[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wypuśćcie ją,przecież nie może wam zrobić nic złego.Zabijcie mnie, ale jej pozwólcie odejść.- Pigu! - warknął bankier, rozkazując dwóm ze swych goryli wyjść z pokoju; pochyliligłowy w ukłonie i szybko się ulotnili.- Ten zostanie - mówił dalej Chińczyk, zwracając się doWebba.- Niezależnie od faktu, że darzy mnie bezgraniczną lojalnością, nie rozumie on i niepotrafi wymówić ani jednego słowa po angielsku.- Widzę, że ufa pan swoim ludziom.- Nie ufam nikomu.- Finansista wskazał Dawidowi rozlatujące się krzesło po drugiejstronie obdrapanego pokoju, błyskając przy tym złotym, wysadzanym brylantami rolexem nanadgarstku.Zegarkowi w niczym nie ustępowały inkrustowane złote spinki, które Chińczykmiał przy mankietach koszuli.- Niech pan siada - rozkazał.- Poczyniłem olbrzymie starania iwydałem mnóstwo pieniędzy, żeby doprowadzić do naszego spotkania.- Pański zarządca.zakładam, że to był pański zarządca - odezwał się mimochodemBourne, przemierzając pokój i przyglądając się wszystkiemu dokładnie - uprzedził mnie,żebym idąc tutaj nie wkładał drogiego zegarka.Widzę, że pan nie korzysta z jego rad.- Przyszedłem tutaj w poplamionym, brudnym kaftanie o rękawach wystarczająco długich, by zakryć to, co trzeba.Patrząc na pański przyodziewek, jestem pewien, żeKameleon wie, o co chodzi.- To pan jest Yao Ming.- Webb usiadł.- To nazwisko, którego używam, pan to z pewnością rozumie.Kameleon zmieniakształt i barwę.- Nie zabiłem pańskiej żony ani mężczyzny, który jej towarzyszył.- Wiem o tym, panie Webb.- Co?! - Dawid zerwał się z krzesła.Strażnik zrobił krok do przodu biorąc go namuszkę.- Niech pan siada - powtórzył bankier.- I proszę nie wyprowadzać z równowagi megooddanego przyjaciela, bo możemy tego obaj żałować, pan w znacznie większym stopniu niżja.- Pan wiedział, że to nie ja, a jednak pan nam to zrobił.- Niech pan siada, szybko.- %7łądam odpowiedzi! - powiedział Webb siadając.- Ponieważ jest pan prawdziwym Jasonem Bourne'em.To dlatego pan się tu znalazł, apańska żona pozostaje pod moją opieką i pozostanie, póki nie wykona pan tego, o co panapoproszę.- Rozmawiałem z nią.- Wiem.Pozwoliłem na to.- Była jakaś zmieniona, nawet biorąc pod uwagę okoliczności.Jest silna, silniejsza,niż ja byłem podczas tych parszywych tygodni w Szwajcarii i Paryżu.Coś jest z nią nie wporządku.Czy daliście jej narkotyki?- Na pewno nie.- Odniosła jakieś rany?- Być może w sensie duchowym, ale w żadnym innym.Niemniej odniesie rany izginie, jeśli pan mi odmówi.Czy można się wyrazić jaśniej?- Jesteś martwy, taipanie.- Teraz przemawia prawdziwy Jason Bourne.Znakomicie.Tego właśnie potrzebuję.- Niech pan powie, o co chodzi.- Prześladuje mnie ktoś o pańskim nazwisku - zaczął taipan twardym głosem, którypodnosił się w miarę mówienia.- O wiele bardziej dotkliwie - niechaj przebaczą mi bogowie -aniżeli zadając śmierć mojej młodej żonie.Ze wszystkich stron, na wszystkich obszarachatakuje mnie ten terrorysta, ten nowy Jason Bourne.Uśmierca moich ludzi, wysadza w powietrze dostawy wartościowych towarów, grozi innym taipanom śmiercią, jeśli będąprowadzili ze mną interesy! Swoją hojną zapłatę dostaje od moich wrogów: stąd, zHongkongu i Makau, a także z terenów położonych po drugiej stronie Deep Bay, z samychpółnocnych prowincji!- Ma pan wielu wrogów.- Prowadzę rozległe interesy.- Podobnie, zdaje się, jak ów człowiek, którego nie zabiłem w Makau.- Zabrzmi to może dziwnie - oświadczył bankier dysząc ciężko i ściskając poręczfotela, żeby nad sobą zapanować - ale on i ja nie byliśmy wcale wrogami.Na pewnychobszarach nasze interesy pokrywały się.W ten sposób poznał moją żonę.- Bardzo wygodne.To się nazywa dzielone wspólnie aktywa.- Pan mnie obraża.- To nie są zasady, do których ja się stosuję - odparł Bourne mierząc Chińczykachłodnym spojrzeniem.- Do rzeczy.Moja żona żyje i chcę ją mieć z powrotem, całą izdrową.I niech nikt nie podnosi na nią głosu.Jeśli zostanie w jakiś sposób skrzywdzona, panrazem z pańskimi Zhongguo ren nie będziecie dla mnie żadnymi przeciwnikami.- W pańskim obecnym położeniu grozby są nie na miejscu, panie Webb.- W położeniu Webba - przyznał najbardziej niegdyś poszukiwany zabójca w Azji iEuropie.- Ale nie Bourne'a.Człowiek Wschodu spojrzał twardo na Jasona i kiwnął dwa razy głową.Jego oczyuciekły w końcu przed wzrokiem Webba.- Pańska bezczelność dorównuje pańskiej arogancji.Do rzeczy.To bardzo proste,proste i jasne.- Taipan zacisnął nagle prawą dłoń w pięść, uniósł ją i walnął w wątłą poręczrozlatującego się fotela.- Chcę mieć dowód przeciwko moim wrogom! - krzyknął.Spomiędzy nabrzmiałych mięśni twarzy niczym zza nieprzeniknionej ściany wyzieraływściekłe oczka.- Mogę go zdobyć tylko wtedy, gdy przywlecze mi pan tego zbytwiarygodnego oszusta, który zajął pana miejsce! Chcę, żeby spojrzał mi prosto w oczy, żebypatrzył na mnie, kiedy będzie wyciekało z niego życie, patrzył, dopóki nie powie miwszystkiego, co muszę wiedzieć.Niech mi go pan przyprowadzi, Jasonie Bourne! - Bankierodetchnął głęboko.- Wtedy i tylko wtedy - dodał cicho - połączy się pan ponownie ze swojążoną.Webb przyglądał się taipanowi w milczeniu.- Na jakiej podstawie pan sądzi, że zdołam to zrobić? - zapytał w końcu.- Któż dostanie w swoje ręce oszusta, jeśli nie ten, pod którego tamten się podszył? - To tylko słowa - odparł Webb.- Bez znaczenia.- On pana przestudiował.Przeanalizował pańskie metody, pańską technikę.Niepotrafiłby tak dobrze pana udawać, gdyby tego nie zrobił.Niech pan go odnajdzie! Niech pango złapie w pułapkę używając metod, które sam pan stworzył!- Tak po prostu?- Pomogę panu.Podam kilka nazwisk i rysopisów ludzi, którzy, jestem o tymprzekonany, współpracują z tym nowym mordercą używającym starego nazwiska [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl