[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zwyczajny sprawunek.Zamieniliśmy parę słów.Przypadkowe spotkanie przypadkowych ludzi.Wróciłem do auta, pokręciłem się po osiedlu, zaparkowałem w innymmiejscu i znów poszedłem się przejść.Była siódma. Uwaga rozległ się w słuchawce głos Ena, jak zawsze spokojny,opanowany, wręcz beznamiętny podjechały dwa wozy: Charlie Jeden iDwa. Podał numery rejestracyjne, markę i model. Bravo Jeden, Dwa,Trzy, wychodzą.Bravo Jeden: długie włosy, dżinsowa kurtka, dżinsowespodnie; Bravo Dwa: niebieska ocieplana kurtka ortalionowa, czarne spodnie;Brawo Trzy: zielona kurtka lotnicza.dżinsy.Mają się na baczności.Niewygląda to na przypadkowe spotkanie dorzucił. Coś się dzieje.Alfa potwierdził meldunek.Wszyscy chłopcy biorący udział w obserwacjiuruchomili silniki, zaczęli krążyć wokół obiektu.Minęło dwadzieścia minut. Uwaga odezwał się znów Eno. Bravo Jeden i Dwa wychodzą, idą dowozu.Wkładają maski.Idą w moim kierunku.Możliwe starcie, powtarzam,możliwe starcie. Wszystko to powiedział spokojnym, wypranym z emocjigłosem, jak to Eno. Wciąż idą w moim kierunku meldował dalej.My wszyscy, z ubezpieczenia, wyskoczyliśmy z wozów i zaczęliśmyposuwać się w stronę Ena.Trzeba było to robić spokojnie, nie zwracać naStrona nr 269Andy McNabsiebie uwagi, nie dekonspirować Ena, bo sytuacja jeszcze była płynna.Możeprzejdą obok, może mają inny cel, a skoro tak, to naszą rzeczą będzie ichśledzić.Tymczasem byli tak blisko, że Eno nie mógł się odezwać.Alfaprzejął inicjatywę. Alfa do Listopada.Eno nacisnął dwukrotnie klucz. Wciąż idą w twoją stronę?Klik, klik. W maskach?Potwierdzenie i zapadła cisza.Posuwałem się, jak mogłem najszybciej, byłem już u wylotu uliczki.Zdjąłem rękawiczki.Broń zawsze nosiłem za paskiem na brzuchu.Mickopowiadał nam kiedyś, że jeden z naszych uratował się w czasie starcia wShantello tylko dlatego, że gdy ścięli go z nóg, padł na plecy i był w staniesięgnąć po broń, którą zatknął z przodu.A ja, w razie czego, lewą rękąpodciągnę kurtkę, a prawą wyszarpnę gnata.Spojrzałem w głąb uliczki.Spodziewałem się, że trójka lada moment rozpocznie ogień, tymczasem niewidać było nikogo, żywego ducha. Przeszli obok odezwał się Eno wstronę garaży.Garaże osłonięte żywopłotem ciągnęły się po prawej stronie, patrząc odemnie, i właśnie gdzieś tam maszeruje trójka zamaskowanych mężczyzn, bezbroni jak się domyślałem bo broń była ciągle w piwnicy, a tam przecieżnie zaglądali.Co, u licha, jest grane?Brendan szedł z przeciwnej strony i posuwał się za garażami.Pomeldunku Ena zawrócił, nie chciał stanąć oko w oko z zamaskowaną trójką.W tej sytuacji jednak miał ich za sobą.Dzieliło go od nich ledwie dziesięćmetrów. Idą za mną, uwaga, możliwe starcie rzucił do mikrofonu.Postanowiłem zajść ich z tyłu.Eno był gdzieś po lewej. Mam ich przed sobą, przed sobą odezwał się Brendan. Tu Delta, ubezpieczam cię. Tu Golf, jadę zameldował Dave Drugi.Jego zadanie w tej chwilipolegało na tym, aby jechać jak najbliżej nas, ubezpieczać z wozu, a w razieczego zapewnić błyskawiczną ewakuację.Tymczasem trzej mężczyzni parlinaprzód.W eterze panowała teraz cisza.Uliczka, na której rozgrywał siędramat, była dość uczęszczana, więc nasza obecność w tym miejscu, nibyprzypadkowych przechodniów, nie powinna budzić podejrzeń.Na asfaltowejjezdni, pełnej dziur, walały się śmieci, stare puszki, papiery.Zerknąłem wokna domów po lewej.Ktoś mył naczynia, ktoś wycierał, zwykłe sprawy. Golf do Delty, sprawdzam.Klik, klik.Strona nr 270NATYCHMIASTOWA AKCJA Wciąż są za garażami?Klik, klik. Posuwasz się za nimi?Klik, klik.Garaże ciągnęły się na jakieś sześćdziesiąt, siedemdziesiąt metrów.Dochodząc do końca, trójka w maskach skręciła w prawo, Brendan poszedłdalej prosto. Bravo Jeden, Dwa, Trzy skręcili w prawo, na główną drogę zameldowałem. Zrozumiałem potwierdził Brendan widzieli mnie, wracam do wozu. Straciłem ich z oczu.Idę sprawdzić.Doszedłem do końca garaży i skręciłem w prawo w ślad za trójkąmężczyzn.Kątem oka dostrzegłem, że właśnie otwierają ostatni z boksów. Mam.Bravo Jeden, Dwa, Trzy są przy ostatnim garażu.Bez masek.Schodzę.Nie miałem wyjścia, nie wolno mi było zatrzymać się, musiałem iść dalej.Wytworzyła się grozna sytuacja.Nikt z nas nie miał ich teraz na oku.A jakijest ich zamiar? Czy chcą wyprowadzić auto z garażu i gdzieś ruszyć?Cała nadzieja w Davie. Tu Golf, mam ich Dave zatrzymał auto niedaleko garażu, po drugiejstronie ulicy, przejął obserwację i meldował, że mężczyzni weszli do garażu,zapalili światło, że czegoś szukają w aucie, ale trudno powiedzieć czego.Wychodzą i zamykają garaż. Udają się w stronę obiektu dokończył. Listopad, mam ich zgłosił się Eno. Wchodzą do domu.Bez masek! Tu Alfa, zrozumiałem.Nie mieliśmy pojęcia, co się właściwie dzieje.Tak się zresztą częstozdarza: mamy facetów jak na dłoni, ale nie jesteśmy w stanie ocenić, doczego zmierzają i co planują [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Zwyczajny sprawunek.Zamieniliśmy parę słów.Przypadkowe spotkanie przypadkowych ludzi.Wróciłem do auta, pokręciłem się po osiedlu, zaparkowałem w innymmiejscu i znów poszedłem się przejść.Była siódma. Uwaga rozległ się w słuchawce głos Ena, jak zawsze spokojny,opanowany, wręcz beznamiętny podjechały dwa wozy: Charlie Jeden iDwa. Podał numery rejestracyjne, markę i model. Bravo Jeden, Dwa,Trzy, wychodzą.Bravo Jeden: długie włosy, dżinsowa kurtka, dżinsowespodnie; Bravo Dwa: niebieska ocieplana kurtka ortalionowa, czarne spodnie;Brawo Trzy: zielona kurtka lotnicza.dżinsy.Mają się na baczności.Niewygląda to na przypadkowe spotkanie dorzucił. Coś się dzieje.Alfa potwierdził meldunek.Wszyscy chłopcy biorący udział w obserwacjiuruchomili silniki, zaczęli krążyć wokół obiektu.Minęło dwadzieścia minut. Uwaga odezwał się znów Eno. Bravo Jeden i Dwa wychodzą, idą dowozu.Wkładają maski.Idą w moim kierunku.Możliwe starcie, powtarzam,możliwe starcie. Wszystko to powiedział spokojnym, wypranym z emocjigłosem, jak to Eno. Wciąż idą w moim kierunku meldował dalej.My wszyscy, z ubezpieczenia, wyskoczyliśmy z wozów i zaczęliśmyposuwać się w stronę Ena.Trzeba było to robić spokojnie, nie zwracać naStrona nr 269Andy McNabsiebie uwagi, nie dekonspirować Ena, bo sytuacja jeszcze była płynna.Możeprzejdą obok, może mają inny cel, a skoro tak, to naszą rzeczą będzie ichśledzić.Tymczasem byli tak blisko, że Eno nie mógł się odezwać.Alfaprzejął inicjatywę. Alfa do Listopada.Eno nacisnął dwukrotnie klucz. Wciąż idą w twoją stronę?Klik, klik. W maskach?Potwierdzenie i zapadła cisza.Posuwałem się, jak mogłem najszybciej, byłem już u wylotu uliczki.Zdjąłem rękawiczki.Broń zawsze nosiłem za paskiem na brzuchu.Mickopowiadał nam kiedyś, że jeden z naszych uratował się w czasie starcia wShantello tylko dlatego, że gdy ścięli go z nóg, padł na plecy i był w staniesięgnąć po broń, którą zatknął z przodu.A ja, w razie czego, lewą rękąpodciągnę kurtkę, a prawą wyszarpnę gnata.Spojrzałem w głąb uliczki.Spodziewałem się, że trójka lada moment rozpocznie ogień, tymczasem niewidać było nikogo, żywego ducha. Przeszli obok odezwał się Eno wstronę garaży.Garaże osłonięte żywopłotem ciągnęły się po prawej stronie, patrząc odemnie, i właśnie gdzieś tam maszeruje trójka zamaskowanych mężczyzn, bezbroni jak się domyślałem bo broń była ciągle w piwnicy, a tam przecieżnie zaglądali.Co, u licha, jest grane?Brendan szedł z przeciwnej strony i posuwał się za garażami.Pomeldunku Ena zawrócił, nie chciał stanąć oko w oko z zamaskowaną trójką.W tej sytuacji jednak miał ich za sobą.Dzieliło go od nich ledwie dziesięćmetrów. Idą za mną, uwaga, możliwe starcie rzucił do mikrofonu.Postanowiłem zajść ich z tyłu.Eno był gdzieś po lewej. Mam ich przed sobą, przed sobą odezwał się Brendan. Tu Delta, ubezpieczam cię. Tu Golf, jadę zameldował Dave Drugi.Jego zadanie w tej chwilipolegało na tym, aby jechać jak najbliżej nas, ubezpieczać z wozu, a w razieczego zapewnić błyskawiczną ewakuację.Tymczasem trzej mężczyzni parlinaprzód.W eterze panowała teraz cisza.Uliczka, na której rozgrywał siędramat, była dość uczęszczana, więc nasza obecność w tym miejscu, nibyprzypadkowych przechodniów, nie powinna budzić podejrzeń.Na asfaltowejjezdni, pełnej dziur, walały się śmieci, stare puszki, papiery.Zerknąłem wokna domów po lewej.Ktoś mył naczynia, ktoś wycierał, zwykłe sprawy. Golf do Delty, sprawdzam.Klik, klik.Strona nr 270NATYCHMIASTOWA AKCJA Wciąż są za garażami?Klik, klik. Posuwasz się za nimi?Klik, klik.Garaże ciągnęły się na jakieś sześćdziesiąt, siedemdziesiąt metrów.Dochodząc do końca, trójka w maskach skręciła w prawo, Brendan poszedłdalej prosto. Bravo Jeden, Dwa, Trzy skręcili w prawo, na główną drogę zameldowałem. Zrozumiałem potwierdził Brendan widzieli mnie, wracam do wozu. Straciłem ich z oczu.Idę sprawdzić.Doszedłem do końca garaży i skręciłem w prawo w ślad za trójkąmężczyzn.Kątem oka dostrzegłem, że właśnie otwierają ostatni z boksów. Mam.Bravo Jeden, Dwa, Trzy są przy ostatnim garażu.Bez masek.Schodzę.Nie miałem wyjścia, nie wolno mi było zatrzymać się, musiałem iść dalej.Wytworzyła się grozna sytuacja.Nikt z nas nie miał ich teraz na oku.A jakijest ich zamiar? Czy chcą wyprowadzić auto z garażu i gdzieś ruszyć?Cała nadzieja w Davie. Tu Golf, mam ich Dave zatrzymał auto niedaleko garażu, po drugiejstronie ulicy, przejął obserwację i meldował, że mężczyzni weszli do garażu,zapalili światło, że czegoś szukają w aucie, ale trudno powiedzieć czego.Wychodzą i zamykają garaż. Udają się w stronę obiektu dokończył. Listopad, mam ich zgłosił się Eno. Wchodzą do domu.Bez masek! Tu Alfa, zrozumiałem.Nie mieliśmy pojęcia, co się właściwie dzieje.Tak się zresztą częstozdarza: mamy facetów jak na dłoni, ale nie jesteśmy w stanie ocenić, doczego zmierzają i co planują [ Pobierz całość w formacie PDF ]