[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Doprowadziła Maca do szału.Skruszona poczuciemtak ciężkiej winy, płakała coraz gwałtowniej.Szarpana wyrzutamisumienia, upodlona, biła pięściami w ścianę.W końcu, po kilku długichminutach, zasłoniła twarz dłońmi i chwiejnym krokiem zaczęła przesuwaćsię do wyjścia z kantorku, najszybciej jak umiała.Pragnęła jedynieschronienia w sanktuarium matczynego samochodu.- Wróć! - ryknął Mac.Nie przystanęła.Nie wytrzymałaby jegowściekłości ani chwili dłużej.Mac rzucił się do niej, odwrócił ją i siłąoderwał jej dłonie od twarzy.- Czy masz zamiar jeszcze kiedyś próbowaćczegoś takiego? - spytał stanowczo.Nie mogła wydobyć z siebie słowa, ale pokręciła głową w sposób niepozostawiający cienia wątpliwości, po czym ruszyła do samochodu.Macchwycił ją znowu.- Nigdzie nie pojedziesz, póki się nie opanujesz! Na miłość boską,siadaj i przestań szlochać!Wytarła oczy i wydmuchnęła nos, ciągle drżąc jeszcze od zamierającego płaczu.Mac stał plecami do niej i przyglądał się samolotomna placu, lądującym jeden po drugim.Niedzielni piloci opornie wracali naziemię.W końcu Freddy odzyskała zdolność mówienia.- Czy już mogę jechać do domu?- Nie, nie możesz.Nie możesz, zanim się wyraznie nie dogadamy.Dlaczego robiłaś te pętle?- Czułam się.szczęśliwa.- I dlatego postanowiłaś popróbować figur?- Tak.- Dlaczego zrobiłaś pętlę aż tyle razy?- To takie wspaniałe wrażenie.Podobało mi się.- Czy obiecujesz, że nigdy więcej tego nie zrobisz?- Obiecuję.- Nie wierzę ci.- Mac! Przysięgam, że nie.Jak cię mogę przekonać? Dostałam zaswoje.Ja przecież nie mam zwyczaju kłamać.Nie wierzysz mi?- Nie.Nie uważam, że jesteś nieuczciwa, myślę, że w tej chwili zcałym przekonaniem obiecujesz nie próbować już figur.Ale któregoś dnia,w bezpiecznym miejscu, kiedy będziesz wiedziała, że jestem o setkikilometrów od ciebie, pokusa okaże się za silna i nie będziesz umiała jejsię oprzeć.Skoro zaczęłaś, nie będziesz w stanie wymazać tego z pamięci.Wiem przecież coś na ten temat.Tak się stanie, bez względu na to, comówisz w tej chwili.- Myśl co chcesz, ja tego nie mogę zmienić - powiedziała żałośnieFreddy.To znaczyło, że Mac już nigdy nie pozwoli polecieć jej na ryanie.Znowu przesadzi ją na wolniejszego i dysponującego mniejszą mocą taylora, jeśli w ogóle zgodzi się, żeby wsiadła do jego samolotu.- Akrobacja lotnicza jest wiedzą, Freddy, nie ma nic wspólnego zmałpimi skokami.Niefrasobliwość jest nie do przyjęcia.Nie dowybaczenia.Akrobacja wymaga więcej pracy, więcej precyzji osiąganejprzez powtarzanie ćwiczeń niż pozostałe dziedziny latania.- Rozumiem, Mac.Nie śniłabym nawet.- zaczęła Freddybeznadziejnie.Cynicznie spojrzał na nią spod oka.- Nie śniłabyś? Przecież akurat to robisz.Za dobrze cię znam,dzieciaku.Jeśli jest w związku z tobą coś, czego mogę być pewien, towłaśnie że będziesz śniła.Dobrze, nauczę cię akrobacji.To jedyny sposóbna upewnienie się, że następnym razem, kiedy wykręcisz taki numer jakdzisiaj, będziesz przynajmniej wiedziała, co robisz.- Mac?.Mac?- A teraz wynocha stąd.Do domu!Patrząc jak Freddy odjeżdża, McGuire pomyślał, że nigdy w życiunie był równie bliski uderzenia kobiety.A kiedy zaniosła się takstraszliwym płaczem, miał ochotę ją pocieszyć jak jeszcze nikogo.Chryste! Ten dzieciak sprawiał więcej kłopotów niż był wart.Ale, dodiabła, trzeba przyznać, że pętle wyglądały niezle. 10Eve siedziała odprężona w rozsłonecznionym salonie i przeglądałaporanne gazety.Paul wyszedł do konsulatu, obie córki były w szkole,sprawny personel kuchenny wciąż jeszcze krzątał się, przygotowująclunch, na który miały przyjść panie z francuskiej społeczności w LosAngeles.Jeszcze poprzedniego dnia Eve ścięła róże w ogrodzie irozmieściła je w całym domu, mogła więc oddać się beztroskiemuśledzeniu nowości ze świata, a przynajmniej takiego obrazu tych nowości,jaki miejscowa gazeta uznała za stosownyBył maj 1936 roku.Francję paraliżowały strajki po wyborczymzwycięstwie Frontu Ludowego, w którym znalazło się zaskakująco wielusocjalistów i komunistów; wojna Mussoliniego przeciwko Etiopii już sięskończyła i włoski namiestnik zdobył władzę nad milionami kilometrówkwadratowych w północnej Afryce; Wehrmacht na rozkaz Hitlera zająłpoprzednio zdemilitaryzowaną strefę w Nadrenii, rzucając wyzwanieLidze Narodów, a krok ten potępiły w oględny sposób Belgia, Anglia,Francja i Włochy, chociaż jednocześnie nie zrobiono nic, by Hitlerapowstrzymać.W Los Angeles na pierwszej stronie było małżeństwoDouglasa Fairbanksa seniora z lady Sylvią Ashley.Eve z ulgą zajęła się artykułem o ślubie.Jego bohaterką była kobieta,która według plotek urodziła się jako córka służącego, przez krótki czasbyła  gwiazdką w londyńskim teatrze rewiowym, cokolwiek miałoby toznaczyć, potem udało jej się pobrać z dziedzicem tytułu i fortuny hrabiegoShaftsbury.Teraz, w osiem lat pózniej, rozwiódłszy się z lordemAshleyem, usidliła jedną z największych gwiazd filmowych Hollywoodu.Eve z fascynacją pochyliła się nad zdjęciami cywilnej uroczystości, która odbyła się w Paryżu.Niezaprzeczalnie lady Ashley nosiła się zwielką wytwornością.Jasny wełniany płaszcz był wykończony olbrzymimszalowym kołnierzem z ciemnych soboli, pod wielkim naszyjnikiem zdiamentów i pereł pysznił się bukiet czterech okazałych orchidei,paznokcie pokrywała ta sama ciemna czerwień, która znajdowała się naustach.Przerywane brwi nadawały oczom wydłużony, niemal orientalnykształt.Mimo klasycznych rysów, w istocie nie można było nazwać ladyAshley piękną, Eve dostrzegła na jej twarzy cień chłodu.Obok żony,mocno opalony Fairbanks promieniał natychmiast widoczną radościąmężczyzny, który zaspokoił pragnienie serca.Para na zdjęciu triumfowała.Bez wysiłku wzniósłszy się ponadskandal wywołany przez rozwód Fairbanksa z Mary Pickford, spędziłacały rok na przedślubnym rejsie wspaniałym jachtem dookoła świata,pomawiana o cudzołóstwo i ścigana zazdrością.Przyglądając się fotografiikobiety tak wyraznie otoczonej luk susem i czcią, pożądanej przezmężczyzn, którzy zrobiliby wszystko, żeby ją posiąść, Eve zastanawiałasię, ile z amerykańskich pań domu deklarujących zgorszenie tymmałżeństwem ochoczo zamieniłoby się miejscami z lady Ashley.Miliony?Dziesiątki milionów?Cisnęła gazetę do kosza na papiery.Zmieniły się czasy, zmieniłynormy i ona sama, niegdyś tak surowo oceniona, musiała starać się, by nieokazywać nadmiernej skłonności do łatwych osądów.Z drugiej strony, były przecież Delphine i Freddy, i nawet jeśli Eveczuła potrzebę powściągnięcia własnej opinii o Sylviach Ashley tegoświata, to miała obowiązki wobec córek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl