[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chciałbym zobaczyć, jak to jest po tej drugiej stronie.-143 Chase zaczął wyrównywać żwir grabiami.- Pewnie, żeciężko się zgina plecy, gdy się dla kogoś pracuje.-Zmarszczył lekko czoło i wyjął wykałaczkę.- A nie maszdosyć tego, że znają cię jako syna półkrwi Indianki,wróżki?- Jakoś mnie to nie martwi.- A powinno, Brig, bo z nią jest coraz gorzej.Dzisiaj,zanim wyszła do miasta, miała klientkę.Mamę zaczęłaboleć głowa.A potem miała jedną z tych swoich wizji, czyjak tam je nazywasz.Matka była przekonana, że wszystkosię dzieje naprawdę, bo obraz był tak realny.Mówiła, żetobie i mnie grozi niebezpieczeństwo.- Zawsze tak mówi.- Wiem.- Spojrzał na Briga z powagą w oczach.- Ale znią jest zle.Mało nie dostała histerii.Jakby była na LSDalbo opium, albo jakimś innym gównie.Mówię ci, Brig,ona czasami zachowuje się jak nie z tego świata.Pojechałapo coś do miasta, cholera wie, po co.Pędziła jak szalona.Nie widziałem jej od tamtej pory.- Daj jej spokój.- Myślę, że powinna pójść do szpitala.- Co?! - Brig zaciągnął się camelem.Stary metalowyszyld zaskrzypiał na wietrze. Przepowiednie.Wróżenie zręki.Tarot.- Wiele przeszła.Przecież wiesz.Nigdy nie było z niądobrze, ale odkąd straciła Buddy ego.- To było wiele lat temu.- Ale pamiętam to tak, jakby wydarzyło się wczoraj.Widzę, jak Buddy wpada do strumienia i krzyczy, a ja niemogę go wyciągnąć.- Chase zrobił się blady jak ściana.Patrzył gdzieś w dal, jak zawsze, kiedy myślał o bracie,144 którego Brig nie znał.Był tylko dwa lata młodszy odChase a.- Ciągle się obwiniasz.- Nic nie mogę na to poradzić.- Chase chwycił łopatę iwbił ją w mniejszą już kupę żwiru.Przez lata próbowałwymazać to z pamięci, ale koszmar nie przestawał godręczyć.Dopadał go w snach, a czasem i na jawie, wśrodku dnia.- Miałeś tylko pięć lat, nie umiałeś pływać.- Nie mówmy o tym - burknął Chase.Brig strząsnąłpopiół z papierosa na świeżo wysypany żwir.- Napiłbym się piwa.Chcesz?- Pózniej.- Chase popchnął taczkę.Usłyszał, że Brigwchodzi po schodach do domu.Nie obwiniaj się.Ile razysłyszał ten wyświechtany frazes? Od matki, nawet odstarego, gdy jeszcze z nimi mieszkał.Szkolny psychologteż powtarzał te same puste słowa, ale Chase wiedział, jakbyło.Chociaż zdarzyło się to prawie dwadzieścia lat temu,nie mógł zapomnieć tego zimnego wiosennego dnia,zupełnie jakby to było wczoraj.Matka była w baraku.Wracała do siebie po urodzeniuBriga.Miała trudne porody.Ten musiał się odbyć przezcesarskie cięcie i trzeba było za niego drogo zapłacić.Byłto ostatni poród Sunny.O mało przy nim nie umarła, aleChase wtedy o tym nie wiedział.Wiedział tylko, że on iBuddy zostali pod opieką ojca.Kiedy Frank McKenziepracował w tartaku u Buchanana, pilnowały ich jakieśkostyczne kobiety z kościoła.Uśmiechały się do niegopromiennie, ale gdy myślały, że nie słyszy, plotkowałyprzez telefon i gadały jak nakręcone.O tym, że Jezus jestdobry i że Bóg jest mściwy.Chase miał tylko pięć lat, ale145 wspomnienie tego dnia zawsze budziło w nim grozę.Sunny wróciła ze szpitala, ale była słaba.Wiele latpózniej Chase dowiedział się, że wypuścili ją za wcześnie,bo nie mogła zapłacić rachunków za lekarstwa.Gdywróciła do domu, nie chciała korzystać z pomocy kobiet zkościoła.- Dziękuję bardzo, ale jakoś sobie poradzimy -powiedziała do żony pastora, Earlene Spears, kościstejkobiety o surowej twarzy, która nie była stara, alezmarszczki i zbyt chude ciało dodawały jej lat.- Nie da sobie pani rady z chłopcami.- Earlene sięuśmiechnęła, ale jej uśmiech był wymuszony i ponury,jakby coś ją bolało.- To moi synowie.Poradzimy sobie - upierała się Sunny.Nie wiedziała jednak, że dostanie krwotoku ani tego, żekarmiąc niemowlę zaśnie, a Chase i Buddy uciekną zbaraku.Była wczesna wiosna, cieplejsza niż zwykle.Topniejącyśnieg sprawił, że strumyki i rzeki wezbrały.Południowo-wschodni kraniec posiadłości Buchananów przecinał potokLost Dog.Zazwyczaj było w nim wody jak na lekarstwo.Tam Chase spotkał o rok starszego Andy ego Wilkesa.Postanowili zbudować tamę w przewężeniu i łapać raki ijaszczurki.Chase zapomniał kurtki i nie pamiętał, że zostawił otwartedrzwi do baraku i że nie zamknął furtki do ogrodu.Buddywyszedł za nim i włóczył się po wertepach i po polach.- Po co go zabrałeś? - spytał Andy.Klęczał w strumyku iukładał kamyki zebrane przy brzegu.Miał czerwone ręce iciekło mu z nosa.Chase odwrócił się i zobaczył brata.146 - Wracaj do domu.- Był zły, że Buddy włóczy się za nimjak pies.Od kiedy mama wróciła do domu zniemowlakiem, Chase musiał się zajmować bratem.- Nie.- Buddy wlazł do wody za Chasem.Starszy bratzamoczył w strumyku tenisówki.Mama go za to zabije, alesię nie przejmował.Po długiej przerwie wreszcie mógł siębawić ze swoim najlepszym przyjacielem.Gdy pilnowałaich pani Spears, nie pozwalała im wychodzić na dwór.- Wyłaz! Nie chcemy się z tobą bawić.Jesteś za mały.-Twarz Buddy ego wykrzywiła się i łzy napłynęły mu dooczu.Gdyby teraz pobiegł do domu i wszystko wypaplał,Chase niezle by oberwał.- Dobra, zostań.Ale niepodchodz do wody.- Odwrócił się do Andy ego.- Niezwracaj na niego uwagi.To dzieciak.Andy się roześmiał, wytarł nos w rękaw i wrócił do pracy.Chase przeszedł wodę w bród i zaczął budować tamę oddrugiej strony strumyka.Zapomniał o Buddym.Potokzaczął się robić coraz głębszy, bo zapora zatrzymywaławodę.Andy i Chase, zachęceni sukcesem, dokładalikamienie tak szybko jak mogli.Andy zaczął opowiadać nieprzyzwoite kawały, którychChase nie rozumiał, ale się śmiał, żeby zrobić wrażenie nastarszym koledze.Kątem oka zobaczył, że Buddy wchodzido strumyka za tamą, tam, gdzie woda była głęboka.- Ej, stój!Ale było za pózno.Buddy zrobił następny krok i stał pokolana w wodzie.- Buddy, wracaj do domu! - Głupi dzieciak stał i się gapił,a woda przybierała.- Mama cię zleje, a jak ona tego niezrobi, to ja cię spiorę - krzyknął Chase, używając ulubionejgrozby ojca, żeby zrobić wrażenie na Andym.147 - A ja ci pomogę!Buddy poślizgnął się i stracił równowagę.Z krzykiemwpadł do wody.Chase oniemiał z przerażenia.Przeskoczył tamę,zrzucając kilka kamieni z górnej warstwy, i ruszyłlodowatym strumykiem pod prąd.Buddy się wynurzył,krzyknął i jego głowa znowu zniknęła pod powierzchniąwody.- Nie! - Chase biegł szybko, rozdzierając wodę.Andybrnął przez fale, żeby wyciągnąć chłopca.- Buddy, trzymajsię, Buddy!- Chase! - Usłyszał, jak wiatr niesie jego imię i kątem okazobaczył matkę, stojącą w drzwiach z niemowlakiem naręce.- Czy Buddy jest.- Mamo! Pomocy!- O Boże! - Jej krzyk był pełen bólu.Biegła z rozwianymiwłosami, trzymając niemowlę w ramionach [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl