[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stając twarzą w twarzz Linzerem, ryknął:  Tak powiedziałeś! To ty mi powiedziałeś!Powiedziałeś, że nikt nie ma tego kamienia!Starając się zaprowadzić trochę spokoju, Linzer splótł przed sobąbłagalnym gestem dłonie i powiedział łagodnie, niczym rodzic uspo-kajający dziecko, które obudziło się z krzykiem z koszmarnego snu: Ten kamień nie istnieje.To bajka.Owszem, wiele o tymrozmawialiśmy.Ale on nie istnieje. Ach, ty.!  wrzasnął Hinnom, niemalże wsadzając Linze-rowi palec w oko. Od lat powtarzasz mi:  Strzeż siękamienia.Strzeż się kamienia".A teraz nagle to bajka?Linzer nie zmieniał tonu głosu. To był tylko temat do rozmowy.Legenda, spisana przed wie-kami przez marzycielskich mistyków w bezwartościowychksiążkach, żałosne dupki.A teraz ten arcydupek i bękart Salusłyszał o niej i wykorzystuje ją, żeby się z tobą podrażnić.Zastanów się.Za czterdzieści osiem godzin nasz plan staniesię rzeczywistością.Sal, jego matka-kurwa, jej zgniłyżydowski narzeczony i parę milionów spar-szywiałychidiotów-formatowców zostanie całkowicie zapomnianych.Zwiat rozpocznie instalację, a my damy światu wersję 0.9. Prosiłem cię, żebyś go wykończył wrzał Hinnom. Zamiasttego, muszę znosić e-maile od tego pacana.i to wysłane zukra- dzionego mi sprzętu.Dlaczego on wciąż ma mojego Windy'ego idlaczego nadal chodzi po świecie cały i zdrowy? Chyba zrozumiałeśwtedy moją prośbę? Starałem się znalezć tego pryszcza  odparł Linzer, aletutejsza koszmarna biurokracja odsyłała mnie z miejsca wmiejsce  a wszystkie telefony zachorowały nagle nagłuchotę.Nie byłem w stanie go zlokalizować.Alenaprawdę się starałem.Całymi godzinami.Równie dobrzemógł wysłać ten e-mail z celi na komisariacie. A może ze swojego szpanerskiego apartamentu w hotelu warknął Hinnom. Czy nie możemy kupić tego hotelu iwyeksmitować tej żałosnej bandy? Chcę to zrobić. Owszem, możemy go kupić  odparł spokojnie Linzer ale nie przed piątkiem.A więc nie zmieni to naszegoobecnego położenia.Uważam, że powinniśmy zignorowaćtego Sala i jego bezpodstawną, wyssaną z palca opowieść okamieniu.Nawet gdyby go miał, nie wiedziałby, jak go użyć.W jego dłoniach byłby bezużyteczny.Przerwa. Dopiero co mówiłeś, że ten kamień to bujda  ryknął Hin-nom. Bo jest!  odparł Linzer, podnosząc głos, by zostać usłysza-nym. Ale nawet gdyby tak nie było, nawet gdyby każdaoślizgła sylaba tego kabalistycznego gówna byłaprawdziwym, autentycznym, popartym dowodami bełkotem,żaden z ludzi Sala nie mógłby użyć kamienia.A więcwyluzuj się.- Ponownie rozłożył ramiona, by uspokoićHinnoma, a ten pozwolił mu podejść do siebie, objąć się ipocieszyć. Mamy ich  powiedział Linzer, wskazując naIszbiego i Anakitów. Mamy Windgazera 99.Mamyprzygotowaną świetną, świetną imprezę.I mamy świat dopodbicia.Oni nie mają nic.Wyluzuj się.Hinnom wyrwał się z uścisku Linzera, podszedł do Iszbiego izagrzmiał: Jesteście tu ze ściśle określonego powodu.Pora udowodnić,że zasługujesz na noszenie imienia swego wspaniałego, acz niemalżezapomnianego przodka.Wydostań swojego brata i kuzynów z jamy i po raz ostatni mówię  odwracając się do Linzera  to się tyczywas wszystkich.zniszczcie tego chłopaka. W głosie Hinnomapojawił się sarkazm, kiedy rzucił pod adresem Iszbiego:  Chybaże boisz się kamienia? To byłoby zrozumiałe.Boisz się go? Nie mąć mu w głowie głupimi bajdami  zaoponował Lin-zer.Iszbi pochylił swe ogromne cielsko, podnosząc pustą butelkę poaraku.Dostrzegłszy przemykającego skalną półką szczura, cisnąłbutelką w gryzonia.Zwierzę padło martwe na dno groty, jego zmiaż-dżona głowa splamiona była krwią, zęby obnażone od śmiertelnegociosu. Niech do mnie przyjdą!  zaryczał Iszbi. Niech wyśląswego bohatera, setkę bohaterów.Nie boję się nikogo! Wskazał na szczelinę w sklepieniu. Spójrz tam.Kogomam się bać?  Wyciągnął zza pasa przypominający miecznóż.Zaciskając wszystkie sześć palców na rękojeści,wyciosał w skale odwróconą do góry nogami literę szin.Potem wraz z dwoma pozostałymi Anakitami splunął na niąceremonialnie. Skończymy z nim. O, to mi się podoba  skomentował Hinnom, wyraznie podwrażeniem dzikiej reakcji Iszbiego. Tak trzymaj.Zadzwoniła komórka Linzera.Ten słuchał przez chwilę uważnie,a potem powiedział do słuchawki: Bardzo dobrze.To nam bardzo pomoże.Chcielibyśmyusunąć ten problem i uporządkować sprawy.Słusznie pan postąpił. Słuchał jeszcze przez moment. Och, tak, otrzyma panmałe co nieco za pańskie starania.osobisty prezent od pana Hinnoma.Potem Linzer zameldował rzeczowym tonem: Policjant z jerozolimskiego wywiadu  zdążyłem się z nimbardzo zaprzyjaznić.Zlokalizował tego dupka Sala McGuire'a i byłna tyle uprzejmy, że poinformował nas o jego miejscu pobytu.W rewanżu poprosił jedynie o parę lśniących kompakt dysków i uznałem tę prośbę za jak najbardziej rozsądną.Tak więc  mówił dalejLinzer  dla waszej wiadomości, dupek został zwolniony jakiś czas temu i oddany pod opiekę matce.Ale rząd pragnie pozbyć się go zpierwszej linii frontu, z Jerozolimy.Wobec tego, powiada mójprzyjaciel, wywożą go z miasta.To oznacza, że Sal McGuire wynosisię stąd i tylko to się liczy.Zapomnij o nim. Linzer spojrzał nazegarek.Było po północy. Jest pózno, bardzo pózno.Chodzmyspać, zostawmy resztę pracy na jutro. Ten typek Sal ma mojego Windy'ego  krzyknął Hinnom. Nieważne, że go tu nie ma [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl