[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczywiście, ty wielki durniu, przecież to ja je napisałem!Przypuszczam, że trudno mu było poświęcać tyle energiiprzywódcy, którego nie darzył podziwem, i sprawie, którą uwa-żał za oszukańczą.Gdy jednak ktoś zmierza na polityczneszczyty, często musi podróżować w nieprzyjemnym towarzy-stwie i oglądać dziwne widoki.Cycero wiedział, że nie ma jużodwrotu. XIIPrzez następne dwa tygodnie w Rzymie piraci stanowiligłówny temat.Gabiniusz i Korneliusz, jak się wtedy mówiło, żyli na trybunie  to znaczy, każdego dnia przypominali ozagrożeniu ze strony piratów, wydając nowe proklamacje iwzywając kolejnych świadków.Ich specjalnością były przeraża-jące opowieści.Na przykład opowiadali, że gdy któryś z więz-niów piratów informował ich, że jest obywatelem rzymskim, ciudawali strach i błagali go o przebaczenie.Starali się dla niego otogę i sandały, kłaniali mu się przy każdej okazji, i gra ta trwała,dopóki nie wypłynęli daleko w morze.Wtedy opuszczali domorza trap i oświadczali, że jest wolny i może odejść.Jeśli ofia-ra nie chciała sama zejść do wody, wyrzucali nieszczęśnika zaburtę.Takie opowieści rozwścieczały słuchaczy na forum, przy-zwyczajonych do tego, że magiczne słowa:  Jestem obywatelemrzymskim zapewniały poszanowanie na całym świecie.Cycero nie przemawiał z rostra.Dziwne, ale jeszcze nigdytego nie uczynił, gdyż już wcześniej postanowił poczekać z tym,aż jego wystąpienie będzie miało maksymalny wpływ.Natural-nie kusiło go, żeby z tej okazji przerwać milczenie, gdyż łatwo267 mógł wykorzystać tę popularną sprawę do ataku na arystokra-tów.W końcu jednak zrezygnował, ponieważ proponowanaustawa i tak miała ogromne poparcie ludu, a on mógł bardziejsię przydać, prowadząc zakulisowe działania, planując kolejnekroki i usiłując przekonać wahających się senatorów.Jego dzia-łalność miała zasadnicze znaczenie, ale jest często niedoceniana.Zamiast gorącego, publicznego mówcy dla odmiany Cyceroodgrywał polityka umiarkowanego.Nieznużony wysłuchiwałnarzekań pedarii, obiecywał przekazać Pompejuszowi wyrazywspółczucia i usilne prośby, oraz  bardzo rzadko  kusił wpły-wowych ludzi różnymi obietnicami.Każdego dnia przybywał doCycerona kurier z rezydencji Pompejusza na Górze Albańskiej zlistem zawierającym kolejną porcję narzekań, pytań i próśb owskazówki.( Nasz nowy Cyncynat najwyrazniej nie poświęcaorce zbyt wiele czasu  sarkastycznie zauważył Cycero).Każ-dego dnia senator dyktował uspokajającą odpowiedz, częstopodając nazwiska osób, które Pompejusz powinien zaprosić narozmowę.To było delikatne zadanie, ponieważ należało uda-wać, że Pompejusz nie bierze już udziału w życiu politycznym.Jednak połączenie chciwości, pochlebstw, ambicji i świadomo-ści, że powołanie takiego czy innego specjalnego dowództwajest konieczne, a także lęk, że może ono przypaść Krassusowi,skłoniło sześciu kluczowych senatorów do przejścia do obozuPompejusza.Najważniejszy z nich był Lucjusz Maniliusz Tor-kwatus, który niedawno skończył kadencję pretora i niewątpli-wie zamierzał za rok ubiegać się o konsulat.Jak zwykle to Krassus był największym zagrożeniem dla pla-nów Cycerona i oczywiście nie próżnował.On również prowa-dził liczne rozmowy, obiecywał lukratywne posady i starał sięzdobyć poparcie.Znawcy polityki mogli nacieszyć się fascynu-jącym widowiskiem, gdyż dwaj odwieczni rywale, Krassus iPompejusz, mieli niemal równe siły.Obaj mieli po dwóch268 trybunów, a zatem mogli zawetować ustawę.Obaj też mieli po-tajemnych zwolenników w senacie.Krassusa popierała więk-szość arystokratów, którzy obawiali się Pompejusza bardziej niżkogokolwiek w całej republice.Pompejusz natomiast cieszył sięwielką popularnością wśród mas. Są podobni do dwóch skorpionów krążących wokół siebie powiedział Cycero pewnego ranka, gdy skończył dyktowaćkolejny list do Pompejusza i odchylił się do tyłu na sofie. %7ła-den nie może zwyciężyć w bezpośrednim starciu, ale każdy mo-że zabić drugiego. Jak zatem ktoś może odnieść zwycięstwo?Cycero spojrzał na mnie, po czym nagle pochylił się do przo-du i uderzył dłonią w blat z taką szybkością, że aż podskoczy-łem. Zwycięży ten, który zaskoczy przeciwnika.Cycero wygłosił ten komentarz na cztery dni przed głosowa-niem zgromadzenia ludowego nad lex Gabinia.Wciąż nie wpadłna pomysł, jak uniemożliwić Krassusowi zawetowanie ustawy.Był zmęczony, zniechęcony i znowu zaczął mówić o wyjezdziedo Aten i poświęceniu się studiom filozoficznym.Minął tendzień, następny i jeszcze następny, a żadne rozwiązanie proble-mu jakoś się nie nasunęło.Ostatniego dnia przed głosowaniemjak zwykle wstałem o świcie i otworzyłem drzwi klientom sena-tora.Teraz, gdy był znany jako bliski sojusznik Pompejusza,liczba osób uczestniczących w tych porannych audiencjachdwukrotnie wzrosła.Ku irytacji Terencji przez cały dzień wdomu kręcili się różni ludzie, pragnący przedłożyć prośbę lubtylko przekazać życzenia i pozdrowienia.Zdarzały się wśródnich osoby noszące słynne nazwiska; na przykład tego dniaprzyszedł Antoniusz Hybryda  drugi syn wielkiego mówcy ikonsula Marka Antoniusza  którego kadencja na stanowiskutrybuna właśnie dobiegła końca.Był to głupiec i pijak, ale269 protokół nakazywał, aby został przyjęty pierwszy.Na zewnątrzbyło szaro i padał deszcz; w domu unosił się zapach podobny dosmrodu mokrych psów, który wydzielał się z wilgotnych ubrań iwłosów gości.Na biało-czarnej mozaice na podłodze widać byłoślady błota.Właśnie zastanawiałem się nad wezwaniem niewol-nika, żeby starł posadzkę, gdy nagle otworzyły się drzwi i dośrodka wszedł sam Marek Licyniusz Krassus.Byłem tak zasko-czony, że na chwilę zapomniałem o lęku i powitałem go równienaturalnie, jakby był zwykłym klientem, który przyszedł po listpolecający. I tobie życzę udanego dnia, Tironie  odpowiedział Kras-sus.Spotkał mnie tylko raz, a jednak zapamiętał moje imię, cobardzo mnie przestraszyło. Czy mógłbym zamienić słowo ztwoim panem?Krassus nie przyszedł sam, towarzyszył mu Kwintus Arriusz,senator chodzący za nim jak cień.Jego śmiesznie afektowanąwymowę  zawsze dodawał głoskę przydechową do samogłoski,na przykład swoje nazwisko wymawiał  Harriusz  sparodio-wał nasz najokrutniejszy poeta, Katullus.Pośpiesznie udałem siędo gabinetu Cycerona, który, jak miał w zwyczaju, równocze-śnie dyktował list Sositeuszowi i podpisywał dokumenty takszybko, jak Laurea je przedkładał. Nigdy pan nie zgadnie, kto przyszedł!  wykrzyknąłem. Krassus  odpowiedział, nawet na mnie nie patrząc.Całkowicie mnie zgasił [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl