[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Syjamski kot w nabijanej ćwiekami obróżce gapi się na mnie.Trudno iść spokojnie, kiedynaprawdę człowiek miałby ochotę czym prędzej wziąć nogi za pas.W każdym razie powtarzam sobie, gdy znajduję przystanek Rogerowi by się tam niepodobało.Zostały jeszcze trzy miejsca do obejrzenia, ale jest już dobrze po porze lunchu, a jeszcze nicnie jadłam.Z drugiej strony nie wiem, czy stać człowieka na jedzenie, kiedy szuka mieszkania naspółkę.Pod następny adres trzeba długo, długo jechać autobusem.BILGOLA: Wielki pokój wwilli w stylu hiszpańskim stojącej przy plaży.Wspaniałe widoki.Miejsce do zabawy.Możewarto spróbować czegoś zupełnie innego.Czynsz wynosi połowę moich zarobków, nie wiem więc, po co siew ogóle trudzę.Możejednak dorobię sobie jako kelnerka, jeśli mi się naprawdę, ale to naprawdę spodoba.Możepowinnam postarać się poprawić swoje warunki bytowe.No wiesz, zabawić się trochę.Wtedynie przyciągałabym komputerowych zboczeńców z Nowej Południowej Walii.Tym razem drzwi są zamknięte.Dobry znak.I kiedy dzwonię, nikt nie wychodzi ani niewchodzi.Kolejny dobry znak.Drzwi otwiera kobieta o wyglądzie baletnicy.Włosy ma tak ciasnospięte w kok, że cała twarz ściąga się jej do tyłu.Uśmiecha się słodko niczym Audrey Hepburn. Och, przykro mi.To już nieaktualne.Tym razem łapię taksówkę.Do diabła z autobusami.To jest moja sobota.I już, do cholery,prawie się kończy.Czy nie powinnam leżeć u mamy w wannie z niebieskimi rozgwiazdami zolejkiem do aromaterapii? Czy nie powinnam przynajmniej leżeć w łóżku, jedząc nerkowce ipróbując skończyć Wichrowe wzgórza?Taksówkarz zauważa moją gazetę z zakreślonymi na niebiesko ogłoszeniami. Udało się? pyta.To niesamowite ten człowiek musi mieszkać w Australii gdzieś od lat pięćdziesiątych, anadal wygląda i mówi jak Marcello Mastroianni tuż przed śmiercią. Nie odpowiadam. Powinnaś wprowadzić się do przyjaciół podsuwa przyjaznie. Nie, chyba nic z tego.Zerka na mnie spode łba.Cholera, pewnie sobie myśli, że nie mam żadnych przyjaciół. Dopiero przyjechałaś do Sydney? Tak kłamię.Kręci głową. Wszyscy przyjeżdżają do Sydney.f Tak?Zaczyna kląć na kogoś, kto właśnie zajeżdża mu drogę.A już miał wygłosić mowę o tym,jakie to czudowne, czudowne miejsce.Naprawdę teraz tego nie potrzebuję.Mogłoby być czudowne , gdyby człowiek mógł znalezć sobie miejsce za sto pięćdziesiąt dolarów tygodniowoi gdyby nie nowy styl życia z pastą domowej roboty.Proponuje mi miętusa.Może brzydko pachnie mi z ust, mimo że płukałam je przedwyjściem.Może baletnica z tego ostatniego domu mnie okłamała.Pokój wcale nie był zajęty,tylko poczuła zapach z moich ust.Postanawiam sobie, ża to następne miejsce, ostatnie, które zamierzam dzisiaj obejrzeć,będzie właśnie Tym Jedynym.Nieważne, co trzeba będzie zrobić, ale będę tam szczęśliwa.Tamsię zacznie moje nowe życie.Będę miała mały słoneczny pokój z wielką białą moskitierą nadłóżkiem.I będzie tam drzewo w ogrodzie, na którym zamieszka Roger.To będzie trudna wizyta, ale chyba dam radę.Tym razem to:PRZEDMIEZCIE: Mężczyzna szuka współlokatora.Niezwykły pokój w domu ze starego magazynu.Mile widziani chrześcijanie.Bez zwierząt.Wielbiciele muzyki.Gapię się przez okno, w zamyśleniu ssąc cienkopis (Hilary mówi, że to dowód na to, żekiedy byłam mała, za krótko karmiono mnie piersią).Próbuję wymyślić odpowiednią przemowę: Cudownie, strasznie mi się tu podoba.Takie oryginalne.Niesamowite.Kiedyś to byłmagazyn, a teraz proszę! Naprawdę podziwiam chrześcijan, człowieka otacza tyle pokus.A czymówiłam już panu, że uwielbiam każdy rodzaj muzyki, począwszy od Eltona Johna, przez KikiDee, a skończywszy na Wagnerze? I że jestem uczulona na koty?Mogę oddać Rogera z powrotem Natalie.Ona to zrozumie.Taksówkarz odjeżdża z posępną miną.Nic dziwnego.To bardzo przygnębiający magazyn.Mieszkanie jest wysoko, nie ma windy.Właściciel przylepił na przycisku dzwonka naklejkę zmaleńką uśmiechniętą buzią.Tak, zgadza się.Wielbiciel muzyki byłby zachwycony.Słyszę, jak ktoś gra BohemianRhapsody na pianinie.I śpiewa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Syjamski kot w nabijanej ćwiekami obróżce gapi się na mnie.Trudno iść spokojnie, kiedynaprawdę człowiek miałby ochotę czym prędzej wziąć nogi za pas.W każdym razie powtarzam sobie, gdy znajduję przystanek Rogerowi by się tam niepodobało.Zostały jeszcze trzy miejsca do obejrzenia, ale jest już dobrze po porze lunchu, a jeszcze nicnie jadłam.Z drugiej strony nie wiem, czy stać człowieka na jedzenie, kiedy szuka mieszkania naspółkę.Pod następny adres trzeba długo, długo jechać autobusem.BILGOLA: Wielki pokój wwilli w stylu hiszpańskim stojącej przy plaży.Wspaniałe widoki.Miejsce do zabawy.Możewarto spróbować czegoś zupełnie innego.Czynsz wynosi połowę moich zarobków, nie wiem więc, po co siew ogóle trudzę.Możejednak dorobię sobie jako kelnerka, jeśli mi się naprawdę, ale to naprawdę spodoba.Możepowinnam postarać się poprawić swoje warunki bytowe.No wiesz, zabawić się trochę.Wtedynie przyciągałabym komputerowych zboczeńców z Nowej Południowej Walii.Tym razem drzwi są zamknięte.Dobry znak.I kiedy dzwonię, nikt nie wychodzi ani niewchodzi.Kolejny dobry znak.Drzwi otwiera kobieta o wyglądzie baletnicy.Włosy ma tak ciasnospięte w kok, że cała twarz ściąga się jej do tyłu.Uśmiecha się słodko niczym Audrey Hepburn. Och, przykro mi.To już nieaktualne.Tym razem łapię taksówkę.Do diabła z autobusami.To jest moja sobota.I już, do cholery,prawie się kończy.Czy nie powinnam leżeć u mamy w wannie z niebieskimi rozgwiazdami zolejkiem do aromaterapii? Czy nie powinnam przynajmniej leżeć w łóżku, jedząc nerkowce ipróbując skończyć Wichrowe wzgórza?Taksówkarz zauważa moją gazetę z zakreślonymi na niebiesko ogłoszeniami. Udało się? pyta.To niesamowite ten człowiek musi mieszkać w Australii gdzieś od lat pięćdziesiątych, anadal wygląda i mówi jak Marcello Mastroianni tuż przed śmiercią. Nie odpowiadam. Powinnaś wprowadzić się do przyjaciół podsuwa przyjaznie. Nie, chyba nic z tego.Zerka na mnie spode łba.Cholera, pewnie sobie myśli, że nie mam żadnych przyjaciół. Dopiero przyjechałaś do Sydney? Tak kłamię.Kręci głową. Wszyscy przyjeżdżają do Sydney.f Tak?Zaczyna kląć na kogoś, kto właśnie zajeżdża mu drogę.A już miał wygłosić mowę o tym,jakie to czudowne, czudowne miejsce.Naprawdę teraz tego nie potrzebuję.Mogłoby być czudowne , gdyby człowiek mógł znalezć sobie miejsce za sto pięćdziesiąt dolarów tygodniowoi gdyby nie nowy styl życia z pastą domowej roboty.Proponuje mi miętusa.Może brzydko pachnie mi z ust, mimo że płukałam je przedwyjściem.Może baletnica z tego ostatniego domu mnie okłamała.Pokój wcale nie był zajęty,tylko poczuła zapach z moich ust.Postanawiam sobie, ża to następne miejsce, ostatnie, które zamierzam dzisiaj obejrzeć,będzie właśnie Tym Jedynym.Nieważne, co trzeba będzie zrobić, ale będę tam szczęśliwa.Tamsię zacznie moje nowe życie.Będę miała mały słoneczny pokój z wielką białą moskitierą nadłóżkiem.I będzie tam drzewo w ogrodzie, na którym zamieszka Roger.To będzie trudna wizyta, ale chyba dam radę.Tym razem to:PRZEDMIEZCIE: Mężczyzna szuka współlokatora.Niezwykły pokój w domu ze starego magazynu.Mile widziani chrześcijanie.Bez zwierząt.Wielbiciele muzyki.Gapię się przez okno, w zamyśleniu ssąc cienkopis (Hilary mówi, że to dowód na to, żekiedy byłam mała, za krótko karmiono mnie piersią).Próbuję wymyślić odpowiednią przemowę: Cudownie, strasznie mi się tu podoba.Takie oryginalne.Niesamowite.Kiedyś to byłmagazyn, a teraz proszę! Naprawdę podziwiam chrześcijan, człowieka otacza tyle pokus.A czymówiłam już panu, że uwielbiam każdy rodzaj muzyki, począwszy od Eltona Johna, przez KikiDee, a skończywszy na Wagnerze? I że jestem uczulona na koty?Mogę oddać Rogera z powrotem Natalie.Ona to zrozumie.Taksówkarz odjeżdża z posępną miną.Nic dziwnego.To bardzo przygnębiający magazyn.Mieszkanie jest wysoko, nie ma windy.Właściciel przylepił na przycisku dzwonka naklejkę zmaleńką uśmiechniętą buzią.Tak, zgadza się.Wielbiciel muzyki byłby zachwycony.Słyszę, jak ktoś gra BohemianRhapsody na pianinie.I śpiewa [ Pobierz całość w formacie PDF ]