[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaraz doÅ‚Ä…czyÅ‚o jeszcze czterech innych.Wydawali siÄ™ niepewni, w którÄ…stronÄ™ biec.Dwóch zauważyÅ‚o kobietÄ™ ze strzelbÄ… i bÅ‚yskawicznie kucnęło, wyciÄ…gajÄ…cjednoczeÅ›nie broÅ„.- Hej! - ktoÅ› wrzasnÄ…Å‚.Brady podejrzewaÅ‚, że to Strzelczyni, wkurzona, że bandakretynów zmarnowaÅ‚a jej strzaÅ‚.ObróciÅ‚ siÄ™, ale nie zobaczyÅ‚ nic poza poÅ›ladkami Alicii i podeszwami jej butów.PopÄ™dziÅ‚ za niÄ….Za nim rozbrzmiaÅ‚ chór gÅ‚osów stanowiÄ…cy reprezentacjÄ™ rozmaitych nacji:- Erhalten Sie sie!- Tiro! Tiro!- Déplaces-le des secousses!KtoÅ› strzeliÅ‚.DotarÅ‚szy za róg, poderwali siÄ™ na nogi.GÅ‚osy odbijaÅ‚y siÄ™ od Å›cian wokół nich.TunelwpadaÅ‚ do potężnego korytarza, a może hallu, wysokiego przynajmniej na trzy piÄ™tra i takdÅ‚ugiego, że z żadnej strony nie byÅ‚o widać koÅ„ca.WzdÅ‚uż obu Å›cian ciÄ…gnęły siÄ™ rzÄ™dyżłobionych kolumn.Kamienne Å‚uki Å‚Ä…czyÅ‚y jednÄ… kolumnÄ™ z nastÄ™pnÄ… w rzÄ™dzie, na caÅ‚ejdÅ‚ugoÅ›ci hallu.Tak daleko, jak Brady siÄ™gaÅ‚ wzrokiem, z sufitu na Å‚aÅ„cuchach zwieszaÅ‚y siÄ™misy z bursztynowego szkÅ‚a podobne do gigantycznych soczewek kontaktowych.W każdej znich buzowaÅ‚ ogieÅ„, wypeÅ‚niajÄ…cy caÅ‚e pomieszczenie jaskrawÄ…, migotliwÄ… poÅ›wiatÄ….Na Å›rodku, miÄ™dzy każdÄ… parÄ… kolumn, widniaÅ‚y wysokie podwójne drzwi.AliciapodbiegÅ‚a do jednych i szarpnęła.Nie ustÄ…piÅ‚y.Brady spróbowaÅ‚ otworzyć inne, ale również bez rezultatu.PopÄ™dzili korytarzem, sprawdzajÄ…c na zmianÄ™ każde drzwi.Z tyÅ‚u i z przodu dochodziÅ‚y ich gÅ‚osy.- Szukaj innego tun.- zaczÄ…Å‚ Brady, kiedy nagle drzwi, za które pociÄ…gnÄ…Å‚, posÅ‚usznieporuszyÅ‚y siÄ™ w jego stronÄ™ z piskiem konajÄ…cego ptaka.- Alicia! - zawoÅ‚aÅ‚, odwracajÄ…c siÄ™, by odszukać jÄ… wzrokiem.ByÅ‚a tuż obok.Razemotwarli drzwi na oÅ›cież.- Wejdzcie! - zachÄ™ciÅ‚ ich znajomy gÅ‚os.Na przeciwnym koÅ„cu dÅ‚ugiej, wyÅ‚ożonej dywanem nawy, za kamiennym oÅ‚tarzemstaÅ‚ Luco Scaramuzzi, przywoÅ‚ujÄ…c ich skinieniem. - Panie i panowie - zaanonsowaÅ‚.- Mamy goÅ›ci! 84.Obie grupy poÅ›cigowe wpadÅ‚y do wnÄ™trza korytarza.NadbiegÅ‚y z obu stron, a każdaliczyÅ‚a przynajmniej tuzin ludzi uzbrojonych w noże, pistolety lub strzelby.SpotkaÅ‚y siÄ™ wmiejscu, gdzie stali Brady i Alicia.Nie majÄ…c wyboru, przyjÄ™li zaproszenie Scaramuzziego.Szybkim krokiem weszli do pomieszczenia.ByÅ‚a to katedra pieczoÅ‚owicie wyżłobiona wskale pod JerozolimÄ….Nawet Å‚awy po obu stronach przejÅ›cia byÅ‚y wyryte z kamienia.WstronÄ™ Brady ego i Alicii zwróciÅ‚o siÄ™ dwieÅ›cie twarzy.Zatrzymali siÄ™ w poÅ‚owie drogi dooÅ‚tarza.Uzbrojeni ludzie tÅ‚oczyli siÄ™ w progu za ich plecami.Ich gÅ‚osy zamieraÅ‚y, jakzazwyczaj dzieje siÄ™ to w koÅ›ciele.Brady rozejrzaÅ‚ siÄ™ wokół i zauważyÅ‚ uzbrojonych strażników na balkonach wczterech rogach katedry.Bez wahania podniósÅ‚ pistolet i wymierzyÅ‚ w Scaramuzziego.RozlegÅ‚y siÄ™ odgÅ‚osy gwaÅ‚townie wciÄ…ganego powietrza i odbezpieczania broni.Kilkumężczyzn siedzÄ…cych w Å‚awkach nieopodal zerwaÅ‚o siÄ™ na nogi, gotowi do skoku.- Czekajcie! - zawoÅ‚aÅ‚ Scaramuzzi.UniósÅ‚ ramiona jak telewizyjny kaznodziejauzdrawiajÄ…cy publiczność przed odbiornikami.MiaÅ‚ na sobie biaÅ‚Ä… szatÄ™, której rÄ™kawyzwisaÅ‚y jak skrzydÅ‚a anielskie.CaÅ‚a farsa tego niby-nabożeÅ„stwa, razem ze Å›wiÄ…tyniÄ… icelebransem, wydawaÅ‚a siÄ™ Brady emu odpychajÄ…ca.PrzypomniaÅ‚o mu to obraz HieronimaBoscha przedstawiajÄ…cy czarnÄ… mszÄ™ i poczuÅ‚ odrazÄ™.- Kto zsyÅ‚a tych przeÅ›ladowców? - ciÄ…gnÄ…Å‚ dalej Scaramuzzi.- Czy to mój ojciec? Czyto Szatan?Po zebranych przebiegÅ‚a fala odgÅ‚osów aplauzu.- Czy to jest wyzwanie? Sprawdzian? Ojcze, czy nadeszÅ‚a chwila mej próby i megotriumfu?PotoczyÅ‚ wzrokiem po sali i wygiÄ…Å‚ usta w uÅ›miechu.Brady zaryzykowaÅ‚ i też siÄ™ rozejrzaÅ‚.Zebrani byli oniemiali, pochÅ‚oniÄ™ci spektaklemprzed ich oczami.Scaramuzzi rozgrywaÅ‚ to perfekcyjnie.Takiego wÅ‚aÅ›nie przedstawieniachcieli.Niezależnie od rezultatu Scaramuzzi obróci je na swojÄ… korzyść, a tamci bÄ™dÄ… gokochać.Bestia, którÄ… opisaÅ‚ Ambrosi, mówiÄ…c o podÅ‚oÅ›ci Hitlera i wÅ‚adzy nad narodami,nabieraÅ‚a ksztaÅ‚tu na ich oczach.Brady nie mógÅ‚ odpÄ™dzić absurdalnej myÅ›li: Czy Scaramuzzi od poczÄ…tku tak to zaplanowaÅ‚? Czy jego i AliciÄ™ zagnano tutaj celowo, wÅ‚aÅ›nie w tym momencie, zgodnie zjego zamysÅ‚em?Nie opuszczajÄ…c ramion, Scaramuzzi okrążyÅ‚ oÅ‚tarz.- UmiÅ‚owani! Ci, którzy nas nachodzÄ…, wiedzÄ…, kim jestem.RozpoznajÄ… mnie!Brady krzyknÄ…Å‚:- Każ swoim ludziom rzucić broÅ„!Scaramuzzi skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ….- OczywiÅ›cie.- PoruszyÅ‚ rÄ™kami w dół, a potem w górÄ™, jakby wachlowaÅ‚ zebranych.Po chwili wahania wszÄ™dzie wokół nich ludzie rzucili broÅ„, która ze stukotem wylÄ…dowaÅ‚a napodÅ‚odze.Strażnicy na balkonach oparli strzelby o balustradÄ™.- Widzisz? - zwróciÅ‚ siÄ™ ze spokojem do Brady ego.- Czy widzisz, jak przyjmujÄ™swoje przeznaczenie?Brady widziaÅ‚ tylko, że gÅ‚owa Scaramuzziego znalazÅ‚a siÄ™ na celowniku pistoletu.PoczuÅ‚ spust pod palcem.NaciÅ›nij, nakazaÅ‚ sobie w myÅ›li.SkoÅ„cz to.To byÅ‚by koniec wszystkiego: Scaramuzziego.Alicii.jego samego.ZdawaÅ‚ sobiesprawÄ™, że zanim ucichnie odgÅ‚os wystrzaÅ‚u, tÅ‚uszcza rzuci siÄ™ na nich.RozerwÄ… ich nastrzÄ™py.Nie chciaÅ‚, żeby to spotkaÅ‚o AliciÄ™.Nie chciaÅ‚ tego również dla siebie.Bardzo pragnÄ…Å‚znów zobaczyć Zacha.ChciaÅ‚ też siÄ™ przekonać, jak to jest, trzymać AliciÄ™ w ramionach.ZdjÄ…Å‚ palec ze spustu.- Wychodzimy - oznajmiÅ‚ i cofnÄ…Å‚ siÄ™ o krok.Scaramuzzi nie odezwaÅ‚ siÄ™ ani sÅ‚owem.On chce, żebyÅ›my sobie poszli.ZapewniÅ‚ już swoim fanom spektakl, jakiego szukali.Powie teraz, że w miÅ‚osierdziuswoim darowaÅ‚ życie wrogom.Albo że jego ojciec, Szatan, powiedziaÅ‚ mu, że pomyÅ›lnieprzeszedÅ‚ próbÄ™, bo stawiÅ‚ czoÅ‚a wrogom i przeżyÅ‚.Powie im coÅ›, co umocni ich wiarÄ™ izapewni mu jeszcze wiÄ™kszÄ… wÅ‚adzÄ™.Brady zrobiÅ‚ jeszcze jeden krok do tyÅ‚u.Alicia przesuwaÅ‚a siÄ™ razem z nim - byÅ‚a tużobok, trzymaÅ‚a dÅ‚oÅ„ na jego ramieniu.Nagle zazgrzytaÅ‚ zamek i drzwi na prawo od Brady ego otwarÅ‚y siÄ™, skrzypiÄ…c.Wszyscy, Å‚Ä…cznie ze Scaramuzzim, odwrócili gÅ‚owy w tamtym kierunku.Brady nie drgnÄ…Å‚,ale spojrzaÅ‚ tylko w tamtÄ… stronÄ™ i dostrzegÅ‚ stojÄ…cych w przejÅ›ciu trzech mężczyzn.WysuniÄ™ty do przodu byÅ‚ niski, krÄ™py, miaÅ‚ krzaczaste brwi i bardzo gÄ™ste siwe wÅ‚osy.Brady rozpoznaÅ‚ go ze zdjÄ™cia w albumie Ambrosiego - to Niklas Hüber.Ten Azjata obok niego to.hm, nie mógÅ‚ sobie przypomnieć nazwiska, ale jego fotografia widniaÅ‚a tuż obok Hübera.Zanimi staÅ‚ wysoki, czarny mężczyzna.Nie byÅ‚o go w albumie Ambrosiego, ale sam kardynaÅ‚przyznaÅ‚, że jego informacje na temat Rady Strażników sÄ… niekompletne.Nowo przybyliszybko ocenili sytuacjÄ™.Kiedy spojrzeli na Scaramuzziego, ich czoÅ‚a przecięły gÅ‚Ä™bokiebruzdy.- To jest mój test! - gÅ‚os Scaramuzziego odbijaÅ‚ siÄ™ echem od Å›cian katedry.SpojrzaÅ‚ponad pistoletem prosto w oczy Brady ego.-  I ujrzaÅ‚em jednÄ… z jej głów jakby Å›miertelniezranionÄ…, a rana jej Å›miertelna zostaÅ‚a uleczona.A caÅ‚a ziemia w podziwie powiodÅ‚awzrokiem za BestiÄ…!Brady poczuÅ‚ ucisk w żoÅ‚Ä…dku.To byÅ‚ cytat z Apokalipsy.Ten fragment wedÅ‚ug wieluteologów opisuje Å›miertelnÄ… ranÄ™ w gÅ‚owÄ™, którÄ… ma odnieść Antychryst, i z której macudownie wyzdrowieć, pieczÄ™tujÄ…c w ten sposób swoje objÄ™cie wÅ‚adzy.Czy on chce, żebym.?Nie spuszczajÄ…c wzroku z Brady ego, Scaramuzzi woÅ‚aÅ‚:- SÅ‚uchajcie mnie wszyscy! Tych intruzów zesÅ‚aÅ‚ mój ojciec, by dowiedli mojej mocy itego, kim jestem! Niech strzelÄ… do mnie.CaÅ‚e zgromadzenie wybuchÅ‚o okrzykami:  Nigdy ,  Nie pozwolimy na to!.- Niech do mnie strzelÄ…, gdyż tak mówi Pismo [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl