[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jesteś naprawdę bardzo dobra.Nie sądzę, byktokolwiek poradził sobie lepiej od ciebie.Umilkła.– Ale?– Ale nie jesteś wystarczająco dobra.Musisz pogodzić się z tym, żektokolwiek tam jest, może się do niego dostać i załatwić sprawę.– Nie mówiłam, że ktoś jest.Reacher nie odpowiedział.– Po prostu przekaż mi informacje, Reacher.– Trzy i pół.– Trzy i pół czego? Z dziesięciu?– Nie.Armstrong nie żyje.Zginął trzy i pół razy.Spojrzała na niego ze zdumieniem.– Już?– Według moich wyliczeń.– Co to znaczy pół?– Trzy pewne próby, jedna możliwa.Froelich zastygła w pół drogi do stołu.Przez moment stałaoszołomiona.– W ciągu pięciu dni? – spytała z niedowierzaniem.– Jak? Czego niezrobiliśmy?– Napij się kawy – poradził.Niczym automat podeszła do stołu.Reacher wręczył jej filiżankę.Wzięła ją i cofnęła się na łóżko.Porcelana zadrżała jej w dłoni.– Istnieją dwa podstawowe podejścia do sprawy – zaczął Reacher.–Tak jak w kinie.John Malkovich albo Edward Fox.Widziałaś te filmy?Przytaknęła tępo.– Mamy człowieka, który je monitoruje, w Biurze Badawczym.Analizuje wszystkie filmy o zamachach.John Malkovich wystąpił w Nalinii ognia z Clintem Eastwoodem.– I Rene Russo – uzupełnił Reacher.– Była całkiem niezła.– Edward Fox nakręcił Dzień Szakala, dawno temu.Reacher przytaknął.– John Malkovich chciał zabić prezydenta Stanów Zjednoczonych.Edward Fox prezydenta Francji.Dwóch zawodowych zabójcówdziałających solo.Istniała jednak podstawowa różnica.Malkovichwiedział od początku, że nie przeżyje zamachu.Wiedział, że zginiesekundę po prezydencie.Natomiast Edward Fox zamierzał ujśćz życiem.Ale nie uszedł.– To był film, Froelich.Musiał się tak skończyć.Tak naprawdęmógłby z łatwością uciec.– I co?– Mamy do rozważenia dwie strategie: misja samobójcza z bliskaalbo czysta robota na odległość – podsumował Reacher.– Wiemy o tym wszystkim.Mówiłam ci już, mamy człowieka, którynad tym pracuje.Dysponujemy analizami, zapiskami, omówieniami.Czasem rozmawiamy ze scenarzystami, jeśli wymyślą coś nowego.Chcemy wiedzieć, skąd czerpią pomysły.– Nauczyliście się czegoś?Froelich wzruszyła ramionami i upiła łyk kawy.Dostrzegł, żewytęża pamięć, zupełnie jakby przechowywała wszystkie notatkii zapiski gdzieś w zakamarkach głowy.– Dzień Szakala zrobił na nas wrażenie – zaczęła.– Edward Fox grałzawodowego strzelca, dysponującego karabinem zbudowanym tak, bymożna go było ukryć w kuli kalekiego kombatanta.Dzięki temuprzebraniu dostał się do pobliskiego budynku kilka godzin przedpublicznym wystąpieniem prezydenta.Zamierzał strzelić z dalekaw głowę, z wysokiego okna.Używał tłumika, by móc uciec.Teoretycznie to mogłoby się udać.Lecz wszystko działo się bardzodawno temu.Jeszcze przed moim urodzeniem, gdzieś na początku latsześćdziesiątych.Generał de Gaulle po kryzysie algierskim, prawda?Obecnie narzucamy znacznie szersze kordony bezpieczeństwa.Przypuszczam, że przyczynił się do tego właśnie ten film.Orazoczywiście nasze własne problemy na początku lat sześćdziesiątych.– A Na linii ognia? – spytał Reacher.– John Malkovich grał renegata z CIA.W piwnicy skonstruowałplastikowy pistolet, by móc przejść przez wykrywacze metalu.Potempodstępem dostał się na wiec polityczny, zamierzając zastrzelićprezydenta z bardzo bliska.Oczywiście, jak sam mówiłeś, natychmiastbyśmy go zastrzelili.– Ale stary Clint skoczył i sam dostał kulkę – dodał Reacher.–Uważam, że to całkiem niezły film.– My uważamy, że jest nieprawdopodobny – odparła Froelich.–Dwa podstawowe błędy w założeniu.Po pierwsze, pomysł, że amatormógłby skonstruować działający pistolet, jest absurdalny.Cały czas tosprawdzamy.Jego pistolet eksplodowałby, oderwał mu rękęw przegubie.Pocisk po prostu wypadłby na ziemię.A po drugie,bohater filmu wydał w sumie sto tysięcy dolarów.Mnóstwo podróży,fałszywe biura do odbioru poczty oraz dotacja dla partii, pięćdziesiąttysięcy, żeby mógł dostać się na spotkanie.Według naszej ocenyczłowiek z takimi zaburzeniami psychicznymi nie dysponowałbydużymi pieniędzmi.Skreśliliśmy ten scenariusz.– To był tylko film – przypomniał Reacher.– Ale stanowił niezłąilustrację.– Czego?– Pomysłu dostania się na spotkanie i zaatakowania celu z bardzobliska.W odróżnieniu od wcześniejszego pomysłu bezpiecznegozamachu z daleka.Froelich zawahała się, po czym uśmiechnęła z rosnącą ulgą, jakbywielkie niebezpieczeństwo zaczęło się oddalać.– Czy to wszystko, czym dysponujesz? – spytała.– Pomysły? A jużsię martwiłam.– Na przykład spotkanie tutaj w czwartkowy wieczór – ciągnąłReacher.– Tysiąc gości, czas i miejsce podane z wyprzedzeniem.Więcej,reklamowane.– Znalazłeś stronę w sieci?– Tak.Bardzo mi się przydała.Mnóstwo informacji.– Wszystkie kontrolujemy.– Dowiedziałem się z niej jednak, gdzie będzie Armstrong, kiedy i wjakim otoczeniu.Na przykład tutaj w czwartkowy wieczór, wśródtysiąca gości.– I co z nimi?– Jednym z nich była ciemnowłosa kobieta.Chwyciła go za rękęi przyciągnęła do siebie.Froelich spojrzała na niego zaskoczona.– Byłeś tam?Pokręcił głową.– Nie, ale słyszałem o tym.– Skąd?Puścił pytanie mimo uszu.– Widziałaś to?– Tylko na wideo – odrzekła Froelich.– Po fakcie.– Ta kobieta mogła zabić Armstronga.To była pierwsza sposobność.Do tego momentu radziłaś sobie świetnie.Podczas spotkaniarządowego na Kapitolu spisałaś się na piątkę.Froelich uśmiechnęła się z lekkim lekceważeniem.– Mogła? Marnujesz mój czas, Reacher.Chciałam czegoś lepszego,niż „mogła”.Wszystko może się zdarzyć.W budynek może uderzyćpiorun czy nawet meteoryt.Wszechświat może przestać się rozszerzać,a czas zawrócić bieg.Ta kobieta była zaproszonym gościem, partyjnymdarczyńcą.Przeszła przez dwa wykrywacze metalu.Sprawdzono jąw drzwiach.– Jak Johna Malkovicha.– Już to przerabialiśmy.– Przypuśćmy, że to specjalistka od walki wręcz.Może szkolonaw wojsku do zadań specjalnych.Mogła skręcić kark Armstrongowirównie łatwo, jak ty łamiesz ołówek.– Przypuśćmy, przypuśćmy.– Przypuśćmy, że była uzbrojona.– Nie była.Przeszła przez dwa wykrywacze metalu.Reacher sięgnął do kieszeni i wyciągnął wąski brązowy przedmiot.– Widziałaś kiedyś coś takiego? – spytał [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Jesteś naprawdę bardzo dobra.Nie sądzę, byktokolwiek poradził sobie lepiej od ciebie.Umilkła.– Ale?– Ale nie jesteś wystarczająco dobra.Musisz pogodzić się z tym, żektokolwiek tam jest, może się do niego dostać i załatwić sprawę.– Nie mówiłam, że ktoś jest.Reacher nie odpowiedział.– Po prostu przekaż mi informacje, Reacher.– Trzy i pół.– Trzy i pół czego? Z dziesięciu?– Nie.Armstrong nie żyje.Zginął trzy i pół razy.Spojrzała na niego ze zdumieniem.– Już?– Według moich wyliczeń.– Co to znaczy pół?– Trzy pewne próby, jedna możliwa.Froelich zastygła w pół drogi do stołu.Przez moment stałaoszołomiona.– W ciągu pięciu dni? – spytała z niedowierzaniem.– Jak? Czego niezrobiliśmy?– Napij się kawy – poradził.Niczym automat podeszła do stołu.Reacher wręczył jej filiżankę.Wzięła ją i cofnęła się na łóżko.Porcelana zadrżała jej w dłoni.– Istnieją dwa podstawowe podejścia do sprawy – zaczął Reacher.–Tak jak w kinie.John Malkovich albo Edward Fox.Widziałaś te filmy?Przytaknęła tępo.– Mamy człowieka, który je monitoruje, w Biurze Badawczym.Analizuje wszystkie filmy o zamachach.John Malkovich wystąpił w Nalinii ognia z Clintem Eastwoodem.– I Rene Russo – uzupełnił Reacher.– Była całkiem niezła.– Edward Fox nakręcił Dzień Szakala, dawno temu.Reacher przytaknął.– John Malkovich chciał zabić prezydenta Stanów Zjednoczonych.Edward Fox prezydenta Francji.Dwóch zawodowych zabójcówdziałających solo.Istniała jednak podstawowa różnica.Malkovichwiedział od początku, że nie przeżyje zamachu.Wiedział, że zginiesekundę po prezydencie.Natomiast Edward Fox zamierzał ujśćz życiem.Ale nie uszedł.– To był film, Froelich.Musiał się tak skończyć.Tak naprawdęmógłby z łatwością uciec.– I co?– Mamy do rozważenia dwie strategie: misja samobójcza z bliskaalbo czysta robota na odległość – podsumował Reacher.– Wiemy o tym wszystkim.Mówiłam ci już, mamy człowieka, którynad tym pracuje.Dysponujemy analizami, zapiskami, omówieniami.Czasem rozmawiamy ze scenarzystami, jeśli wymyślą coś nowego.Chcemy wiedzieć, skąd czerpią pomysły.– Nauczyliście się czegoś?Froelich wzruszyła ramionami i upiła łyk kawy.Dostrzegł, żewytęża pamięć, zupełnie jakby przechowywała wszystkie notatkii zapiski gdzieś w zakamarkach głowy.– Dzień Szakala zrobił na nas wrażenie – zaczęła.– Edward Fox grałzawodowego strzelca, dysponującego karabinem zbudowanym tak, bymożna go było ukryć w kuli kalekiego kombatanta.Dzięki temuprzebraniu dostał się do pobliskiego budynku kilka godzin przedpublicznym wystąpieniem prezydenta.Zamierzał strzelić z dalekaw głowę, z wysokiego okna.Używał tłumika, by móc uciec.Teoretycznie to mogłoby się udać.Lecz wszystko działo się bardzodawno temu.Jeszcze przed moim urodzeniem, gdzieś na początku latsześćdziesiątych.Generał de Gaulle po kryzysie algierskim, prawda?Obecnie narzucamy znacznie szersze kordony bezpieczeństwa.Przypuszczam, że przyczynił się do tego właśnie ten film.Orazoczywiście nasze własne problemy na początku lat sześćdziesiątych.– A Na linii ognia? – spytał Reacher.– John Malkovich grał renegata z CIA.W piwnicy skonstruowałplastikowy pistolet, by móc przejść przez wykrywacze metalu.Potempodstępem dostał się na wiec polityczny, zamierzając zastrzelićprezydenta z bardzo bliska.Oczywiście, jak sam mówiłeś, natychmiastbyśmy go zastrzelili.– Ale stary Clint skoczył i sam dostał kulkę – dodał Reacher.–Uważam, że to całkiem niezły film.– My uważamy, że jest nieprawdopodobny – odparła Froelich.–Dwa podstawowe błędy w założeniu.Po pierwsze, pomysł, że amatormógłby skonstruować działający pistolet, jest absurdalny.Cały czas tosprawdzamy.Jego pistolet eksplodowałby, oderwał mu rękęw przegubie.Pocisk po prostu wypadłby na ziemię.A po drugie,bohater filmu wydał w sumie sto tysięcy dolarów.Mnóstwo podróży,fałszywe biura do odbioru poczty oraz dotacja dla partii, pięćdziesiąttysięcy, żeby mógł dostać się na spotkanie.Według naszej ocenyczłowiek z takimi zaburzeniami psychicznymi nie dysponowałbydużymi pieniędzmi.Skreśliliśmy ten scenariusz.– To był tylko film – przypomniał Reacher.– Ale stanowił niezłąilustrację.– Czego?– Pomysłu dostania się na spotkanie i zaatakowania celu z bardzobliska.W odróżnieniu od wcześniejszego pomysłu bezpiecznegozamachu z daleka.Froelich zawahała się, po czym uśmiechnęła z rosnącą ulgą, jakbywielkie niebezpieczeństwo zaczęło się oddalać.– Czy to wszystko, czym dysponujesz? – spytała.– Pomysły? A jużsię martwiłam.– Na przykład spotkanie tutaj w czwartkowy wieczór – ciągnąłReacher.– Tysiąc gości, czas i miejsce podane z wyprzedzeniem.Więcej,reklamowane.– Znalazłeś stronę w sieci?– Tak.Bardzo mi się przydała.Mnóstwo informacji.– Wszystkie kontrolujemy.– Dowiedziałem się z niej jednak, gdzie będzie Armstrong, kiedy i wjakim otoczeniu.Na przykład tutaj w czwartkowy wieczór, wśródtysiąca gości.– I co z nimi?– Jednym z nich była ciemnowłosa kobieta.Chwyciła go za rękęi przyciągnęła do siebie.Froelich spojrzała na niego zaskoczona.– Byłeś tam?Pokręcił głową.– Nie, ale słyszałem o tym.– Skąd?Puścił pytanie mimo uszu.– Widziałaś to?– Tylko na wideo – odrzekła Froelich.– Po fakcie.– Ta kobieta mogła zabić Armstronga.To była pierwsza sposobność.Do tego momentu radziłaś sobie świetnie.Podczas spotkaniarządowego na Kapitolu spisałaś się na piątkę.Froelich uśmiechnęła się z lekkim lekceważeniem.– Mogła? Marnujesz mój czas, Reacher.Chciałam czegoś lepszego,niż „mogła”.Wszystko może się zdarzyć.W budynek może uderzyćpiorun czy nawet meteoryt.Wszechświat może przestać się rozszerzać,a czas zawrócić bieg.Ta kobieta była zaproszonym gościem, partyjnymdarczyńcą.Przeszła przez dwa wykrywacze metalu.Sprawdzono jąw drzwiach.– Jak Johna Malkovicha.– Już to przerabialiśmy.– Przypuśćmy, że to specjalistka od walki wręcz.Może szkolonaw wojsku do zadań specjalnych.Mogła skręcić kark Armstrongowirównie łatwo, jak ty łamiesz ołówek.– Przypuśćmy, przypuśćmy.– Przypuśćmy, że była uzbrojona.– Nie była.Przeszła przez dwa wykrywacze metalu.Reacher sięgnął do kieszeni i wyciągnął wąski brązowy przedmiot.– Widziałaś kiedyś coś takiego? – spytał [ Pobierz całość w formacie PDF ]