X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Miał dzisiaj paskudny dzień wNowym Jorku, pamiętasz?-Ty też byłeś w Nowym Jorku, Bernie - zauważyła Ginny Tremayne, wystawiając nogi nad basen.-Rzeczywiście tak tam paskudnie?-Paskudnie, kochanie - potwierdził, odpowiadając zamiast Ostermana, Dick.Tanner zauważył, że Osterman i Tremayne wymieniają między sobą porozumiewawcze spojrzenia.Dotyczyły one najprawdopodobniej Cardone'a, ale on, Tanner, nie miał ich spostrzec, a tym bardziejzrozumieć, co oznaczają.A potem Dick wstał i zapytał, czy ktoś chce się jeszcze czegoś napić.Tylko Joe odpowiedział twierdząco.-Ja przyniosę - powiedział Tanner.-Daj spokój - odparł Dick.- Pilnuj piłkarza.Ja muszę i tak zadzwonić do córki.Kazaliśmy jej wrócić przedpierwszą; zbliża się druga.W dzisiejszych czasach człowiek musi być ostrożny.76 -Jesteś małodusznym ojcem - stwierdziła Leila.- Wolę być małodusznym ojcem niż wielkodusznym dziadkiem.Tremayne przeciął trawnik, kierując się w stronę tylnych drzwi.Przez kilka sekund panowała cisza, a potem kobiety podjęłyprzerwaną rozmowę.Bernie zanurzył się w basenie.Joe Cardone i Tanner nie odzywali się do siebie.Po kilku minutach w drzwiach kuchni pojawił się, niosąc dwie szklanki, Dick.-Hej, Ginny! Peg miała pretensję, że ją obudziłem.Co o tym sądzisz?-Myślę, że znudził ją jej chłopak.Tremayne zbliżył się do Cardone'a i wręczył mu drinka.-Proszę bardzo, tylny obrońco.-Byłem cholernym środkowym obrońcą.Kiwałem tego waszego cholernego Leviego Jacksona podczasPucharu Yale.-Jasne.Rozmawiałem kiedyś z Levim.Powiedział, że mieli na ciebie jeden sposób.Wystarczyło zawołać zzalinii "idzie ładna dupa" i od razu zbiegałeś z boiska.-Cholernie śmieszne! Ogrywałem, jak chciałem, tego czarnego sukinsyna!-Miał o tobie całkiem dobre zdanie - powiedział z uśmiechem Bernie, wynurzając się z wody.-A ja mam dobre zdanie o tobie, Bernie.I o dużym Dicku! - Cardone podniósł się niezgrabnie.- Owszystkich was mam cholernie dobre zdanie.-Hej, Joe.- Tanner wstał z trampoliny.-Naprawdę, Joe, lepiej usiądz - powiedziała Betty.- Przewrócisz się.-Da Vinci! - wrzasnął nagle, ile miał sił w płucach, Cardone.- Da Vinci.- krzyknął ponownie, przeciągającjak rodowity Włoch samogłoski.-O co ci chodzi? - zapytał Tremayne.-To ty mi powiedz! - ryknął Cardone, przerywając pełną napięcia ciszę, która zapadła wokół basenu.-On oszalał - powiedziała Leila.-Urżnął się po prostu w trupa, jeśli wolno mi tak powiedzieć - dodała Ginny.-Ponieważ nie wiemy.przynajmniej ja nie wiem - rzucił lekkim tonem Bernie - co ma oznaczać nazwiskoDa Vinci, może byś nam łaskawie wyjaśnił, o co chodzi.-Przestań! Lepiej przestań! - jęknął Cardone, zaciskając i otwierając pięści.Osterman wyszedł z wody i podszedł do Cardone'a.Ręce zwisały mu luzno wzdłuż boków.- Uspokój się, Joe.Proszę.uspokój się.- Zuryyych!Tannerowi wydawało się, że wrzask Cardone'a słychać w promieniu kilku mil.A więc stało się.Joe w końcusię zdemaskował.-Co masz na myśli, Joe? - zapytał Tremayne, ruszając z wahaniem w stronę Cardone'a.-Zurych! To właśnie mam na myśli!-Jest takie miasto w Szwajcarii! I co z tego, do jasnej cholery? - Osterman stał, mierząc Cardone'abadawczym wzrokiem; nie miał zamiaru ustąpić.- Powiedz, o co ci chodzi!-Nie! - zawołał, biorąc Ostermana za ramię, Tremayne.-Nie odzywaj się do mnie! - ryknął Cardone.- To właśnie ty.-Przestańcie! Przestańcie wszyscy! - krzyknęła Betty.Stała na betonowej płycie po drugiej stronie basenu.Tanner nigdy nie widział, żeby żona Cardone'a zachowywała się w ten sposób.Udało jej się zapanować nad sytuacją; trzej mężczyzni rozeszli się niczym skarcone psy.Kobiety spojrzałyna Betty, a potem Leilę i Ginny wstały i odeszły, pozostawiając zastygłą w bezruchu, kompletniezdezorientowaną Alice.-Zachowujecie się jak dzieci - ciągnęła dalej, wracając do roli łagodnej żony, Betty.- Poza tym sądzę, że Joepowinien już wracać do domu.-Myślę.myślę, że napijemy się jeszcze wszyscy strzemiennego - oświadczył Tanner.- Co ty na to? -zwrócił się do żony Cardone'a.-Joe tego nie wytrzyma - odparła z uśmiechem Betty.77 -Musimy się napić - stwierdził Bernie.-Zajmę się tym - powiedział Tanner, ruszając w stronę kuchni.- Mam przygotować drinka dla wszystkich?-Poczekaj chwilę, Johnny! - To był Cardone, na jego twarzy malował się szeroki uśmiech.- Byłemniegrzeczny, więc teraz ci pomogę.Muszę poza tym iść do łazienki.Tanner wszedł do kuchni przed Cardone'em.Był zmieszany i poirytowany.Sądził, że kiedy Joe krzyknął.,Zurych!", jest już po wszystkim.Zurych był hasłem, które powinno było skłonić ich do przyznania się dowiny.A jednak nic takiego się nie stało.Wprost przeciwnie.Sytuacja została opanowana, i to przez osobę, po której nikt się tego nie spodziewał: przez Betty Cardone.Nagle usłyszał za sobą głośny łomot.W drzwiach kuchni stał Tremayne.Cardone leżał przed nim napodłodze.- No, no.Zawaliła się góra princetońskich muskułów - oświad�czył Dick.- Zanieśmy go do mojegosamochodu.Będę dzisiaj robił za szofera.Czy Joe rzeczywiście stracił przytomność? Tanner nie chciał w to uwierzyć.Był pijany, to prawda.Ale niedo tego stopnia, żeby zemdleć.78 20Trzej mężczyzni szybko się ubrali i umieścili słaniającego się i bełkoczącego Cardone'a na przednimsiedzeniu samochodu Dicka.Betty i Ginny usiadły z tyłu.Tanner obserwował bacznie twarz Joego,zwłaszcza jego oczy, wypatrując oznak świadczących o tym, że Cardone udaje.Nie spostrzegł żadnych.Mimo to w całej sytuacji krył się jakiś fałsz, zbyt wiele było precyzji w przesadnych ruchach rzekomopijanego Cardone'a [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl
  • Drogi uĚźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.