[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mogli polecieć na północ, ale obawiał się Góry.Mogli polecieć na południe i wkrótceznalezć się nad Zatoką, a następnie ponad morzem, lecz Jack wiedział, że z miasta można sięwydostać także tą drogą.Chciał zobaczyć, jak daleko Ararat rozciąga się na zachód i wschód.Musiał się upewnić, że nie jest bezkresne.Pragnął ujrzeć miejskie mury i się za nie przedostać. Gromowładny" mógł się wznieść dużo wyżej niż Jack.Z tak wysoka było widać, że miastowciąż się zmienia.Jack był zdumiony, że nigdy wcześniej tego nie zauważył. Spójrzcie tam!  zawołał, a Gromowładni zgromadzili się wokół niego, by obserwowaćboga w postaci połyskującego złotego wiatru, który przemierzał miasto, po drodze zmieniająckształt ulic, aż w końcu skręcił w stronę Góry, wspiął się na jej zbocza i zniknął.Wieczór ustąpił miejsca nocy, a miasto w dole zmieniło się w morze ciemności upstrzoneplamkami ognia; potem spokojnie wstał nowy dzień.Znajdowali się nad obszarami miasta,których Jack nigdy nie widział.Przypomniał sobie, że jego własna moc słabła, gdy oddalał się odZatoki, i modlił się, by  Gromowładny" nie spadł z nieba.Dzięki bogom tak się nie stało.Wkońcu słońce opuściło się nad zachodni horyzont.%7łeglowali po czerwonym niebie.Dostrzegli zachodni mur z odległości wielu mil.Był niewyobrażalnie wysoki, wyższy odkażdej wieży.Przypominał górę.Potężną błyszczącą czarną linię przecinającą świat.Na jejszczycie stały straszliwe wielonogie gargulce, które z bliska okazały się złożonymi i potężnymi działami.Gdyby ostrzelały okręt, ten byłby bezbronny.Wszyscy Gromowładni wychylili się z dziobu, wypatrując tego, co się kryje przed nimi.Niktnie zaproponował powrotu.Minęli mur bez żadnych problemów.Był bardzo gruby i przelecenie nad nim zajęło im dużoczasu.Na jego szerokim szczycie, w cieniu dział, stały prymitywne chatki kryte słomą, a wokółnich zgromadzili się ubrani w łachmany, przygarbieni prostaczkowie, którzy, widząc wielki okręt,padli plackiem na ziemię.Jack im pomachał.Potem zostawili to wszystko za sobą, a przed dziobem  Gromowładnego" zobaczylibezkresną równinę porośniętą falującą pszenicą, złocistoczerwoną w blasku zachodzącegosłońca.Znajdowały się tam małe farmy.Było pięknie.Wolna przestrzeń, gdzie można zacząć odnowa.Jack obejrzał się na miasto; przypominało mu zerwane kajdany rzucone na podłogę.Zuśmiechem ponownie spojrzał przed siebie. Rozdział 46W pobliżu Domu Cere znajdował się sklep papierniczy.Arjun kupił tam papier, pióro i dwiekoperty.Napisał:Olimpio, profesorze, moi przyjaciele.Tajfun zniknął.Nie był na tyle potężny, by pochłonąćcałe miasto; to ono go pochłonęło.Nie sądzę, by powrócił za naszego życia, choć oczywiściemogę się mylić.Jeśli postanowicie wrócić, już mnie tu nie zastaniecie.%7łyczę wam powodzenia.Przed odejściem Olimpia dała mu adres miejsca, w którym zamierzała się zatrzymać,przynajmniej na początku.Był to dom, w którym mieszkał znajomy znajomego pewnegokorespondenta pracującego dla doktora Brankena, po drugiej stronie Morza Spokojnego, wGhencie.Arjun poszedł na nabrzeże i wręczył list kapitanowi wypływającego statku, dołączającresztę swoich pieniędzy oraz zapewniając, że Olimpia zapłaci więcej po odebraniu wiadomości.Pewnie jej nie otrzyma, ale nigdy nic nie wiadomo.Zdał sobie sprawę, że zapomniał spytać Jacka, czy ten rzeczywiście zabił przewodniczącego.No cóż, trudno.Dał kapitanowi kolejny list, zaadresowany do Chóru, w którym obiecywał:  Nadal szukam.Nie traćcie nadziei! Miasto jest znacznie większe niż podejrzewaliśmy.Wciąż mamy czas iszansę".Wątpił, by list dotarł do celu.Przez chwilę nasłuchiwał, po czym wyruszył śladem śpiewu fałszujących marynarzy, potembicia w kościelne dzwony, a następnie samotnej pieśni zawodzącego pijaka leżącego w rynsztokuwe własnych wymiocinach.Z każdą pokonywaną ulicą coraz głębiej zanurzał się w mieście.Myślał o Tajfunie, którego pozostawił samego w tamtym opustoszałym miejscu.Pomimotego, co napisał w liście do twórców Atlasu, był przekonany, że potwór nigdy nie odnajdzie drogipowrotnej.Była to prymitywna i głupia istota.Dlatego wszystko zależało od naturyopustoszałego miejsca, w którym go zostawił.Czy było ono przyszłą wersją miasta twórcówAtlasu? Jeśli tak, każdy kolejny dzień będzie prowadził Ararat ku oczekującej na nie zagładzie.Jeżeli to miejsce znajdowało się w przeszłości, każdy dzień będzie oddalał ich od ciemności.Byćmoże to bez różnicy; być może, jak powiedział Lemuel, wszystko, co wydarzyło się wprzeszłości miasta, będzie cyklicznie powracać, a każdy chwilowy wysiłek podejmowany przezmieszkańców jest zawieszony w mroku.Jeśli twórcy Atlasu postanowią wrócić, miał nadzieję, żeim się powiedzie, niezależnie od tego, jak wiele czasu im pozostało.Na rogu ulicy znajdowała się sala koncertowa, z której dobiegała warcząca muzyka.Na łukunad drzwiami wisiał znak:  Wejście.Proszę trzymać się lewej strony w celu kontroli biletów".Poniżej, jeśli popatrzyło się w odpowiedni sposób, biegła długa srebrna ulica pod arkadami.Arjun nią poszedł.Skręcił pod łukiem, gdzie przycupnęła istota, która przypominała mu oglądane niegdyśrysunki aniołów, a także wizerunki banshee.Nuciła żałobną pieśń, która stanowiła dalekie echoświętej pieśni Głosu.Arjun pomyślał o tym, co zrobił Shayowi, Lemuelowi, Cuttle'owi, jakkolwiek nazywał sięten człowiek.Nie bał się klątwy Lemuela  uważał ją za zwykłą fanfaronadę  ale żałował, żedopuścił się zdrady.Owszem, nie miał innego wyboru, a Lemuel był okropnym, lekkomyślnym iegoistycznym człowiekiem, ale zdrada pozostawała zdradą.Obawiał się, że może ona zburzyć wnim wewnętrzną harmonię, co nie pozwoli mu odnalezć Głosu.Głos nie ujawni się, dopóki Arjun będzie nosił w sobie tę brzydotę.Jednak ma czas na to, by jego muzyka znów stała się czysta.Całe miasto, jego przeszłość i przyszłość, stoi teraz przed nim otworem.Gdzieś istnieje to,czego szuka; był tego pewien i zamierzał to odnalezć.Będzie zanurzał się coraz głębiej w tkankęmiasta.Stanie się duchem ścigającym ducha.Znów jest samotny, tak jak po przybyciu do Ararat,i gotów do działania.Skręcił w lewo, potem znów w lewo i zszedł stromym zboczem złotegowzgórza, cały czas wędrując w głąb [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl