[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tu można puścić Chabra na trop.- Chaber szukaj pani! Nie, stój.! Prowadz do pani! Prowadz!Chaber ślad swojej ukochanej pani wyczuł z daleka.Zanim Pawełekzdążył zaniepokoić się, czy od tych wszystkich sprzecznych poleceń pies niedostanie w końcu obłędu, już szedłpo drodze jej ucieczki.Z początku cicho, potem już nie zważając na hałas corazszybciej podążał za psem.Janeczka pod słupem granicznym zapadła w rodzaj letargu.Całkowitaniemożność poruszania którąkolwiek kończyną nie pozwoliła jej nawet oderwaćsię od przerażającej podpory.Z zesztywniałą szyją hipnotycznie wpatrywała sięw napis GRANICA PACSTWA", niezdolna do odczytania znaczenia mniejszegonapisu poniżej.Poniżej napisać było 1000m",co oznaczało, że granica państwa oddalona była o cały kilometr.Zwięcieprzekonana,że niepojętym sposobem przeoczyła siatkę graniczną, Janeczka trwała wodrętwieniu, zespolona ze słupkiem według własnych obliczeń jakieś trzy lata.W rzeczywistości około pięciu minut.Po pięciu minutach usłyszała szelest, odwróciła głowę i wzrok jej padł na dwóchżołnierzyWOP-u wynurzających się z mroku lasu.Biegnący za Chabrem Pawełek dość szybko zorientował się, że jegosiostra zrobiła jakąś dziwną pętlę, najpierw zbliżając się do granicy, potemoddalając się od niej nieco, wreszcie znów dąży wprost ku niebezpiecznymterenom.Zaczął już odczuwać narastający niepokój, kiedy Chaber skoczyłnagle w przód z radosnym, gwałtownym entuzjazmem.Pawełek wiedział, co toznaczy.Przyśpieszył kroku, wypadł z poprzecznej, wąskiej alejki na szerszą izatrzymał się jak rażony piorunem.Ujrzał siostrę, ujrzał szalejącego ze szczęścia psa.Ujrzał także coś, odczego nogi ugięły się pod nim.Janeczkę prowadziło dwóch żołnierzy WOP-u.W jednym mgnieniu oka Pawełek pojął, że nastąpiło nieszczęście.Niejedno, jednoto mięta, nastąpiło jakieś tysiąc dwieście nieszczęść.Zostali złapani irozszyfrowani jako osoby, które przekraczały granicę.Nie mają żadnychzasług, nie zdążyli się o nie postarać.Nie dośćna tym, złoczyńcy działają dalej i możliwe, że już w tej chwili uciekają ze znale-zionym łupem.Całe piekło, które przez to wybuchnie, skupi się na nich,wprowadzili władze w błąd, ukryli informacje, popełnili chyba przy tym jakąśpomyłkę.W następnym mgnieniu oka Pawełek zaniechał rozpatrywania własnychwykroczeńi podjął desperacką decyzję.Dziwnym, posuwistym krokiem, bo nogi miałciągle miękkiew kolanach, niemniej stanowczo i bez wahania zbliżył się do żołnierzy.%7łoł-nierze zatrzymali się nie na jego widok, tylko dlatego, że Janeczka padła nakolana, tuląc, ściskając i obmacując psa, który oblizywał ją z radosnymrozmachem.Pawełek miał pełną swobodę działania.- Trudno, powiem, oni włażą do siódmego grobu - oznajmił głosem niecoochrypłymi pełnym rozpaczliwego napięcia.- To nie ona była za granicą, tylko ja.Dwasamochody, a łysy ma dwa numery.Tam trzeba zaraz iść, lecieć i niech ktostrzela! Jakby co, to pies znajdzie,bo śmierdzą tym olejkiem, i najpierw trzeba tu załatwić, a potem dompoprawczy, nie będziemy uciekać.A pies jest niewinny.Z tego wspaniałego przemówienia, żołnierze nie zrozumieli ani jednegosłowa,za to Janeczka zerwała się na równe nogi.- Do siódmego.! Skąd wiesz.?!- Widziałem.Dopiero co.- O Boże drogi, prędko! Trzeba coś zrobić!- No to przecież mówię.- Porucznika!- Chaber.- Coś ty, głupi? Po tym wszystkim? Czy on jest z żelaza?!- No to przecież mówię, że trzeba coś zrobić! %7łołnierze przyglądali się iprzysłuchiwaliw milczeniu.Porozumieli się wzrokiem.- Czekajcie no! - odezwał się jeden.- Po kolei.To jest twój brat?- No pewnie, a kto? - zdenerwowała się Janeczka.- Trzeba natychmiastwezwać porucznika! Tego z Krynicy!- Po co wam porucznik?- Już on wie, po co.To znaczy nie wie, ale się dowie.Wie, że ma byćpotrzebnyza dwadzieścia cztery minuty.Pies nie pójdzie, ja się nie zgadzam, on tego niewytrzyma!A my wiemy, że w strażnicy jest telefon! I niech mu się już nie myli ten olejek zmasłem!Kolejne przemówienie było wprawdzie krótsze, ale wcale nie bardziejzrozumiałe.%7łołnierze uporczywie zachowywali kamienny spokój.- Zaraz, chwileczkę.Powiedzcie może, o co chodzi.- Nie możemy, teraz nie ma czasu.- O jak rany! - zniecierpliwił się Pawełek.- Przecież mówiłem, rozkopująsiódmy grób.- Coś ty, teraz już chyba ósmy! - przerwała rozgorączkowana Janeczka.-Albo nawet dziewiąty!- Toteż mówię, porucznik wie, gdzie jest ten z uszami! Trzeba gozawiadomić!- On tu musi być zaraz, no musi, bo oni uciekną!%7łołnierze znów wymienili spojrzenia.W gruncie rzeczy ich zadanie tejnocy polegało właśnie na tym, żeby w razie czegoś niezwykłego zawiadomićporucznika.Rozgrywająca siętu scena bez wątpienia biła rekordy niezwykłości.Porozumieli się ruchemgłowy i jeden z nich oddalił się kilkanaście kroków w las.- Co to za ludzie, którzy mają uciec? - spytał drugi.- Coś o nich wiecie?- Wszystko wiemy - odparł ponuro Pawełek.- Zaraz powiemy, tylko niechten porucznik przyjedzie.- Ilu ich jest?- Razem czterech, ale tutaj się pęta tylko dwóch.- A gdzie jest łysy? - zaniepokoiła się nagle Janeczka.- A skąd ja mam wiedzieć? Może w samochodzie? Możemy sprawdzić.Dawno mówiłem, żeby sprawdzić!- Lepiej już nic nie sprawdzajcie - powiedział pierwszy żołnierz wracającyz lasu.- Porucznik zaraz tu będzie.Kazał poczekać.Pawełek obrzucił go uważnym spojrzeniem.- A, bo pan ma radiotelefon? - ożywił się.- Fajnie! Znaczy, będzie tu zadwadzieścia minut.Porucznik pojawił się znacznie szybciej niż za dwadzieściaminut.Przy nim biegł jego pies [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Tu można puścić Chabra na trop.- Chaber szukaj pani! Nie, stój.! Prowadz do pani! Prowadz!Chaber ślad swojej ukochanej pani wyczuł z daleka.Zanim Pawełekzdążył zaniepokoić się, czy od tych wszystkich sprzecznych poleceń pies niedostanie w końcu obłędu, już szedłpo drodze jej ucieczki.Z początku cicho, potem już nie zważając na hałas corazszybciej podążał za psem.Janeczka pod słupem granicznym zapadła w rodzaj letargu.Całkowitaniemożność poruszania którąkolwiek kończyną nie pozwoliła jej nawet oderwaćsię od przerażającej podpory.Z zesztywniałą szyją hipnotycznie wpatrywała sięw napis GRANICA PACSTWA", niezdolna do odczytania znaczenia mniejszegonapisu poniżej.Poniżej napisać było 1000m",co oznaczało, że granica państwa oddalona była o cały kilometr.Zwięcieprzekonana,że niepojętym sposobem przeoczyła siatkę graniczną, Janeczka trwała wodrętwieniu, zespolona ze słupkiem według własnych obliczeń jakieś trzy lata.W rzeczywistości około pięciu minut.Po pięciu minutach usłyszała szelest, odwróciła głowę i wzrok jej padł na dwóchżołnierzyWOP-u wynurzających się z mroku lasu.Biegnący za Chabrem Pawełek dość szybko zorientował się, że jegosiostra zrobiła jakąś dziwną pętlę, najpierw zbliżając się do granicy, potemoddalając się od niej nieco, wreszcie znów dąży wprost ku niebezpiecznymterenom.Zaczął już odczuwać narastający niepokój, kiedy Chaber skoczyłnagle w przód z radosnym, gwałtownym entuzjazmem.Pawełek wiedział, co toznaczy.Przyśpieszył kroku, wypadł z poprzecznej, wąskiej alejki na szerszą izatrzymał się jak rażony piorunem.Ujrzał siostrę, ujrzał szalejącego ze szczęścia psa.Ujrzał także coś, odczego nogi ugięły się pod nim.Janeczkę prowadziło dwóch żołnierzy WOP-u.W jednym mgnieniu oka Pawełek pojął, że nastąpiło nieszczęście.Niejedno, jednoto mięta, nastąpiło jakieś tysiąc dwieście nieszczęść.Zostali złapani irozszyfrowani jako osoby, które przekraczały granicę.Nie mają żadnychzasług, nie zdążyli się o nie postarać.Nie dośćna tym, złoczyńcy działają dalej i możliwe, że już w tej chwili uciekają ze znale-zionym łupem.Całe piekło, które przez to wybuchnie, skupi się na nich,wprowadzili władze w błąd, ukryli informacje, popełnili chyba przy tym jakąśpomyłkę.W następnym mgnieniu oka Pawełek zaniechał rozpatrywania własnychwykroczeńi podjął desperacką decyzję.Dziwnym, posuwistym krokiem, bo nogi miałciągle miękkiew kolanach, niemniej stanowczo i bez wahania zbliżył się do żołnierzy.%7łoł-nierze zatrzymali się nie na jego widok, tylko dlatego, że Janeczka padła nakolana, tuląc, ściskając i obmacując psa, który oblizywał ją z radosnymrozmachem.Pawełek miał pełną swobodę działania.- Trudno, powiem, oni włażą do siódmego grobu - oznajmił głosem niecoochrypłymi pełnym rozpaczliwego napięcia.- To nie ona była za granicą, tylko ja.Dwasamochody, a łysy ma dwa numery.Tam trzeba zaraz iść, lecieć i niech ktostrzela! Jakby co, to pies znajdzie,bo śmierdzą tym olejkiem, i najpierw trzeba tu załatwić, a potem dompoprawczy, nie będziemy uciekać.A pies jest niewinny.Z tego wspaniałego przemówienia, żołnierze nie zrozumieli ani jednegosłowa,za to Janeczka zerwała się na równe nogi.- Do siódmego.! Skąd wiesz.?!- Widziałem.Dopiero co.- O Boże drogi, prędko! Trzeba coś zrobić!- No to przecież mówię.- Porucznika!- Chaber.- Coś ty, głupi? Po tym wszystkim? Czy on jest z żelaza?!- No to przecież mówię, że trzeba coś zrobić! %7łołnierze przyglądali się iprzysłuchiwaliw milczeniu.Porozumieli się wzrokiem.- Czekajcie no! - odezwał się jeden.- Po kolei.To jest twój brat?- No pewnie, a kto? - zdenerwowała się Janeczka.- Trzeba natychmiastwezwać porucznika! Tego z Krynicy!- Po co wam porucznik?- Już on wie, po co.To znaczy nie wie, ale się dowie.Wie, że ma byćpotrzebnyza dwadzieścia cztery minuty.Pies nie pójdzie, ja się nie zgadzam, on tego niewytrzyma!A my wiemy, że w strażnicy jest telefon! I niech mu się już nie myli ten olejek zmasłem!Kolejne przemówienie było wprawdzie krótsze, ale wcale nie bardziejzrozumiałe.%7łołnierze uporczywie zachowywali kamienny spokój.- Zaraz, chwileczkę.Powiedzcie może, o co chodzi.- Nie możemy, teraz nie ma czasu.- O jak rany! - zniecierpliwił się Pawełek.- Przecież mówiłem, rozkopująsiódmy grób.- Coś ty, teraz już chyba ósmy! - przerwała rozgorączkowana Janeczka.-Albo nawet dziewiąty!- Toteż mówię, porucznik wie, gdzie jest ten z uszami! Trzeba gozawiadomić!- On tu musi być zaraz, no musi, bo oni uciekną!%7łołnierze znów wymienili spojrzenia.W gruncie rzeczy ich zadanie tejnocy polegało właśnie na tym, żeby w razie czegoś niezwykłego zawiadomićporucznika.Rozgrywająca siętu scena bez wątpienia biła rekordy niezwykłości.Porozumieli się ruchemgłowy i jeden z nich oddalił się kilkanaście kroków w las.- Co to za ludzie, którzy mają uciec? - spytał drugi.- Coś o nich wiecie?- Wszystko wiemy - odparł ponuro Pawełek.- Zaraz powiemy, tylko niechten porucznik przyjedzie.- Ilu ich jest?- Razem czterech, ale tutaj się pęta tylko dwóch.- A gdzie jest łysy? - zaniepokoiła się nagle Janeczka.- A skąd ja mam wiedzieć? Może w samochodzie? Możemy sprawdzić.Dawno mówiłem, żeby sprawdzić!- Lepiej już nic nie sprawdzajcie - powiedział pierwszy żołnierz wracającyz lasu.- Porucznik zaraz tu będzie.Kazał poczekać.Pawełek obrzucił go uważnym spojrzeniem.- A, bo pan ma radiotelefon? - ożywił się.- Fajnie! Znaczy, będzie tu zadwadzieścia minut.Porucznik pojawił się znacznie szybciej niż za dwadzieściaminut.Przy nim biegł jego pies [ Pobierz całość w formacie PDF ]