[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Mucha spojrzał na rozmówcę.- Patrz na drogę, bo się zaraz w coś wtrąbimy! - skarcił go żartobliwie Brenner.- Niktlepiej nie zna dróg i kurwidołków - dodał z uśmiechem.- Eee, nie będę z tobą gadał - zdenerwował się pękaty kierowca.- Jakbyś tak pojezdziłkilka miesięcy, to umiałbyś docenić wartość miękkiego siedzenia i wiedzy praktycznej oterenie - burczał znad kierownicy.- Znałem już takich chojraków, co potem hemoroidy nadupie leczyli i do weterynarza od jajec biegali, aby im ratował odpadające fiuty - mruczałrozezlony Mucha.- Dobrze już, dobrze, panie Krzysiu.Przepraszam, nie chciałem urazić.- wtrąciłBrenner.- Po prostu mam doła i podle się czuję - usprawiedliwiał się.- Chciałem, też po prostu, powiedzieć, że jak się przydam, to jestem z wami i możeciemnie ściągnąć na następną taką wyprawę i do tego wcale nie musicie mi płacić.Lubięfacetów, którzy szanują swoich kumpli, a ta wasza dziewczyna to już skarb.Aadna ipoukładana jak mało kto.Urodzona szefowa - głos Muchy stawał się coraz bardziejrozmarzony.- Ty, przyznaj się, chcesz nam pomóc, czy może Monika wpadła ci w oko? - Brennerlekko się uśmiechnął.- Jestem co prawda całkiem przystojny, ale coś mi się zdaje, że ta panienka bardziejzwraca uwagę na twój ponury pysk, panie Brenner.- Mucha błysnął żółtymi od tytoniuzębami.Brenner uznał, że rozmowa przybiera niebezpieczny obrót, i zamilkł.Zdążył już polubić Monikę Bartel, podobał mu się jej promienny uśmiech.Lubiłbarwę jej głosu.Jej długie włosy przypominały mu Vesnę.nie tylko zresztą włosy.Właśnie, żadna kobieta nie mogła jednak wytrzymać porównania z Vesną.Nie umiałspojrzeć na żadną kobietę, tak jak patrzył na Vesnę.Nie chciał na żadną kobietę patrzyć, takjak na Vesnę.Czy jednak teraz nie była mu potrzebna kobieta? Czy nie miał ochoty uprawiać seksuz jakąś kobietą? Jak długo wytrzyma, nie zapraszając do łóżka młodej, apetycznej,jakiejkolwiek, kobiety?Czy wstąpił do jakiegoś pieprzonego zakonu?Myśli krążyły coraz wolniej, były niepokojące, ale coraz bardziej rozleniwione,niedokończone.Zasnął.[5] Tłum.Włodzimierz Fenrych.Rozdział XVIW Krakowie czekała na Brennera pełna skrzynka na listy, ślad zabłoconego buta nadrzwiach i uschnięte rośliny na parapecie okna w jego mieszkaniu.But należał zapewne do sąsiada pijaka, który miał zwyczaj nie trafiać do swojegomieszkania i w ten sposób dawał wyraz swojemu rozczarowaniu.Brenner wolno otwierał kolejne ponaglenia do zapłacenia za gaz, którego nie używał,za prąd, za wodę.- Pan Bóg powinien - co miesiąc - przysyłać mi rachunek za życie.Mogę mu nawetzaproponować, jakie powinien stosować stawki.kurewsko europejskie - gadał sam do siebie.Przejrzał kilka darmowych gazetek, które odruchowo wyjął ze skrzynki pocztowej.Już po kilku stronach znudził się tym i wyrzucił je do kosza na śmieci.- Jak właściwie powinien wyglądać ten Bóg? - powrócił do przerwanego wątku.-Zrednio otyła istota dwupłciowa, bez uzewnętrznionych preferencji erotycznych, głosująca napolitykę miłości, równości i słuszności, nie egzekwująca jednak zbyt radykalnie głoszonychprzez siebie zasad.Aha.i nie traktująca poważnie piekła, bowiem piekło to przejawbezczelnej dyskryminacji, ze względu na światopogląd - uśmiechnął się sam do siebie, poczym zmarszczył brwi, powrócił do lektury ostatniej gazetki, zmruży oczy, aby odczytaćostatni akapit artykułu o feministkach w armii.- Trzeba chyba będzie odwiedzić jakąś ładnąokulistkę - pomyślał.Gazety już dawno przestały go interesować.Kilka miesięcy temu, bez specjalnegozdumienia, odkrył, że nic nie mówią o normalnym życiu.Ich kolumny wypełniają dewiacje,rekordy, polityczne pomyje.Takie przynajmniej odnosił wrażenie.Wrzucił do szuflady kilka PITów, które przysłały mu rozmaite redakcje, za jego,niezbyt wysilone, reportaże.Na koniec została mu w dłoniach mała biała koperta opatrzona dużym znaczkiem zpodobizną Jana Pawła II.Adres wykaligrafowany był drobnym, starannym pismem: Szanowny Pan Redaktor Andrzej Brenner.Nie znał tego charakteru pisma.Zaintrygowany rozdarł kopertę i wydobył z niej - złożoną kartkę wyrwaną zeszkolnego zeszytu - zapisana była takim samym jak na kopercie, równym pismem.Andrzeju, namówiłem śliczną siostrę Kasię (właśnie czerwieni się, bo kazałem jej tonapisać), aby naskrobała za mnie ten list.Ja jakoś słabo ostatnio władam ręką.Otóż wyobraz sobie, że leżę w bardzo miłej sali szpitalnej, z tymi moimi połamanyminogami.Mam nadzieję, że pamiętasz te nasze rozmówki umoralniające?Więc zapamiętaj teżsobie na zawsze, że życie jest zawsze naprzeciw, stoisz zawsze twarzą do wiatru.Jeśli choćraz jeszcze będziesz się mazgaił, to dosięgnie cię kopniak tej starej, złamanej nogi.Jeśli jesteśjuż w Polsce, to co jeszcze, do cholery, robisz w tym swoim zapyziałym mieszkanku? Ubierajszybko porządne spodnie i przyjdz odwiedzić starego! Resztę powiem Ci, jak się zobaczymy.Twój stary kumpel - spadochroniarz łamagaBrenner złożył kartkę i włożył ją do tylnej kieszeni spodni.Ogolił się, wyprasowałczystą koszulę, którą starannie zapiął pod szyją.Ciemna marynarka sprawiła, że wyglądał jakmiejski urzędnik, który poprzedniego dnia ostro imprezował.Podkrążone oczy, ziemista cera,przekrwione spojrzenie.- No, to idę do ciebie, Adamie.Sam tego chciałeś - powiedział sam do siebie izatrzasnął drzwi zaniedbanego mieszkania.Adam Silenta leżał na oddziale intensywnej terapii Szpitala Akademii Medycznejmieszczącego się przy ulicy Kopernika w Krakowie.Kiedy Brenner wszedł na salę, staruszekwłaśnie spał.Leżał na sali z trzema innymi mężczyznami.Ostrożnie wysunął taboret spod łóżka Adama i usiadł tuż przy jego siwej głowie.Silenta spał z otwartymi ustami i chrypiał przy każdym oddechu.Do ręki miałpodpiętą kroplówkę.Brenner siedział nieruchomo i wpatrywał się w starego.Czynił to jednak delikatnie,ledwie muskając wzrokiem jego otwarte usta.Tak, jakby obawiał się, że baczniejszespojrzenie spłoszy jego niespokojny sen.Zpiący staruszek wydawał mu się teraz kruchy iniepozorny.Szpitalny koc okrywał jego wątłe kształty.Brenner ze zdziwieniem stwierdził, żeAdam ma bardzo szczupłą szyję, na pomarszczonej jak pergamin skórze ledwie rysowały sięwyblakłoniebieskie niteczki naczyń krwionośnych [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
.-Mucha spojrzał na rozmówcę.- Patrz na drogę, bo się zaraz w coś wtrąbimy! - skarcił go żartobliwie Brenner.- Niktlepiej nie zna dróg i kurwidołków - dodał z uśmiechem.- Eee, nie będę z tobą gadał - zdenerwował się pękaty kierowca.- Jakbyś tak pojezdziłkilka miesięcy, to umiałbyś docenić wartość miękkiego siedzenia i wiedzy praktycznej oterenie - burczał znad kierownicy.- Znałem już takich chojraków, co potem hemoroidy nadupie leczyli i do weterynarza od jajec biegali, aby im ratował odpadające fiuty - mruczałrozezlony Mucha.- Dobrze już, dobrze, panie Krzysiu.Przepraszam, nie chciałem urazić.- wtrąciłBrenner.- Po prostu mam doła i podle się czuję - usprawiedliwiał się.- Chciałem, też po prostu, powiedzieć, że jak się przydam, to jestem z wami i możeciemnie ściągnąć na następną taką wyprawę i do tego wcale nie musicie mi płacić.Lubięfacetów, którzy szanują swoich kumpli, a ta wasza dziewczyna to już skarb.Aadna ipoukładana jak mało kto.Urodzona szefowa - głos Muchy stawał się coraz bardziejrozmarzony.- Ty, przyznaj się, chcesz nam pomóc, czy może Monika wpadła ci w oko? - Brennerlekko się uśmiechnął.- Jestem co prawda całkiem przystojny, ale coś mi się zdaje, że ta panienka bardziejzwraca uwagę na twój ponury pysk, panie Brenner.- Mucha błysnął żółtymi od tytoniuzębami.Brenner uznał, że rozmowa przybiera niebezpieczny obrót, i zamilkł.Zdążył już polubić Monikę Bartel, podobał mu się jej promienny uśmiech.Lubiłbarwę jej głosu.Jej długie włosy przypominały mu Vesnę.nie tylko zresztą włosy.Właśnie, żadna kobieta nie mogła jednak wytrzymać porównania z Vesną.Nie umiałspojrzeć na żadną kobietę, tak jak patrzył na Vesnę.Nie chciał na żadną kobietę patrzyć, takjak na Vesnę.Czy jednak teraz nie była mu potrzebna kobieta? Czy nie miał ochoty uprawiać seksuz jakąś kobietą? Jak długo wytrzyma, nie zapraszając do łóżka młodej, apetycznej,jakiejkolwiek, kobiety?Czy wstąpił do jakiegoś pieprzonego zakonu?Myśli krążyły coraz wolniej, były niepokojące, ale coraz bardziej rozleniwione,niedokończone.Zasnął.[5] Tłum.Włodzimierz Fenrych.Rozdział XVIW Krakowie czekała na Brennera pełna skrzynka na listy, ślad zabłoconego buta nadrzwiach i uschnięte rośliny na parapecie okna w jego mieszkaniu.But należał zapewne do sąsiada pijaka, który miał zwyczaj nie trafiać do swojegomieszkania i w ten sposób dawał wyraz swojemu rozczarowaniu.Brenner wolno otwierał kolejne ponaglenia do zapłacenia za gaz, którego nie używał,za prąd, za wodę.- Pan Bóg powinien - co miesiąc - przysyłać mi rachunek za życie.Mogę mu nawetzaproponować, jakie powinien stosować stawki.kurewsko europejskie - gadał sam do siebie.Przejrzał kilka darmowych gazetek, które odruchowo wyjął ze skrzynki pocztowej.Już po kilku stronach znudził się tym i wyrzucił je do kosza na śmieci.- Jak właściwie powinien wyglądać ten Bóg? - powrócił do przerwanego wątku.-Zrednio otyła istota dwupłciowa, bez uzewnętrznionych preferencji erotycznych, głosująca napolitykę miłości, równości i słuszności, nie egzekwująca jednak zbyt radykalnie głoszonychprzez siebie zasad.Aha.i nie traktująca poważnie piekła, bowiem piekło to przejawbezczelnej dyskryminacji, ze względu na światopogląd - uśmiechnął się sam do siebie, poczym zmarszczył brwi, powrócił do lektury ostatniej gazetki, zmruży oczy, aby odczytaćostatni akapit artykułu o feministkach w armii.- Trzeba chyba będzie odwiedzić jakąś ładnąokulistkę - pomyślał.Gazety już dawno przestały go interesować.Kilka miesięcy temu, bez specjalnegozdumienia, odkrył, że nic nie mówią o normalnym życiu.Ich kolumny wypełniają dewiacje,rekordy, polityczne pomyje.Takie przynajmniej odnosił wrażenie.Wrzucił do szuflady kilka PITów, które przysłały mu rozmaite redakcje, za jego,niezbyt wysilone, reportaże.Na koniec została mu w dłoniach mała biała koperta opatrzona dużym znaczkiem zpodobizną Jana Pawła II.Adres wykaligrafowany był drobnym, starannym pismem: Szanowny Pan Redaktor Andrzej Brenner.Nie znał tego charakteru pisma.Zaintrygowany rozdarł kopertę i wydobył z niej - złożoną kartkę wyrwaną zeszkolnego zeszytu - zapisana była takim samym jak na kopercie, równym pismem.Andrzeju, namówiłem śliczną siostrę Kasię (właśnie czerwieni się, bo kazałem jej tonapisać), aby naskrobała za mnie ten list.Ja jakoś słabo ostatnio władam ręką.Otóż wyobraz sobie, że leżę w bardzo miłej sali szpitalnej, z tymi moimi połamanyminogami.Mam nadzieję, że pamiętasz te nasze rozmówki umoralniające?Więc zapamiętaj teżsobie na zawsze, że życie jest zawsze naprzeciw, stoisz zawsze twarzą do wiatru.Jeśli choćraz jeszcze będziesz się mazgaił, to dosięgnie cię kopniak tej starej, złamanej nogi.Jeśli jesteśjuż w Polsce, to co jeszcze, do cholery, robisz w tym swoim zapyziałym mieszkanku? Ubierajszybko porządne spodnie i przyjdz odwiedzić starego! Resztę powiem Ci, jak się zobaczymy.Twój stary kumpel - spadochroniarz łamagaBrenner złożył kartkę i włożył ją do tylnej kieszeni spodni.Ogolił się, wyprasowałczystą koszulę, którą starannie zapiął pod szyją.Ciemna marynarka sprawiła, że wyglądał jakmiejski urzędnik, który poprzedniego dnia ostro imprezował.Podkrążone oczy, ziemista cera,przekrwione spojrzenie.- No, to idę do ciebie, Adamie.Sam tego chciałeś - powiedział sam do siebie izatrzasnął drzwi zaniedbanego mieszkania.Adam Silenta leżał na oddziale intensywnej terapii Szpitala Akademii Medycznejmieszczącego się przy ulicy Kopernika w Krakowie.Kiedy Brenner wszedł na salę, staruszekwłaśnie spał.Leżał na sali z trzema innymi mężczyznami.Ostrożnie wysunął taboret spod łóżka Adama i usiadł tuż przy jego siwej głowie.Silenta spał z otwartymi ustami i chrypiał przy każdym oddechu.Do ręki miałpodpiętą kroplówkę.Brenner siedział nieruchomo i wpatrywał się w starego.Czynił to jednak delikatnie,ledwie muskając wzrokiem jego otwarte usta.Tak, jakby obawiał się, że baczniejszespojrzenie spłoszy jego niespokojny sen.Zpiący staruszek wydawał mu się teraz kruchy iniepozorny.Szpitalny koc okrywał jego wątłe kształty.Brenner ze zdziwieniem stwierdził, żeAdam ma bardzo szczupłą szyję, na pomarszczonej jak pergamin skórze ledwie rysowały sięwyblakłoniebieskie niteczki naczyń krwionośnych [ Pobierz całość w formacie PDF ]