[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Rozumiem. Odwrócił oczy i nagłym ruchem wstał z klęczek.Nie musisz mówić nic więcej.Rozumiem.W tym momencie Warren przestał być dla niej tajemnicą.Ujrzałago w zupełnie innym świetle.Było oczywiste, że jest człowiekiem,zdanym na łaskę swoich uczuć.Lękał się ich i nie czuł się na siłach, bynad nimi panować.Tłumił je więc i ukrywał głęboko, gdzie nic niemogło ich zranić.Jednak coś je poruszyło.Powiedział, że rozumie.Jakieto smutne, pomyślała, być człowiekiem, który ma w sobie tyle ukrytegoprzed innymi ciepła.Drgnęła, czując na ramieniu delikatny dotyk jegoręki. Już lepiej? zapytał.Roześmiała się. Nie, niestety.Czuję się jak przestępca.Nienawidzę siebie za to,co zrobiłam.Przeżyłam chwile prawdziwej grozy. Znowu po policzkachspłynęły jej łzy.Nie mogła już znieść wzroku Warrena.Gardziła publicznymujawnianiem emocji.Królowe lodu nigdy nie tracą panowania nad sobą,85Anula + emalutkausoladnacskiedy są w towarzystwie.Starała się zsunąć rękę Warrena z poręczyfotela, żeby móc wstać i przynajmniej odwrócić się do niego plecami.Nieudało jej się zrobić tego zręcznie i znalazła się niemal na piersi Warrena.Wyciągnęła rękę dla uchwycenia równowagi, ale musiała się oprzeć najego ramieniu.Była niemal sparaliżowana ze zmieszania, kiedy taknieoczekiwanie znalezli się tuż przy sobie, o wiele za blisko, w mrokuhotelowego pokoju, do tego w środku nocy. Margery szepnął zdławionym głosem. Proszę cię zaczęła, ale zabrzmiało to jak pojednanie, zachęta iskarga samotnej kobiety.Pokój zawirował.Głowa Warrena pochylała się nad nią powoli,jakby z namysłem.Wstrzymała oddech.Czuła, jak gorące jest jego ciało,łagodne ciepło jego oddechu.Dotknął jej ust.Wargi miał miękkie iprzyjemne, niewprawne, ale pełne ukrytej zmysłowości.Poddała się jego pocałunkowi.Przyniósł jej doznania, które czułacałym ciałem błogość, ukojenie.Dłonie Warrena prześliznęły się po jejrękach, gładziły ramiona i szyję.Były takie lekkie, tak delikatniemuskały jej skórę.Wtem, zupełnie nieoczekiwanie, oderwał się od niej. Nie powiedział zdławionym głosem.Stała bezradnie z uczuciem, że pozbawiono ją zródła życia.Patrzyła, jak Warren wkłada ręce głęboko w kieszenie i zaczynaprzemierzać zniszczony dywan.Próbował się jakoś tłumaczyć. Margery.Ja. Nie potrafił dokończyć.Nie wiedziała, co ma o tym sądzić.Czy miała się czuć upokorzona?Zagniewana? Opuszczona? Pocałował ją, a ona się nie broniła.Teraz jużbyło oczywiste, że nie tego od niej oczekiwał.Tak.Miał to, czego chciał mikroba wyhodowanego przez Iana.Musi wyjść z tego pokoju.Pospiesznie, unikając jego spojrzenia,wzięła torbę i skierowała się ku drzwiom.86Anula + emalutkausoladnacs Dobranoc, Warren powiedziała wychodząc na pusty korytarz izamykając za sobą drzwi.Obudziło ją natarczywe pukanie.Spojrzała na zegarek.Siódma.Spała cztery godziny.Wspaniale.Narzuciła szlafrok i otworzyła drzwi. Obudziłem cię? Oczywiście.Patrzyła na Warrena zaspanymi oczami, znużona i otępiała. Chciałem się pożegnać. Co? Wracam do Atlanty.Pokazał jej trzymany w ręku, zaplombowany pojemnik. Chciałem ci podziękować. Nie trzeba. Pomogłaś mi.Jestem ci bardzo wdzięczny. Dobrze.Ale teraz, jeżeli nie masz nic przeciwko temu,chciałabym jeszcze wrócić do łóżka, chociaż na godzinę.Do widzenia,Warren.Wszystkiego najlepszego.Chciała zamknąć drzwi, ale wsunął dłoń, żeby jej w tymprzeszkodzić. Margery, boję się zostawiać cię tu samą.MacLaren wie, żewczoraj byłaś w budynku laboratorium i jeśli zauważy brak probówek.Wzruszyła ramionami. Zdaje się, że oboje powinniśmy byli pomyśleć o tym wcześniej. Tak.To ja powinienem był o tym pomyśleć powiedział bardziejdo siebie aniżeli do niej. Jutro wyjeżdżam.Co się może stać?Patrzył na nią ze zmarszczonym czołem. Nie wiem.Po prostu, nie chodz.nigdzie.hm.sama z nim.Czuła, że dostaje wypieków. Będę ostrożna powiedziała tonem, jej zdaniem, obojętnym.87Anula + emalutkausoladnacs Dobrze.Opuścił dłoń przytrzymującą drzwi. Tak.Do widzenia.Margery naturalnie nie dospała tej godziny, o której marzyła.Ubrała się i pojechała do laboratorium.Ciągle czekało ją dokończeniesprawozdania i pożegnanie z Ianem.Idąc tym samym korytarzem, copoprzedniego wieczoru, cierpiała katusze.Poznała już jednak prawdę: wszystkimi zmysłami czuła Warrena.Zawrócił jej w głowie przytłaczającym wręcz intelektem i nieprzepartądeterminacją, usuwającą wszystko i wszystkich z drogi, na którąwkroczył.Cóż, dzięki Bogu jest już po wszystkim, a on wyjechał.W południe, kiedy ostatni raz przeglądała sprawozdanie, pojawiłsię w jej dziupli Ian. Margery powiedział z promiennym uśmiechem, zbytpromiennym, pomyślała co byś powiedziała na lunch? To twój ostatnidzień w Dunclyde.Co on knuje? Lunch? Dobra myśl odparła myśląc tylko o tym, czy zauważyłbrak probówek.Znowu ogarnęła ją panika.W czasie całego posiłku zachowywał przyjemne pozory, ale wyczuław jego zachowaniu nieuchwytną zmianę.Miał rozbiegany wzrok, bezprzerwy bębnił opuszkami palców w blat stolika, w kąciku ust nieprzestawał drgać mięsień.W myślach porównywała go do tykającejbomby, na razie zabezpieczonej i niegroznej. Cóż, wracasz do Ameryki powiedział po trzeciej filiżance kawy.Do tej pory pił zawsze jedną [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl matkasanepid.xlx.pl
. Rozumiem. Odwrócił oczy i nagłym ruchem wstał z klęczek.Nie musisz mówić nic więcej.Rozumiem.W tym momencie Warren przestał być dla niej tajemnicą.Ujrzałago w zupełnie innym świetle.Było oczywiste, że jest człowiekiem,zdanym na łaskę swoich uczuć.Lękał się ich i nie czuł się na siłach, bynad nimi panować.Tłumił je więc i ukrywał głęboko, gdzie nic niemogło ich zranić.Jednak coś je poruszyło.Powiedział, że rozumie.Jakieto smutne, pomyślała, być człowiekiem, który ma w sobie tyle ukrytegoprzed innymi ciepła.Drgnęła, czując na ramieniu delikatny dotyk jegoręki. Już lepiej? zapytał.Roześmiała się. Nie, niestety.Czuję się jak przestępca.Nienawidzę siebie za to,co zrobiłam.Przeżyłam chwile prawdziwej grozy. Znowu po policzkachspłynęły jej łzy.Nie mogła już znieść wzroku Warrena.Gardziła publicznymujawnianiem emocji.Królowe lodu nigdy nie tracą panowania nad sobą,85Anula + emalutkausoladnacskiedy są w towarzystwie.Starała się zsunąć rękę Warrena z poręczyfotela, żeby móc wstać i przynajmniej odwrócić się do niego plecami.Nieudało jej się zrobić tego zręcznie i znalazła się niemal na piersi Warrena.Wyciągnęła rękę dla uchwycenia równowagi, ale musiała się oprzeć najego ramieniu.Była niemal sparaliżowana ze zmieszania, kiedy taknieoczekiwanie znalezli się tuż przy sobie, o wiele za blisko, w mrokuhotelowego pokoju, do tego w środku nocy. Margery szepnął zdławionym głosem. Proszę cię zaczęła, ale zabrzmiało to jak pojednanie, zachęta iskarga samotnej kobiety.Pokój zawirował.Głowa Warrena pochylała się nad nią powoli,jakby z namysłem.Wstrzymała oddech.Czuła, jak gorące jest jego ciało,łagodne ciepło jego oddechu.Dotknął jej ust.Wargi miał miękkie