaciężarówka.Stało się to w piątek po południu.Umarł dziś rano o 12.45.Bardzo bym chciała, żebyśsprawdził co się z nim dzieje i pomógł mu, jeśli będzie to konieczne.Na imię ma 'Joseph', ale ci, którzygo kochali, nazywali go 'Pappy'.Uderzyła mnie fala smutku płynąca z tych wieści, całym sercem współczułem mojej przyjaciółce.Natychmiast wysłałem do niej email, w którym zapewniłem ją, że przy najbliższej sposobnościodwiedzę jej ojca.Odebrałem resztę poczty i poszedłem do łóżka.Razem z Pharon czytaliśmy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się póki nie zmorzył nas sen.Chwilę przedzaśnięciem przypomniałem sobie prośbę Rosalie.Odprężyłem się, wyraziłem zamiar odnalezienia jejojca i czekałem na rozwój wydarzeń.Przejście było bardzo szybkie; poszybowałem do miejsca, gdzieujrzałem stojącą na wprost mnie Sylwię.Uśmiechała się tym radosnym uśmiechem, który poznałbymwszędzie.Otaczały ją przepiękne, jaśniejące biele i żółcie, które sprawiały wrażenie, że jej twarznamalowano muśnięciami pędzla tak lekkimi, że niemal niewidocznymi.Granica między jej ciałem aświatłem zacierała się tak subtelnie, jakby w ogóle jej nie było.Trudno jest stwierdzić, gdzie kończy się Sylwia, a zaczyna światło, pomyślałem sobie.Skupiłem na niej całą uwagę i wtedy domyśliłem się powodu owych trudności optycznych.Sylwia iświatło byli jednym.Od czasu, kiedy widziałem ją po raz ostatni, Sylwia stała się Istotą ze Zwiatła.Musiała się wiele nauczyć żyjąc w swoim nowym środowisku.Naprawdę, wie o co tu chodzi!,przeleciało mi przez myśl.Zwróciłem uwagę również na kobietę stojącą po prawej stronie Sylwii.Ona również jaśniałaniesamowicie bielą i delikatną, pastelową żółcią.Na jej widok poczułem prawdziwą konsternację.Byłato bez wątpienia matka Joego; problem w tym jednak, że wydawała się znacznie młodsza i od niego, iod Sylwii.Mimo wszelkich wysiłków nie potrafiłem zmienić jej obrazu tak, aby pasował do moichoczekiwań.To było niemożliwe, ale wydawała się młodsza od Joego a wciąż przecież była jegomatką.W jaki sposób ta kobieta może hyc jego matką, a jednocześnie osobą młodszą od nich obojga? zastanawiałem się.Niw będąc w stanie rozwiązać tego problemu i dopasować go do tego co spodziewałem sięzobaczyć, odsunąłem go na bok i wróciłem do Sylwii.Uświadomiłem sobie wtedy, że stała uwezgłowia szpitalnego łóżka.Ja sam stałem w nogach tego łóżka.Leżał na nim Joe, całkiemrozbudzony i wsparty na poduszkach.Nieco pochylony patrzył prosto na mnie.Był trochę otępiały,lecz świadomy mojej obecności. Cześć, Joe.Mam na imię Bruce.Przyszedłem, żeby się dowiedzieć jak się miewasz. Zwietnie!Powiedział to tak, jakby naprawdę w to wierzył.Jakby chciał mnie przekonać, iż nigdy w życiu nieczuł się lepiej.Wyczuwałem w jego słowach radość i dumę z tego, że znów jest z Sylwią, a jejpromienny uśmiech mówił to samo.Szczęśliwy, że Joe nie potrzebuje mojej pomocy, postanowiłempójść do Rosalie.Kiedy się na niej skupiłem, ujrzałem okoliczności śmierci Joego.Właśnie wychodził po raz ostatnize swego fizycznego ciała; Rosalie była z nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]