[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sprawa służbowa, nie mająca z panem żadnegozwiązku.W grę wchodzą ogromne pieniądze i muszę podjąć decyzję, zanim otworzą brytyjską giełdę.- Mogę zapytać, co jest aż tak ważne, że nie stosuje się pani do moich poleceń?- Kilka milionów dolarów.Może mógłby pan mi pomóc w podjęciu decyzji.Czy ZakładyScarlatti mają zdecydować się na zakup obligacji wymiennych fabryki sztućców, i przez dokonaniewymiany zyskać kontrolę nad firmą Sheffield, czy też nie?Wciąż niezbyt przekonany inspektor zapytał:- Dlaczego jest to takie& przykre?- Ponieważ ta firma wciąż przynosi straty.- Niech więc pani nie kupuje tych obligacji.Nie powinno to pani spędzać snu z oczu.Elizabeth Scarlatti popatrzyła na niego zimno.- Fabryka sztućców Sheffield to jedna z najstarszych i najlepszych firm w Anglii.Ich wyroby sąznakomite.Problem nie leży w zarządzaniu, tylko w zalewie rynku japońskimi imitacjami.Jeśli udasię zahamować ten trend, akcje firmy odzyskają swą pierwotną wartość&Starsza pani podniosła się z kanapy i weszła do sypialni, zamykając za sobą drzwi.Inspektorodwrócił się do Janet.- Czy ona nie ma żadnych doradców?Janet patrzyła na drzwi od sypialni.Zdjęła szal i odezwała się cicho:- Elizabeth nie mówi prawdy.- Z czego to wnosisz?- Ze sposobu, w jaki na mnie patrzyła, kiedy mówiła do ciebie.Usiłowała dać mi coś dozrozumienia.- Niby co?Dziewczyna wzruszyła niecierpliwie ramionami i powiedziała szeptem:- Nie mam pojęcia, ale wiesz, o co mi chodzi.Jesteś w jakimś towarzystwie i zaczynasz cośzmyślać albo opowiadać niestworzone historie, i kiedy to robisz, patrzysz na męża czy kumpla, któryzna prawdę& a oni wtedy wiedzą, że mają cię nie poprawiać.- Kłamała mówiąc o tych obligacjach?- Nie, to prawda.Chancellor od miesięcy próbuje ją przekonać, żeby je kupiła.Ale ona ciągleodmawia.- Dlaczego więc skłamała?- Nie wiem.Nagle uwagę Canfielda przykuło płócienne obicie z tyłu fotela, na którym miał zamiar usiąść.Materiał był zmięty, jakby ktoś szarpał go lub ściskał w garści.Nie pasowało to do wymuskanegoapartamentu.- O co chodzi, Matthew?- O nic.Zrób mi drinka, dobrze?- Oczywiście, kochanie.- Podeszła do barku, a Canfield rozsunął zasłony i obejrzał okno.Zdjąłhaczyk i otworzył lewe skrzydło.Znalazł to, czego szukał.Drewno framugi było porysowane, a naparapecie widniał brudny ślad zostawiony zapewne przez but na gumowej podeszwie.Otworzyłprawe skrzydło i wyjrzał.Poniżej znajdowało się sześć pięter w linii prostej, powyżej dwa i, jak pamiętał, spadzisty dach.Zamknął okno.- Co ty tam u licha robisz?- Mieliśmy nieproszonego gościa.Janet znieruchomiała.- O Boże!- Nie bój się.Twoja teściowa nie zrobiłaby nic głupiego, uwierz mi.- Staram się.Co zrobimy?- Dowiemy się, kto to był.Wez się w garść, będziesz mi potrzebna.- Dlaczego nic nie powiedziała?- Nie wiem, ale może tobie uda się tego dowiedzieć.- Jak?- Jutro rano pewnie wróci do tej sprawy z Zakładami Sheffield.Wtedy powiesz jej, że pamiętasz tę sprawę& że nie pozwoliła Chancellorowi kupić tej fabryki.Będzie musiała się jakoś wytłumaczyć.- Kiedy Elizabeth Scarlatti nie chce mówić, to po prostu nie mówi.I nic wtedy nie poradzisz.- " Nie naciskaj jej zbytnio.Może coś jednak powie&Choć była już prawie trzecia nad ranem, przez hall cały czas przewijali się maruderzy wracającyz różnych zabaw.Ubrani byli przeważnie w stroje wieczorowe, wielu z nich miało kłopoty zutrzymaniem równowagi i wszyscy byli zmęczeni.Canfield podszedł do recepcjonisty i odezwał się przyciszonym, poufałym głosem:- Słuchaj, stary, mam mały problem.- Tak, proszę pana.Czym mogę służyć?- Hm, to dosyć delikatna sprawa& Przyjechałem tu z madame Scarlatti i jej synową&- A tak, rzeczywiście.Pan Canfield, prawda?- Właśnie.No więc& staruszka jest już leciwa, a sąsiedzi z góry bawią się do pózna w nocy.Recepcjonista, który słyszał co nieco o bogactwie Scarlattich, zaczął gorąco przepraszać.- Strasznie mi przykro, panie Canfield.Natychmiast pójdę na górę i zwrócę im uwagę.- Ach nie, już się uspokoili.- Zapewniam pana, że to się nie powtórzy.Ale musieli się chyba naprawdę głośno zachowywać. Savoy ma bardzo grube mury.- Pewnie mieli otwarte okna.Proszę jednak nic im nie mówić.Chciałbym tylko wiedzieć, kim oni są.Sam z nimi pogadam.Recepcjonista był bardzo zadowolony z zaproponowanego przez Canfielda rozwiązania.- Cóż, skoro pan nalega& Apartament osiem- W- jeden zajmują wicehrabia i wicehrabinaRoxbury, urocza para, starsi państwo, o ile wiem.Dziwna sprawa.Nie pasuje do nich ten hałas&Ale mogli mieć gości.- A kto mieszka nad nimi?- Nad nimi, panie Canfield? Nie sądzę, żeby&- Proszę mi powiedzieć.- Hm, numer dziewięć- W- jeden& - Recepcjonista przewrócił kartkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Sprawa służbowa, nie mająca z panem żadnegozwiązku.W grę wchodzą ogromne pieniądze i muszę podjąć decyzję, zanim otworzą brytyjską giełdę.- Mogę zapytać, co jest aż tak ważne, że nie stosuje się pani do moich poleceń?- Kilka milionów dolarów.Może mógłby pan mi pomóc w podjęciu decyzji.Czy ZakładyScarlatti mają zdecydować się na zakup obligacji wymiennych fabryki sztućców, i przez dokonaniewymiany zyskać kontrolę nad firmą Sheffield, czy też nie?Wciąż niezbyt przekonany inspektor zapytał:- Dlaczego jest to takie& przykre?- Ponieważ ta firma wciąż przynosi straty.- Niech więc pani nie kupuje tych obligacji.Nie powinno to pani spędzać snu z oczu.Elizabeth Scarlatti popatrzyła na niego zimno.- Fabryka sztućców Sheffield to jedna z najstarszych i najlepszych firm w Anglii.Ich wyroby sąznakomite.Problem nie leży w zarządzaniu, tylko w zalewie rynku japońskimi imitacjami.Jeśli udasię zahamować ten trend, akcje firmy odzyskają swą pierwotną wartość&Starsza pani podniosła się z kanapy i weszła do sypialni, zamykając za sobą drzwi.Inspektorodwrócił się do Janet.- Czy ona nie ma żadnych doradców?Janet patrzyła na drzwi od sypialni.Zdjęła szal i odezwała się cicho:- Elizabeth nie mówi prawdy.- Z czego to wnosisz?- Ze sposobu, w jaki na mnie patrzyła, kiedy mówiła do ciebie.Usiłowała dać mi coś dozrozumienia.- Niby co?Dziewczyna wzruszyła niecierpliwie ramionami i powiedziała szeptem:- Nie mam pojęcia, ale wiesz, o co mi chodzi.Jesteś w jakimś towarzystwie i zaczynasz cośzmyślać albo opowiadać niestworzone historie, i kiedy to robisz, patrzysz na męża czy kumpla, któryzna prawdę& a oni wtedy wiedzą, że mają cię nie poprawiać.- Kłamała mówiąc o tych obligacjach?- Nie, to prawda.Chancellor od miesięcy próbuje ją przekonać, żeby je kupiła.Ale ona ciągleodmawia.- Dlaczego więc skłamała?- Nie wiem.Nagle uwagę Canfielda przykuło płócienne obicie z tyłu fotela, na którym miał zamiar usiąść.Materiał był zmięty, jakby ktoś szarpał go lub ściskał w garści.Nie pasowało to do wymuskanegoapartamentu.- O co chodzi, Matthew?- O nic.Zrób mi drinka, dobrze?- Oczywiście, kochanie.- Podeszła do barku, a Canfield rozsunął zasłony i obejrzał okno.Zdjąłhaczyk i otworzył lewe skrzydło.Znalazł to, czego szukał.Drewno framugi było porysowane, a naparapecie widniał brudny ślad zostawiony zapewne przez but na gumowej podeszwie.Otworzyłprawe skrzydło i wyjrzał.Poniżej znajdowało się sześć pięter w linii prostej, powyżej dwa i, jak pamiętał, spadzisty dach.Zamknął okno.- Co ty tam u licha robisz?- Mieliśmy nieproszonego gościa.Janet znieruchomiała.- O Boże!- Nie bój się.Twoja teściowa nie zrobiłaby nic głupiego, uwierz mi.- Staram się.Co zrobimy?- Dowiemy się, kto to był.Wez się w garść, będziesz mi potrzebna.- Dlaczego nic nie powiedziała?- Nie wiem, ale może tobie uda się tego dowiedzieć.- Jak?- Jutro rano pewnie wróci do tej sprawy z Zakładami Sheffield.Wtedy powiesz jej, że pamiętasz tę sprawę& że nie pozwoliła Chancellorowi kupić tej fabryki.Będzie musiała się jakoś wytłumaczyć.- Kiedy Elizabeth Scarlatti nie chce mówić, to po prostu nie mówi.I nic wtedy nie poradzisz.- " Nie naciskaj jej zbytnio.Może coś jednak powie&Choć była już prawie trzecia nad ranem, przez hall cały czas przewijali się maruderzy wracającyz różnych zabaw.Ubrani byli przeważnie w stroje wieczorowe, wielu z nich miało kłopoty zutrzymaniem równowagi i wszyscy byli zmęczeni.Canfield podszedł do recepcjonisty i odezwał się przyciszonym, poufałym głosem:- Słuchaj, stary, mam mały problem.- Tak, proszę pana.Czym mogę służyć?- Hm, to dosyć delikatna sprawa& Przyjechałem tu z madame Scarlatti i jej synową&- A tak, rzeczywiście.Pan Canfield, prawda?- Właśnie.No więc& staruszka jest już leciwa, a sąsiedzi z góry bawią się do pózna w nocy.Recepcjonista, który słyszał co nieco o bogactwie Scarlattich, zaczął gorąco przepraszać.- Strasznie mi przykro, panie Canfield.Natychmiast pójdę na górę i zwrócę im uwagę.- Ach nie, już się uspokoili.- Zapewniam pana, że to się nie powtórzy.Ale musieli się chyba naprawdę głośno zachowywać. Savoy ma bardzo grube mury.- Pewnie mieli otwarte okna.Proszę jednak nic im nie mówić.Chciałbym tylko wiedzieć, kim oni są.Sam z nimi pogadam.Recepcjonista był bardzo zadowolony z zaproponowanego przez Canfielda rozwiązania.- Cóż, skoro pan nalega& Apartament osiem- W- jeden zajmują wicehrabia i wicehrabinaRoxbury, urocza para, starsi państwo, o ile wiem.Dziwna sprawa.Nie pasuje do nich ten hałas&Ale mogli mieć gości.- A kto mieszka nad nimi?- Nad nimi, panie Canfield? Nie sądzę, żeby&- Proszę mi powiedzieć.- Hm, numer dziewięć- W- jeden& - Recepcjonista przewrócił kartkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]