iprzyjemne, niewprawne, ale pełne ukrytej zmysłowości.Poddała się jego pocałunkowi.Przyniósł jej doznania, które czułacałym ciałem błogość, ukojenie.Dłonie Warrena prześliznęły się po jejrękach, gładziły ramiona i szyję.Były takie lekkie, tak delikatniemuskały jej skórę.Wtem, zupełnie nieoczekiwanie, oderwał się od niej. Nie powiedział zdławionym głosem.Stała bezradnie z uczuciem, że pozbawiono ją zródła życia.Patrzyła, jak Warren wkłada ręce głęboko w kieszenie i zaczynaprzemierzać zniszczony dywan.Próbował się jakoś tłumaczyć. Margery.Ja. Nie potrafił dokończyć.Nie wiedziała, co ma o tym sądzić.Czy miała się czuć upokorzona?Zagniewana? Opuszczona? Pocałował ją, a ona się nie broniła.Teraz jużbyło oczywiste, że nie tego od niej oczekiwał.Tak.Miał to, czego chciał mikroba wyhodowanego przez Iana.Musi wyjść z tego pokoju.Pospiesznie, unikając jego spojrzenia,wzięła torbę i skierowała się ku drzwiom.86Anula + emalutkausoladnacs Dobranoc, Warren powiedziała wychodząc na pusty korytarz izamykając za sobą drzwi.Obudziło ją natarczywe pukanie.Spojrzała na zegarek.Siódma.Spała cztery godziny.Wspaniale.Narzuciła szlafrok i otworzyła drzwi. Obudziłem cię? Oczywiście.Patrzyła na Warrena zaspanymi oczami, znużona i otępiała. Chciałem się pożegnać. Co? Wracam do Atlanty.Pokazał jej trzymany w ręku, zaplombowany pojemnik. Chciałem ci podziękować. Nie trzeba. Pomogłaś mi.Jestem ci bardzo wdzięczny. Dobrze.Ale teraz, jeżeli nie masz nic przeciwko temu,chciałabym jeszcze wrócić do łóżka, chociaż na godzinę.Do widzenia,Warren.Wszystkiego najlepszego.Chciała zamknąć drzwi, ale wsunął dłoń, żeby jej w tymprzeszkodzić. Margery, boję się zostawiać cię tu samą.MacLaren wie, żewczoraj byłaś w budynku laboratorium i jeśli zauważy brak probówek.Wzruszyła ramionami. Zdaje się, że oboje powinniśmy byli pomyśleć o tym wcześniej. Tak.To ja powinienem był o tym pomyśleć powiedział bardziejdo siebie aniżeli do niej. Jutro wyjeżdżam.Co się może stać?Patrzył na nią ze zmarszczonym czołem. Nie wiem.Po prostu, nie chodz.nigdzie.hm.sama z nim.Czuła, że dostaje wypieków. Będę ostrożna powiedziała tonem, jej zdaniem, obojętnym.87Anula + emalutkausoladnacs Dobrze.Opuścił dłoń przytrzymującą drzwi. Tak.Do widzenia.Margery naturalnie nie dospała tej godziny, o której marzyła.Ubrała się i pojechała do laboratorium.Ciągle czekało ją dokończeniesprawozdania i pożegnanie z Ianem.Idąc tym samym korytarzem, copoprzedniego wieczoru, cierpiała katusze.Poznała już jednak prawdę: wszystkimi zmysłami czuła Warrena.Zawrócił jej w głowie przytłaczającym wręcz intelektem i nieprzepartądeterminacją, usuwającą wszystko i wszystkich z drogi, na którąwkroczył.Cóż, dzięki Bogu jest już po wszystkim, a on wyjechał.W południe, kiedy ostatni raz przeglądała sprawozdanie, pojawiłsię w jej dziupli Ian. Margery powiedział z promiennym uśmiechem, zbytpromiennym, pomyślała co byś powiedziała na lunch? To twój ostatnidzień w Dunclyde.Co on knuje? Lunch? Dobra myśl odparła myśląc tylko o tym, czy zauważyłbrak probówek.Znowu ogarnęła ją panika.W czasie całego posiłku zachowywał przyjemne pozory, ale wyczuław jego zachowaniu nieuchwytną zmianę.Miał rozbiegany wzrok, bezprzerwy bębnił opuszkami palców w blat stolika, w kąciku ust nieprzestawał drgać mięsień.W myślach porównywała go do tykającejbomby, na razie zabezpieczonej i niegroznej. Cóż, wracasz do Ameryki powiedział po trzeciej filiżance kawy.Do tej pory pił zawsze jedną [ Pobierz całość w formacie PDF ]