[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Postanowiłem odwiedzić Drit-zehna.Zbliżałem się do jego domu, omijając dwa psy gryzące się w walce o ochłapmięsa, który spadł z wozu rzeznika, gdy usłyszałem za sobą czyjś głos. Johann?To, że ktoś zawołał mnie na ulicy po imieniu, nie było niczym nadzwyczaj-nym.Spędziłem w Strasburgu prawie cztery lata i moje imię dobrze znanochoćby z tego względu, że wielu mieszkańcom miasta byłem winien pieniądze.Zaskoczył mnie ton głosu wołającego znamionujący zaskoczenie, jakby ówczłowiek rozpoznał mnie po upływie długiego czasu.Nie miałem żadnychdawno niewidzianych przyjaciół, których pragnąłbym ponownie spotkać.Odwróciłem się z przestrachem.W pierwszej chwili go nie rozpoznałem.Kiedy się ostatnio widzieliśmy, był młody, zdrowy i tryskał energią.Teraz jegotwarz żłobiły zmarszczki, a włosy posiwiały bardziej niż moje.Szedł o lasce,powłócząc nogą.Jednak niefortunne zdarzenia, które nań spadły, nie zdołałystłumić płonącego w nim wewnętrznego ognia. Aeneas?289 To naprawdę ty. Rozpromienił się. Byłem tego pewny.Lata potrak-towały cię łagodnie.Inaczej niż mnie.Zerknąłem na jego uwiędłą nogę. Co cię spotkało? Wybrałem się do Szkocji odrzekł z grymasem na twarzy. Barbarzyń-ski to kraj.Ledwie ocaliłem skórę.Potem mój statek zatonął i wracałem dodomu pieszo.To musiało być straszne przeżycie, lecz Aeneas powiedział o nim z takąrozkoszą, że aż parsknąłem śmiechem. W dniu, w którym się poznaliśmy, również ledwie uszedłeś z życiem przypomniałem mu. Powinieneś bardziej na siebie uważać.Co cię sprowadzado Strasburga? Mam się spotkać z paroma księżmi z Heidelbergu.Chyba chodzi im o to,abym szpiegował papieża. Zmrużył oko. Ale jestem Włochem, więc ocze-kują, że się spóznię.Kiedyśmy się ostatnio widzieli, umówiliśmy się na spo-tkanie w karczmie.Nie sądziłem, że będziemy musieli czekać na tę chwilę aższeść lat, lecz rad jestem, że cię wreszcie odnalazłem.Napijesz się ze mną?Myliłem się, sądząc, że w mojej przeszłości nie ma twarzy, których widoksprawiłby mi radość.% % %Zaprowadziłem go do winnej piwnicy w pobliżu rzeki, w której nigdyprzedtem nie gościłem.Nie chciałem, by Drach zobaczył nas razem.On i Ae-neas przynależeli do innych części mojego życia.Wolałem, by się nie spotkali.Aeneas uniósł kieliszek. Jesteś nadzwyczajnym człowiekiem, Johannie.Wynurzyłeś się z rzecz-nego mułu w pełni ukształtowany, a potem zniknąłeś niczym duch.A terazspotykam cię i widzę po twoim odzieniu, że jesteś zamożnym kupcem.Variumet mutabile semper, jak powiada poeta.Zawsze zmienny i zaskakujący.Zmierzył mnie swoim charakterystycznym spojrzeniem pełnym nadziei, azarazem badawczym. Przykro mi, że cię tak nagle opuściłem.Musiałem odejść.Aeneas czekał na moje dalsze słowa.Widząc, że nie padną, skinął głową.290 No cóż, nawet ci, którzy wynurzają się z błota, mają przeszłość.Możepewnego dnia wyjawisz mi, jak się tutaj znalazłeś.Zmieniłem temat rozmowy. A Nicholas? Jak on się miewa?Mój przyjaciel posmutniał. Rzadko obecnie rozmawiamy.Wiesz, że papież rozwiązał sobór w Bazy-lei?Nie wiedziałem o tym, choć słyszałem, że jeszcze niedawno sobór konty-nuował obrady.Co parę miesięcy w kościele lub na rynku do moich uszu do-chodziły jakieś wieści o nim.Dziwiłem się, że obrady, przy których sześć lattemu przez pewien czas asystowałem, wciąż się toczą. Sobór wreszcie zaczynał do czegoś dochodzić.W Kościele kryje sięmnóstwo zgnilizny, a wszystko bierze swój początek na samym szczycie.Uczestnicy soboru poczynili pewne roztropne kroki, by zaradzić najpoważniej-szym uchybieniom.Naturalnie obejmowały one ograniczenie władzy papie-skiej.My, to znaczy sobór, dążyliśmy do tego, by papież był sługą społeczno-ści kościelnej, a nie jej władcą [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.Postanowiłem odwiedzić Drit-zehna.Zbliżałem się do jego domu, omijając dwa psy gryzące się w walce o ochłapmięsa, który spadł z wozu rzeznika, gdy usłyszałem za sobą czyjś głos. Johann?To, że ktoś zawołał mnie na ulicy po imieniu, nie było niczym nadzwyczaj-nym.Spędziłem w Strasburgu prawie cztery lata i moje imię dobrze znanochoćby z tego względu, że wielu mieszkańcom miasta byłem winien pieniądze.Zaskoczył mnie ton głosu wołającego znamionujący zaskoczenie, jakby ówczłowiek rozpoznał mnie po upływie długiego czasu.Nie miałem żadnychdawno niewidzianych przyjaciół, których pragnąłbym ponownie spotkać.Odwróciłem się z przestrachem.W pierwszej chwili go nie rozpoznałem.Kiedy się ostatnio widzieliśmy, był młody, zdrowy i tryskał energią.Teraz jegotwarz żłobiły zmarszczki, a włosy posiwiały bardziej niż moje.Szedł o lasce,powłócząc nogą.Jednak niefortunne zdarzenia, które nań spadły, nie zdołałystłumić płonącego w nim wewnętrznego ognia. Aeneas?289 To naprawdę ty. Rozpromienił się. Byłem tego pewny.Lata potrak-towały cię łagodnie.Inaczej niż mnie.Zerknąłem na jego uwiędłą nogę. Co cię spotkało? Wybrałem się do Szkocji odrzekł z grymasem na twarzy. Barbarzyń-ski to kraj.Ledwie ocaliłem skórę.Potem mój statek zatonął i wracałem dodomu pieszo.To musiało być straszne przeżycie, lecz Aeneas powiedział o nim z takąrozkoszą, że aż parsknąłem śmiechem. W dniu, w którym się poznaliśmy, również ledwie uszedłeś z życiem przypomniałem mu. Powinieneś bardziej na siebie uważać.Co cię sprowadzado Strasburga? Mam się spotkać z paroma księżmi z Heidelbergu.Chyba chodzi im o to,abym szpiegował papieża. Zmrużył oko. Ale jestem Włochem, więc ocze-kują, że się spóznię.Kiedyśmy się ostatnio widzieli, umówiliśmy się na spo-tkanie w karczmie.Nie sądziłem, że będziemy musieli czekać na tę chwilę aższeść lat, lecz rad jestem, że cię wreszcie odnalazłem.Napijesz się ze mną?Myliłem się, sądząc, że w mojej przeszłości nie ma twarzy, których widoksprawiłby mi radość.% % %Zaprowadziłem go do winnej piwnicy w pobliżu rzeki, w której nigdyprzedtem nie gościłem.Nie chciałem, by Drach zobaczył nas razem.On i Ae-neas przynależeli do innych części mojego życia.Wolałem, by się nie spotkali.Aeneas uniósł kieliszek. Jesteś nadzwyczajnym człowiekiem, Johannie.Wynurzyłeś się z rzecz-nego mułu w pełni ukształtowany, a potem zniknąłeś niczym duch.A terazspotykam cię i widzę po twoim odzieniu, że jesteś zamożnym kupcem.Variumet mutabile semper, jak powiada poeta.Zawsze zmienny i zaskakujący.Zmierzył mnie swoim charakterystycznym spojrzeniem pełnym nadziei, azarazem badawczym. Przykro mi, że cię tak nagle opuściłem.Musiałem odejść.Aeneas czekał na moje dalsze słowa.Widząc, że nie padną, skinął głową.290 No cóż, nawet ci, którzy wynurzają się z błota, mają przeszłość.Możepewnego dnia wyjawisz mi, jak się tutaj znalazłeś.Zmieniłem temat rozmowy. A Nicholas? Jak on się miewa?Mój przyjaciel posmutniał. Rzadko obecnie rozmawiamy.Wiesz, że papież rozwiązał sobór w Bazy-lei?Nie wiedziałem o tym, choć słyszałem, że jeszcze niedawno sobór konty-nuował obrady.Co parę miesięcy w kościele lub na rynku do moich uszu do-chodziły jakieś wieści o nim.Dziwiłem się, że obrady, przy których sześć lattemu przez pewien czas asystowałem, wciąż się toczą. Sobór wreszcie zaczynał do czegoś dochodzić.W Kościele kryje sięmnóstwo zgnilizny, a wszystko bierze swój początek na samym szczycie.Uczestnicy soboru poczynili pewne roztropne kroki, by zaradzić najpoważniej-szym uchybieniom.Naturalnie obejmowały one ograniczenie władzy papie-skiej.My, to znaczy sobór, dążyliśmy do tego, by papież był sługą społeczno-ści kościelnej, a nie jej władcą [ Pobierz całość w formacie PDF ]