[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Skądś dobiega szmergłosów i czyjś chichot.Dziecka?Kobieta wraca z tacą, na której stoją dzbanek z herbatą i dwie okrągłe miseczki.Stawia jąna stoliku, po czym klęka z gracją zaskakującą jak na osobę takiej postury.Nalewa herbatę domiseczek, podaje jedną Elspeth. Pani jest Chiyoko, prawda?Ledwo uchwytny uśmieszek. Tak. Pani i Ryu& Co się stało? W lesie znalezli pani buty& Wie pani, dlaczego przed śmiercią trzeba zdjąć buty? Nie. %7łeby nie nabrudzić w zaświatach.Dlatego jest tyle duchów bez stóp.Chichot.Elspeth pociąga łyk herbaty.Zimna i gorzka.Zmusza się, żeby przełknąć jeszcze jeden.Niewiele brakuje, żeby się zakrztusiła. Dlaczego pani tu mieszka? Podoba mi się tutaj.Przychodzą goście.Niektórzy odwiedzają mnie, zanim pójdąumrzeć w lesie.Kochankowie, którym się wydaje, że są szlachetni i że świat o nich nie zapomni.Jakby to kogoś obchodziło! Zawsze pytają mnie, czy powinni to zrobić.Wie pani, co imodpowiadam? Chiyoko obdarza Elspeth przeciągłym, porozumiewawczym uśmiechem. %7łetak, oczywiście.Większość przynosi mi dary: żywność, drewno na opał& Jakbym mieszkała wświątyni! Piszą o mnie książki, śpiewają pieśni.Na mój temat powstała nawet pieprzona manga.Widziała pani? Widziałam.Kiwa głową, lekko skrzywiwszy usta. Rzeczywiście.Przecież napisała pani o tym w książce. Wie pani, kim jestem? Tak.Za cienkimi przesuwanymi drzwiami rozlega się przerazliwy, piskliwy krzyk. Co to? pyta nerwowo Elspeth.Chiyoko wzdycha głęboko. To Hiro.Już prawie pora karmienia. Słucham?! Dziecko Ryu.Zrobiliśmy to tylko raz. Znowu chichocze. Nie poszło nam dobrze.Był prawiczkiem.Elspeth spodziewa się, że Chiyoko wstanie i pójdzie do dziecka, ale ta nie manajmniejszego zamiaru tego robić. Czy Ryu wiedział, że zostanie ojcem? Nie. Ale to jego ciało znaleziono w lesie? Tak.Biedny Ryu.Otaku bez powodu.Pomogłam mu osiągnąć to, czego pragnął.Mampani opowiedzieć, jak było? To ciekawa historia, może ją pani opisać w książce. Proszę. Powiedział, że pójdzie za mną wszędzie.Kiedy usłyszał, że chcę umrzeć, oświadczył,że pójdzie za mną także w zaświaty.Czy wiedziała pani, że zanim się poznaliśmy, wstąpił w siecido grupy przyszłych samobójców? Nie. Nikt o tym nie wiedział.To było tuż przed tym, jak zaczęliśmy rozmawiać.Nie potrafiłsię zdecydować.Potrzebował pomocy. I zapewne to pani mu pomogła?Wzrusza ramionami. To nie było trudne. A pani? Zdaje się, że pani też próbowała to zrobić, prawda?Chiyoko wybucha śmiechem i podwija rękawy.Na nadgarstkach i przedramionach nie mażadnej blizny. Nie.To tylko bajki.Czuła się pani tak kiedyś? Chciała pani umrzeć? Tak. Każdy tak się kiedyś czuł.Ludzi powstrzymuje wyłącznie lęk.Strach przed nieznanym.Przed tym, co może na nas czekać na tamtym świecie.Ale nie ma powodu się bać.Wszystko trwadalej, bez przerwy. Co trwa? %7łycie.Zmierć.Hiro i ja wiele godzin przegadaliśmy na ten temat. Hiro? Pani syn?Chiyoko śmieje się lekceważąco. Proszę nie żartować.Przecież to małe dziecko.Oczywiście mam na myśli tamtego Hiro. Hiro Yanagidę? Tak.Chce pani z nim porozmawiać? Hiro jest tutaj?! Jak to możliwe? Przecież zabił go tamten Amerykanin! Doprawdy? Chiyoko płynnie podnosi się z podłogi. Proszę.Na pewno będzie panimiała do niego wiele pytań.Elspeth wstaje z trudem, zmęczone mięśnie zdążyły jej już zesztywnieć.Kręci jej się wgłowie, czuje skurcze żołądka, a przez głowę przemyka jej paniczna myśl, że Chiyoko ją otruła.Ponad wszelką wątpliwość jest niezrównoważona umysłowo, a jeśli prawdą jest to, co mówiła oRyu i o ludziach zamierzających popełnić samobójstwo, to jest także niebezpieczna.Elspethwciąż pamięta reakcję starca, który ją tu przywiózł.Do jej ust napływa ślina, szczypie się w leweramię, za wszelką cenę stara się nie stracić przytomności.Udaje jej się.Jest po prostu bardzozmęczona.Wycieńczona.Idzie za Chiyoko do pokoju po drugiej stronie korytarzyka. Proszę wejść.Chiyoko odsuwa drzwi na tyle, żeby Elspeth mogła wślizgnąć się do środka.Wpomieszczeniu panuje ciemność, drewniane okiennice są zamknięte.Po jakimś czasie wzrokElspeth przyzwyczaja się do ciemności.Po lewej stronie dostrzega zarys dziecięcego łóżeczka,pod oknem stoi tapczan z mnóstwem poduszek.Rybi smród jest tu znacznie bardziejwyczuwalny.Przypomina sobie majaczenia Paula Craddocka i przez jej ciało przebiega dreszcz.Chiyoko wyjmuje z łóżeczka dziecko, które natychmiast przytula się do niej i obejmuje jej szyjęrączkami. Mówiła pani, że Hiro tu jest? Bo jest.Chiyoko przesuwa sobie dziecko na biodro i otwiera jedną okiennicę, wpuszczając smugęświatła.Elspeth widzi, że się pomyliła; to, co wzięła za stertę poduszek na tapczanie, wrzeczywistości jest człowiekiem.Siedzi oparty plecami o ścianę, nogi wyciągnął przed siebie. Zostawię was samych mówi Chiyoko.Elspeth nie odpowiada, tylko wpatruje się w surabota Hiro Yanagidy.Maszyna odpowiadanieruchomym spojrzeniem, po czym mruga stanowczo zbyt powoli, żeby wyglądało toprzekonująco.Skóra na twarzy jest miejscami popękana, ubranie poszarpane. Cześć odzywa się głosem małego dziecka.Elspeth aż podskakuje z wrażenia. Cześć powtarza android. Czy to ty, Hiro?Nagle dociera do niej cała absurdalność tej sytuacji.Jest w Japonii i rozmawia z robotem.Z jakimś pieprzonym robotem. To ja. Czy mogę& Czy mogę porozmawiać z tobą? Już ze mną rozmawiasz.Elspeth robi krok do przodu.Na twarzy androida dostrzega ciemne zaschnięte kropki.Krew? Czym jesteś?Android ziewa. Jestem mną.Elspeth jest tak samo zdezorientowana jak podczas wizyty w warsztacie KenjiegoYanagidy.Ma pustkę w głowie, nie wie, o co najpierw zapytać. W jaki sposób przeżyliście katastrofę? Tak postanowiliśmy.Ale nie zawsze wychodzi. A co z Jessicą i Bobbym? Gdzie oni są? Czy naprawdę umarli? Znudziło im się.Tak zwykle bywa.Od początku wiedzieli, jak to się skończy. A jak to się skończy?Android patrzy na nią bez słowa, mrugając powoli.Elspeth w końcu nie wytrzymuje iprzerywa milczenie: Czy jest czwarte dziecko? Nie. Więc skąd czwarta katastrofa?Głowa robota przechyla się lekko na bok. Wiedzieliśmy, że powinniśmy to zrobić właśnie tego dnia. Co zrobić? Przybyć. Ale& Dlaczego dzieci? Nie zawsze jesteśmy dziećmi. Co to znaczy?Android ponownie przechyla głowę i ziewa.Elspeth odnosi wrażenie, że to ma oznaczaćcoś w rodzaju: Sama zgadnij, dziwko.Zaraz potem maszyna wydaje odgłos podobny dokaszlnięcia, który w założeniu miał być zapewne śmiechem, otwierając przy tym zbyt szerokousta.W tym zachowaniu jest coś znajomego& Elspeth wie, jak to działa, widziała nagraniapokazujące, jak kamera przekazuje surabotowi ruchy mięśni twarzy Kenjiego Yanagidy.Aleprzecież w pokoju nie ma komputera& Choć przecież Chiyoko mogłaby sterować robotem zdrugiego pokoju. Czy to ty, Chiyoko? To ty, prawda?Pierś surabota unosi się i opada& Unosi się i opada& Wreszcie nieruchomieje. Elspeth wybiega z pokoju, potykając się o maty tatami.Gwałtownym szarpnięciemotwiera drzwi obok pustej kuchni; to łazienka, maleńka wanna jest wypełniona po brzegibrudnymi tetrowymi pieluchami.Cofa się, rozdziera przepierzenie oddzielające korytarzyk oddrugiego pokoju [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Skądś dobiega szmergłosów i czyjś chichot.Dziecka?Kobieta wraca z tacą, na której stoją dzbanek z herbatą i dwie okrągłe miseczki.Stawia jąna stoliku, po czym klęka z gracją zaskakującą jak na osobę takiej postury.Nalewa herbatę domiseczek, podaje jedną Elspeth. Pani jest Chiyoko, prawda?Ledwo uchwytny uśmieszek. Tak. Pani i Ryu& Co się stało? W lesie znalezli pani buty& Wie pani, dlaczego przed śmiercią trzeba zdjąć buty? Nie. %7łeby nie nabrudzić w zaświatach.Dlatego jest tyle duchów bez stóp.Chichot.Elspeth pociąga łyk herbaty.Zimna i gorzka.Zmusza się, żeby przełknąć jeszcze jeden.Niewiele brakuje, żeby się zakrztusiła. Dlaczego pani tu mieszka? Podoba mi się tutaj.Przychodzą goście.Niektórzy odwiedzają mnie, zanim pójdąumrzeć w lesie.Kochankowie, którym się wydaje, że są szlachetni i że świat o nich nie zapomni.Jakby to kogoś obchodziło! Zawsze pytają mnie, czy powinni to zrobić.Wie pani, co imodpowiadam? Chiyoko obdarza Elspeth przeciągłym, porozumiewawczym uśmiechem. %7łetak, oczywiście.Większość przynosi mi dary: żywność, drewno na opał& Jakbym mieszkała wświątyni! Piszą o mnie książki, śpiewają pieśni.Na mój temat powstała nawet pieprzona manga.Widziała pani? Widziałam.Kiwa głową, lekko skrzywiwszy usta. Rzeczywiście.Przecież napisała pani o tym w książce. Wie pani, kim jestem? Tak.Za cienkimi przesuwanymi drzwiami rozlega się przerazliwy, piskliwy krzyk. Co to? pyta nerwowo Elspeth.Chiyoko wzdycha głęboko. To Hiro.Już prawie pora karmienia. Słucham?! Dziecko Ryu.Zrobiliśmy to tylko raz. Znowu chichocze. Nie poszło nam dobrze.Był prawiczkiem.Elspeth spodziewa się, że Chiyoko wstanie i pójdzie do dziecka, ale ta nie manajmniejszego zamiaru tego robić. Czy Ryu wiedział, że zostanie ojcem? Nie. Ale to jego ciało znaleziono w lesie? Tak.Biedny Ryu.Otaku bez powodu.Pomogłam mu osiągnąć to, czego pragnął.Mampani opowiedzieć, jak było? To ciekawa historia, może ją pani opisać w książce. Proszę. Powiedział, że pójdzie za mną wszędzie.Kiedy usłyszał, że chcę umrzeć, oświadczył,że pójdzie za mną także w zaświaty.Czy wiedziała pani, że zanim się poznaliśmy, wstąpił w siecido grupy przyszłych samobójców? Nie. Nikt o tym nie wiedział.To było tuż przed tym, jak zaczęliśmy rozmawiać.Nie potrafiłsię zdecydować.Potrzebował pomocy. I zapewne to pani mu pomogła?Wzrusza ramionami. To nie było trudne. A pani? Zdaje się, że pani też próbowała to zrobić, prawda?Chiyoko wybucha śmiechem i podwija rękawy.Na nadgarstkach i przedramionach nie mażadnej blizny. Nie.To tylko bajki.Czuła się pani tak kiedyś? Chciała pani umrzeć? Tak. Każdy tak się kiedyś czuł.Ludzi powstrzymuje wyłącznie lęk.Strach przed nieznanym.Przed tym, co może na nas czekać na tamtym świecie.Ale nie ma powodu się bać.Wszystko trwadalej, bez przerwy. Co trwa? %7łycie.Zmierć.Hiro i ja wiele godzin przegadaliśmy na ten temat. Hiro? Pani syn?Chiyoko śmieje się lekceważąco. Proszę nie żartować.Przecież to małe dziecko.Oczywiście mam na myśli tamtego Hiro. Hiro Yanagidę? Tak.Chce pani z nim porozmawiać? Hiro jest tutaj?! Jak to możliwe? Przecież zabił go tamten Amerykanin! Doprawdy? Chiyoko płynnie podnosi się z podłogi. Proszę.Na pewno będzie panimiała do niego wiele pytań.Elspeth wstaje z trudem, zmęczone mięśnie zdążyły jej już zesztywnieć.Kręci jej się wgłowie, czuje skurcze żołądka, a przez głowę przemyka jej paniczna myśl, że Chiyoko ją otruła.Ponad wszelką wątpliwość jest niezrównoważona umysłowo, a jeśli prawdą jest to, co mówiła oRyu i o ludziach zamierzających popełnić samobójstwo, to jest także niebezpieczna.Elspethwciąż pamięta reakcję starca, który ją tu przywiózł.Do jej ust napływa ślina, szczypie się w leweramię, za wszelką cenę stara się nie stracić przytomności.Udaje jej się.Jest po prostu bardzozmęczona.Wycieńczona.Idzie za Chiyoko do pokoju po drugiej stronie korytarzyka. Proszę wejść.Chiyoko odsuwa drzwi na tyle, żeby Elspeth mogła wślizgnąć się do środka.Wpomieszczeniu panuje ciemność, drewniane okiennice są zamknięte.Po jakimś czasie wzrokElspeth przyzwyczaja się do ciemności.Po lewej stronie dostrzega zarys dziecięcego łóżeczka,pod oknem stoi tapczan z mnóstwem poduszek.Rybi smród jest tu znacznie bardziejwyczuwalny.Przypomina sobie majaczenia Paula Craddocka i przez jej ciało przebiega dreszcz.Chiyoko wyjmuje z łóżeczka dziecko, które natychmiast przytula się do niej i obejmuje jej szyjęrączkami. Mówiła pani, że Hiro tu jest? Bo jest.Chiyoko przesuwa sobie dziecko na biodro i otwiera jedną okiennicę, wpuszczając smugęświatła.Elspeth widzi, że się pomyliła; to, co wzięła za stertę poduszek na tapczanie, wrzeczywistości jest człowiekiem.Siedzi oparty plecami o ścianę, nogi wyciągnął przed siebie. Zostawię was samych mówi Chiyoko.Elspeth nie odpowiada, tylko wpatruje się w surabota Hiro Yanagidy.Maszyna odpowiadanieruchomym spojrzeniem, po czym mruga stanowczo zbyt powoli, żeby wyglądało toprzekonująco.Skóra na twarzy jest miejscami popękana, ubranie poszarpane. Cześć odzywa się głosem małego dziecka.Elspeth aż podskakuje z wrażenia. Cześć powtarza android. Czy to ty, Hiro?Nagle dociera do niej cała absurdalność tej sytuacji.Jest w Japonii i rozmawia z robotem.Z jakimś pieprzonym robotem. To ja. Czy mogę& Czy mogę porozmawiać z tobą? Już ze mną rozmawiasz.Elspeth robi krok do przodu.Na twarzy androida dostrzega ciemne zaschnięte kropki.Krew? Czym jesteś?Android ziewa. Jestem mną.Elspeth jest tak samo zdezorientowana jak podczas wizyty w warsztacie KenjiegoYanagidy.Ma pustkę w głowie, nie wie, o co najpierw zapytać. W jaki sposób przeżyliście katastrofę? Tak postanowiliśmy.Ale nie zawsze wychodzi. A co z Jessicą i Bobbym? Gdzie oni są? Czy naprawdę umarli? Znudziło im się.Tak zwykle bywa.Od początku wiedzieli, jak to się skończy. A jak to się skończy?Android patrzy na nią bez słowa, mrugając powoli.Elspeth w końcu nie wytrzymuje iprzerywa milczenie: Czy jest czwarte dziecko? Nie. Więc skąd czwarta katastrofa?Głowa robota przechyla się lekko na bok. Wiedzieliśmy, że powinniśmy to zrobić właśnie tego dnia. Co zrobić? Przybyć. Ale& Dlaczego dzieci? Nie zawsze jesteśmy dziećmi. Co to znaczy?Android ponownie przechyla głowę i ziewa.Elspeth odnosi wrażenie, że to ma oznaczaćcoś w rodzaju: Sama zgadnij, dziwko.Zaraz potem maszyna wydaje odgłos podobny dokaszlnięcia, który w założeniu miał być zapewne śmiechem, otwierając przy tym zbyt szerokousta.W tym zachowaniu jest coś znajomego& Elspeth wie, jak to działa, widziała nagraniapokazujące, jak kamera przekazuje surabotowi ruchy mięśni twarzy Kenjiego Yanagidy.Aleprzecież w pokoju nie ma komputera& Choć przecież Chiyoko mogłaby sterować robotem zdrugiego pokoju. Czy to ty, Chiyoko? To ty, prawda?Pierś surabota unosi się i opada& Unosi się i opada& Wreszcie nieruchomieje. Elspeth wybiega z pokoju, potykając się o maty tatami.Gwałtownym szarpnięciemotwiera drzwi obok pustej kuchni; to łazienka, maleńka wanna jest wypełniona po brzegibrudnymi tetrowymi pieluchami.Cofa się, rozdziera przepierzenie oddzielające korytarzyk oddrugiego pokoju [ Pobierz całość w formacie PDF ]