[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przeszła obok, niechcący delikatnie zaczepiając go ramieniem.- Nie sądzę,żeby śmierć Williama Harringtona była wypadkiem - dodała.- Był taki podekscytowany tym, że z powodu świetnejkondycji fizycznej poproszono go, żeby przystąpił do jakiejś tajemniczej grupy czy projektu.Nagle przypomniała sobie coś jeszcze, co powiedział jej Harrington, i obróciła się, by znalezć się twarzą w twarz zJackiem.- Testy.Harrington powiedział mi, że zrobili mu tomografię komputerową i rezonans magnetyczny i pobrali mugalon krwi do analizy.Szukali wad, uszczerbku na zdrowiu.Przyznaj, Jack, że to trochę dziwne.Stała naprzeciwko niego z rękoma opartymi na biodrach.Twarz miała zarumienioną od ekscytacji.Jack miałproblem ze skoncentrowaniem się na jej słowach.- A czy może wspomniał przypadkiem, kim byli ci ludzie? - zapytał wreszcie.- Nie, oczywiście, że nie.Nie wolno mu było udzielać takich161informacji.Ale czy znalezienie ich nie będzie w miarę proste? W końcu lista miejsc, w których przeprowadza sięrezonans magnetyczny, nie może być nieskończenie długa.Mogłabym od tego zacząć moje śledztwo.Ruszył za nią do salonu i zderzyli się, kiedy Sophie nagle zatrzymała się i ponownie do niego odwróciła.Jack pokręcił głową.- Nie zdobędziesz dokumentacji medycznej.Wiesz o tym.- Hmm.Masz rację - przyznała.Skrzyżowała ręce i zaczęła się zastanawiać.- Musi być jakiś sposób na sprawdzenietego.- A moglibyśmy zacząć słuchać tego wywiadu? Chciałbym już mieć to z głowy.- Wiem, wiem, żebyś mógł wreszcie wyjechać i wpatrywać się w ocean.- Nie potrafiła ukryć dezaprobaty w głosie.- O co ci chodzi?- Powinieneś się trochę przejąć, a ty nic.- Kiedy ktoś popełnia zbrodnię, to cholernie się przejmuję.Ale śmierć Harringtona to był wypadek.Oparła dłonie na biodrach.- A ja uważam, że to było zabójstwo.Jack nie zaśmiał się, chociaż miał na to ochotę.- Niedzwiedz polarny go zamordował.Zrobił to z premedytacją? Barry może za to dostać wyrok śmierci, jeśli.Usiadł na kanapie, zanim zdążyła go pchnąć.- Myślisz, że to takie śmieszne? - zapytała, patrząc gniewnie.- Raczej tak.Sophie przewróciła oczami.- Jesteś idiotą.Nic dziwnego, że pracujesz dla FBI.Jack poklepał miejsce obok siebie.- Usiądz i przekonaj mnie, że śmierć Harringtona nie była wypadkiem.- Dobrze.Proszę bardzo - powiedziała zadowolona, że zdecydował się wreszcie otworzyć swój umysł.- WilliamHarrington robił wszystko, żeby wystartować w tym, tak ważnym dla162niego biegu, a potem trach! - Strzeliła palcami.- Ginie samotnie na Alasce pośrodku pustkowia, nieopodal swojegonamiotu.Tymczasem jego telefon domowy i komórkowy zostają odłączone, a jego strona internetowa znika.Byłamw apar-tamentowcu, w którym mieszkał, i powiedzieli mi, że spakował się i wyjechał do Europy, ale tak naprawdębył na Alasce.Teraz zapytam ciebie, czy według ciebie to się trzyma kupy? - Nie dała mu jednak szansy naodpowiedz.- O, wiem, co zaraz powiesz.Harrington odłączył swoje telefony, ponieważ nie wiedział, jak długobędzie w Europie - co jest głupim, ale logicznym powodem - i po prostu zmienił zdanie i zamiast tego postanowiłwybrać się samotnie pod namiot na arktyczne pustkowie.Pewnie powiesz mi jeszcze, że to całe gadanie o byciu wświetnej kondycji i udziale w projekcie dla supermenów to jedno wielkie kłamstwo, wymyślone, by zrobić na mniewrażenie.Ale ja nie uważam, żeby to było kłamstwo.Jack uśmiechnął się.- Czy w ogóle muszę tu być, skoro tak dobrze wiesz, co chcę powiedzieć?- No może trochę się zagalopowałam - przyznała zmieszana.- Ponieważ starasz się doszukać w tym tematu na historię?- Nie.Ponieważ chcę odkryć prawdę.A to słuszna motywacja.- Nie zamierzam już dłużej czekać.Włączamy.- Nacisnął przycisk w dyktafonie, a głos Harringtona wypełnił pokój.Sophie pobiegła do sypialni po notes i długopis.Usiadła na skraju kanapy, gotowa notować w każdej chwili.Godzinę pózniej leżała rozciągnięta na kanapie obok Jacka i spała.Stopy oparła na jego kolanach, notes wypadł jejna podłogę, a długopis zaginaj gdzieś pomiędzy poduszkami.Jack wytrwał jeszcze pół godziny i dopiero wtedy się poddał.Był w takim stanie, że musiał zrobić sobie przerwę,albo wyrzucić ten cholerny dyktafon za okno.Kiedy wyłączył odtwarzanie i zdjął jej stopy ze swoich kolan, Sophieobudziła się.Otworzyła oczy i spojrzała na niego.Niezłe z niego ciacho",160pomyślała i od razu uznała, że tak go będzie nazywać.Zsunęła jej się jedna skarpetka i Jack właśnie ją podciągał.Kiedy zauważył, że na niego patrzy, uśmiechnął się do niej, a Sophie w tym momencie załopotało serce.Nie miała codo tego wątpliwości.Dziwne, pomyślała.Naprawdę dziwne.Jeszcze nigdy nie zdarzyło jej się tak nagle zareagować uczuciowo namężczyznę.Jack był inny i to ją martwiło.Ten facet potrafiłby ją skrzywdzić.Aajdak.Powoli usiadła i odgarnęła włosy z twarzy, pozbywając się jednocześnie wszelkich myśli na temat siedzącego obok ciacha".- Co mnie ominęło? - zapytała.- Jeśli miałaś szczęście, to relacje z biegów od pierwszego do dwunastego.- Tylko tyle wytrzymałeś? - zapytała, marszcząc brwi.- Ja przynajmniej słuchałem.Nie zasnąłem pięć sekund po tym, jak rozbrzmiał głos Harringtona.- Racja - powiedziała.- Nie powinnam cię krytykować.- Przypomnij mi coś.O ilu biegach jeszcze będę musiał słuchać?- Dwunastu.- Nie, litości - jęknął.- To nieludzkie.- Wstał, żeby rozprostować nogi.- CIA mogłoby tego używać doprzesłuchiwania więzniów.Wsadzić podejrzanemu słuchawki na głowę i najwyżej po trzech godzinach wszystkowyśpiewa.- Nie musisz zostawać, żeby tego słuchać.- Podniosła notes i położyła go na stole obok dyktafonu, po czym zaczęłaszukać długopisu.- Możesz przyjść jutro, żeby wysłuchać reszty.- Jeśli mam iść, to tylko z dyktafonem.Wiedziała, że nie ma sensu przypominać mu, że to nie jego dyktafon, żeby mógł go sobie zabierać.I tak by sięwykłócał.Ale czy można było spodziewać się po nim czegoś innego? W końcu pracował dla agencji, w której nieprzywiązywano wagi do takich rzeczy.- W takim razie musisz zostać - powiedziała.- W porządku.161- Za pięć minut spotykamy się na kanapie.Sophie poszła do łazienki, żeby obmyć twarz i umyć zęby.Zimna woda trochę ją orzezwiła.Teraz już jedyne, czegojej było trzeba, to odrobina kofeiny i będzie mogła przebrnąć przez resztę biegów bez zasypiania.Zerknęła w lustroi uznała, że powinna związać włosy i nałożyć trochę makijażu.Trzymając w dłoni butelkę perfum, nagle zdała sobiesprawę z tego, co robi i co gorsza, dlaczego to robi.Chciała ładnie wyglądać.dla niego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.- Przeszła obok, niechcący delikatnie zaczepiając go ramieniem.- Nie sądzę,żeby śmierć Williama Harringtona była wypadkiem - dodała.- Był taki podekscytowany tym, że z powodu świetnejkondycji fizycznej poproszono go, żeby przystąpił do jakiejś tajemniczej grupy czy projektu.Nagle przypomniała sobie coś jeszcze, co powiedział jej Harrington, i obróciła się, by znalezć się twarzą w twarz zJackiem.- Testy.Harrington powiedział mi, że zrobili mu tomografię komputerową i rezonans magnetyczny i pobrali mugalon krwi do analizy.Szukali wad, uszczerbku na zdrowiu.Przyznaj, Jack, że to trochę dziwne.Stała naprzeciwko niego z rękoma opartymi na biodrach.Twarz miała zarumienioną od ekscytacji.Jack miałproblem ze skoncentrowaniem się na jej słowach.- A czy może wspomniał przypadkiem, kim byli ci ludzie? - zapytał wreszcie.- Nie, oczywiście, że nie.Nie wolno mu było udzielać takich161informacji.Ale czy znalezienie ich nie będzie w miarę proste? W końcu lista miejsc, w których przeprowadza sięrezonans magnetyczny, nie może być nieskończenie długa.Mogłabym od tego zacząć moje śledztwo.Ruszył za nią do salonu i zderzyli się, kiedy Sophie nagle zatrzymała się i ponownie do niego odwróciła.Jack pokręcił głową.- Nie zdobędziesz dokumentacji medycznej.Wiesz o tym.- Hmm.Masz rację - przyznała.Skrzyżowała ręce i zaczęła się zastanawiać.- Musi być jakiś sposób na sprawdzenietego.- A moglibyśmy zacząć słuchać tego wywiadu? Chciałbym już mieć to z głowy.- Wiem, wiem, żebyś mógł wreszcie wyjechać i wpatrywać się w ocean.- Nie potrafiła ukryć dezaprobaty w głosie.- O co ci chodzi?- Powinieneś się trochę przejąć, a ty nic.- Kiedy ktoś popełnia zbrodnię, to cholernie się przejmuję.Ale śmierć Harringtona to był wypadek.Oparła dłonie na biodrach.- A ja uważam, że to było zabójstwo.Jack nie zaśmiał się, chociaż miał na to ochotę.- Niedzwiedz polarny go zamordował.Zrobił to z premedytacją? Barry może za to dostać wyrok śmierci, jeśli.Usiadł na kanapie, zanim zdążyła go pchnąć.- Myślisz, że to takie śmieszne? - zapytała, patrząc gniewnie.- Raczej tak.Sophie przewróciła oczami.- Jesteś idiotą.Nic dziwnego, że pracujesz dla FBI.Jack poklepał miejsce obok siebie.- Usiądz i przekonaj mnie, że śmierć Harringtona nie była wypadkiem.- Dobrze.Proszę bardzo - powiedziała zadowolona, że zdecydował się wreszcie otworzyć swój umysł.- WilliamHarrington robił wszystko, żeby wystartować w tym, tak ważnym dla162niego biegu, a potem trach! - Strzeliła palcami.- Ginie samotnie na Alasce pośrodku pustkowia, nieopodal swojegonamiotu.Tymczasem jego telefon domowy i komórkowy zostają odłączone, a jego strona internetowa znika.Byłamw apar-tamentowcu, w którym mieszkał, i powiedzieli mi, że spakował się i wyjechał do Europy, ale tak naprawdębył na Alasce.Teraz zapytam ciebie, czy według ciebie to się trzyma kupy? - Nie dała mu jednak szansy naodpowiedz.- O, wiem, co zaraz powiesz.Harrington odłączył swoje telefony, ponieważ nie wiedział, jak długobędzie w Europie - co jest głupim, ale logicznym powodem - i po prostu zmienił zdanie i zamiast tego postanowiłwybrać się samotnie pod namiot na arktyczne pustkowie.Pewnie powiesz mi jeszcze, że to całe gadanie o byciu wświetnej kondycji i udziale w projekcie dla supermenów to jedno wielkie kłamstwo, wymyślone, by zrobić na mniewrażenie.Ale ja nie uważam, żeby to było kłamstwo.Jack uśmiechnął się.- Czy w ogóle muszę tu być, skoro tak dobrze wiesz, co chcę powiedzieć?- No może trochę się zagalopowałam - przyznała zmieszana.- Ponieważ starasz się doszukać w tym tematu na historię?- Nie.Ponieważ chcę odkryć prawdę.A to słuszna motywacja.- Nie zamierzam już dłużej czekać.Włączamy.- Nacisnął przycisk w dyktafonie, a głos Harringtona wypełnił pokój.Sophie pobiegła do sypialni po notes i długopis.Usiadła na skraju kanapy, gotowa notować w każdej chwili.Godzinę pózniej leżała rozciągnięta na kanapie obok Jacka i spała.Stopy oparła na jego kolanach, notes wypadł jejna podłogę, a długopis zaginaj gdzieś pomiędzy poduszkami.Jack wytrwał jeszcze pół godziny i dopiero wtedy się poddał.Był w takim stanie, że musiał zrobić sobie przerwę,albo wyrzucić ten cholerny dyktafon za okno.Kiedy wyłączył odtwarzanie i zdjął jej stopy ze swoich kolan, Sophieobudziła się.Otworzyła oczy i spojrzała na niego.Niezłe z niego ciacho",160pomyślała i od razu uznała, że tak go będzie nazywać.Zsunęła jej się jedna skarpetka i Jack właśnie ją podciągał.Kiedy zauważył, że na niego patrzy, uśmiechnął się do niej, a Sophie w tym momencie załopotało serce.Nie miała codo tego wątpliwości.Dziwne, pomyślała.Naprawdę dziwne.Jeszcze nigdy nie zdarzyło jej się tak nagle zareagować uczuciowo namężczyznę.Jack był inny i to ją martwiło.Ten facet potrafiłby ją skrzywdzić.Aajdak.Powoli usiadła i odgarnęła włosy z twarzy, pozbywając się jednocześnie wszelkich myśli na temat siedzącego obok ciacha".- Co mnie ominęło? - zapytała.- Jeśli miałaś szczęście, to relacje z biegów od pierwszego do dwunastego.- Tylko tyle wytrzymałeś? - zapytała, marszcząc brwi.- Ja przynajmniej słuchałem.Nie zasnąłem pięć sekund po tym, jak rozbrzmiał głos Harringtona.- Racja - powiedziała.- Nie powinnam cię krytykować.- Przypomnij mi coś.O ilu biegach jeszcze będę musiał słuchać?- Dwunastu.- Nie, litości - jęknął.- To nieludzkie.- Wstał, żeby rozprostować nogi.- CIA mogłoby tego używać doprzesłuchiwania więzniów.Wsadzić podejrzanemu słuchawki na głowę i najwyżej po trzech godzinach wszystkowyśpiewa.- Nie musisz zostawać, żeby tego słuchać.- Podniosła notes i położyła go na stole obok dyktafonu, po czym zaczęłaszukać długopisu.- Możesz przyjść jutro, żeby wysłuchać reszty.- Jeśli mam iść, to tylko z dyktafonem.Wiedziała, że nie ma sensu przypominać mu, że to nie jego dyktafon, żeby mógł go sobie zabierać.I tak by sięwykłócał.Ale czy można było spodziewać się po nim czegoś innego? W końcu pracował dla agencji, w której nieprzywiązywano wagi do takich rzeczy.- W takim razie musisz zostać - powiedziała.- W porządku.161- Za pięć minut spotykamy się na kanapie.Sophie poszła do łazienki, żeby obmyć twarz i umyć zęby.Zimna woda trochę ją orzezwiła.Teraz już jedyne, czegojej było trzeba, to odrobina kofeiny i będzie mogła przebrnąć przez resztę biegów bez zasypiania.Zerknęła w lustroi uznała, że powinna związać włosy i nałożyć trochę makijażu.Trzymając w dłoni butelkę perfum, nagle zdała sobiesprawę z tego, co robi i co gorsza, dlaczego to robi.Chciała ładnie wyglądać.dla niego [ Pobierz całość w formacie PDF ]