[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zgromadzeniezastąpiło jego jednoosobowe dowództwodziesięcioosobowym kolegium strategów, abyzapobiec jakimkolwiek próbom skoncentrowaniawładzy w jednym ręku, a także powołało dodatkoweciało nadzorcze, złożone z dziesięciu taxiarchów,którzy jako kapitanowie okrętów mieli wykrywaćwszelkie przejawy nadużywania władzy i łamaniaprawa.Jakby za mało było jeszcze tych zabezpieczeń, zgromadzenie wzmocniło flotę pewną liczbąpowołanych z rezerwy strategów, którym zleconodowództwa pojedynczych okrętów; listę trierarchówwzbogaciło skutkiem tego wiele świetnych imion.Gdy Europa" wyruszyła z konwojem do Metymny, o dwamiejsca w szyku przed nią płynęła  Alkiona",dowodzona przez Teramenesa, podczas gdy naskrzydle towarzyszył jej  Nieustępliwy" pod wielkimTrazybulosem.Decyzje te przyniosły zamierzony skutek.Dowodzenie rozłożone teraz było w poprzek całegopolitycznego spektrum; osłabła wzajemna rywalizacja;przywrócony został porządek.Niedostatki i trudymniej ludziom doskwierały, kiedy dzieliły je z nimi tejmiary postacie.Tak wielu cudzoziemskich żeglarzyzdezerterowało do nieprzyjaciela, że po raz pierwszyprzyszło ateńskiej flocie iść do bitwy z wrogiem, którygórował nad nią liczebnością swych załóg.To równieżprzyczyniło się do uzdrowienia wewnętrznychstosunków: żeglarze chętniej ćwiczyli; dyscyplinautrzymywana była od wewnątrz pod naciskiemtowarzyszy, a nie pod przymusem oficerów.Mogęstwierdzić, że ze wszystkich mych zamorskich misjiwłaśnie to zgrupowanie okrętów i ludzi było jeśli nienajświetniejsze, to z pewnością najsprawniejsze. Usunięcie się w cień naszego naczelnego wodzamiało nader istotne konsekwencje dla Polemidesa,który dowiedział się o tym jeszcze w trakcie ukrywaniasię po bitwie efeskiej.Skoro Alkibiades pozbawiony został władzy, toPolemides nie mógł wrócić do domu.Zakręt Drogimógł być skutkiem tego, jeśli już nie był, na zawszedla niego stracony, a wraz z nim przepadły środkiutrzymania dla dzieci Lwa i dla jego własnegopotomstwa.Skazujący wyrok za zdradę pozostawał wmocy; teraz już w oczach obu wojujących stron byłprzestępcą, którego należało uwięzić.Nawet zamysłprzedostania się na Samos, by połączyć się z połowicąi dziecięciem, stał się bardzo ryzykowny.Polemideszostał, jak mówi poeta, schwytany pomiędzy ziemią aniebem. Posiadłość mojego teścia, ojca Aurory opowiadał dalej Polemides podczas mej kolejnejwizyty w więzieniu  leżała pośród wzgórz oddalonejod portu Samos krainy, która rozpościerała się napółnocy wyspy, nad Zatoką Piliona.Z miasta możnabyło do niej dotrzeć Herejońską Drogą, ja jednakowożwolałem wylądować w najbardziej oddalonympunkcie, z boku zatoki, na przyczółku zwanymCyckiem Starej Niewiasty, a w dodatku uczyniłem to w chwili, gdy było jeszcze ciemno.Przedostałem sięnastępnie na małą wysepkę, Tragię, by dopierostamtąd, w ponad miesiąc po przewidzianej daciepołogu mej małżonki, pokonać ostatni etap podróży.Przewiózł mnie na wyspę czternastoletni chłopakimieniem Sofron kutrem zaopatrzeniowym, którypodkradł ojcu.Nie chciał za to żadnej zapłaty aninawet nie był ciekaw mego imienia, gdyż, jak miwyjaśnił, czynił to z czystej chęci przeżycia przygody.Wylądowawszy, wspinałem się ku domowi od tyłu,stromą i kamienistą ścieżką, toteż mocno już byłemspocony, gdy wzeszło słońce i w tej samej chwiliukazały się nade mną dachówki domostwa.Wkrótcemogłem się przyjrzeć z oddali całemu siedlisku: dwagospodarcze budyneczki z surowego kamienia, apomiędzy nimi mały, przecięty ścieżką kopczyk, odktórego szła pod górę obramowana drzewamikamforowymi aleja, prowadząca do głównej siedziby.Przy owej alei usytuowany został rodzinnycmentarzyk, obok którego przechodząc, spostrzegłemzawieszone na nadprożu bramy dwa splecione ztamaryszka i wawrzynu wieńce, które na wyspachzwykło się ofiarowywać Demeter i Korze z prośbą owstawiennictwo za zmarłymi.Czyżby odszedł ojciec?A może dziadkowie Aurory, którzy zamieszkiwali chaty leżące u podnóża przeciwległego stoku?Spiesznie podążałem ku domowi, napominając sięw duchu, aby nie dać się zbytnio ponieść radości z tegonader spóznionego powrotu do domu, gdyżkolidowałaby ona z czyjąś żałobą.O rzut kamieniemwypatrzyłem mego szwagra Antiklesa, który wyszedłzza rogu jednego z kamiennych budyneczków ze swympsem, Grotem.Na jego widok podnieśli się z ziemidwaj czekający nań z narzędziami kamieniarze. Czyżby znowu zawaliło się ogrodzenie ogródka? zakrzyknąłem na powitanie.Antikles odwrócił się i zobaczył mnie.Rysy jegotwarzy uległy wówczas tak gwałtownej zmianie, jakgdyby zakrztusił się moim okrzykiem.W tej samejchwili zza pochyłości wyszedł jego starszy bratTeodoros.Zaledwie mnie spostrzegł, stanął jak wryty,po czym pochylił się i pochwyciwszy z ziemi dwakamienie, ruszył w moją stronę. Ty!.To było całe jego powitanie.Do głębi wstrząśnięty, usłyszałem własny głos: Co się stało?Kamienie przeleciały tuż koło mej głowy. Nie chcemy cię tutaj!Wypuściłem z rąk mój podróżny worek i broń i rozpościerając ręce z dłońmi zwróconymi w ich stronę,w imię bogów poprosiłem, by mnie oszczędzili. Oby cię piekło pochłonęło  wrzasnął Antikles za całe zło, któreś wyrządził temu domowi!Obaj bracia ruszyli ku mnie, a nawet i kamieniarzepostąpili w moją stronę; z psiej gardzieli wydobyło sięgrozne warczenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • matkasanepid.xlx.pl